Mimo wszystkiego, Ziemia zawsze się kręci.
Wiem, że mnie złapiesz, gdy zacznę upadać.
To ojcowie... córki...
Wiem, że mnie złapiesz, gdy zacznę upadać.
To ojcowie... córki...
Kristin Chenoweth - Fathers and Daughters
Dla Ros :*
4 sierpnia 1993
Lato
było niesamowicie ciepłe jak na klimat panujący w Anglii. Padało mniej
niż zwykle, a na horyzont częściej wspinało się słońce, prezentując się
na tle błękitnego nieba. Malownicze lasy, znajdujące się w okolicach
miasteczka, w którym mieszkaliśmy, wyglądały jeszcze piękniej muskane
złotymi refleksami.
W
lipcu poświęcałam dość dużo czasu na wykonywanie zadanych prac
domowych. Rzadko kiedy prosiłam tatę, aby mi pomógł. Wolałam zrobić je
sama, choć czasem podsuwał mi odpowiednią literaturę i zaglądał przez
ramię, aby zawczasu skorygować jakiś błąd.
-
Chyba powinniśmy pogadać – rzekł pewnego dnia, kiedy zwijałam rolkę
pergaminu i odkładałam książki. – Pewnie się domyślasz – kontynuował –
że profesor Lockhart nie będzie w stanie uczyć was obrony przed czarną
magią.
Spojrzałam na niego zdziwiona. Jakie to miało znaczenie? – zapytałam się w myślach.
- Napisałem do dyrektora i Dumbledore dał mi tę posadę.
- Co?
Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić. To mógł być tylko nieznośny żary. Nic więcej.
- I nie mogłeś mi tego powiedzieć?
-
Masz rację. Powinienem ci przekazać, co planuję zrobić. Ale zrozum
Ginny, jeśli zatrudnię się w Hogwarcie, nie będziemy mieć aż takich
problemów finansowych.
- Wiem, nie jestem głupia, ale mogłeś uszanować to, że będziesz moim nauczycielem i wolałabym się jakoś… przygotować.
- Nie przesadzaj, nie jesteś kiepska w czarowaniu.
- I co z tego?
Kilka godzin później.
Droga Nessi,
Mój
ojciec zwariował, Nie uwierzysz, kiedy to przeczytasz. Będzie nas uczył
obrony przed czarną magią! Sama dowiedziałam się dopiero dzisiaj. Nie
powiedział mi co planuje. Udaje, że nic się nie stało i wszystko jest w
najlepszym porządku, jednak ja…
Urwałam
po chwili. Stalówka zatrzymała się kilka cali nad pergaminem, samotna
kropla atramentu kapnęła na świeżo zapisane litery, tworząc niemożliwy
do opisania wzór. Czy to możliwe, aby…? Nie. Chociaż, dlaczego by nie?
Przecież to oczywiste. Jak mogłam być taka głupia!
Odłożyłam pióro i zgniotłam pergamin w twardą kulkę, którą rzuciłam pod biurko.
Jak
poparzona pobiegłam do salonu. Ledwo udało mi się zahamować w drzwiach.
Ojciec siedział na fotelu. Wzrok miał utkwiony w kominku, w którym
nadal leżała sadza, choć od sezonu zimowego minęło kilka dobrych
miesięcy. Miałam wrażenie, że wygląda inaczej niż zwykle – starzej. Czy
to możliwe, że przez ten krótki czas wspominał to, co stało się wiele,
wiele lat temu?
- Wiem czemu chcesz tam wrócić – rzekłam, podchodząc do fotela.
Tata popatrzył na mnie zdziwiony, a zarazem gotowy, aby szybko zaprzeczyć.
- Chodzi o Blacka – dodałam, wskazując okładkę Proroka Codziennego.
- Ginny, to bez znaczenia, przecież on tutaj nie przyjdzie.
- A jeśli? – nalegałam.
Tata
wstał z fotela i podszedł do okna. Milcząc, wyjrzał przez nie. Byłam
przekonana, że znowu schudł. Było mi go żal, tak okropnie żal.
Przeszłość go nie oszczędzała, napadała w najmniej spodziewanym
momencie. Podziwiałam go. Ja już dawno bym się poddała.
Po
chwili odwrócił się, a jego wargi wygięły się w delikatnym uśmiechu.
Usiadł na starej kanapie i wskazał mi miejsce obok. Zrobiłam o co
prosił.
- Wiesz, że Black, James Potter, Peter i ja byliśmy najlepszymi przyjaciółmi.
- Tak, wiem. Opowiadałeś mi to wiele razy. Wiem też, że Black zabił Petera. Ale co ty masz z tym wspólnego?
-
On chce zabić Harry’ego – oświadczył, choć w tonie jego głosu wyczułam
coś, co trudno wytłumaczyć. Jakby sam sobie nie wierzył.
- Ciągle tylko Harry… - szepnęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Tata
nic nie odpowiedział. Poczułam, jak obejmuje mnie ramieniem. Pogładził
mnie po plecach i pozwolił, abym oparła głowę o jego kościstą klatkę
piersiową. Szloch wyrwał się z mojego gardła. Pozwoliłam gorącym kroplom
popłynąć po moich policzkach i wsiąknąć w brązowy sweter ojca. Nie
potrafiłam powiedzieć, dlaczego płaczę… Nie miało to sensu.
1 września 1993
Peron
9 i ¾ wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam. Z taką różnicą, że
nie byłam już szarym pierwszoroczniakiem. Mogłam z dumą prezentować
zielone barwy domu węża. Po chwili zauważyłam Nessi. Pomachałam do niej.
Dziewczyna w kilku susach pokonała dzielącą nas odległość. Przywitała się z moim ojcem, po czym uściskała mnie serdecznie.
- Tęskniłam! – krzyknęła mi do ucha, aby zagłuszyć hałas lokomotywy.
- Przecież pisałam.
To
było dość dziwne wchodzić do pociągu razem z ojcem. Czułam na sobie
wzrok większości uczniów. Kojarzyli mnie siłą rzeczy. Niewiele jest
płomienno rudych dziewczyn w Hogwarcie.
- Nie musimy siedzieć w jednym przedziale – rzekł szybko tata.
- Ja nie mam z tym problemu.
Ojciec
zasnął prawie od razu, zanim pociąg zdążył się dobrze rozpędzić. Po
chwili drzwi przedziału otworzyły się. Stanęły w nich trzy osoby,
których najmniej mi brakowało przez wakacje – Harry Potter, Hermiona
Granger i Ron Weasley.
- Czy te miejsca są wolne? – zapytała dziewczyna.
- A innych nie znaleźliście? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Nessi.
Ron
nie zwrócił najmniejszej uwagi na jej słowa i wszedł do przedziału.
Umieścił torbę na górnej półce, po czym rozsiadł się wygodnie obok
Nessi. Reszta poszła w jego ślady. Zapadła niewygodna cisza, przerywana
cichym mruczeniem obrzydliwego rudego kota Hermiony. Nikomu z nas nie
chciało się rozmawiać. Liczyliśmy w duchu, że podróż skończy się jak
najszybciej.
Im
dalej na północ, tym deszcz padał mocniej, a za brudnymi oknami robiło
się coraz ciemniej. W pewnej chwili zapłonęły światła nad półkami z
bagażami i na korytarzach. Pociąg stukotał, ulewa bębniła w szyby, wiatr
hulał, a mój ojciec nieświadomy niczego chrapał cicho.
- Chyba już dojeżdżamy – powiedział Ron.
Pociąg zaczął zwalniać.
- Trochę za wcześnie – sprowadziła go na ziemię Hermiona.
- Więc dlaczego stajemy? – dopytywał się.
- Nie zachowuj się jak dziecko – syknęłam. – Wiemy tyle samo, co ty.
Pociąg
zwalniał coraz bardziej. W miarę jak cichła lokomotywa, narastał ryk
wiatru i bębnienie deszczowych biczów o szybę. Po plecach przebiegł mi
dreszcz. Kojarzyło mi się to z nocami, które musiałam spędzać samotnie,
wsłuchana w dziki skowyt wilkołaka.
I
nagle pociąg zahamował raptownie, a wszystkie bagaże pospadały z półek.
A potem, bez ostrzeżenia, pogasły wszystkie światła. Pociąg pogrążył
się w całkowitej ciemności.
- Co jest grane? – rozległ się głos Rona.
Poczułam,
jak Nessi chwyta moją dłoń. Zacisnęłam palce na jej ręce, aby dodać jej
i sobie odwagi. Była zimna jak lód, a do tego trzęsła się niesamowicie.
Święta
trójca dyskutowała zawzięcie o sytuacji, w której się znaleźliśmy.
Milczałam. Wierzyłam, że w kryzysowym momencie mogę schować się za plecy
jedynej osoby, której na mnie zależy. Może powinnam go obudzić? Nie,
jeszcze kilka minut.
- Coś się porusza. – Usłyszałam drżący głos Rona. – Chyba ktoś wsiada.
Moich uszu dobiegł dźwięk rozsuwanych drzwi przedziału. Wytężyłam wzrok, jednak dostrzegłam tylko zarys dwóch sylwetek.
- Kto to? – spytał szybko Harry.
- Neville. Galinda też jest ze mną.
- Zgłupieliście? – jęknęłam. – Zachowujecie się, jakby zbliżał się koniec świata! Gdzie ta wasza gryfońska odwaga, do diabła?
- Co ona tu robi? – zapytała chłopak o imieniu Neville.
- A jak myślisz, ty gruby gamoniu – wtrąciła się Nessi.
- Jak go nazwałaś?
- Spokój! – zagrzmiał ochrypły głos.
Rozległ
się cichy trzask i przedział wypełniło słabe, rozdygotane światło. Tata
trzymał na dłoni garść płomyków. W białym świetle dostrzegłam jego zmęczoną twarz i ciepłe miodowe oczy. Odetchnęłam z ulgą.
- Kto to? – zapytał dziewczęcy głos.
Nagle
drzwi przedziału znów się otworzyły. Wzdrygnęłam się. Po moich plecach
przebiegł dreszcz. Chłód ogarnął całe ciało, a włosy stanęły mi dęba.
Drżący
blask oświetlił wysoką postać w czarnej pelerynie, sięgającą prawie pod
sufit. Twarz w całości skrywała pod ogromnym kapturem. Spod płaszcza
wystawała jedynie ręka. Była szarawa i lekko błyszcząca, a zarazem obślizgła jak ręka topielca, który zbyt długo przebywał w wodzie.
Wszystko,
co zjadał dzisiejszego dnia, podeszło mi do gardła. Zakryłam usta
dłonią. Czułam, że jeśli tylko je otworzę, to zwymiotuję pod własne
stopy.
Okropny
świst dźwięczał mi w uszach. Miałam wrażenie, że z oddali dobiega mnie
przeraźliwe wycie wilkołaka. Wszelkie pozytywne uczucia spłynęły ze mnie
i skryły się po kątach przedziału. Jęknęłam…
- Expecto patronum – usłyszałam, po czym przedział rozjaśnił biały blask.
Ktoś upadł na podłogę. Z ulgą stwierdziłam, że nie byłam to ja, tylko Harry Potter.
I
w jednej chwili światła się zapaliły, a pociąg ruszył w dalszą drogę.
Opadłam na swoje miejsce, Nessi usiadła obok. Reszta tłoczyła się przy
nieprzytomnym Potterze. Tylko rudowłosa Galinda wbiła się w kąt i
trzęsła niesamowicie, jakby miała jakiś atak.
- Banda wariatów – szepnęła Nessi.
Nie odpowiedziałam. Przyglądałam się, jak Harry nabiera kolorów i siada na wytartą kanapę.
- Co to było? – wydusił z siebie ledwo słyszalnym głosem.
- Dementor – odpowiedział tata. – Szukał w pociągu Syriusza Blacka.
Zacisnęłam
dłoń w pięść. Ojciec wyciągnął dużą tabliczkę mlecznej czekolady i
połamał ją na równe kawałki. Poczęstował wszystkich. Pamiętam, jak
kiedyś poprawiał mi tym humor, jednak dziś… dziś było inaczej.
- Zjedzcie, poczujecie się lepiej – oświadczył.
Wbiłam
wzrok w czubki butów. Nie spojrzałam na niego, choć byłam pewna, że
mnie obserwuje. Udawałam zainteresowanie moimi czerwonymi trampkami.
Usłyszałam jego głośne westchnięcie.
- Przepraszam, muszę porozmawiać z kierownikiem pociągu – rzekł po chwili, po czym wyszedł z przedziału.
- Kim był ten facet? – zapytał Ron, kiedy drzwi się zamknęły.
- To nowy nauczyciel obrony przed czarną magią – wtrąciła się Nessi, spoglądając w moja stronę.
Wzrok Hermiony padł na walizce ustawionej na półce na bagaże. Jej oczy zrobiły się kilka razy większe.
- Remus J. Lupin – odczytała na głos.
Poczułam na sobie wzrok wszystkich zgromadzonych w przedziale.
- Nie jesteście podobni – ambitnie zauważył Ron. – To pewnie zbieżność nazwisk.
- Sam jesteś zbieżność nazwisk – syknęłam.
- To twój ojciec?
Nie zdążyłam odpowiedzieć. Drzwi znów się otworzyły i zapadła niezręczna cisza.
- Jedzcie, to czekolada – oświadczył tata, zajmując swoje miejsce.
3 września 1993
-
Cieszę się, że do mnie przyszłaś – powiedział tata, kiedy wkroczyłam do
jego przestronnego gabinetu. Rozejrzałam się. Nie zdążył się jeszcze do
końca urządzić.
Usiadłam
na krześle po drugiej stronie drewnianego biurka. Popukałam palcami w
twardy blat. Ojciec czekał. Znał mnie doskonale, wiedział, że chcę coś
powiedzieć, ale muszę sama do tego dojść. Nie mógł na mnie naciskać.
- Dlaczego? – zaczęłam cicho. – Dlaczego wtedy w pociągu bardziej martwiłeś się o Harry’ego niż o mnie?
Tata westchnął głośno i chwycił mnie za rękę.
- To nieprawda – zaprzeczył. – Dementorzy nie działają na wszystkich jednakowo.
- No, właśnie, więc nie mogłeś przewidzieć jak się zachowam!
-
Czasem patrzę na ciebie, jak na dorosłą osobę. Zapominam, że masz
zaledwie dwanaście lat. Chyba zbyt wiele od ciebie wymagam. Tak mało się
uśmiechasz…
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Odpowiedziałem…
Ktoś upadł na podłogę. Z ulgą stwierdziłam, że nie byłam to ja, tylko Harry Potter. - to zdanie świetnie oddaje stan Ginny po spotkaniu z dementorem. Polubiłam tą Ginny: też nie lubi Wielkiego Pottera.
OdpowiedzUsuńNo i jestem z powrotem^^
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał. Jednak przeskoczyłaś wzmiankę o bazyliszku i przeszłaś do następnego roku. Powiem szczerze, że trochę się dziwnie czytało tą akcje w pociągu. I nie mówię tu, że się nie podobało, bo bardzo ciekawie to napisałaś, tylko wiesz, mi trudno jest się przestawić na zmianę jakiejś akcji, bo mimo wszystko trzecia seria Harryego była moją ulubioną:) Ale wiesz co, bardzo mocno cieszę, że pojawił się Remus:* I będzie uczył w Hogwarcie:* I że poskromił tego Denemtora:* I że poczęstował czekoladą:* Ach, lubię postać Remusa Lupina, dlatego super się czytało, gdy mogłam go zobaczyć w roli ojca^^ Mam to przeczucie, że Ginny będzie zazdrosna o Harryego. To, jak będzie większą uwagę przykuwał dla Harryego z tymi jego dodatkowymi lekcjami. W sumie na miejscu Ginny także byłabym wściekła. No i Naville się pojawił^^ Dobra, jak kończę, bo mój komentarz jak zwykle długaśny wyszedł. Czekam na nową notkę, trzymam kciuki za próbne matury, a ja lecę teraz do Jeanelle :) Trzymaj się cieplutko i całuję:*
Nie jestem pewna czemu zajrzałam o tej porze ale warto skoro natknęłam się na nowy rozdział prawda? Napisałaś, że rozdziałów będzie 20 może więcej mam nadzieję, że rozwiniesz trochę bardziej ten drugi rok Ginny i fajnie by było żeby odegrała jakąś rolę w historii z Wrzeszczącą Chatą, Syriuszem i Peterem.
OdpowiedzUsuńNo, Ginny już jest w drugiej klasie. Czas szybko leci...;)
OdpowiedzUsuńŁadnie ukazałaś więź między Lupinem a jego córką. To piękne, że dałaś im jeszcze jedną szansę na spędzenie razem czasu i nacieszenie się sobą, choćby i w alternatywie.
Niesamowita jest też sprawa Ginny i Galindy. One faktycznie jakby zamieniły się miejscami, jakby zamieniły się...życiem. To dla mnie trochę dziwne i minie trochę czasu zanim się przyzwyczaję;) Więc czy to znaczy że Galinda zakocha się w Harry'm?
Notka świetna, jestem ciekawa jak Lupin spisze się w roli ojca-nauczyciela. Życzę weny! :)
Taaak, moje "za chwilę" czy "jutro" też oznacza całkiem ...
OdpowiedzUsuńTaaak, moje "za chwilę" czy "jutro" też oznacza całkiem odmienne rzeczy od tych rozumianych powszechnie xD Ale już komentuję, już! Więc po kolei:
1. Aaaa! Czy tam jest dedykacja dla mnie? Naprawdę! Dopiero teraz zauważyłam... dziękuję, słońce, to miłe ;*
2. Szablon jest... A tak, już się chyba na ten temat wypowiedziałam, prawda? Nic się nie zmieniło od tamtego czasu, może tylko podoba mi się jeszcze bardziej...
3. Treść. Naprawdę przypadło mi do gustu to, jak wszystko opisujesz w alternatywie. Jest całkiem inny klimat, nawet lepszy! Kocham fragmenty, kiedy Ginny jest zazdrosna o Harry'ego, bo są takie naturalne. Poza tym urzekło mnie to, jak opisałaś życie w domu Lupina - nie wiem, dlaczego, taka mała wzmianka, ale... No, nieważne. Podobało mi się ;)
Jak czytam odpowiedzi Lupina, to się uśmiecham. Dlaczego? Bo w książce było go za mało, a lubię tę postać. Mam nadzieję, że rozwiniesz jeszcze rok drugi Ginny, chociaż odrobinkę, bo chcę Lupina^^ Ginevra Lupin. Dziwnie tak trochę to brzmi, ale podoba mi się ta alternatywa. Ja muszę ogarnąć Dziennik Ginevry, bo pogubiłam się w miesiącach w opowiadaniu... Niedługo czas otruć Rona :D A wracając tutaj, ogólnie: podoba mi się. I jak będę miała czas obczaję piosenki z Wicked ^^ Pozdrawam! [dziennik-ginevry-weasley]
OdpowiedzUsuńŚledzę Twoje opowiadanie od dłuższego czasu, ale postanowiłam odezwać się dopiero teraz... W każdym razie jestem pod wrażeniem Twoich pomysłów. Świetnie piszesz. Co do "Alternatywy" to nie byłam przekonana. Ciężko mi było to sobie wyobrazić, chyba mam ograniczony umysł. No, ale udowodniłaś mi, że nie ma rzeczy niemożliwych. Twoja Ginny pozostała taką samą Ginny jaką była wcześniej, a dodatkowo ciesze się z "powrotu" Nessi. Czekam na ciąg dalszy. Jestem ciekawa jak potoczy się t a historia. Szablon jest świetny. Uwielbiam wilki ;) Życzę powodzenia na próbnej maturze. Jeśli miałabyś czas, zapraszam: black-steed.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńBędę trzymać kciuki, oczywiście! Dasz sobie radę, nie ma innej opcji w końcu ;)
OdpowiedzUsuńPowiem Ci, że bardzo mi się to podoba. W zasadzie zupełnie coś nowego, a tak naprawdę jest tu to co lubię w fanfickach. Ginny chyba nie będzie miała łatwo, pewnie fakt, że ojciec został nauczycielem wpłynie na jej samopoczucie. A przynajmniej tak mi się wydaję. Piszesz teraz na bieżąco, tak? To może zaczerpniesz jakiś pomysł ode mnie ;)
Harry, Harry... Czyli Galinda była w Komnacie Tajemnic i to ona jest w nim zakochana, taa, super. A Ginny kochana moja biedna, co z nią? Znajdzie swojego wymarzonego księcia? Mam wrażanie, że mimo że czasami autor przedstawia skomplikowaną miłość w opowiadaniu, to tak naprawdę jest ona całkiem prosta, nie to co w życiu, no tak...
A coś kojarzę ten różowy szablon, o którym wspomniałaś, zdaje się, że też mi się podobał ;)
Jestem chyba trochę zaiwedziona faktem, iż przeskoczyłaś ...
OdpowiedzUsuńJestem chyba trochę zaiwedziona faktem, iż przeskoczyłaś od razu do roku trzeiciego, a ominęłaś drugi. No chyba, że jakoś jeszcze do niego wrócisz...?
Zaczynam się plątać w Alternatywie, ale uważam to za pozytywne zjawisko. Tzn. zaczęło mi się gmatwać, gdy Neville wpadł do przedziału i powiedział "Mam ze sobą Galindę". Wtedy zaczęłam dumać... Na przykład nad takimi pytaniami jak "Czy Galinda zna Nessie i Ginny?", "Czy Nessie znów zakocha się w Neville'u?" itp.
Leżałam przy teksćie "Sam jesteś zbieżność nazwisk", bo już sobie wyobraziłam Ginny gadającą takie coś swojemu bratu (może nie w tym opowiadaniu, ale tak ogólnikowo bratu ;D).
I oczywiście trzymam kciuki! Oby Ci dobrze wszystko poszło! <3
Pozdrawiam,
Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]
Szablon już wiesz, że ładny^^
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ta Ginny. Różni się od poprzedniej, stanowczo różni - jest bardziej ślizgońska. Na pewno duży wpływ miało też to, że wychowywała się jako jedynaczka, a nie jako jedna z sześciu. Także jej stosunek do Harry'ego, Rona i Hermiony jest w sumie odwrotny - okropnie podobało mi się to, że była zazdrosna o ojca. Spodziewałam się tego. Galinda wydaje mi się być właśnie kopią tej dawnej Ginny. Można więc wysnuć wniosek - dzieciństwo ma bardzo duży wpływ na naszą osobowość. Tak, to wspaniale pasuje. Oczywiście, jestem ciekawa dalszego ciągu akcji.
Trzymam kciuki na próbnych maturach, trzymam mocno ;) Kiedy masz je dokładnie? ;D
Pozdrawiam serdecznie.
Przepraszam, że tak późno...
OdpowiedzUsuńOniemiałam, gdy zobaczyłam szablon! Śliczny jest ^^
Popieram komentarz powyżej - Ginny jest bardziej Ślizgońska i bardziej przypadła mi do gustu :D ,, Sam jesteś zbieżność nazwisk '' - to mi się podobało i pasowało nawet do ''starej'' Ginny, bo ona przecież nie zawsze byłą ''miła'' dla Rona...
Świetnie udało Ci się pokazać więź między córką i ojcem. Jestem też ciekawa, czy umieścisz Ginny w wydarzeniach pod koniec jej drugiego roku...
I oczywiście życzę powodzenia ! ;)
Pozdrawiam, Mirabella [melodia-wiecznosci]
mimo że właściwie cała akcję znaliśmy z HP cz. 2, to bnardzo mi się podobała ta notka, gdyz umiejętnie wplotłaś tutaj swoja bohaterkę i alternatywną wizję. opisując to tak dobtrze, że spokojnie mogłaby to tak opisać również i Rowling. nbardzo mi się to podobało. myślę, że ten rok będzie bardzo ciekawy dla alternatywnej Ginny, choć dziiw mnie, że tak szybko przeskoczyłaś peirwszy, przecież cała ta sprawa z Bazyliszkiem pewnie i Ginny trochę szokowala...
OdpowiedzUsuń` W końcu dotarłam ! Uff..
OdpowiedzUsuńNajpierw chciałabym życzyć Ci powodzenia na próbnych, ale lepiej nie zapeszać !
Co do alternatywy to wciąż chcę więcej i więcej... Więc jest dobrze ! A że jest Remus to jeszcze lepiej ! Eh ta Ginny, jest taka inna niż ta jaką znaliśmy wcześniej i dzięki temu jest wspaniała ! ; ))
Po pierwsze - cudowny rozdział! Uwielbiam Remusa, więc alternatywa to coś, co luuuuubię. Poza tym Ginny w wydaniu "Lupinowskim" wydaje mi się bardzo... nie chcę użyć słowa fajna, bo wyjdzie płytko, ale tak właśnie myślę - jest fajna. Taka normalna, jak na młodą czarownicę z tatą wilkołakiem. :D
OdpowiedzUsuńBardzo rozczuliła mnie jej zazdrość o ojca! To przepiękne. I nie dziwię jej się. W końcu są tylko oni. Sami, w dwójkę.
Cieszę się, że od razu przeszłaś do drugiego roku Ginny. Ojciec i córka razem w Hogwarcie - na pewno będzie ciekawie!
Po drugie - nie uwierzysz, ale dopiero dziś przeczytałam twój komentarz na Obezwładnionej. Miałam kryzys twórczy i, obrażona na Laurę i Toma (bardzo dojrzale, wiem...), nawet tam nie zaglądałam. Dziękuję, że przeczytałaś. Cieszę się, że ci się podoba :) Szablon jest cudowny!!! Jeśli mogłabym go użyć już teraz, byłabym zachwycona! :)
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy! :)
Ta Ginny jest genialna. :3
OdpowiedzUsuńTamtej, po ataku Alecto nie lubię, nie wiem, po prostu jej postać delikatnie mnie odtrąca. Brakuje mi trochę tej zadziornej, uśmiechającej się Ginny z początku. ;)