sobota, 28 maja 2011

034 ROZDZIAŁ: Prawie jak po latach

 Czasem coś kryje się za czymś, przed czym my się kryjemy.
(Stanisław Lec)


W połowie drogi moje nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa. Byłam zmęczona. Od tak dawna nie wymagałam od siebie tyle co tej nocy.
- Dajesz radę? – usłyszałam głos Freda.
- Tak, spokojnie, ja się nie poddaje – skłamałam.
Nasze kroki odbijały się echem na kamiennych ścianach. Czego bałam się najbardziej? To trudne pytanie. Spotkania z Harrym? Spotkania z Eddiem? Walki ze śmierciożercami? Wyznania Demelzie, że nie dotrzymałam obietnicy? Krytycznego wzroku Nessi i Neville’a? Tle tego było, że nie potrafiłam znaleźć jednej odpowiedzi.
Z zamyślenia wyrwał mnie przyciszony głos Georga.
- Słyszycie kroki? - szepnął.
Faktycznie, ktoś za nami szedł. W dodatku bardzo się spieszył.
- Co robimy? – zapytała lekko zdenerwowana.
- Spokojnie, w najgorszym wypadku będzie to mama – stwierdził Fred, starając się na zabawny ton głosu. – Barman nie zdradziłby tej kryjówki.
Staliśmy w milczeniu. Po dosłownie kilku minutach zza zakrętu wybiegł znany chłopak. Był wysoki i chudy. Jego długie, długie czarne włosy opadły na ciemne policzki. Dyszał ciężko.
- Kurde, ile można was gonić? – wysapał.
- Lee! – krzyknęli równocześnie Fred i George.
- Ab powiedział, że nieźle was pogięło. Dlaczego nie deportowaliście od razu do gospody? – zapytał, witając się z nami.
- W sumie nie wpadliśmy na to – rzekłam zgodnie z prawdą.
- No tak… ta wasza ograniczona wyobraźnia.
- No wiesz – oburzył się George. – Zapominasz z kim rozmawiasz.
Tym sposobem zrobiło się weselej. Przez resztę drogi chłopacy próbowali rozładować atmosferę opowiadając głupie żarty i wspominając czasy spędzone w szkole. Jednak bez problemu mogłam zauważyć, że ich ton głosu skrywa strach.
Tunel zwężał się. Byliśmy blisko. Czułam to. Serca zaczęło łomotać w mojej piersi. Wmawiałam sobie, że to z powodu zbyt dużego wysiłku fizycznego. Prawda była inna. Prawdą był Harry, którego tak dawno nie widziałam.
Doszliśmy do końca. Fred położył rękę na małej klamce.
- Jak sadzicie, gdzie wyjdziemy? – zapytał.
- W Pokoju Życzeń – odpowiedziałam bez namysłu.
- Skąd…
- Nie ważne, otwieraj.
Ledwo powstrzymałam się od zamknięcia oczu, kiedy Fred pchnął niewielkie drzwi. Miałam racje. Pokój Życzeń był zatłoczony. Wnętrze przypominało ogromny domek na drzewie lub gigantyczną kabinę okrętową. Z sufitu i z galerii, która biegła wokół wyłożona ciemna boazerią ścian, zwisały różnokolorowe hamaki. Okien nie było, a ściany obwieszono gobelinami z żywych barw. Zauważyłam złotego lwa Gryffindoru na szkarłatnym tle, czarnego borsuka Hufflepuffu na żółtym i brązowego orła Ravenclawu na niebieskim. Brakowało srebrno – zielonego godła Slytherinu, choć była obecna jedna z rezydentek tego domu. Były tam również napęczniałe od książek biblioteczki, kilka mioteł i wielkie radio w drewnianej obudowie. Sama nie wiem, kto mi się pierwsze rzuciło w oczy. Czy byli to członkowie GD w tak okropnym stanie, czy może Harry, Ron i Hermiona stojący z boku i dyskutujący z Seamusem. A może Luna siedząca na jednym z foteli? Gdybym miała siłę krzyczeć, to prawdopodobnie to bym teraz zrobiła.
Nawet nie wiem kiedy wypchnęłam Freda z przejścia i zeskoczyłam z gzymsu. Wpadając prosto w ramiona Neville’a. Jego włosy były obecnie dłuższe niż moje. Twarz miał pociętą i posiniaczoną w kilku miejscach, a szatę doszczętnie podartą.
- Wyglądasz paskudnie – szepnęłam, ściskając go z całej siły.
- I kto to mówi, spójrz na siebie – odpowiedział unosząc mnie delikatnie.
- Tęskniłam za wami – jęknęłam, jakby to mnie usprawiedliwiało.
Po chwili poczułam lekkie uderzenie w tył głowy. Odwróciłam się zdezorientowana. Mogłam się spodziewać. Demelza Robins wyglądała, jakby właśnie wyszła ze środka trąby powietrznej. Jej krótkie włosy były w kompletnym nieładnie. Na posiniaczonej twarzy wyskoczył czerwony rumieniec złości. Na potrzaskanej wardze nadal znajdowała się zaschnięta krew. Brudny podbródek trząsł się ze zdenerwowania. Chciałam ją przytulić, jednak ta wyciągnęła ręce, powstrzymując mój przyjacielski gest.
- Nawet nie próbuj – syknęła. – Wiesz jak się o ciebie martwiłam? Czekałam na jakąś wiadomość, sygnał, że siedzisz sobie zdrowa w domku i popijasz ciepłą herbatkę. A tu nic! Codziennie wypatrywałam jakiejś cholernej sowy!
W jej oczach zatańczyły słone krople.
- Samolub, egoistka, idiotka, debilka…
- Demelza, przestań. – Obok dziewczyny stanęła Nessi. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała tak źle jak reszta członków GD. Jedynie jej oczy wydawały się tak smutne, jakby już nigdy nie miały się uśmiechnąć.
- Ona ma racje – rzekłam.
Demelza prychnęła. Najwyraźniej nie czuła się nadal spełniona. Zostawiłam ją z niewyraźną miną i podeszłam do Luny. Stałyśmy przez chwile w milczeniu, po czym delikatnie kiwnęłyśmy głowami. Wiedziałam, że pojawiła się między nami przepaść, którą ciężko będzie załatać. Ciekawe kto powiedział jej o tym co zrobiłam.
W Pokoju Wspólnym zaczęło robić się tłoczno. Zebrała się większość pierwszego składu GD. Cho, Katie, Angelina, Alicja, Colin, Oliver i wielu innych.
Wszystko było skomplikowane. Harry potrzebował informacji o zaginionym diademie, który jak wiadomo zaginął. Nie chciał powiedzieć po co mu on, a ja byłam zbyt zmęczona, aby dać radę wyłapać wszystkie szczegóły tej rozmowy. Usadowiłam się wygodnie w fotelu i miałam ochotę spać, spać, spać, spać…

Obudził mnie krzyk. Nie, to nie był krzyk. Jakiś histeryczny wrzask kobiety. Kobiety, która znałam aż nazbyt dobrze.
- Czy wyście kompletnie oszaleli!?
Zaspana otworzyłam oczy. Kobieta, którą uważałam przez szesnaście lat za matkę stała naprzeciw bliźniaków i groziła im palcem. Z jej oczu ciskały gromy. Najchętniej zmaterializowałabym się z tego fotela jak najszybciej. Zacisnęłam ponownie powieki. Może akurat nikt nie zauważy, że już się obudziłam?
- Ginny, nie wygłupiaj się. – Usłyszałam przyciszony głos Billa.
Najwyraźniej wszyscy już tu byli. Zakon Feniksa odpowiedział na wezwanie. Kingsley, Remus, Tonks, Fleur.
Już chciałam coś powiedzieć, kiedy do pomieszczenia wszedł Harry. Spojrzał na towarzystwo z zaskoczoną miną.
- Harry, co się dzieje? – zapytał Fred, szczęśliwy, że może zmienić temat.
- Voldemort nadchodzi, barykadują szkołę, Snape uciekł. A co wy tu robicie – wskazał na członków Zakonu.
- Wysłaliśmy wiadomość do Gwardii a ci powiadomili Zakon – odpowiedział szybko George. – Co teraz?
- Ewakuują młodszych uczniów. Wszyscy mają się zgromadzić w Wielkiej Sali. Musimy się zorganizować. Walczymy.
Wszyscy jak na komendę wyciągnęli różdżki. Zaczęli tłoczyć się i przepychać w stronę wąskich schodów prowadzących na korytarz.
Coś mi tu nie pasowało. Skoro Snape uciekł, to co stało się z Eddiem? Po czyjej tak właściwie stanie stronie? Musiałam się tego dowiedzieć jak najszybciej. Zrobiłam krok w stronę wyjścia, kiedy poczułam ostre szarpniecie za ramie.
- Co? – syknęłam, odwracając się na pięcie.
- Jeszcze nie jesteś dorosła! – wrzasnęła, kobieta którą uważałam za matkę. – Nie pozwalam ci! Masz wracać do domu.
- Chyba żartujesz! – zdenerwowałam się. – Nigdzie się stad nie ruszam. Nie masz prawa o tym decydować.
- Owszem, mam.
- Jestem w Gwardii Dumbledore’a!
- …w bandzie nastolatków.
- To nie fair – oburzyłam się. – Ja muszę coś zrobić.
- Jeśli masz na myśli zemstę na Alecto… - zaczęła, jednak ja nie pozwoliłam skończyć.
- Zdziwisz się, bo w ogóle o niej nie pomyślałam – stwierdziłam godnie z prawdą. Tak naprawdę bałam się spotkania z ta kobietą. Wiedziałam do czego jest zdolna i wolałam omijać ją dużym łukiem.
- Więc chodzi o tego Edwarda?
Nie wiem kto w tym momencie był najbardziej zaskoczony. Ja, Harry, moi bracia, czy Nessi, która cały czas stała obok mnie.
- Ma na imię Eddie – poprawiłam ją mechanicznie.
- Ginny, mama ma rację – włączył się do rozmowy Bill. – To nie dla ciebie. Nie jesteś w stanie walczyć. Poza tym wszyscy, którzy nie ukończyli siedemnastu lat muszą opuścić zamek.
- Ale ja nie mogę wrócić do domu! – krzyknęłam, ledwo powstrzymując łzy. Nie mogłam okazać słabości.
Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Była to Nessi. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, jednak przeszkodził jej hałas dochodzący z tunelu.
Jakaś postać w długiej pelerynie wpadła do pomieszczenia, zachwiała się i upadła na podłogę. Był to Percy Weasley. Jego okulary pyły przekrzywione. Wybełkotał coś jednak nie chciałam go słuchać. Nie zwracałam uwagi na to co mówi.
- Ginny – usłyszałam szept Nessi – ja idę z tobą. Boję się…
- Twój ojciec tu jest? – zapytałam jeszcze ciszej.
- Nie wiem… Mam już siedemnaście lat, ale… Posłuchaj, musisz coś wiedzieć. Eddie o ciebie pytał. Prawie co dziennie. Martwi się.
- Jest w szkole?
- Tak.
- Po czyjej stronie? – Moje serce zaczęło bić szybciej. Błagam cię Nessi, powiedz to, co chcę usłyszeć. Błagam…
- Nie wiem…
Moja nadzieja poderwała się do lotu. Spłoszyły ją jej słowa. Pomału zanikała za horyzontem. Bez namysłu skierowałam swoje kroki w stronę wyjścia. Eddie, mój Eddie…
- Ginny! – usłyszałam krzyk zdenerwowanej kobiety.
- Może Ginny zostanie tutaj – zaproponował Remus. Spojrzałam na niego wyczekująco. Jak miło z jego strony, że sobie o mnie przypomniał. – Będzie blisko, a nie znajdzie się w ogniu walki.
- To dobry pomysł – stwierdził stanowczo mój przybrany ojciec. Najwyraźniej chciał zakończyć tą bezsensowną kłótnie.
Ruszyli w stronę wyjścia. Harry pierwszy. Najwyraźniej nie mógł znieść mojego towarzystwa. Widziałam znikające sylwetki zakłamanej rodziny. W ostatniej chwili coś we mnie drgnęło.
- Remusie – szepnęła. Przez chwilę myślałam, że mnie nie usłyszał. Myliłam się. Odwrócił się i spojrzał mi prosto w oczy.
- Tak?
- Pójdziemy na kawę, kiedy to się skończy? Ty, Tonks i ja?
W moich oczach zatańczyły dwie słone krople. Na jego twarzy zagościł krótki, serdeczny uśmiech. Jego miodowe tęczówki paliły moje wnętrze. Czułam w sercu jego ciepły oddech. Czułam, że zawsze był mi bliski. To on znał najwięcej moich sekretów, to on był moim powiernikiem.
- Oczywiście, że pójdziemy – odpowiedział – i to nie raz.
Odwrócił się i jako ostatni wyszedł z Pokoju Życzeń. Zostałyśmy we dwie. Nessi i ja. Pozostało nam tylko cierpliwie czekać.
***
Od razu mówię, że moja bitwa o Hogwart będzie troszkę inna od tej, którą opisała Rowling. Nie wiem, czy byłby sens przepisywać wszystko z HP.
Może i zwariowałam, ale zapraszam na mój nowy blog <<tutaj>> .
Dziękuję również za trzecią gwiazdkę. Co prawda pokazała mi, że na świecie jest mnóstwo idiotów, którzy nie potrafią czytać. Pod poleconym rozdziałem przybyło wiele SPAM - u. Najlepsze jednak były te komentarze, w których pisano, że mam szybko pisać kolejne rozdziały bo nie mogą się doczekać. Zgrozo...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ginowaci