sobota, 3 marca 2012

069 Rzeczywistość: Może od początku?

Całe istnienie to nieustanny koniec.
Karl Jaspers

3 stycznia 2ooo
Ruda dziewczyna leżała w białej pościeli w  jeszcze bielszej sali. Obok niedużego łóżka znajdowała się mała szafka nocna, a na niej tylko kilka przedmiotów. Złoty, kieszonkowy zegarek na długim łańcuszku. Po jego zewnętrznej stronie wygrawerowane były fazy księżyca. Obok znajdował się wisiorek na srebrnym łańcuszku. Nie był mały, jego średnica mogła mieć nawet jeden cal. W centralnym punkcie znajdował się jasnoniebieski kamień opleciony mozaiką srebrnych, różnokształtnych liści. Na blacie leżały również szklane korale. W każdej kuli zatopiona była inna, magiczna figurka ptaka. Nie poruszały się, spały i czekały aż ktoś zakłóci ich spokój, zakładając na szyję. Było też kilka fotografii. Nie były oprawione, widać nikt nie miał do tego głowy.
Na większości była ona. Z zastępczymi rodzicami, z rodzeństwem, które bardzo kochała i nie śmiałaby nazwać ich inaczej, z Luną i Neville’em, za Harrym i Hermioną, z Galindą i Nessi, z Eddiem… Może, gdyby otworzyła oczy, to pożałowałaby, że nie ma żadnego zdjęcia z Remusem i Tonks. Może nakrzyczałaby na bliskich, że nie przynieśli jej fotografii małego Teda Lupina. Może…
Oprócz łóżka i szafki nocnej w sali znajdowało się coś jeszcze. Krzesło. Najzwyklejsze, drewniane krzesło, na którym siedziało już tak wiele osób. Przychodzili i mówili, często płakali. Zadawali sobie pytania, czy dziewczyna ich słyszy. Czy zimna dłoń symbolizuje sen, a ciepła czuwanie? A może jest odwrotnie?
Przyszła sroga zima. Anglia została sparaliżowana natarczywymi opadami śniegu. Wszystko pokrywał biały puch. Gdzieniegdzie na drzewach można było dostrzec małe stada wróbli i czarnych gawronów. Krążyły niespokojnie nad parkami w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Kilkoro życzliwych przychodniów rozsypywało drobno pokrojone skibki chleba, jednak według większości była to zbyt ciężka praca.
Nie tylko mugolom zima dała się we znaki. Czarodzieje również więcej palili w kominkach i zakładali na siebie grube kożuchy i futra. Bycie czarodziejem nie oznaczało, że mróz nie zmrozi policzków czy nosa.

Galinda  Doyle nigdy nie spodziewała się, że przeżyje tak smutne święta Bożego Narodzenia. Choć pozornie wydawało się być jak zawsze. Choinka, poranne prezenty, zapach piwa korzennego, cynamonu i pierników, wspólny, odświętny obiad. Jednak gdzieś w środku czuła ogromną pustkę.
Nie było beztroski, nie było dziecięcej radości, nie było… Nessi. Galinda pamiętała doskonale, jak zawsze przed wyjazdem do rodziny, malowały sobie paznokcie w różne zabawne wzorki. Nigdy nie zapomni, jak jej mama śmiała się z grubych bałwanków.
A teraz jeszcze Ginny. No bo jak można spać przez dwa miesiące i nie otworzyć oczu nawet na jedną chwilę? Tak bardzo chciała z nią porozmawiać, poplotkować.
W zasadzie spędziła z nią tylko jedne święta – zeszłoroczne. Było to przecież zaledwie trzysta sześćdziesiąt dziewięć dni temu, a wydawało się, jakby minęły wieki. Siedziały naprzeciw siebie, przy jednym stole. Wtedy tęskniła za rodzicami, teraz tęskni za Ginny i Nessi. Cóż za ironia.

Święta Eddiego Snape’a nigdy nie były szczęśliwym wydarzeniem, ale teraz przelała się czara goryczy. Kiedy mieszkał na Spinner’s End, miał świadomość, że ojciec gdzieś tam jest, kiedy pojechał do szkoły miał świadomość, że babcia gdzieś tam jest. Był szczęśliwy z przyjaciółmi i potrafił zapełniać pustkę i myśl, że jego dom rodzinny jest daleko.
Rok temu przeżył najdziwniejsze święta. Z ojcem, tylko z ojcem. Rozmawiali. Oni rozmawiali. Chwilami żałował, że nie robili tego częściej. Ale teraz było za późno.
Mężczyzna nie mógł pozbyć się uczucia, że ma niesamowite zdolności do niszczenia wszystkiego co kocha. Duma. Jego chora duma kiedyś go zgubi, jeśli już tego nie zrobiła. Dlaczego zostawił Ginny? Bo nie dostał odpowiedzi na list przez dobę? Skąd mógł wiedzieć, że ona wpadnie na tak idiotyczny pomysł jak odwiedzenie go?
Eddie uważał się za tchórza. Jak mógł uciec w momencie, kiedy najważniejsza osoba go potrzebowała? Jak mógł? Teraz nie pozostało mu nic innego, jak wrócić do Anglii, być przy niej i wierzyć, że ona go słyszy i czuje dotyk jego dłoni na swojej.

Molly i Artur Weasleyowie zawsze mieli wyrzuty sumienia, kiedy patrzyli na dorastającą dziewczynę. Ona przecież nie była niczemu winna, a prawdę mówiąc cierpiała najbardziej. Tylko dwoje ich najstarszych synów wiedziało, jak jest. Ich też napiętnowali.
Kobieta nie miała już siły. Codziennie przychodziła do szpitala, codziennie wylewała litry łez. Nigdy, nigdy nie spodziewała się, że tak to wszystko się skończy. Kochała ją jak córkę, najchętniej położyłaby się za nią na tym twardym łóżku i w ramach pokuty przespała resztę życia.
Artur starał się być silny. Musiał przecież wspierać żonę w tych trudnych chwilach. Wiedział, że Molly jest na skraju wyczerpania. Wiedział, ale on też był tylko człowiekiem. I jego to przerosło. Najpierw Fred, teraz ona. Był pewien, że to kara za kłamstwa. Nigdy nie próbował się usprawiedliwiać.
Ostatnio w szpitalu spotkał swoją prawdziwą córkę – Galindę. Przywitała się z nim i nawet uśmiechnęła. Jednak w tym uśmiechu było coś dziwnego. Ona próbowała go wesprzeć, jak wspiera się ojców dzieci, które leżą ciężko chore.

Rolf Scarmander nigdy nie spodziewał się, że uda mu się tak przywiązać emocjonalnie do jednej z uczennic. A przecież zanim przyjął ofertę, to powtarzał sobie codziennie – tylko nie zakochaj się w żadnej długonogiej blondynce. I co? W sumie chyba dotrzymał słowa.
Nigdy nie nazywał tego uczucia miłością czy zauroczeniem. Nie. To nie było to. On miał wrażenie, że jest za nią odpowiedzialny. Cóż za ironia. Przecież nikt go nawet o to nie prosił.
Po raz pierwszy zobaczył ją w pociągu. Pomylił przedziały, przecież każdy może pomylić przedziały! Leżała zwinięta w kłębek, kiedy usłyszała dźwięk otwieranych przez niego drzwi, podniosła się skołowana, a kurtyna rudych włosów opadła jej na twarz. Rolf pamiętał dokładnie, jak powiedziała zdanie, które stało się mottem jego pracy w Hogwarcie.
Gdyby pan wiedział, ile już się w tej szkole wydarzyło niemoralnych rzeczy…
W dzień, w którym usłyszał, jak wraz z tą drugą – Galindą – uczą się francuskiego, to włos zjeżył mu się na głowie. I tu nawet nie chodzi o kaleczenie tego pięknego języka żabojadów, nie. Tu chodziło o jej głos, który przecież mógł brzmieć tak pięknie, gdyby tylko poprawnie wymawiała dane frazy.
Zaimponowała mu też tym, że nigdy się nie uskarżała, zawsze zaciskała zęby i szła dalej. Choć Rolf nie był głupi, widział w jej oczach delikatne iskierki, takie jak u dzieci. Bo wbrew pozorom ona była dzieckiem, nie raz jej dusza miała ochotę zaszaleć.
No i powiedziała mu coś, czego nigdy nie usłyszał od kobiety - Je t'aime.

Bill Weasley ledwo otworzył drewniane drzwi prowadzące do domu, w którym mieszkał. Ostry wiatr wpadł do ciskanego przedsionka i zadomowił się między tysiącami par damskich butów i futer. Mężczyzna rozpłaszczył się, ledwo znajdując wolny wieszak i wszedł do przestronnego, dobrze oświetlonego salonu.
W lazurowym, wygodnym fotelu siedziała najpiękniejsza kobieta na świecie - Fleur. Jej długie, jasne włosy opadały na ramiona i łaskotały duży brzuch. Długie, chude nogi oparła na miękkiej pufie. Najwyraźniej chwilę temu czytała jedno z kolorowych pisemek o młodych mamach, jednak, kiedy usłyszała kroki męża odłożyła gazetę.
- Witaj, kochanie – rzekła, kiedy Bill podszedł do niej i ucałował ją delikatnie w wargi.
- Jak się czujesz? – spytał, troskliwie odgarniając jej włosy z czoła.
- Już lepiej, choć cały czas bolą mnie nogi. Ale wiesz co, wyczytałam, że w piątym miesiącu dziecko ma około dwadzieścia centymetrów i zaczynają wyrastać mu włosy. No i reaguje już na dźwięki, słyszy, o czym teraz rozmawiamy.
Mężczyzna położył dłoń na brzuchu żony. Poczuł, jak niewielka istotka porusza się w jej łonie. Mógłby przysiąc, że przez chwilę jego ręka zetknęła się z ręką jego córeczki. Bo to musi być córeczka.
- Czujesz ją? – zapytał.
- Głupie pytanie, oczywiście, że tak. Jest taka delikatna. Ociera się o mnie subtelnie jak motylek.
- Rozumiem. Pamiętam, jak mama po urodzeniu… ostatniego dziecka powiedziała, że będzie jej brakować tego uczucia. Choć ona nie opisywała tego jak dotyk motyla tylko bulgotanie wody sodowej. Ale twoja wersja bardziej mi odpowiada.
- Cieszę się. Nie byłeś w szpitalu po pracy, że tak wcześnie wróciłeś?
- Nie byłem. Zresztą teraz w trakcie ferii zimowych ma i tak wielu gości. Ja chyba nie jestem tam potrzebny. Jutro wpadnę do rodziców. Mama pewnie się ucieszy, jak jej opowiem o tobie i naszym maleństwu.
- Na pewno. Zaproś rodziców do nas na sobotę.
- Postaram się ich przekonać. Ale wiesz, że jak się uprą, to my odwiedzimy ich w sobotę, a nie oni nas.
- To nawet lepiej – stwierdziła. – Nie będziesz musiał gotować, a twoja mama zajmie myśli czymś innym. Bill, tak bardzo bym chciała, aby to wszystko się już skończyło.
- Ja też, kochanie, ja też…

        Jej ciało leżało spokojnie w białej sali. Od dwóch miesięcy w bezruchu. Ale dziś jej dusza postanowiła wybrać się na mały spacer. Smęciła się powoli dobrze oświetlonymi korytarzami. Mijała uzdrowicieli w zielonych kitlach i patrzyłam im wszystkim prosto w oczy.

18 komentarzy:

  1. Bardzo mi się podoba pomysł oderwania się na chwilę od alternatywy i poczytania co dzieje się w rzeczywistym świecie :)

    Współczuję rodzinie i przyjaciołom Ginny. Widać, że przeżywają jej śpiączkę...Jestem ciekawa jak zareagują na jej przebudzenie i kiedy to nastąpi(nie żebym cię poganiała, bo lubię alternatywę).
    Najbardziej przypadł mi do gustu fragment o Eddi'em. Nareszcie coś jego oczami! Cieszę się, że Ginny wciąż jest dla niego ważna i zamierza ją odwiedzić<3
    Ogółem w tym rozdziale urzekły mnie twoje rozmyślania. Nie wiem jak to robisz, ale wychodzi Ci to genialnie. To zastanawianie się bohaterów nad różnymi sprawami, refleksje o życiu...mmm...
    Nie wiem tylko co sądzić o końcówce. Duch Ginny wybrał się na spacer? Liczę, że wyjaśnisz to głębiej w następnym rozdziale, na który czekam z utęsknieniem.

    Heh, nie wiedziałam że dziś jest dzień pisarzy. W takim razie życzę wszystkiego naj! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, moim zdaniem ;). Alternatywa też była bardzo dobra, ale przyda się takie małe oderwanie, żeby można poczytać, co dzieje się w prawdziwym świecie Ginny. Notka napisana dobrze, dobrym stylem, wciągająca i fajnie się czytało, aż się było ciekawym, co dalej. Już od kilku dni zaglądałam z ciekawością, jaki będzie nowy rozdział i nie rozczarowałam się ;).
    http://skrajnie-rozni.blog.onet.pl/
    Czy jest możliwość powiadamiania o nowych notkach?

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybacz mi Elfabo, że nie skomentowałam ostatnich notek, ale naprawdę nie miałam na to czasu. Udało mi się je tylko przeczytać w miarę możliwości. Mam głęboką nadzieję, że się nie gniewasz na mnie i będziesz mnie nadal informować o nowych notkach na swoim blogu.

    Notka piekielnie mi się podoba. Wspaniale opisałaś, ubierając w odpowiednie słowa sytuację, która panuje w rzeczywistości poza "sen" Ginny. Świetnie ujęłaś to, co czują poszczególne osoby, dla których Ginevra odgrywa bardzo ważną rolę, jest częścią ich życia. Jesteś naprawdę fenomenalną pisarką i masz przeogromny talent. Jestem pod wielkim wrażeniem. Życzę weny*********************************

    OdpowiedzUsuń
  4. O, dopiero teraz zauważyłam tytuł "Rezczywistość", a tak to myślałam przez cały post, że to był sen Ginevry z alternatywy :D I to by się tak przeplatało, to by było fajnie :P Dzisiaj dzień pisarzy? Może dlatego mnie tak natchnęło, żeby tą jedną notkę jakoś napisać... Więc prawdziwa Ginny nadal leży i śpi... jak to czytalam, to wszystko, to jakoś mi łzy w oczach stanęły, to jej życie jej tak dało w kość. Po prostu siedzieć i płakać, jak się to czyta, przynajmniej ja tak mam, jak tak sobie pomyślę i wczuję się w uczucia bohaterów.. Mam nadzieję, że Ginny się wybudzi do czasu, aż Fleur urodzi, no niech się w końcu obudzi... No cóż, już nie wiem, co by tu jeszcze dodać, więc skończę na miłym pozdrawiam ;) Pandora/Ginny

    OdpowiedzUsuń
  5. O, nie spodziewałam się takiego rozdziału, a był on bardzo ciekawym przerywnikiem w całej alternatywie. Poznaliśmy jak tam innym bohaterom się żyje w realnym świecie. Fajnie, że Fleur i Billowi już za cztery/trzy mięsiące (a może nawet dwa? Różne wcześniaki się rodzą xD) urodzi się mała Victoire. Bardzo zaintrygowała mnie wzmianka o Eddiem.. Chciałby wrócić do Anglii i trzymać Ginny za rękę?...
    Z całego serca współczuję wszystkim znajomym i krewnym Ginny, którzy nie mogą już spojrzeć w jej oczy ani z nią porozmawiać. Zdaję sobie sprawę z tego, co przeżywają.
    Pozdrawiam,
    Leszczyna [dowiesc-niewinnosci]
    Ps. Szkoda, że dopiero dziś dowiedziałam się o dniu pisarza... Bym się spieła i dodała dziś notkę :/

    OdpowiedzUsuń
  6. Dasz kochana wiarę, że rozdział przeczytałam rano o 6:30 ^^ Nie zdążyłam jednak skomentować, więc to czynię teraz:) Po pierwsze, śliczny szablon. Bardzo wiosenny:) A rozdział jest prześliczny. Strasznie spodobała mi się taka odmiana i fajnie, że jeszcze masz parę postów na temat tej rzeczywistości. Strasznie się ucieszyłam z opisu Eddiego^^ Wiem, jestem wariatką, kiedy pojawia się o nim wzmianka. Dlatego bardzo rozpaczam, że na Twoim blogu "Here we go" nie ma nowego postu:( Ale jak to się mówi, jak ktoś kocha, to poczeka:) Strasznie podobała mi się jeszcze perspektywa Billa i Fleur. Mimo iż tyle kłopotów się wydarzyło, potrafią pokazać miłość do siebie i do ich nienarodzonego dziecka. Czekam już na kolejny post;) Pozdrawiam serdecznie:**

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej. Dobry pomysł z tą rzeczywistością. Można sprawdzić co się dzieje, jak to działa... Ale ten Eddie. Trochę nie rozumiem. To on ją zostawił, bo mu nie odpisała?! Dlatego go nie lubię, widzisz! Mówiłam, że go nie trawie. Ale i tak jestem zachwycona. ; )

    OdpowiedzUsuń
  8. Biedny Eddie. Niewątpliwie obwinia się za to, co się stało Ginny, chociaż nie powinien. Mam nadzieję, że jakoś poradzi sobie z kacem moralnym. Z kolei Rolf - on się kocha w Ginny, czy ja coś źle przeczytałam? Błagam, powiedz mi , że się mylę. Zabrakło mi Harry'ego. Mam nadzieję, że coś o nim wspomnisz w następnym rozdziale.
    Bill o o Fleur będą mieć dziecko? Nie wiem czemu tak mnie to zaskoczyło, w końcu ich córka urodziła się w rocznicę bitwy o Hogwart, ale mimo wszystko jestem w szoku. Chyba będąc myślami w alternatywie, nie zdawałam sobie sprawy, że minęło już tyle czasu

    Śliczny szablon. Zgodzę się z Tobą, że wiosenny;) Poza tym kocham Twoje częste zmiany szablonów *___* Co do słowiańskiej urody to ona niewątpliwe ją posiada. Jednak w tej chwili słowo "słowiańska" kojarzy mi się przede
    wszystkim z moim wtorkowym sprawdzianem z historii, którego się boję.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pod wrażeniem. Wielkim, wielkim wrażeniem. Zauroczył mnie ten rozdział. Na pozór nie ma w nim nic ciekawego, ani magicznego. Ot, zwykłe życie, zwykłych ludzi. Ale, właśnie przez tą prostotę, szczerość, jest niezwykły. Pełen emocji. Różni ludzie, różne punkty widzenia, ale ta sama osoba przemykająca przez ich życie. I zostawiająca ślad. No i jeszcze ten ostatni fragment. Dusza przechadzająca się korytarzami. Krótki, choć dający do myślenia.
    Pomysł bardzo mi się spodobał, ale myślę, że "Rzeczywistość" nie powinna pojawiać się często. Straciłaby swój nastrój.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Oo, całkowite zaskoczenie. Pozytywne. Czyli Ginny będzie teraz obecna duszą, będzie obserwować bliskich... i to wpłynie na jej szubsze wyzdrowienie? Albo zagmatwa alternatywę, to byłoby chyba ciekawsze ;)
    Już odzwyczaiłam się od rzeczywistości, więc czas na kolejne wyzwania, ale już nie mogę się doczekać, zawsze zaskakujesz pomysłami i dobrze ;)
    Czas tak szybko płynie, wiosna już prawie za oknami, a ja oczywiście leżę z anginą. Mam czas na myślenie i chyba wyjdzie mi to ostatecznie na dobre. Ale widzisz co się dzieje z moim myśleniem aktualnie, poziom zerowy prawie. Zmieni się to, jak tylko przestanę się żywić samym kompotem z jabłek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Condawiramurs18 lipca 2012 22:32

    a ja się obawiałam , ze może już kończysz z alternatywą!bo naprawdę mnie wciągnęła, jestem ciekawa, jaka będzie koniec końców Ginny, myslę, że podobna do tej prawdziwej... jak dużo jednak ludzi chciałoby, by wyzdrowiałą... i ja też, też bym chciała, ponieważ mimo wszystko los chciał, żeby życie gnny wyglądało inaczej... i powina żyć w swoim :p

    OdpowiedzUsuń
  12. Bardzo fajny pomysł z tym "powrotem" do rzeczywistości. I nawet Eddie się pojawił, no no no ^^, Ten fragment w zasadzie podobał mi się najbardziej.
    Ciekawe jak długo jeszcze Ginny będzie w tej śpiączce? Jak długo jeszcze jej najbliżsi będą musieli mierzyć się z własnym bólem i rozpaczą?

    Mhm, jaki wiosenny szablonik ^^,

    Pozdrawiam
    [violent-storm] a właściwie [lombard-street]
    Legilimencja

    OdpowiedzUsuń
  13. Szablon jest taki cudowny, świeży, wiosenny... naprawdę mi się podoba.
    Spodobało mi się to oderwanie od alternatywy; ukazanie, jak czują się bliscy Ginny w czasie gdy ona jest w śpiączce. Eddie rozwiał moje wątpliwości co do tego, że nie zależy mu na Gin. Inaczej nie pprzybyłby do niej, a przynajmniej nie myślałby o tym.
    Brakowało mi relacji Harry'ego. Ostatnio dość go polubiłam, chyba za przyczyną fanficków, bo w książce był tak jakby lekką ciamajdą. Uzdolnioną, powiedzmy, ale czasami wkurzał.
    Pozdrawiam ^^
    PS. Zmieniłam nick.
    [milosc-ron-hermiona]

    OdpowiedzUsuń
  14. Aj, aj, wiesz, że modlę się o więcej "Rzeczywistości'? Ginny w "Alternatywie" wydaje mi się jakaś... no, jakaś taka zbyt... łatwo jest? Aczkolwiek zauroczenie Syriuszem - masz moją dozgonną miłość ;)
    Ach, bo tak przy okazji przygotowania się do pisania zamówionej przez Ciebie reklamy na [zaloga-hogwartu] postanowiłam zajrzeć, tam raczej nie będzie nie będzie miejsca na żadne moje prywatne opinie, raczej tylko komplementy ;/
    Wolałabym napisać kiedyś Pani ocenę, aj, to by był dopiero zaszczyt ^^
    Ale na razie spróbuję spłodzić tą reklamę i pozostanę wierną czytelniczką :)

    Pozdrawiam,
    Aprilias
    [uszyta-ze-snow]
    [zaloga-hogwartu]

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, tak popieram poprzednie komentarze - świetny pomysł z tą rzeczywistością. ;) myślę, że taka odskocznia od Alternatywy dobrze zrobiła. A rozdział? Świetny! Pokazuje uczucia bliskich Ginny, gdy ta jest nieprzytomna. Smutne, bardzo. Naprawdę im współczuję... Och, trochę się zdziwiłam, że nie opisałaś uczuć Harry'ego, w końcu chłopak musi się o nią strasznie martwić.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Mirabella

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział. Naprawdę piękny i wzruszający. Choć przyznam się szczerze, że zaczęłam czytać twoje opowiadanie od Alternatywy, to zauroszyło mnie. Muszę zaraz przeczytać wszystko ;) Masz wielki talent. Zazdroszczę ^^ A ten wiersz ,,Czy pamiętasz jeszcze'' jest przepiękny. Aż płakać mi się prz nim chcę. Czekam na nową notkę na ginevra-molly-weasley i here-we-go . Wspaniałe blogi ;P Czytałam też pokochala-potwora . Szkoda, ze go zawiesiłaś ;( Miałąś ciekawy pomysł.
    Pozdrawiam, Kosia :* [zwariowane-milosci-w-zakonie-feniksa.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajnie, ze na chwilę wróciłaś do rzeczywistości. Mam nadzieję, że zrozumiem kiedyś decyzję Eddiego. Do Ginny w rzeczywistości pasuje Eddie, w kanonicznej sadze Harry, a w alternatywie Syriusz :). Dziwne, ale masz talent do przedstawiania różnych aspektów jej osobowości.

    OdpowiedzUsuń
  18. Mało brakowało, a bym się popłakała. Bardzo ładny rozdział. Ma w sobie "to coś", czego ludzie oczekują od każdej napotkanej rzeczy czy innej osoby. Tak, ten rozdział jest wyjątkowy. Może dlatego że bardzo smutny?

    Stanowczo muszę przeczytać pierwszą część "Ginevry".

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci