Myśli
jego były w rozsypce. W ogóle trudno mu było myśleć w tej chwili o
czymkolwiek. Rad by odrętwieć od dna, zapomnieć o wszystkim, potem się
obudzić i zacząć zupełnie na nowo...
(Fiodor Dostojewski – Zbrodnia i kara)
Przecież
każdy człowiek popełnia błędy. Ludzie nie są idealni, zresztą
nic nie jest idealne. Wszystkie zjawiska wydają się być bezmyślną
karykaturą narysowaną przez dziecko. Ciekawe czyim ja jestem
dziełem. Najwyraźniej jakiegoś okropnego beztalencia z wybujałą
wyobraźnią.
Spojrzałam
na moje odbicie w lustrze. Nessi naprawdę się napracowała przy
sukience. Szmaragdowa suknia uszyta była z lśniącego materiału.
Utrzymywała się na cienkich, zdobionych małymi perełkami
ramiączkach. Pod biustem zaczęła się rozszerzać. Jeśli
zrobiłabym w niej obrót o trzysta sześćdziesiąt stopni to
promień okręgu miałby około trzech metrów. Na samym dole
przystrojona była sześcioma rzędami pereł.
Galinda
natomiast zajęła się fryzurą i makijażem. Upierała się aby
upiąć moje włosy na czubku głowy a pojedyncze kosmki zakręcić w
niesforne fale. Do tego delikatna opaska z mlecznymi klejnotami. Na
twarz nałożyła cienką warstwę jasnego pudru, oczy podkreśliła
kredką, a powieki przydymiła całą gamą zieleni. Na wargi
nałożyła bezbarwny błyszczyk.
-
Wyglądasz pięknie – szepnęła Luna.
-
Czuję się nienaturalnie. Ten bal chyba nie ma takiej pompy…
Kochany
Harry,
A
może nie powinnam już tak na Ciebie mówić? Czy kiedykolwiek się
dla Ciebie wystroiłam? Czy kiedykolwiek założyłam piękną
suknie, uczesałam zmyślną fryzurę i nałożyłam warstwę
makijażu? Nigdy…
Będziemy
mieć przecież ku temu jeszcze tysiące okazji, prawda? A jedną z
najważniejszych będzie nasze wesele. Obcuję Ci, że nie będziesz
mógł oderwać ode mnie wzroku. Będę mieć długą, bajkową
suknię i delikatny welon.
Bo
z kim jak nie z Tobą?
Twoja
Ginny
-
Tylko go nie całuj – rzekła Nessi. – Pokaż mu, że kobiety nie
są takie łatwe.
-
Nessi, tylko ty całujesz się na pierwszych spotkaniach –
skwitowała Galinda.
Nie
wypowiedziałam się w tym temacie. Gdyby wiedziały, co już
zrobiłam. Jeśli kobiety potrafią trzymać mężczyznę na dystans,
to najwyraźniej ja nie jestem kobietą.
-
Uśmiechnij się – zażądała Nassaroza. – Psujesz moją
kreację.
- To
może od razu ją zdejmę?
-
Nie bądź głupia!
Ruszyłam
korytarzem do Wielkiej Sali, gdzie byłam umówiona z Eddie’em.
Moje niskie obcasy wybijały rytm żałobnej pieśni. Pisałam same
najgorsze scenariusze, choć tak naprawdę nie widziałam w nich
większego sensu. Bo w sumie co miałby mi zrobić? Czy miałby jakiś
cel w poniżaniu mnie? Może chciał mnie wykorzystać?
Dostrzegłam
go z daleka. Stał oparty o jeden z marmurowych łuków. Ubrany był
w czarną, elegancka szatę wyjściową. Włosy, które na co dzień
znajdowały się w kompletnym nieładzie, dzisiaj związał cienką,
równie czarną wstążką.
Był
przystojny, nie przepraszam, był cholernie przystojny. Uśmiechnęłam
się delikatnie i pewnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Zupełnie
zapomniałam o wątpliwościach, które mną targały. Przecież
mogłam się dobrze bawić? Nie ważne, czego on ode mnie chciał.
Czułam, że to jest mój wieczór, nasz wieczór.
Spojrzał
na mnie swoimi zielonymi oczami i otworzył szerzej usta. Kąciki
moich warg uniosły się jeszcze wyżej, ukazując sznur białych
zębów.
-
Wyglądasz… - wyjąkał. – Rozkosznie.
Obróciłam
się, aby zaprezentować mu pełną okazałość dzieła Nessi.
-
Śliczna, prawda?
-
Śliczna jesteś ty.
Przysunął
swoją twarz bliżej mojej. Nasze wargi dzieliło tylko kilka cali.
Czułam na ustach jego ciepły oddech. Rozpłynęłam się w jego
przyjemnym zapach, którego nie potrafiłam opisać. Spojrzeliśmy
sobie głęboko w oczy. Och Eddie, mój słodki, ile bym dała, aby
być wolna i móc cię całować? Choć Luna twierdzi inaczej, ja
chcę być wierna Harry’emu. Nie po to naraża życie na swojej
tajnej misji, abym ja rzucała się w ramiona innych chłopaków.
-
Idziemy? – zapytałam robiąc krok do tyłu.
-
Oczywiście.
Chwycił
mnie pod ramię i w milczeniu ruszyliśmy w stronę sali, w której
miał odbyć się bal. Mijaliśmy uczniów, którzy z ciekawością
śledzili nas wzrokiem. Dla większości z nich byłam znana jako
dziewczyna Wybrańca.
Eddie,
jak przystało na kulturalnego mężczyznę, przepuścił mnie
pierwszą w drzwiach.
Cała
sala przyozdobiona była orientalnymi motywami. Z sufitu zwisały
złote żyrandole, na których jasnym światłem płonęły świece.
Wszyscy zaproszeni, jak mogłam się spodziewać, ubrali najlepsze
kreacje jakie posiadali. Dziewczyny, mające sławnych, wpływowych i
bogatych rodziców, z dumą prezentowały sukienki od najlepszych
projektantów. Mój prezent od Nessi prawdopodobnie mógł się przy
nich schować.
-
Ginny – usłyszałam głos nauczyciela eliksirów, Horacego
Slughorna. – Jak miło cię widzieć. Widzę, że jako jedyna nie
przyprowadziłaś kolegi ze szkoły?
Udałam
słodki uśmiech.
-
Panie profesorze, Eddie jest moim przyjacielem.
-
Ależ oczywiści! Może chcecie poznać kilka osób?
Spojrzałam
na mojego towarzysza porozumiewawczo. Nie mieliśmy ochoty biegać po
całej sali i witać się ze znanymi ludźmi.
-
Czy to nie ta dziewczyna, która na SUM - ach miała same wybitne? –
zapytałam wskazując dopiero co wypatrzoną Krukonkę.
Slughornowi
zaświeciły się oczy.
-
Przepraszam was moi drodzy – rzekł i szybkim krokiem oddalił się
w stronę dziewczyny.
-
Same wybitne? – zainteresował się Eddie.
-
Kujonka – podsumowałam ja jednym słowem. – Ale najważniejsze,
że Slughorn dał nam spokój.
Mężczyzna
uśmiechnął się do mnie i poprowadził mnie w stronę jednego z
małych stolików w rogu. Szarmancko odsunął mi krzesło, po czym
machnął różdżką i zapalił świece stojące na stoliku. Usiadł
naprzeciwko mnie.
-
Nigdy nie byłem na takim przyjęciu – wyznał.
-
Dlatego chciałeś się wkręcić ze mną?
Zapadła
chwila milczenia. Czyżbyśmy nie mieli żadnego wspólnego tematu?
Cały czas patrzyłam w jego zielone oczy. Gdybym mogła się w nich
utopić i nigdy więcej nie ujrzeć światła słońca, wtedy świat
stałby się lepszy. Bo już by mnie na nim nie było.
-
Ile masz lat? – zapytałam.
Chyba
miałam prawo wiedzieć cokolwiek o mężczyźnie, który uratował
mi kilkakrotnie życie?
-
Dwadzieścia – odpowiedział bezbarwnie.
-
Uczyłeś się w Hogwarcie?
- A
to jest przesłuchanie?
- Po
prostu cię nie kojarzę.
- A
w jakim domu byś mnie umieściła?
Zamyśliłam
się na chwilę. Na pewno nie Gryfon i Puchon. Może Krukon?
Inteligentny, mądry, posiada dużą wiedzę… A Ślizgon?
-
Nie jestem Tiarą Przydziału – rzekłam. – Nie siedzę w twojej
głowie.
-
Jesteś pewna?
Nie
zrozumiałam o co mu chodzi. Zresztą często używał stwierdzeń,
których nie byłam w stanie pojąć.
-
Uczyłem się w Beauxbatons – rozwiał moje wątpliwości. –
Pewnie dlatego mnie nie kojarzysz.
-
Jesteś Francuzem? Masz angielsko brzmiące imię i nazwisko.
- To
długa historia na inna okazję.
Kiwnęłam
tylko głową. W tym czasie jeden z uczniów piątej klasy, przebrany
za kelnera, podał nam dzbanek soku i napełnione dwa kieliszki.
-
Opowiesz mi kiedyś o Francji? – zapytałam cicho.
-
Jeśli chcesz, mogę cię nawet tam zabrać.
Uśmiechnęłam
się delikatnie.
-
Może kiedyś - szepnęłam, podnosząc do ust kieliszek i
biorąc niewielki łyk soku.
Usłyszałam
znaną piosenkę. Jej pierwsze nuty rozeszły się po całej sali.
-
Mogę cię o coś zapytać? – zaczął nieśmiało.
-
Oczywiście.
-
Jaka byłaś w poprzednim życiu?
Zamyśliłam
się na chwilę, nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
-
Chyba… ładniejsza – rzekłam.
Kącik
jego warg podniósł się niezauważalnie.
- To
nie wiele straciłaś…
- A
ty? – zapytałam, czując jak moje policzki nabierają szkarłatnego
koloru.
-
Tchórzliwy…
Znów
go nie zrozumiałam. Wydawało mi się, że mówi zagadkami. Cała
jego osoba była wielka tajemnicą.
Po
chwili Eddie chwycił mnie za rękę.
-
Choć – powiedział wstając.
Pociągnął
mnie i stanęliśmy naprzeciw siebie. Kiedy położył dłoń na moim
biodrze, poczułam przez sukienkę ogień, który wzbudziły jego
dłonie. Wplotłam palce w jego czarne, miękkie włosy. Oparłam
czoło na jego ramieniu. Przymknęłam powieki. Przez moją głowę
przebiegło tysiące myśli. Odpędzałam je wszystkie. Chciałam
zostać sama z Eddie’em. Bez wyrzutów sumienia i wspomnień
Harry’ego. Pomogło. Miałam wrażenie, że wszystko zniknęło.
Byliśmy tylko my. My i nasz taniec. Nie chciałam aby się kończył.
Gdyby tak się stało, świat na powrót stałby się szary i nic nie
warty.
-
Kochałaś kogoś jeszcze oprócz Pottera? – zapytał, a przez moją
głowę przepłynęła fala wspomnień.
Jak
mógł obudzić tak dawno uśpionego potwora?
-
Tak – szepnęłam najciszej jak się dało. – Byłam w tedy
dzieckiem. W sumie on nie istniał naprawdę.
-
Wymyśliłaś sobie chłopca? – Wyglądał na rozbawionego.
Nie
wiedziałam czemu mu to mówię. Poczułam, że mogę mu zaufać.
Może faktycznie czasami łatwiej wygadać się obcemu? Nigdy nie
wspominałam o tym rodzinie, przyjaciołom, a tym bardziej Harry’emu.
-
Nie wiem, czy to zrozumiesz.
-
Spróbuję.
-
Zakochałam się we wspomnieniu. Był ze mną cały czas, ale tylko
duchem. Przy nim czułam się bezpieczna.
- Co
się z nim stało?
Kąciki
moich warg uniosły się delikatnie.
-
Harry go zniszczył.
Oczy
Eddiego zrobiły się kilkakrotnie większe. Jak miałam mu
wytłumaczyć coś, czego sama nie rozumiałam?
-
Jam miał na imię? – Najwyraźniej było to najmądrzejsze pytanie
na jakie wpadł.
-
Tom Riddle.
Kochany
Tomie,
A
może powinnam zacząć drogi? Sama nie wiem…
Wszystko
wróciło. Zapach starego, na pierwszy rzut oka, niezapisanego
pergaminu. Czasami za Tobą tęsknię. Brakuje mi Twoich
niematerialnych rąk podtrzymujących mnie przed upadkiem. Może i
mam mnóstwo dziur w pamięci, które zapełniam Tobą. Pewnie
grzeszyłam, robiłam zakazane rzeczy, skazywałam innych na
cierpienie.
Nikt
już o tym nie mówi. Wszyscy zapomnieli o okropnych przeżyciach
małej dziewczynki. Czas goi rany – mówili. Moja najwyraźniej
jeszcze się nie zabliźniła. Chyba niepotrzebnie ją rozdrapałam.
Nic już na to nie poradzę. Jestem tylko człowiekiem. Potrafię
czuć samotność.
Szkoda,
że już nigdy ze sobą nie porozmawiamy.
Twoja
na wieki – Ginevra.
Eddie
zatrzymał się, choć piosenka jeszcze nie dobiegła końca.
-
Coś nie tak? – zapytałam, próbując odgonić wspomnienia.
-
Choć ze mną. Zdradzę ci sekret…
Ruszył
w kierunku wyjścia, a ja nie miałam odwagi zaprzeczyć.
***
Przepraszam
za tak beznadziejną notkę. Nie powinnam jej w ogóle publikować.
Tak się cieszyłam z tego balu a okazał się totalną porażką!
A ta
końcówka jest… no sami widzicie. Przepraszam, że ten list, ale
musiałam go napisać.
Nie
szczędźcie mi srogich słów i krytyki. Jestem na nią
przygotowana.
Korzystając
z okazji życzę wszystkim czytelnikom wesołych świąt!
poważne?! uważasz, że należy ci się krytyka?! moim zdaniem list to najlepszy fragment opowiadania...
OdpowiedzUsuń