niedziela, 18 marca 2012

070 Alternatywa cz. 11: Zjednoczenie sił

Najważniejsze jest, by gdzieś istniało to, czym się żyło: i zwyczaje, i święta rodzinne. I dom pełen wspomnień. Najważniejsze jest, by żyć dla powrotu.
Antoine de Saint-Exupéry

16 czerwca 1996
Zaskakujące, jak szybko potrafi minąć czas w momencie, kiedy wszystko się sypie. Śmierciożercy uciekli z Azkabanu, Slytherin przegrał w rozgrywkach quidditcha, bo jak zawsze wszyscy byli aż za bardzo przekonani o swoim zwycięstwie, Blaise obraził się śmiertelnie, kiedy powiedziałam mu, że między nami nic nie będzie, a na domiar złego Gwardia Dumbledore’a rozsypała się przez wpadkę jakiejś pyskatej Krukonki. W momencie, kiedy swoi zdradzają swoich nawet ja i Nessi nie mogłyśmy nic poradzić. A skoro o Nessi mowa, od czasu spektakularnej, masowej ucieczki zwolenników Voldemorta stała się bardziej małomówna i przygnębiona. Tak bardzo chciałam jej pomóc, ale kompletnie nie wiedziałam jak. Galindzie też się nie poprawiło, miałam wrażenie, że blednie i chudnie w oczach. Raz chciałam zagadać o to bliźniaków, ale nie byli skorzy do rozmowy. Ich też zawiodłam.
Nastały egzaminy. Tu się nic nie zmieniło. Nagle nikt nie miał dla siebie czasu. Jedni skupiali się na testach i codziennie powtarzali materiał do następnego, inni myślami byli już na złotych plażach. Nessi milczała, Hogwart stał się jej ostoją. Mogła się tutaj ukryć przed ojcem i jego przyjaciółmi – o ile w szeregach śmierciożerców można mówić o jakiejkolwiek przyjaźni. 
Smęciłam się beznamiętnie jednym z korytarzy. Był raczej pusty, nie licząc kilku snujących się nad podłogą duchów i paru pająków zwisających pod sufitem. Nagle moich uszu dobiegł krzyk. Znałam ten głos. Przyłożyłam ucho do drewnianych drzwi i wytężyłam wszystkie zmysły.
- Jeśli myślisz, że zamierzam zachować się, jakbym nic nie zobaczył…
- Syriusz powiedział ci, że nie ma ważniejszej rzeczy od tego, abyś nauczył się zamykać swój umysł!
- Ale na pewno powiedziałby co innego, gdyby wiedział to, co ja właśnie…
Nie utrzymałam równowagi, nawet nie wiem, kiedy się zachwiałam. Próbując ustać na nogach, mechanicznie chwyciłam klamkę i otworzyłam drzwi, wpadając do komnaty, w której znajdowało się święte trio przyjaciół.
Nie przewróciłam się, ale chyba tylko ze względu na Harry’ego, który w jednej chwili złapał mnie za szatę i wymierzył różdżką prosto w moja krtań. Z jego oczu ciskały gromy. W tym momencie mógł zrobić mi dosłownie wszystko. Wystraszyłam się, pierwszy raz w życiu tak się wystraszyłam.
- Harry, puść ją! – Usłyszałam podniesiony głos Hermiony.
Posłuchał, ale nadal byłam w zasięgu jego różdżki.
- Co słyszałaś? – wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Nic konkretnego. Wydzierałeś się okropnie głośno. Gdyby korytarz nie był pusty, miałbyś na karku niezłe grono gapiów.
- Ale ty trzymasz z wrogiem! – oburzył się Ron Weasley i stanął murem za Harrym. Tylko Hermiona trzymała się z boku.
- Z wrogiem, tak? To wy od początku byliście do mnie uprzedzeni!
- I to powód, aby pomagać Umbridge?
- Kompletnie nic o mnie nie wiecie – syknęłam cicho.
- Wynoś się stąd – odezwał się ponownie Harry.
- Zaczekajcie – szepnęła Hermiona. - Ginny może nam pomóc.
- NIE! – krzyknęli chórem Ron i Harry.
- Przestańcie. Jej też zależy na Syriuszu…
- Syriuszu? – przerwałam jej. – Co się stało? Potrzebuje pomocy?
Nie obchodziło mnie to, jak w tym momencie spoglądał na mnie święty Wybraniec, nie obchodziło mnie to, że Ron wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Hermioną. Nic mnie już nie obchodziło. Tylko on, tylko Syriusz.
- Harry widział, jak Śmierciożercy torturują go w Departamencie Tajemnic i…
- TORTURUJĄ?! To co wy tu jeszcze, do cholery, robicie?!
Poczułam, jak krew zaczyna szybciej płynąć w moich żyłach, jak serce łomocze w piersi, jak włosy z nerwów staja dęba, jak pod powiekami zbierają się słone łzy.
- Pierwszy raz w życiu się z tobą zgadzam – rzekł Harry, spoglądając na Hermionę. – Więc jaki jest twój genialny plan?
- Ty i Ginny udacie się do gabinetu Umbridge i skontaktujecie z Kwaterą Główną, a ja z Ronem postaramy się, aby nikt was nie naszedł.
- Ona i ja? Hermiono, chyba zapomniałaś o pewnym szczególe. Peleryna…
- Spokojnie – oświadczyłam szybko. - Ojciec mówił mi, że posiadasz pelerynę-niewidkę.
- Remus faktycznie nie miał jej co opowiadać – jęknął Ron.

Po chwili byliśmy już pod peleryną. To było dziwne. Mijaliśmy ludzi, którzy nie mogli nas dostrzec. Znajdowaliśmy się z Harrym bardzo, bardzo blisko siebie. Nasze ciała ocierały się o siebie. Drżał. Czyżby złość jeszcze mu nie opadła? A może było to zupełnie coś innego?
Doszliśmy do odpowiednich drzwi. Harry wsunął ostrze scyzoryka w szparę między drzwiami i framugą. Zamek kliknął cicho i weszliśmy do środka.
Gabinet był, delikatnie mówiąc, przerażający. Ściany pokryte były obrazami przedstawiającymi piekielnie kolorowe kotki, hasające w promieniach popołudniowego słońca. Poza tym było spokojnie i cicho. Oprócz nas nie było tam żywej duszy.
- Skąd wziąłeś scyzoryk? – zapytałam po chwili.
- Dostałem. Od Syriusza.
Harry jednym ruchem zdjął z nas pelerynę. Wyciągnęłam różdżkę i obserwowałam drzwi. On w tym czasie  stanął przy kominku, chwycił słój z proszkiem Fiuu i wrzucił szczyptę w palenisko. Buchnął szmaragdowy płomień. Ukląkł szybko, włożył głowę w roztańczone płomienie i krzyknął:
- Grimmauld Place dwanaście!
Czekałam. Czekałam. Czekałam. Każda sekunda wydawała się być wiecznością. Syriusz przecież nie mógł zginąć. Ba! On nie mógł nawet cierpieć. Byłam mu winna tyle rzeczy, chciałam mu powiedzieć, że Nessi nie jest zła, że ona nie zgadza się z poglądami ojca. Chciałam go czasem pocieszać i otrzeć się o niego niechcący. Chciałam…
I nagle to usłyszałam. Dziewczęcy głos zaczął śpiewać na całe gardło znaną mi z poprzedniego meczu piosenkę. Weasley jest naszym królem. To był umówiony znak, znak, że zbliża się Umbridge.
Bez zbędnych ceregieli chwyciłam Harry’ego za pas i pociągnęłam z całej siły. Nie wiem, ile się z nim szamotałam, aż upadł na różowy dywan obecnej dyrektorki. Wił się chwilę i krztusił pyłem. Po jego twarzy poznałam, że coś jest nie tak.
- Nie ma go? – spytałam, choć zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie. – Umbridge tu idzie. Zawiadomiłeś Zakon?
Pokręcił głową, nie mogąc złapać oddechu. W pewnym momencie wcisnął mi do ręki słoik z proszkiem Fiuu.
- Nie zawiadomiłem nikogo, Stworek mówił, że jest w Departamencie Tajemnic. Idź, błagam, powiadom Zakon.
- Nie mogę – szepnęłam.
Kroki były coraz bliżej. Zerwałam się na równe nogi. Zanurzyłam dłoń w proszku i rzuciłam garść w płomienie. Nachyliłam głowę, aby nie uderzyć o gzyms. Klamka zaskrzypiała…
- Grimmauld Place dwanaście! – krzyknęłam bez zastanowienia.
Zanim porwały mnie zielone płomienie, dostrzegłam jeszcze wykrzywioną w grymasie wściekłości twarz Umbridge. Moje ciało wirowało. Nie widziałam prawie nic. Pył zmieszał się z moimi łzami, dostał się do gardła i podrażnił płuca. Kaszlałam.
Nagle wszystko ustało. Kolana ugięły się pode mną. Nie byłam w stanie stać prosto. Upadłam na starym dywanie, który miał już dawno za sobą lata świetlności. Załkałam głośniej. Kilka samotnych, gorących kropel opadło na moje dłonie.
Jak mogłam być tak głupia? Dlaczego wybrałam akurat to miejsce? Może moja podróż za pomocą sieci Fiuu była jedną, jedyną szansą, którą tak bez sensu wykorzystałam? Przecież mogłam przenieść się gdziekolwiek, gdzieś, gdzie wiedziałam, że znajdę pomoc.
- Intruz w domu. – Usłyszałam charczący głos. Podniosłam głowę. Nade mną albo raczej na mojej wysokości, znajdował się Skrzat Domowy Syriusza – Stworek.
- Intruz w domu! – zaczął zawodzić jeszcze głośniej.
- Och, opanuj się – wyszeptałam wyprowadzona z równowagi. – Daj mi lepiej trochę proszku Fiuu. Muszę się gdzieś dostać.
- Stworek nie będzie słuchać rozkazów córki wilkołaka. Stworek urodził się, aby służyć dumnemu rodowi Blacków.  Gdyby biedna pani wiedziała, do czego Stworek jest…
- Stworek! Czemu znowu tak hałasujesz?!
Ten głos sprawił, że włosy na mojej głowie stanęły dęba. Przez dosłownie ułamek sekundy przeszło mi przez głowę, że padłam ofiarą jakiegoś okropnego żartu, że wszyscy zadrwili sobie ze mnie i teraz siedzą razem w pokoju wspólnym i nabijają się z mojej naiwności.
Podniosłam głowę. Napotkałam spojrzenie czarnych oczu. Syriusz miał na sobie tylko spodnie. Nie mogłam oderwać oczu od jego bladego torsu i wystających żeber.
Był zaskoczony nie bardziej niż ja.
- Ginny? – wydusił z siebie po chwili. Znalazł się przy mnie w kilka sekund, podniósł z podłogi i usadził na kanapie. Dał znak Stworkowi, że ma odejść.
- Skąd się tu wzięłaś?
- Ja? Harry mówił, że jesteś w Departamencie Tajemnic! Że Śmierciożercy cię… torturują. Chciałam zawiadomić Zakon.
Przez jego twarz przebiegł cień strachu, dłonie mu zadrżały.
- Co to znaczy? – spytałam jeszcze. – Przecież Harry miał wizję…
- To znaczy, że Voldemort chciał go zwabić do Ministerstwa Magii.
Mężczyzna wstał z kanapy. Machnął różdżką. Z jego końca wystrzeliła srebrna poświata, która po chwili uformowała się w ogromnego psa. Patronus popędził przez pokój, a po chwili zniknął. Mogłam się tylko domyślać, że jego zadaniem jest zawiadomienie członków Zakonu Feniksa.
- Zostań tutaj – zwrócił się jeszcze do mnie. – Nie waż się stąd ruszać, nawet na krok.
- Ale ja nie chcę siedzieć z założonymi rękami!
- Ginny, jesteś jeszcze dzieckiem!
Mężczyzna był zdenerwowany. Nie ułatwiałam mu niczego. Spuściłam wzrok. Udawałam zainteresowanie kłębem kurzu znajdującym się na podłodze. Po chwili poczułam, jak kładzie mi rękę na ramieniu. Wzdrygnęłam się.
- Obiecaj mi, że tu zostaniesz. Nie zniósłbym, gdyby tobie też się coś stało.
Kiwnęłam głową, nie powiedziałam już nic. Syriusz w pośpiechu popędził do swojego pokoju, a po kilku sekundach już go nie było w domu. Zostałam sama. Nie, nie sama. Zostałam z przebrzydłym skrzatem, którego najchętniej udusiłabym gołymi rękoma. To on oszukał Harry’ego, to przez niego sprawa weszła na takie tory.
Po mojej głowie chodziło jedno pytanie: czy byłam na tyle głupia, aby ruszyć się z tak bezpiecznego miejsca i popędzić do ministerstwa? Syriusz miał rację, byłam tylko dzieckiem. Mogłam zaszkodzić zamiast pomóc.
Czas dłużył się niemiłosiernie. Starałam się nie patrzeć na zegar, bo ktoś powiedział mi kiedyś, że od tego czas się spowalnia. Po jakiś dziesięciu minutach wstałam z kanapy.
Martwiłam się, oczywiście, że się martwiłam… ale jakby nie patrzeć byłam sama w ogromnej rezydencji, która mogła skrywać miliony tajemnic, a musiałam jakoś zabić czas.
Zgubiłam się w rezydencji już po paru minutach. Błądziłam w panoptikum korytarzy, mając nadzieję, że nie wpadnę na Stworka. Podziwiałam piękne obrazy, artystyczne malowidła w złotych ramach. Co jakiś czas zatrzymywałam się, aby przyjrzeć się pięknym kobietom w eleganckich sukniach. Przez chwilę zapragnęłam mieć taką. Może Nessi coś dla mnie wymyśli?
Moje nogi zaprowadziły mnie do kuchni. Zawahałam się przez chwilę, czekając aż skrzat wyskoczy z jakiegoś ciemnego kąta. Nie wyskoczył. Coś mi mówiło, że powinnam uciec stąd jak najszybciej, jednak moje ciało samo podjęło decyzję. Dostrzegłam, że jedna z szafek pod kredensem jest uchylona. Nie powinnam grzebać w cudzych rzeczach, nie powinnam, ale…
Bardzo cicho otworzyłam małe drzwiczki. Jasny snop światła padł na wnętrze komory. Na wyścielonej trocinami podłodze znajdowało się stare, oprawione w ramkę zdjęcie. Wyciągnęłam je, kalecząc palec o popękane szkło. Przeklęłam pod nosem.
Fotografia przedstawiała młodą, czarnowłosą kobietę. Uśmiechała się delikatnie do fotografa, jednak w jej oczach czaiły się iskierki złości i rozdrażnienia. Znałam ją z pierwszych stron gazet. Bellatriks… Odłożyłam zdjęcie na bok i zerknęłam ponownie do schowka.
I wtedy go zobaczyłam. Złoty medalion z wężem na zewnętrznej stronie i delikatnym łańcuszkiem.
Trzask…
Coś upadło z suszarki na kubki. Bez zastanowienia schowałam znalezisko do kieszeni i jak poparzona wybiegłam z kuchni.

14 komentarzy:

  1. Och, a więc dodałaś nowy rozdział ;)
    Jest świetny. Taki niemiły Harry trochę mi nie pasuje, ale w twojej wersji jest przecież nieco inny.
    Fajnie to wymyśliłaś, by wysłać Ginny do domu Syriusza. Przynajmniej to ona go zawiadomiła, spotkała się z nim...Czy to było ich ostatnie spotkanie? Coś mi mówi, że tak, ale oczywiście to tylko założenie.
    Jestem bardzo ciekawa jaka będzie alternatywna wersja wydarzeń, więc czekam niecierpliwie na ciąg dalszy i życzę pokładów weny:*

    OdpowiedzUsuń
  2. O, znowu nowy szablon, świetny, ale ten, co był wczoraj, takze był bardzo dobry.
    Fajnie, że znowu napisałaś nową notkę. Mam nadzieję, że jednak nie zakończysz bloga, jest naprawdę dobry i już tyle napisałaś...
    Dość daleko już przeskoczyłaś w alternatywie. Ciekawe, jak będzie wyglądała twoja wersja tych wydarzeń. Rozdział był bardzo dobry.
    [skrajnie-rozni]

    OdpowiedzUsuń
  3. ` O! Nowy szablon. Ładny, naprawdę. ; )
    Błagam niech nie umiera, błagam niech nie umiera, błagam niech Syriusz nie umiera w alternatywie! Uwielbiam go po prostu. W ogóle fajny pomysł z tym, ze Ginny trafia do jego domu. Tylko zastanawia mnie czemu ona nie poleciała do Ministerstwa. A w ogóle znalazła naszyjnik Salazara? Szalejesz. ; D
    Ale możesz powiedzieć czy Syriusz przeżyje?

    OdpowiedzUsuń
  4. Elfabo!
    Pewno już mnie nie kojarzysz, zniknęłam z życia blogów w lipcu zeszłego roku. Tym samym straciłam "śledzenie" Twoich rozdziałów na blogu, czego żałuję, bo zawsze pisałaś ciekawie i wciągająco.
    Mam nadzieję chociaż ciut coś nadrobić. Kieruję się również zasadą "czytam = komentuję", tak więc będziesz mogła prześledzić mnie, gdzie aktualnie się znajduję.
    Pozdrawiam, Vicki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeżeli chodzi o Rzeczywistość. W chwili, jak ją czytałam stwierdziłam, że nie ma już rzeczy dzięki której mogłabyś mnie zaskoczyć.

    To był taki miły odpoczynek do Alternatywy. No i Eddie...!

    Ciekawi mnie reakcja Ginny, jak dowie się o śmierci Syriusza. Jej relacje z Harry"m nadal są dość napięte, myślałam że to się z biegiem lat zmieni ale... znowu nie trafiłam. Właśnie. Będą razem?

    A ten medalion był Horkruksem, prawda? Jaką rolę odegra Ginny w walce z Voldemortem.

    Mam do Ciebie tyle pytań, a twoje opowiadanie to jedna wielka tajemnica...

    OdpowiedzUsuń
  6. Trochę mnie zaskoczyłaś. Myślałam, że pojawi się kolejna rzeczywistość, a tu jednak od razu przeszłaś do kolejnej Alternatywy. Podobało mi się. Bardzo jestem zła na Harryego i Rona, że tak potraktowali Ginny. Tylko Hermiona jest rozsądna, ale ona chyba jedyna była rozsądna z tej świętej trójcy. A zachowanie Stworka było naprawdę karygodne. Zginie Syriusz:( Mam pytanko: Czy Alternatywę pociągniesz do Ostatecznej Bitwy o Hogwart? Masz przepiękny szablon. Podobają mi się te białe kwiaty w tle i ten ogień wokół tej aktorki:)
    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Condawiramurs18 lipca 2012 22:25

    och, jak zwykle idealnie trafiłaś... jestem przekonana, że tak by sie własnie stało, gdyby Rowling chciała zrobić z Ginny ślizgonkę... skoro zalezy jej na Syriuszu, ejstem przekonana, że przyłączyłaby się do świętej Trójcy w takim momencie... tylko dlaczego nawet tutaj łapa musi zginąć??:(;(

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem, dlaczego, ale ta dziewczyna w szablonie bardziej odpowiada moim wyobrażeniom o Reneesme Cullen aniżeli Ginny Weasley. To chyba przez to czerwone oko, które trochę dekoncentruje. Ogólnie śliczny szablon, chociaż z niecierpliwością czekam na jakieś jasne ciepłe barwy na Twoim blogu.
    Co do rozdziału to... Cóż, zastanawiam się, czy Syriusz zginie. Mam nadzieję, że nie, bo Ginny niewątpliwie ciężko to przeżyje.
    Zdziwiła mnie impulsywność Harry'ego - on przecież zachowywał się jak wariat!
    Ciekawa jestem, jak przedstawisz wydarzenia z Departamentu Tajemnic.

    P.S. Jak przygotowania do matury? Masz już prezentację i wgl wszystko? ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, że nie skomentowałam prędzej, nie miałam czasu. Rozdział bardzo mnie zaskoczył, naprawdę. Przez moment byłam zła na tego uprzedzonego Harry'ego, ale później zdałam sobie sprawę, że w jego oczach Ginny jest po prostu Ślizgonką z Brygady Inkwizycyjnej. Wzruszyłam się, kiedy spotkała się z Syriuszem. To było ich ostatnie spotkanie... Ech. To smutne. Jakby się zastanowić, mogło się temu zapobiec, bo przecież Harry i reszta są jeszcze w gabinecie Umbridge... No ale w sumie co się ma stać, i tak się stanie.
    Wyszedł mi jakiś nieskładny komentarz, wybacz. W szablonie podobają mi się te płomienie i czerwone oko Ginny. To odzwierciedla jej temperament, przynajmniej w moim odczuciu. Pozdrawiam serdecznie :)
    PS. Zmieniłam nick.
    [milosc-ron-hermiona]

    OdpowiedzUsuń
  10. Ciekawy obrót sprawy, nie sądziłam, że Harry wyśle Ginny na Grimmauld Place. W ogóle to strasznie agresywnie zareagował na jej pojawienie się w sali. W twojej wersji oni coś będą do siebie mieć? A w ogóle to uśmiercisz Syriusza?

    OdpowiedzUsuń
  11. Od początku nie czaiłam tej całej alternatywy, wydaje mi się, że zbyt dokładnie chciałaś opisać życie Ginny od samego początku lat szkolnych do teraz. Zostało Ci dość dużo, a chyba zorientowałaś się, że nie widzisz w tym sensu... No cóż, bywa. Teraz Twoja w tym głowa, by jakoś to rozegrać. Wybrałaś też dość oklepaną tematykę, i sama chyba widzisz, że trudno tu wymyślić coś oryginalnego.

    Osobiście nie przepadam za opowiadaniami potterowskimi, jest ich w sieci jak grzybów po deszczu. Ale w Twoim spodobało mi się to, jak przedstawiasz emocje, czy wręcz, jak one same "wypływają" do czytelnika. I mimo że fabuła jest dość pospolita - choć nie powiem, jedna z najbardziej przemyślanych, z jakimi kiedykolwiek spotkałam się w blogosferze - czytając, jakoś się tego nie czuje. Te emocje, jakimi to wszystko jest nasycone, dużo rekompensują. Pewnie dlatego nie wymiękłam przy pierwszym rozdziale. Jednak albo z alternatywą musisz coś zrobić, albo po prostu zmiana w odbiorze Twojego tekstu przeze mnie jest spowodowana tym, że wcześniej czytałam to ciurkiem, a teraz muszę czekać na nowe rozdziały, które nawet nie są specjalnie długie, i, szczerze mówiąc, czytając nowoopublikowany, nawet nie bardzo pamiętam, co tam wcześniej się wydarzyło... Pożyjemy, zobaczymy ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam za opóźnienie. No, ale w końcu jestem, nie wiem, czy Cię to cieszy, czy przeciwnie :P W każdym razie przeczytałam.
    Ginny wzięła medalion Slytherina i...? I co? Powtórka z rozrywki? Znowu ją coś opęta? ;p [no dobra, nie coś, bo wiemy dobrze KTO].
    Fajnie to wszystko 'skleiłaś' tak, że wszystko się trzyma kupy. I nie wierzę, że to powiem, ale obraz klaty Syriusza nawet mi się spodobał ^^, Chyba ten fragment z żebrami do mnie przemówił xD
    Hmm, ja to bym jednak wolała, żeby Ginny już się obudziła. Ta alternatywa do mnie nie przemawia.
    Pozdrawiam i przy okazji życzę weny :)
    [lombard-street]

    OdpowiedzUsuń
  13. Podoba mi się ten rozdział. Z powodu przyspieszenia akcji. Ciekawe, co przerwało Ginny penetrowanie tej szafki? Nie masz prawa zabić Syriusza w twojej wersji 5. części, jasne?!

    OdpowiedzUsuń
  14. Och, Ginny, Ginny... Pewnie zabijesz Syriusza, tak? Zgodnie z kanonem. Jeśli tak, to ona jeszcze nie wie, co ją za chwilę czeka. Syriusz też jest (a może był), bardzo czuły wobec niej i chyba trochę nie dziwię się, że się w nim zadurzyła. Ale to chyba nie miałoby szans.

    A może to wszystko potoczy się inaczej? W końcu to dzieje się w głowie Ginny, więc...

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci