Powiedziałeś, że Bóg stworzył łzy, aby zmazywały ból…
Kristin Chenoweth - Fathers and Daughters
Dla megan_*
14 października 1993
Mijały
tygodnie, a mój ojciec zyskał sympatię Gryfonów, Krukonów i Puchonów.
Ślizgoni nie mówili o nim zbyt dobrych słów. Draco Malfoy nie szczędził
szyderstw, jednak po pewnym czasie nikogo już to nie bawiło, tylko Pansy
Parkinson i jego goryle chichotali pod krzywymi nosami. Chłopak jednak
nie wydawał się być zachwycony swoją publicznością – zamilkł.
Lekcje
mojego taty były przyjemne. Starałam się nie dawać mu powodów do
znalezienia się w niezręcznej sytuacji. Zawsze byłam przygotowana,
jednak czasem zdarzały się momenty, że pozostali uczniowie podejrzewali,
że moje dobre stopnie są zasługą tego, że dostaję odpowiedzi do testów.
Oczywiście nie była to prawda, jednak jak wytłumaczyć to komuś, kto nie
słucha?
No
i był jeszcze Snape, który nigdy nie stronił do ciętych komentarzy na
mój temat. Miałam wrażenie, że teraz przerzucił się na tatę.
-
Profesor Lupin jest taki miły. – Usłyszałam rozmowę dwóch Puchonek,
kiedy szłam do Wielkiej Sali. – Ale ta jego córka… jest odpychająca.
- I dziwna – dodała druga.
Udawałam, że nie zwracam na nie uwagi. Przeszłam obok, niechcący potrącając jedną z nich.
- Ginny! – krzyknął tak dobrze mi znany głos.
W
moją stronę biegła Nessi. Miałam wrażenie, że twarz dziewczyny z każdym
dniem staje się piękniejsza. Nabierała ostrzejszych, doroślejszych
rysów.
- Hej – przywitała się. – Przepraszam, że na ciebie nie zaczekałam.
- Nic nie szkodzi…
-
Podobno znów nie ma obrony przed czarna magią. Coś się stało twojemu
ojcu? Wiesz, nie chcę być ciekawska, ale we wrześniu też go przez dwa
dni nie było. Choruje?
Milczałam.
Tak często układałam sobie w myślach całą, trzymającą się kupy historię
i nagle, jednego dnia, wszystko trafił szlag. Miałam pustkę w głowie.
Nienawidziłam się za to, nienawidziłam się za to, że nie potrafiłam
obronić mojej rodziny. To bolało, tak okropnie rozrywało moje serce.
- Co jest Ginny? Nie chcesz o tym rozmawiać? Przecież jesteśmy przyjaciółkami. Nikomu nic nie powiem.
- To nie o to chodzi. Nie jest to dla mnie łatwa sprawa. Muszę się przygotować.
-
Musisz wymyślić jakieś kłamstwo? Ginny, daj spokój. Już dostatecznie
długo znam twoje milczenie. Kompletnie nic o tobie nie wiem!
- A co ja wiem o tobie?
Zamilkła.
Jej twarz zaczęła robić się coraz bledsza. Wbiła wzrok w podłogę i
odwróciła się na pięcie. Widziałam, jak zaciska dłonie w pięści. Knykcie
jej pojaśniały jak cera.
-
Widziałam coś wczoraj – dodała szeptem. – Nigdy nie przebierasz się
przy mnie. Nawet swetra nie rozpinasz. Nie wspominając, że zawsze masz
ubraną bluzkę z długim rękawem, nigdy krótkim. Nawet w czerwcu. W
wakacje żałowałam, że nie zaprosiłaś mnie do siebie. Teraz wiem
dlaczego. Wstydzisz się?
- Przestań – syknęłam. – Nie tutaj…
Znów
się odwróciła. Nasze twarze dzieliło zaledwie kilka cali. Jej oczy
zaszkliły łzami, jednak na wargach zagościł delikatny uśmiech.
- Nie wiem, co się stało, ale widziałam blizny pokrywające twoją rękę. Od łokcia do nadgarstka.
Bez ostrzeżenia złapała mnie za lewą dłoń. Odpięła mankiet koszuli. Chciała podciągnąć rękaw, jednak w porę ją powstrzymałam.
- Nie powiem o tym nikomu – kontynuowała. – Ale kto to zrobił?
- To miała być twarz – odpowiedziałam cicho.- Jednak udało mi się zasłonić przed tym… zwierzęciem.
Nigdy
go tak nie nazywałam. To było wbrew moim zasadom. To słowo bolało mnie.
Czułam, jak w serce i umysł wbija mi się tysiące cieniutkich igiełek.
Wyrwałam rękę z uścisku Nessi i wybiegłam z Wielkiej Sali.
- Stój! – Usłyszałam jeszcze jej krzyk za plecami. – Zaraz zacznie się lekcja.
Nie zatrzymałam się. Wiedziałam, że jeśli to zrobię, to zostanę. Potrzebowałam chwili spokoju. Kilku minut dla siebie. Tylko kilku króciutkich chwil…
Wspięłam
się na duży kamień leżący nad brzegiem jeziora. Słońce skryło się za
gęstymi chmurami, a chłodny wiatr rozwiał moje rude włosy. Poczułam, jak
na skórze pod ubraniem pojawia się gęsia skórka. Wargi mi zadrżały, a
mocny wicher szumiał w uszach.
W
pewnym momencie, moje stopy odziane tylko w tramki, zmoczyła lodowata
woda jeziora. Wzdrygnęłam się i podciągnęłam nogi, przyciskając kolana
do piersi. Oparłam na nich podbródek i wpatrywałam się w zarysowany w
oddali horyzont jeziora i ośnieżone szczyty wysokich gór.
Nigdy
nie narzekałam. Przyzwyczaiłam się do mojego… trochę smutnego życia.
Tak chciał los. Miałam cierpieć, aby inni mogli być szczęśliwi. Miałam
milczeć, aby nie zakłócać ich radosnej egzystencji. Sama się sobie
dziwiłam, że nigdy w moim życiu nie zagościł Bunt.
Po
policzkach nie chciały płynąć łzy. Kiedyś, kiedy byłam młodsza,
ubzdurałam sobie, że z moimi oczami jest coś nie tak. Powtarzałam to
ojcu bez końca. Czasem marzyłam o potoku słonych kropli. Pomogłyby się
trochę uspokoić.
- Za kilka ładnych minut nie wrócisz na błonia sucha. – Usłyszałam sympatyczny głos za plecami.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że zimna woda sięga już dwa cale za kamień. Cienkie pasmo odgrodziło mnie od suchej trawy.
- Jakim cudem? – wydusiłam z siebie, to przecież nie jest morze.
- Nie wiem, cholibka, jak to działa…
Stanęłam
na kamieniu i spojrzałam na ogromnego mężczyznę. Był tak owłosiony, że
spod gęstych, splątanych włosów i brody ledwo dostrzegłam czarne oczy i
czubek nosa. W porównaniu do mnie miał na sobie gruby brązowy płaszcz
obszyty futrem i porządne buty.
- Jesteś córką młodego pana psora – rzekł
Bez słowa i większego problemu objął mnie w pasie ogromnymi rękoma i zdjął z kamienia. Poczułam się pewniej na suchej trawie.
- Dziękuję – rzekłam szybko.
-
W pożąsiu? – spytał jeszcze. – Nie powinnaś być teraz na lekcjach? Może
udaj się do skrzydła szpitalnego? Pani Pomfrey do ci coś na
wzmocnienie.
- Chyba powinnam.
-
To zmykaj zanim będę musiał powiadomić twojego opiekuna domu, ale jeśli
chcesz możesz wpaść do mnie wieczorem na herbatkę i ciasteczka.
Kiwnęłam
głową. Zanotowałam w umyśle, aby w przyszłości lepiej dobierać miejsca
do samotnych przemyśleń. Historie zbyt często mają to do siebie, że
lubią się powtarzać.
Weszłam
do szkoły. Nie zamierzałam pojawiać się na lekcji teraz – spóźniona
dobre pół godziny. Próbowałam się rozgrzać. Pocierałam dłońmi ramiona.
Nic z tego. Nadal trzęsłam się niesamowicie. Przysiadłam na parapecie
okna. Zakrywała mnie jedna z licznych, idealnie wypolerowanych zbrój.
Miałam nadzieję, że Filch nie będzie chciał sprzątać akurat w tym
miejscu.
Niewiele
myśląc, rozpięłam mały guziczek przy mankiecie lewego rękawa koszuli.
Podwinęłam go i przejechałam opuszkiem po okropnych bliznach
pokrywających skórę. Niezbyt dobrze pamiętałam tamtą kwietniową noc.
Lepiej kolejne dni.
Miałam
zaledwie siedem lat. Wtedy żył jeszcze mój dziadek – John. Wystarczyła
chwila nieuwagi. Zwykłe gapiostwo, zbagatelizowanie sprawy…
Przeraźliwe
wycie rozbudziło moje bezbronne ciało. Wiedziałam, co dzieje się z tatą
w czasie pełni. Nigdy tego przede mną nie ukrywał. Pewnie sądził, że
łatwiej będzie mi to zrozumieć.
Wilkołak
wyrwał się ze swojej kryjówki. Nawet nie wiem, kiedy znalazł się przy
mnie. Czułam zapach jego futra. Z pyska pociekła mu ślina. Jednak ja nie
umiałam tego zrozumieć. W oczach widziałam iskierki dobra i miłości.
Nie bałam się. To był błąd.
Nie krzyczałam. Nie dałam dziadkowi znaku, że stwór jest w mojej sypialni. Wyciągnęłam przed siebie małą rączkę. Uśmiechnęłam się.
On też podniósł owłosioną łapę. Uniósł ją nad moją głową i… zamachnął się. Impulsywnie zasłoniłam twarz lewym przedramieniem.
Ból
był ogromny, nieporównywalny i nieopisany. Wrzasnęłam tak głośno, że
gdyby nie fakt, że najbliżsi sąsiedzi mieszkali kilkaset metrów dalej,
to zapewne obudziliby się od hałasu.
Zemdlałam.
Obudziłam
się w szpitalu, a to, co działo się potem było tragedią zbyt wielu
osób. Cierpiałam. Rany nie chciały się goić. Ciągle było coś nie tak.
Próbowałam kopać uzdrowicieli, kiedy po raz któryś starali się zeszyć
skórę jak najlepiej. Jednak nie potrafiłam zezłościć się na niego. Nie
widziałam w tym jego winy. Dziadek mówił, że tata nie chce mnie
odwiedzić. Przestałam jeść. Musiał przyjść. Trzęsły mu się ręce, drżał
głos, kiedy próbował zapanować nad potokiem słów wypływającym z jego
ust.
Nie potrafił sobie wybaczyć.
Dziadek
umarł trzy pełnie później. Kiedyś tak właśnie liczyłam czas. Od pełni,
do pełni. Jedni twierdzili, że ze starości, inni, że miał słabe serce i
nie wytrzymałby już nic więcej. Teraz nie miało to znaczenia. Nikt o tym
nie myślał, wszyscy zapomnieli.
Miałam siedem lat, a na moje barki spadła odpowiedzialność za… potwora. Za
każdym razem, kiedy Bogini Łowów wspinała się na granatowy nieboskłon, a
spłoszone gwiazdy uciekały przed jej złowieszczym spojrzeniem, ja
chowałam głowę pod kołdrę i płakałam razem z nim. Krzyczałam przy
bolesnej przemianie. Nigdy nie spałam. Nigdy nie patrzyłam na blade
oblicze Bogini. Nigdy…
-
Niezbyt ładnie się zagoiła. – Usłyszałam pogodny głos obok mnie.
Podskoczyłam zaskoczona, jednocześnie próbując zakryć szpetne blizny.
Koło
mnie siedział nie kto inny, jak dyrektor Hogwartu – Albus Dumbledore.
Mężczyzna obserwował mnie swoimi jasnoniebieskimi, bystrymi oczami. Z
bliska mogłam dostrzec wszystkie bruzdy i zmarszczki na twarzy starego
mężczyzny.
- Przepraszam – wyjąkałam. – Ja już chyba na transmutację pójdę.
- Nie sądzisz, że profesor McGonagall nie będzie zadowolona, kiedy wejdziesz do sali w trakcie zajęć?
Nie
pozostało mi nic innego, jak się z nim zgodzić. Zawstydzona opuściłam
głowę. Wlepiłam wzrok w czubki przemoczonych butów, absolutnie
niepasujących do schludnego mundurka.
-
Twój tata opowiedział mi o tym wypadku – kontynuował dyrektor. – To
zastanawiające, że niektóre rany goją się tak prosto, a inne
przysparzają nam tyle problemów i pozostają pamiątką na całe życie.
Najgorzej, kiedy musimy je oglądać na co dzień, patrząc w lustro czy
biorąc prysznic.
- Ten wypadek nie ma dla mnie znaczenia. Chyba nie sądzi pan, że mój ojciec mógłby skrzywdzić innych uczniów?
- Oczywiście, że nie! Cóż za pomysł.
- Cieszę się, że dał mu pan szansę.
-
Nie łatwo znaleźć nauczyciela obrony przed czarną magią. Po tylu latach
skończyli się już chętni. Ludzie wymyślają dziwne historie na temat
klątwy, która została rzucona na to stanowisko.
Kiedy usłyszałam te słowa, musiałam zrobić naprawdę głupia minę, bo Dumbledore zaśmiał się pod nosem.
-
Remus mówił, że jesteś bardzo dojrzała jak na swój wiek. Chyba nie
wierzysz w to głupie gadanie starych czarownic, które nic ciekawszego
nie potrafią wymyślić?
- Nie… oczywiście, że nie.
Zapadła chwila milczenia. Czekałam na trudne pytania, które jak się spodziewałam, miały paść z ust dyrektora za parę chwil.
- Dlaczego nie poszłaś na lekcje?
-
Pokłóciłam się z Nessi – rzekłam, jednak dopiero po chwili zdałam sobie
sprawę jak idiotycznie to zabrzmiało. – Wczoraj widziała blizny na
mojej ręce i pytała, dlaczego mój ojciec znika raz w miesiącu. Nie chcę
jej zdradzać prawdy.
- To dlaczego nazywasz ją przyjaciółką? Przyjaciele dzielą się wszystkimi, nawet najbardziej wstydliwymi sekretami.
- Może i tak, ale nie oznacza to, że ona będzie czytać ze mnie jak z otwartej księgi, a sama zamyka się w sobie. To nie fair.
- Sadzę, że powinniście porozmawiać poważnie wyjaśnić sobie pewne sprawy.
Dyrektor wstał z parapetu i rozprostował kości. Wzdrygnęłam się, kiedy zachrupały cicho.
-
Proszę cię, Ginny, idź na następne zajęcia – dodał, po czym oddalił
się, nucąc pod nosem nieznaną mi piosenkę, pewnie z lat swojej młodości.
22 grudnia 1993
Z
Nessi wszystko się posypało. Rozmawiałyśmy ze sobą, jednak nie
spędzałyśmy tak wiele czasu razem. Miałam wrażenie, że mnie unika. Kiedy
wchodziłam do sypialni, ona zasłaniała kotary. Tęskniłam za nią.
Nadeszły święta, a Nessi wyjechała do rodziców.
Nie zdziwiło mnie to. Już w pierwszej klasie mówiła, że nie wyobraża
sobie świąt bez nich. Ja bez ojca również. Jednak w tym roku oboje
zostaliśmy w Hogwarcie.
Kilka
dni wcześniej poprosiłam Hagrida, aby znalazł dla mnie jakąś niewielką
choinkę. I tym sposobem weszłam w posiadanie świeżego, zielonego,
pachnącego świerku. Ledwo udało mi się przejść z nią korytarzem. Nie
czułam rąk od tego ciężaru. Z racji zajętych kończyn górnych, drzwi
otworzyłam czołem. Bez uprzedzenia weszłam do gabinetu taty.
- Wesołych świąt! – krzyknęłam od progu.
Tata
ze zdziwieniem otworzył szerzej oczy. Prawie wylał świeżo zaparzoną
herbatę na testy, które właśnie poprawiał. Postawiłam drzewko obok
akwarium z druzgotkiem. Popukałam palcem w szybę, aby przywitać się z
jadowicie zielonym stworem przywartym jak zwykle pyskiem do ścianki.
Żyjątko zrobiło głupią minę. Uznałam to za uśmiech.
- Mogę go nakarmić? – spytałam.
- Tak – oznajmił nadal lekko skołowany.
Chwyciłam
małe pudełeczko i podniosłam pokrywkę. Pływały w nim trzy małe rybki.
Nie byłam z tych, którym serce kraja się na takie widoki. Każdy miał
jakąś rolę do odegrania. Rolą tych rybek było sprawienie, aby mój mały
znajomy nie był głodny. Bez zastanowienia wrzuciłam je do zimnej wody.
Wiedziałam, że druzgotek urządzi polowanie dopiero wtedy, kiedy się choć
trochę zaklimatyzują.
- Skąd to drzewo? – zapytał w końcu tata, parząc herbatę również dla mnie.
- Drzewo? To będzie choinka – odrzekłam lekko zdegustowana.
- Mam nadzieję, że nie wałęsałaś się po Zakazanym Lesie?
- No wiesz co… poprosiłam Hagrida.
- A masz chociaż ozdoby?
- Myślałam raczej nad poćwiczeniem transmutacji… z tobą.
Na
twarzy ojca zagościł serdeczny uśmiech. Otworzył ozdobną puszkę z
herbatnikami i przysunął ją bliżej mnie, dając znak, abym się
poczęstowała.
- To będą nasze najdziwniejsze święta – oświadczył.
- Nie mów hop…
Współczuję Ginny - mieć ojca potwora ... to musi być okropne. Patrzeć na własnego tatę z ufnością i zostać przez niego skrzywdzona... za nic w świecie nie chciałabym być Ginny. Chciałabym, zęby Nessi i Ginny się pogodziły.
OdpowiedzUsuńTylko ja czytam to opko?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ! A szczególnie opis tej nocy, po której Ginny ma blizny, czemu to nie wiem. Ale w sumie to jest najlepsze. A Ty znowu szablon zmieniłaś ! ; D
OdpowiedzUsuńNo Onet chyba naprawdę ma gorsze dni, bo mi ostatnio też nie chciało się dodać..
Hej. Piszę tu komentarz pierwszy raz, choć czytam bloga już od kilku miesięcy. Bardzo ciekawa historia, masz dobry styl pisania i fajnie się to czyta. Z tą alternatywą też oryginalnie pomyślane. Tylko pozazdrościć weny, że tyle już rozdziałów napisałaś ;). Jestem wielką maniaczką serii HP, udzielam się także na grupowych Hogwartach i dużo przeczytałam blogów o tej tematyce, ale twój był jednym z nielicznych, które przeczytałam w całości.
OdpowiedzUsuńOj, ostatni fragment miał klimat! I to bardzo, bardzo świąteczny! Aż mi się przypomniał grudzień... :)
OdpowiedzUsuńA co do całości rozdziału, to bardzo mi się podobało. Wiem, że powinnam myśleć o Ginny i oczywiście myślę, ale najbardziej utkwiło mi w głowie położenie Remusa w zaistniałej sytuacji, wtedy, gdy zranił własną córkę... To przecież tak naprawdę nie była jego wina, ale musiał czuć się strasznie... Nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Uwielbiam duet Ginny + Remus! Są świetni razem.
Uważam, że Dumbledore miał rację, co do tego, jak wygląda prawdziwa przyjaźń. Przy prawdziwym przyjacielu, chyba sami czujemy, że nie mamy żadnych barier przed wyjawieniem naszych tajemnic... Z drugiej strony szkoda jednak, że pomiędzy Ginny i Nessi wszystko się zawaliło - myślę, że spokojnie dalej mogłyby się chociaż kolegować... Ale może to nie jest takie łatwe, kiedy obie strony czują, że czegoś ważnego o sobie nie wiedzą?
Nie wiem, jak będzie, ale czuję, że Ginny pozostanie konsekwentna i długo nie wyjawi komuś postronnemu swoich przeżyć z przeszłości.
Całuję i czekam niecierpliwie na następny rozdział!
Szablony w html'u to mi się zdarzyło robić. ;)
OdpowiedzUsuńA szablon - padłam. Boski. Chyba nawet przebije niebieski. ;P
A odnośnie rozdziału...
Podoba mi się to, że Ginny wciąż jest taką Ginny, jaką była przed Alternatywą. Nie wiem co, ale coś mi nie gra. Może mimo tego samego charakteru, w tym otoczeni, na tym tle odczuwam ją inaczej niż wtedy... Nie wiem.
Pozdrawiam i weny życzę (ta to dopiero kapryśna jest).
Rozdział pod względem klimatu był lepszy niż poprzedni, ale ty i tak masz talent. Uwielbiam czytać to, co piszesz.Ginny bardzo się zmieniła pod wpływem tej alternatywy. Jest bardzo podobna charakterem do typowego wychowanka Slytherinu. Jest taka zupełnie inna. Cóż. Nawet mi jej żal. W wieku siedmiu lat musiała wziąć na siebie odpowiedzialność za bestię, w którą każdej pełni stawał się jej ukochany ojciec. Jedyna osoba, która jej została i która ją kocha mimo wszystko. To, że uniosła ten ciężar świadczy o jej sile. Ginevra jest bardzo silna i zawsze sobie poradzi.
OdpowiedzUsuńOdnoszę takie dziwne wrażenie, że Harry i Galinda mogliby być razem. Nie wiem. Coś mi się tak nasunęło po przeczytaniu pierwszej części alternatywy.
Pozdrawiam i życzę weny:*
Czytam, czytam i utwierdzam się w przekonaniu, że Dumbledore to mądry człowiek. Ginny powinna stanowczo pogadać z Nessi. Lepiej niech dowie się prawdy od Ginny niż od kogoś innego.
OdpowiedzUsuńNessi mnie troszkę teraz wkurza. No bo widać, że Ginny widocznie nie jest gotowa na to, by porozmawiać z nią o jej ojcu, o tym, co Nessi chciałaby wiedzieć, a sama nic jej nie mówi. No i zrobiło mi się żal Ginny, jak przeczytałam o tych ranach... jakbym miała sobie to wyobrazić... to po prostu straszne. NO, i jest Lupin, yeaah! :D Przez chwilę myślałam, że jak Ginny wparuje z tą choinką do jego gabinetu, to zastanie tam nie tylko Lupina ale i Pottera, jak ćwiczą tego Patronusa i w ogóle. Noo, a szablon podoba mi się, szczególnie to zdjęcie po prawej^^ Na youtube obejrzałam fragment Wicked z piosenką "Defying Gravity" jak ta taka zielona to śpiewała (to była Elfaba, tak?) a Kristin wyglądała tak słodko :D No, ja też coś niedługo napiszę. Pozdrawiam! :) [dziennik-ginevry-weasley]
OdpowiedzUsuńEh... Po raz kolejny przepraszam, że nie było mnie tak długo, ostatnio za dużo zwaliło mi się na głowę, jednak to nie ważne, po prostu przepraszam.
OdpowiedzUsuńNowy szablon jest przepiękny, myślę, że zostanie on moim faworytem, chociaż każdy nowy szablon zajmuje miejsce na podium:) Jednak ten ma w sobie to coś, nie wiem, ,co, ale coś niesamowitego ma na pewno:)
A co do rozdziału, on również jest naprawdę fantastyczny! Najbardziej spodobało mi się wspomnienie o tej pamiętnej nocy, która zmieniła życie Ginny i jej ojca. Nie dziwię się, że mężczyzna nie chciał odwiedzać córki w szpitalu, przecież to on był sprawcą tego wypadku, jednakże nie był w pełni sobą, więc obwiniać mógł jedynie tego, za którego ingerencją stał się wilkiem.
Nie wiem dlaczego, ale zawsze kiedy w treści czyjegoś rozdziału pojawi się Hagrid moje serducho oblewa przyjemne ciepło. On naprawdę jest niesamowitą postacią, pełną miłości i dobra.
Pozdrawiam serdecznie i trzymam kciuki za dobre wyniki na egzaminach:)
Ginny to silna dziewczyna, naprawdę silna. Teraz nie dziwi mnie to, że trafiła do Slytherinu. A to wydarzenie z przeszłości z pewnością miało na to wszystko duży wpływ. Z jednej strony współczuję jej, ale jakby spojrzeć na to z drugiej strony, to wiele ją nauczyło.
OdpowiedzUsuńW zasadzie rozumiem ją. Też miałabym trudności w podzieleniu się takim rodzinnym sekretem nawet z przyjaciółką. Nie wiem, czy zdecydowałabym się na takie zwierzenia. Chyba nie.
Haha, według mnie też ten cały Blog Roku działa bardzo dziwnie i w gruncie rzeczy największe szanse mają ci, których właściciele mają najwięcej znajomych. A poza tym kategoria teen ma dość... hm.. nietypowego sędzię. Jak widzę tę dziewczynkę [no bo nastolatką to jeszcze jej nie nazwę xd] w tv to mnie szlag trafia, jakoś irytuje mnie z lekka. Zresztą jak duża większość dzieci na ekranie.
W każdym razie życzę powodzenia ;]
Pozdrawiam
[violent-storm]
Znalazłam błąd ortograficzny (a bynajmniej tak mi się wydaje ;) ) -> "W pożąsiu?". To wyrażenie pochodzi od "w porządku", więc raczej powinno być napisane przez rz ;D
OdpowiedzUsuńO, Nataliya Piro na szablonie ;3 Też ją teraz mam. A sam szablon oczywiście fantastyczny, śliczne jest to koralowe tło zewnętrzne.
Jak czytałam o "Bogini Łowów" to kurde mi się ze mną skojrzyło. W sensie sama nazwa. Bo ja czasem, kiedy gdzieś opisuję swoją osobę, to złaśnie zawieram informację, że "noszę imię rzymskiej bogini łowów" ;D
Bardzo współczuję Ginny tych blizn. Rzeczywiście nie pomysłałam o tym, że Remus mógł ją kiedykolwiek zaatakować. Musiał mieć niesamowite wyrzuty sumianie, tym bardziej, że jest dość wrażliwy, jeśli chodzi o swoich bliskich.
Ostatni fragment był właście bardzo przyjemny. Choć przypomniał mi o tym, że tak bardzo chciałam minione święta, a tak naprawdę nie czułam wcale a wcale ich magii. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie wiem dlaczego...
Życzę zarówno Ginny, jak i Nessi, aby się jak najszybciej pogodziły. Wiem, jak straszne bywają kłótnie w przyjaźni. Ostatnio jedną zakończyłam przez to, że z byłym przyjacielem powiedzieliśmy sobie zbyt dużo. Ale kiedy człowiek się kłóci, to nie zwraca uwagi na to, że gada rzeczy, których nigdy w życiu nie zamierzał wypowiedzieć.
A za Ciebie, droga Elfabo, trzymam mocno kciuki w angielskim i biologii. Dasz radę! ;*
Już w zeszłym roku zwracała mi na to uwagę koleżanka, że konkurs na bloga roku jest totalnie bez sensu. Zazwyczaj wygrywa ten, kto ma dobrych znajomych, którzy wyślą te esemesy, albo kto ma po prostu dużo kasy. Bez sensu. To zupełnie mija się z celem. Tym bardziej, że ludzie spamują wszędzie, by ktokolwiek wysłał na nich tego nieszczęsnego esemesa. Ja również jestem za tym, aby jury przeglądało wszystkie blogi. Ewentualnie (tu powinno być podkreślenie, ale niestety coś takiego w opcji komentarza nie występuje) mogło by być tak, że zostałyby dwa blogi, wybrane przez jury, i przez esemesy czytelnicy zdecydowaliby, który zasługuje na miejsce pierwsze, a który na drugie. ale cóż... Nie ja, niestety, układałam regulamin xDD (gdybym układała, to by pewnie jeszcze gorszy wyszedł xD)
Wybacz, że się tak rozpisałam. Nie zapanowałam nad tym, szczerze mówiąc ;D Pisałam wszystko co mi myśl(?) na palce przyniosła.
Całuję,
bardzo dobra notka, o wiele lepsza niz poprzednia, zarówno dzięki długości, jak i tematyki, notka byla oryginalna i wciągająca. podejrzewałam że coś takiego musiało się stać... Kurczę szkoda... myślę, że Nessie jest smutno, ale z drugiej strpny takimi rzeczami ciężko się dzielić, potrzeba na to czsau... Podoba mi się dojrzałość Twojej bohaterki, a jeszcze barzdiej jej niejednoznaczność - jest zagadkowa, niby krucha, ale bardzo, bardzo silna, jak już wielokrotnie tutaj pisałam. i w jakiś spośób pasuje na Ślizgonkę. myślkę, ze ma po połowie cech..
OdpowiedzUsuńNa początek, wybacz mi, proszę, takie opóźnienie, ale przez kilka poprzednich dni miałam urwanie głowy... Wracając do notki; ta Alternatywa jest lepsza od poprzedniej. Żywsza. Daje trochę do myślenia. Muszę przyznać, że byłam zdumiona tym, że Ginny pokłóciła się z Nessi. Ciężko mi to wytłumaczyć, bo niby dlaczego miały się nie kłócić? Takie rzeczy się zdarzają. Zaskoczyłaś mnie też bliznami Ginny, po ataku Lupina. Powinnam była się tego spodziewać, ale się nie spodziewałam. W skrócie: ciekawie. Wszystko jest takie naturalne. Reakcje bohaterów, przemyślenia Ginny, a ta końcówka o świętach, może nie jest arcydziełem, ale ma coś w sobie. Czekam na ciąg dalszy i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńTak szczerze mówiąc to nie wiem, czemu Ginny nie jest lubiana. Ja ją uwielbiam! Ale ok, mogę być inna ;)
OdpowiedzUsuńTak całkowicie bez nastroju to bym nie powiedziała. Miło, świątecznie się zrobiło. Szczególnie, że Katowice zostały dziś zasypane śniegiem. W ciągu 2-3 godzin i już cała biała pokrywa śnieżna, co to jest... Laaato!
Tak się z Nessi dziwnie układa, ale pewnie z czasem przejdzie. Tylko czy Ginny jej powiedziała i nastąpiła taka reakcja, czy właśnie nie zrobiła tego? Pewnie to drugie...
A czy ja już mówiłam, że mi się ten szablon podoba? Nawet bardzo, o!
I trzymam kciuki za bloga roku, wspieram Cię nie tylko duchowo ;)
SUPER. Faktycznie ta notka jest lepsza od poprzedniej. Coraz bardziej wciągam się w tą alternatywę;)
OdpowiedzUsuńKurcze, nie spodziewałam się że Ginny będzie miała blizny po ataku wilkołaka. Życie z Lupinem nie jest łatwe jak widać. Szkoda, że to musiało się przytrafić akurat im. Ale podziwiam ich wzajemną miłość, to piękne.
Tylko dlaczego Ginny musiała pokłócić się z Nessi? Oby szybko się pogodziły, proszę!
Nie wiem czy już to mówiłam, ale stworzyłaś coś niesamowitego. Ta historia jest i będzie zniewalająca :)
A szablon świetny, taki świetlisty. Poprzedni bardziej mi się podobał, ale rozumiem, że niemal z każda notką częstujesz nas czymś nowym:)
Na wstępie chce Ci powiedzieć, że masz bardzo piękny szablon:) Zakochałam się w nim:* A te nowe karty postaci są także wyśmienicie zrobione. Jak Ty to robisz? Bardzo są piękne^^ A wracając oczywiście do rozdziału, to powiem, bardzo mi się podobał:) Z tych Alternatyw, to chyba ten najbardziej mi się podobał i jestem już naprawdę zafascynowana tym co tu przedstawiasz:) Bardzo mi się podobały te wspomnienia dotyczące z Remusem. Musi być naprawdę Ginny bardzo ciężko z tym, że ma ojca wilkołaka, ale to nie zmienia faktu, że Ginny bardzo mocno kocha swego ojca i nie jest mu za to winna, że tak ją okaleczył. Zaciekawiła mnie ta rozmowa Ginny z Albusem Dubledorem, była bardzo ciekawa i mam to nadzieje, że wkrótce Ginny i Nessi się dogadają, powiedzą sobie wszystko. Strasznie podobała mi się scena, kiedy Ginny szturchnęła "niechcący" tą Puchonkę:) A niech ma za swoje! ^^ Czekam już na next i życzę dużo świetnych pomysłów jakie masz do tej pory. No i fajnie by było, jakby dużo Remusa było^^ I czekam na Eddiego, bo bardzo się już za nim stęskniłam^^ Trzymaj się cieplutko:* Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńP.S. Mam nadzieje, że próbna matura poszła pomyślnie:)
Jejku, zawsze gdy komentuję spóźniona, to nie wiem co napisać, bo wszystko, co chciałam napisać napisali już inni [haha, ale poplątane xD]. A ja nie lubię powtarzać. Ale jak mus to mus ;p
OdpowiedzUsuńTa Alternatywa była na pewno ciekawsza od poprzedniej. Nie spodziewałam się tego, że Ginny mogłaby mieć te blizny, jak i pokłóci się z Nessi. W sumie, to na jej miejscu również bym nie wyjawiła takiej tajemnicy.
Ostatni fragment był nietypowy, ale mi się podobał xD
I śliczny szablon! Naprawdę podziwiam ^^
I powodzenia w konkursie na blog roku ;) Gdy tylko mój stan konta ulegnie poprawie - zagłosuję. Bo jak na razie jest poniżej zera, hehe.
Pozdrawiam, Mirabella [melodia-wiecznosci]
Hagrid jak zawsze miły, zaprosił Ginny na ciasteczka i herbatkę. :)
OdpowiedzUsuńOna musi ogarnąć te wszystkie sprawy z Nessi, która zauważyła jej blizny. Swoją drogą, nie dziwię się, że Ginny nie ma tego za złe Remusowi. W końcu jest jej ojcem, a wiadomo, że w czasie przemiany wilkołaki nie mają nad sobą kontroli.
Dziwne, że mimo wszystko Snape jest niemiły dla Ginny - w końcu ona jest jego podopieczną, Ślizgonką. Nie ma to jak obgadywanie ludzi na przerwach. :/ Te dziewczyny mogły przynajmniej upewnić się, że Ginny ich nie słyszy.
Albus Dumbledore, jak zawsze mądry i służący dobrą radą. Lecz chyba jednak rozmowa z przyjaciółką nie pomogła, skoro Nessi unika Ginny. Mam nadzieję, że jednak spróbują się dogadać - nawet jeśli trzeba będzie zdradzić sekret rodzinny.
Czekam na kolejną część. Pozdrawiam. :)
[blady-swit]