Każdy z nas ma swoją własną rzeczywistość albo
nawet kilka i czasem trudno orzec,
której należy się trzymać.
nawet kilka i czasem trudno orzec,
której należy się trzymać.
(Graham Masterton)
Następnego
dnia obudziłam się później niż zwykle. W sypialni było pusto.
Najpewniej wszystkie współlokatorki udały się na niedzielne
śniadanie. Przeciągnęłam się i ziewnęłam, szeroko otwierając
usta. Usiadłam lekko skołowana i chwyciłam pergamin i pióro
leżące na mojej szafce nocnej.
Kochany
Harry,
Wiesz
jaki miałam dziwny sen? Taki nierealny i nieprawdopodobny. Śniłam,
że już Cię nie kocham. Możesz w to uwierzyć? Był tam też taki
facet, miał na imię Eddie. Czy ty zdajesz sobie sprawę, ze miał
takie same, piękne, głębokie, zielone oczy? Tak wiem, to jest
absurdalne. Zabrał mnie do tajnej biblioteki, a to było co najmniej
głupie. Skoro to był tylko sen, to mógł mi zdradzić jakiś
mroczniejszy sekret, od którego włos jeży się na głowie. A tu
nic! Tylko półki zapełnione książkami. Nawet w czasie nocnych
wizji moje życie jest szare i beznamiętne.
A co
u Ciebie? Myślisz o mnie czasami? Chyba masz chwile tylko dla
siebie? Albo dla nas…
Ściskam
i całuję – Ginny
W
pośpiechu odtrąciłam kołdrę i wstałam z łóżka. W kilku
susach pokonałam drogę do łazienki. Odkręciłam zimną wodę
i nabrałam ją w złączone dłonie. Wstrzymałam oddech i obmyłam
nią zaspane oczy. Podniosłam głowę i spojrzałam w lustro.
Patrzyłam jak zahipnotyzowana w odbicie dziewczyny. Jej rude włosy
nadal były upięte, tyle że pojedyncze kosmki uciekły z niegdyś
idealnego koka. Na twarzy, głównie pod oczami zostały jej resztki
poprzedniego makijażu. Nie wiem czego się bała, ale jej oczy były
wielkości tych, które mają skrzaty domowe. Musiała przeżyć
naprawdę ciekawą noc.
Po
chwili mój wzrok przykuł kawałek pergaminu przyklejony do ramy
lustra. Odczytałam jego treść kilkakrotnie, aż znałam ją na
pamięć.
Ginny
Nie
chciałam Cię budzić, bo późno wróciłaś. Później opowiesz
mi, jak było. Tylko ze szczegółami, bo miałaś taki świetny
humor, że pewnie usłyszę same superlatywy. A poza tym, Romilda
mówi, że znów poderwałaś najlepszego faceta. Dobra, nie
rozpisuję się. Pogadamy później.
Całuski
– Demelza
PS:
Chyba pofarbuję się na rudo.
PS2:
Uszczknę Ci kilka kanapek ze śniadania. Ni bój się, z Demelzą z
głodu nie umrzesz.
To
nie mogło być prawdą. To miał być tylko sen. Sen, nic więcej…
Z
poślizgiem wpadłam powrotem do sypialni. Drżącymi dłońmi
chwyciłam przed chwilą zapisany pergamin. Przeczytałam słowa
jeszcze raz. Kochany Harry… Jednym ruchem przekreśliłam nagłówek
listu. Wzięłam do ręki kałamarz z czerwonym atramentem i bez
zastanowienia wylałam go na pergamin. Pobrudziłam przy tym nie
tylko list, ale też pościel i ręce. Wyglądał jak szkarłatna,
jeszcze ciepła krew. Po moich policzkach popłynęły strumienie
łez, z piersi wydobył się głuchy jęk.
Brudnymi
rękoma zakryłam twarz, wsmarowując w nią karminowy tusz. Nie
panowałam nad sobą. Wtuliłam się w poduszkę. Nie wiem ile tak
leżałam. Po chwili po prostu zasnęłam.
-
Ginny! Cholera jasna, GINNY!!! – usłyszałam wrzask. – Romilda,
nie stój jak głupia tylko idź po panią Pomfrey i McGonagall!
Chciałam
podnieść powieki, jednak miałam wrażenie jakby coś je zakleiło.
Leżałam w niewygodnej pozycji, próbowałam obrócić się na
plecy, jednak na próżno. Cała się kleiłam.
-
Demelza… - jęknęłam. – Co jest?
-
Nic nie mów, zaraz przyjdzie Pomfrey, opatrzy ci rany i…
-
Jakie rany, do cholery? Przecież nic mnie nie boli.
-
Jesteś cała we krwi!
Dłonią
przetarłam powieki, po czym wysilając wszystkie mięśnie twarzy,
otworzyłam je. Widok musiał być naprawdę przerażający. Byłam
cała poplamiona szkarłatnym płynem. Pokrywał moje dłonie,
koszulę i, jak mogłam się tylko domyślać, twarz.
- To
nie krew – wydukałam lekko zażenowana. – To czerwony atrament.
-
Malujesz sobie barwy wojenne? – zapytała, a jej twarz nabrała
głupiego wyrazu.
-
Chyba sama się nie słyszysz…
Zwlokłam
z łóżka moje ścierpnięte ciało i poczłapałam do łazienki.
Koleżanka chciała iść za mną, jednak ja zatrzasnęłam jej drzwi
przed nosem. Nie patrząc w lustro zrzuciłam z siebie koszulę.
Weszłam do kabiny prysznicowej i włączyłam ciepły strumień
wody. Oddychałam głęboko, zmywając z siebie czarowny tusz i
poranną naiwność.
Nie
ma nas… Jesteś ty i ja. No i on. Ciekawe, czy kiedyś będzie ona.
Z chęcią ją poznam. Pewnie będzie ładna, mądra i inteligentna.
Wprost idealna, tak jak ty.
Nie
wyjeżdżałam na święta do domu. Zbyt wiele się wydarzyło, abym
mogła spojrzeć rodzicom w oczy. Mamo od razu zauważyłaby, że coś
jest nie tak i wypytała mnie o wszystkie szczegóły. A ja
wyśpiewałabym wszystko na temat Eddiego Sanke’a, łącznie z tym
jak wspaniale całuje.
Na
ferie, z naszej tak zwanej paczki, wyjeżdżała tylko Luna. Miałam
spotkać się z nią w Sali Wejściowej. Już na mnie czekała,
oparta o sporą klepsydrę Slytherinu. Na jej twarzy jak zwykle
malował się rozmarzony uśmiech. Jej duże oczy wpatrywały się w
pustą przestrzeń. Oczywiście według mnie pustą, bo Luna na pewno
coś tam dostrzegła.
Podeszłam
do niej i uściskałam ją mocno.
-
Będę tęsknić przez te tygodnie – szepnęłam jej do ucha.
- Ja
też…
Stałyśmy
tak przez chwilę. Bałam się, że zapyta mnie jak było na balu,
jednak z jej ust nie padło żadne pytanie.
-
Mam dla ciebie prezent – rzekła, podając mi paczkę zapakowaną w
świąteczny papier.
-
Dziękuję, ja też coś mam.
Wymieniłyśmy
się prezentami i życzeniami. W moich oczach zakręciły się
niekontrolowane łzy.
-
Nie płacz, Ginny – powiedziała, po czym otarła kciukiem mój
policzek. – Weź jeszcze to.
Wyciągnęła
w moją stronę oprawioną w czarną skórę dziennik. Zawahałam się
i przełknęłam głośno ślinę. Niewytłumaczalnie bałam się
tego przedmiotu. Wywoływał zbyt dużo negatywnych wspomnień.
Chwyciłam go trzęsącą się dłonią.
-
Dlaczego mi go dajesz? – zapytałam.
- Bo
pomyślałam, że może najwyższy czas odkryć jego sekret. Więc
jeśli znajdziesz chwilę w ferie, to…
-
Dziękuję – przerwałam jej. – Postaram się coś wymyślić. A
teraz lepiej już idź, bo jeszcze ucieknie ci pociąg. Twój ojciec
by ci nie wybaczył, gdybyś nie przyjechała.
Uścisnęłyśmy
się jeszcze raz. Obserwowałam jej oddalająca się szczupłą
sylwetkę, a potem jeszcze długo patrzyłam na drzwi, za którymi
zniknęła.
***
Z
dedykacją dla Alex vel
Nicky i Emu/Live.
Bo to my musimy zaopiekować się Ginny i dać jej wspaniałego
chłopca, który ją doceni i zobaczy w niej kobietę, a nie siostrę
najlepszego przyjaciela. A wiecie, że też kiedyś pisałam o
Weasley i Zabinim? Muszę wygrzebać z dna szafy to opowiadanie. Może
po małej modyfikacji coś z tego będzie…
Pewnie
nie jest to powód do przeprosin, ale przepraszam, że tak szybko
dodałam news :P
Jeszcze
jedno. Proszę abyście następnym razem dawali mi znać o nowościach
w odpowiedniej zakładce w menu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz