niedziela, 1 kwietnia 2012

071 Alternatywa cz. 12: Niewyraźne kształty

Naucz mnie sztuki małych kroków.
Antoine de Saint-Exupéry

17 czerwca 1996
Łzy same płynęły po piegowatych policzkach. Nie umiałam ich powstrzymywać. Cała moja teoria na temat choroby oczu i kanalików łzowych chyba właśnie dała w łeb. Musiałam się wypłakać, wypłakać za wszystkie lata spędzone na zaciskaniu zębów.
Pustka…
Nieopisana pustka pozostała w moim sercu. A może nie miałam już serca? Znałam go krótko, bardzo krótko, jakim więc cudem stał się mi tak bliski? Darzyłam go uczuciem, ogromnym uczuciem. Chwilami obwiniałam się za jego śmierć. Przecież to ja wparowałam do jego domu i powiedziałam o wszystkim, to ja wysłałam go do paszczy lwa. Ja… Ja wszystko zniszczyłam.
Nie wiem, skąd mój ojciec wiedział, że jestem na Grimmauld Place. Może to on mu powiedział? Pewnie tak, przecież tata nie jest Wyrocznią. Było bardzo późno, kiedy się zjawił. Wcześniej udało mi się zdrzemnąć na kilka minut, jednak nękana koszmarami bałam się ponownie zamknąć powieki. Przez kilka godzin pilnowałam, aby w pokoju paliło się kilkanaście świec. Nigdy wcześniej tak okropnie się nie trzęsłam. Ze strachu, nerwów, zimna…
Tata na początku nie powiedział nic. Wszedł do pokoju i objął mnie ramieniem. W jego oczach czaił się wielki ból i smutek. Zapłakał. Nie pierwszy raz widziałam go płaczącego, ale wtedy moje serce załomotało w piersi. I wtedy, ledwo słyszalnym głosem oświadczył mi tę straszną prawdę. Płakałam  razem z nim.
To tata uparł się, że muszę wracać z samego rana do szkoły. Miałam przed sobą jeszcze kilka egzaminów, jeśli bym je oblała, to musiałabym powtarzać klasę.
I tym sposobem starałam się uwarzyć eliksir, którego nazwy nie byłam nawet w stanie powtórzyć w tamtym momencie. Zastanawiałam się, czy moje łzy mogą zepsuć wywar.
Po zakończonym egzaminie wybiegłam z klasy jako pierwsza. Udałam się do pierwszej napotkanej łazienki i zatrzasnęłam drzwi. Oparłam się o brzeg umywalki i włączyłam wodę. Miałam nadzieję, że jej głośny szum zagłuszy moje łkanie. W gładkiej tafli lustra dostrzegłam, jak do pomieszczenia wchodzi Nessi. Podeszła do mnie i położyła mi rękę na ramieniu.
- Ginny… - szepnęła. – Błagam cię, uspokój się,
W momencie, kiedy mnie przytuliła kolana ugięły się pode mną. Upadłyśmy razem na twardą podłogę. Wtuliłam głowę w klatkę piersiową przyjaciółki i pozwoliłam, aby gładziła mnie po włosach. Jak przez mgłę słyszałam jej ciche słowa. Czułam, jak delikatnie kołysze moim ciałem.
- Wiem, co to znaczy – oświadczyła. – Kochać kogoś, z kim nigdy nie będziemy mogli spędzić reszty życia.
Wtedy nie zwróciłam uwagi na jej słowa.

5 lipca 1996 roku
Musiałam być silna. Nie dla siebie, dla niego. Dla taty. Moja dusza smęciła się po całym naszym małym domu, a ciało starało się wykonywać w miarę skoordynowane ruchy. Przypomniałam sobie, jak wiele bym dała, aby rok temu wrócić do domu. Teraz było inaczej… Gdybym tylko wiedziała, jaką cenę przyjdzie mi zapłacić.
Z tatą było źle. Niewiele jadł i mówił. Nigdy nie byłam dobra w gotowaniu, jednak teraz musiałam wziąć się w garść i coś z tym zrobić. Posiłki były co prawda proste, ale lepiej takie niż żadne. Za każdym razem, kiedy nalewałam zupy do półmisków modliłam się, aby ojciec zjadł przynajmniej połowę z tego.
Jedliśmy w milczeniu. Łapałam się na tym, że liczyłam ile łyżeczek tata bierze do ust.
- Ginny, musimy porozmawiać o czymś ważnym – oświadczył, a ja omal nie przewróciłam półmiska.
- Nie mam siły na poważne rozmowy – odpowiedziałam, chwytając solniczkę.
- Proszę cię, słoneczko.
Spojrzałam na niego lekko zmieszana. Ostatni raz powiedział tak do mnie, kiedy miałam siedem lub osiem lat.
- Wiesz, że śmierciożercy uciekli z Azkabanu – zaczął. – Wiesz, że uciekła też kobieta, która zabiła twoją matkę i…
- Jakie to ma teraz znaczenie?! – zdenerwowałam się.
- Uspokój się. Ginny, ja nie wiem, co jej siedzi w głowie, ale w trakcie przesłuchania, przed zesłaniem do Azkabanu, powiedziała wyraźnie, że zaśnie spokojnie dopiero wtedy, kiedy…
Głos mu zadrżał. Mogłam powiedzieć to za niego. Mogłam pomóc mu trochę. Mogłam…
- … Kiedy cała rodzina Elisabeth Sempere będzie martwa – dodał ciszej, ledwo dosłyszalnym szeptem.
Słyszałam tykanie dużego zegara. Dzięki niemu mogłam pozbierać myśli i nie błądziłam w niewygodnej dla nas obu ciszy.
- Ok – powiedziałam w końcu, dając za wygraną. – Jaki jest twój świetny plan?

10 lipca 1996 roku
Tym sposobem wylądowałam u Kingsley’a Schacklebolta. Jego dom był dość obszerny, a może tak mi się tylko wydawało, ponieważ mieszkał w nim sam, a w wystroju postawił na minimalizm? Wszystkie ściany pomalowane były na jasne kolory. Idealnie kontrastowały z meblami i parkietem z ciemnego drewna. Nie było obrazów, zdjęć ani innych dupereli. Musiałam się też mocno natrudzić, aby znaleźć porządne, duże lustro.
Na początku, Kingsley był trochę zmieszany z powodu mojej obecności, jednak już po dwóch dniach nauczyliśmy się nie wchodzić sobie w paradę. Miałam swój pokój, swoją łazienkę, a nawet można rzec, że swoje piętro. Do tego dochodziła możliwość proszenia skrzata domowego o wszystkie, nawet najdziwniejsze zachcianki dotyczące jedzenia czy picia. Czasem miałam ochotę zrobić jakiś głupi żart z tym związany, jednak bałam się, że naruszę gościnność gospodarza.
Kingsley nie miał wielkich wymagań. Nie musiałam nawet ścielić łóżka. Jedyne, o co prosił, to abym nie wychodziła z domu, kiedy jest w pracy lub na zebraniach Zakonu. W sumie było mi i tak wszystko jedno. Mógł sobie gadać co chciał. Nie oznaczało to jednak, że będę go słuchać.
Mojemu ojcu bardzo zależało, abym zachowywała się jak przystało (cokolwiek miał na myśli). Dał mi długi, prawie godzinny wykład na ten temat. I oczywiście nie chciał słyszeć żadnego sprzeciwu czy buntu. Był święcie przekonany, że nie powinnam martwić się o niego, lecz tylko i wyłącznie o siebie.
Czas jednak wyjaśnić ostatnią, a zarazem najważniejszą kwestię. Co tak naprawdę robiłam w lokum wiecznego kawalera? Bo bynajmniej nie przyjechałam tu na wymarzone wakacje.
Tata chciał, abym nauczyła się czegoś niezbędnego. Kingsley miał oswoić mnie z technikami obrony i… ataku (ale o tym jeszcze nie wiedział), a przy okazji zapewnić schronienie, gdyby Alecto postanowiła wcielić w życie swoje haniebne groźby zabicia mnie.

A l e c t o  ucieka z więzienia.
S y r i u s z   wpada za zasłonę.
T a t a  płacze jak małe dziecko.
G i n n y  tęskni za pierwszą miłością.

W piątek Kingsley wyszedł do pracy z samego rana. Zostawił mi tylko krótką notatkę, abym poprosiła skrzata o śniadanie i czekała do jego powrotu. Postara się uwinąć jak najszybciej, a potem zaczniemy (w końcu!) ćwiczyć.
Zgniotłam pergamin w małą kulkę i rzuciłam w kąt kuchni. Skrzat i tak za chwilę go podniesie. Nie miałam ochoty jeść. Nalałam tylko soku pomarańczowego do pucharka i wróciłam z powrotem do pokoju.
Moją głowę zaprzątały dziwne myśli. Zastanawiałam się, dlaczego ojcu tak bardzo zależało na moim przyjeździe tutaj. I to jeszcze w takim momencie. Obojgu nam było ciężko, a rozłąka sprawiała, że robiło się coraz gorzej. Jakaś część mnie potrzebowała teraz jego – mojego taty – a nie jakiegoś obcego faceta.
Coś pokusiło mnie, abym wyciągnęła ze  starej, postrzępionej torby złoty medalion, który znalazłam w domu Syriusza. Już kilka dni temu chciałam go otworzyć, jednak żadne, znane mi zaklęcie tutaj nie pomagało. Mały zatrzask nawet nie drgnął. Zastanawiałam się, czy powinnam go komuś pokazać, no i dlaczego znajdował się w schowku Stworka? I jak on się zachował, kiedy zauważył, że medalion zniknął? Czy wpadł w złość? Jak wygląda wściekły skrzat? A właściwie, co działo się ze skrzatami domowymi, kiedy umiera ostatni członek rodu?
Opuszkiem palca powiodłam po wygrawerowanym wężu, po czym schowałam medalion do kieszeni. Niechętnie wstałam z łóżka i po cichu wymknęłam się z pokoju. Ostrożnie zeszłam ze schodów, starając się, aby żaden stopień nie zaskrzypiał pod moimi nogami. Nie chciałam, aby cokolwiek przerwało świętą ciszę, towarzyszącą temu podniosłemu wydarzeniu.
Musiałam pozbyć się tego wisiorka. Przypominał mi o Syriuszu. Czasem zastanawiałam się, czy gdybym go nie wzięła, gdybym zatrzasnęła drzwiczki kredensu, to… to… to czy on nadal by żył?
Wyszłam z rezydencji.

22 komentarze:

  1. Nie dziwię Ci się, że zmieniłaś stronę na inny portal. Też czasami mam dość tego Onetu:(

    Nie wiem, czy będziesz miała czas, ale piszę, bo mam sprawę. Chodzi o zdjęcia bohaterów. Chciałabym spróbować coś takiego zrobić, jak ty masz, lecz nie wiem, jak się za to zabrać. Pomożesz mi i podasz wskazówki, jak to się robi? Byłabym bardzo wdzięczna za radę. Jeśli się zgodzisz, to napisz do mnie na e-maila :)

    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że znów nachodzę, ale mam problem z lewą uniwersalą na Astorii. Nie wiem, co się stało:( Pomożesz?

      Usuń
  2. Może mnie pamiętasz, a może nie - Lois, z szukajac-swietego-spokoju. Akurat szykowałam się do powrotu i reanimacji mojego bloga, dodatkowo nadrabiając historię Ginevry - trochę tego było!
    Właściwie jakie miałaś problemy z onetem?
    PS. Akurat jestem bodajże przy alternatywie części czwartej, zaraz będę na bieżąco :) Szykuję się żeby Ci zrecenzować w komentarzu całego bloga (tzn. historię), zasługujesz na to!
    Albo na fejsie Ci wyślę. Bo Cię znalazłam, taka sprytna jestem!

    OdpowiedzUsuń
  3. Już jest ok. Ten onet jest naprawdę wkurzający :/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Zobaczyłam właśnie, że przeniosłaś blog na inny portal. Ten onet jest ostatnio tak nieznośny, że sama zaczynam o tym myśleć...
    Ladny szablon. Choć pewnie blogspot jest trudniejszy w obsłudze niż onet.
    Nie umiem się doczekać następnej notki. Tą już komentowałam na onecie, więc nie będę się powtarzać, tak czy inaczej, lubię czytać twoją twórczość.

    xxx z bloga skrajnie-rozni

    OdpowiedzUsuń
  5. I znowu przez Ciebie płacze =.= Brawo ^_^

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepraszam, że dopiero teraz zaczynam komentowanie, ale miałam dużo spraw na głowie i nie wyrobiłam się po prostu z czasem. Rozdział bardzo wzruszający i warto było poczekać na niego dwa tygodnie. Jesteś po prostu fenomenalna, czego już nie raz dowiadywałaś się z komentarzy od twoich fanek (czytelniczek bloga). Świetnie opisałaś uczucia bohaterki i dzięki odpowiednim epitetom uzyskałaś nastrój pasujący do uczuć Ginny po śmierci Syriusza. Ginny może i była trochę za sceptycznie nastawiona do świata i grała twardą, ale i tak uczucia w końcu zwyciężyły. Jestem ciekawa, co Nessi miała na myśli, mówiąc tamte słowa z toalety. Na pewno niedługo zostanie to wytłumaczone. Remus nie powinien był oddawać Ginny pod opiekę Kingsleya, bo Ginny potrzebuje ojca. Oczywiście, biorąc pod uwagę niebezpieczeństwo jakie grozi Ginevrze to słuszne rozwiązanie. No cóż. Pewne decyzje są bardzo trudne. Mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży, bo po każdej burzy zawsze wstaje słońce :) Pozdrawiam i życzę dużo weny :****************

    PS: Czy mam cię powiadamiać o nowych rozdziałach u mnie na blogu?

    OdpowiedzUsuń
  7. Wow. Po pierwsze bardzo ładny szablon, nareszcie z Eddi'm...
    Po drugie razem z Ginny przeżywam śmierć Syriusza. To musiało być dla niej ciężkie, w końcu zauroczyła się w nim...No i sprawa Alecto. Pewnie ta kobieta pojawi się w opowiadaniu prędzej czy później. Już się boję:)
    Mam też nadzieję, że Ginny nie oddali się gdzieś daleko i nie wpadnie w jej łapy:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aww, jaki śliczny szablon!
    No, ten rozdziałby zdecydowanie lepszy niż poprzednia część alternatywy. Po raz drugi w zasadzie Ginny przeżywa śmierć Syriusza. Eh, człowiek nie ma spokoju nawet wtedy gdy jest w śpiączce... xD
    Dręczy mnie ten medalion. Co się z nim stanie? Jak wpadnie do rąk Umbridge? Może Ginny wróci na Grimmauld Place i tam spotka Mundungusa i wszystko będzie tak samo, ale kto tam Cię wie :P

    Pozdrawiam
    [lombard-street]

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejciu, onet kiedyś przyprawi mnie o palpitacje serca. Wchodzę na Twojego bloga, a tu informacja, że takowy nie istnieje. Całe szczęście wszystko jest w stanie nienaruszonym:) Przepraszam, że tak długo się nie odzywałam, nie wracam jeszcze na stałe, jednak mam chwilkę wolnego czasu, także postanowiłam ją wykorzystać:)
    Rozdział piękny, naprawdę niesamowity. Opisy uczuć Ginevry doskonałe, naprawdę, ani nazbyt zdramatyzowane, ani zbyt obojętne. Ginny jest taka młoda, a tyle już przeszła. Podziwiam ją za wytrzymałość, gdyby mnie spotkało tyle nieszczęść, nie wiem, czy nie siedziałabym aktualnie w kaftanie bezpieczeństwa w jakimś odizolowanym zakładzie psychiatrycznym. Przecież ludzka wytrzymałość też ma swoje granice, a ją od nich dzieli tylko jeden krok.
    Ginny powinna jednak dziękować losowi za ludzi, którzy nadal trwają przy niej i mają ją w swojej opiece.
    Myślę, że źle robi sprzeciwiając się prośbom Kingsleya. Czy nie zamieszkała w jego domu po to, aby mężczyzna jak i sam budynek mogli ją chronić? Sama rzuca się w paszcze lwa.
    Muszę jeszcze zwrócić uwagę na piękny szablon. Podziwiam Cię za to, że potrafisz sobie zorganizować czas tak, aby móc pisać i jeszcze robić dodatkowo tak dopracowane szablony.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jejku, ale fajnie, nowa notka ;). Byłam bardzo ciekawa, jak się zakończy ta sprawa z naszyjnikiem. Bardzo mi się podobała. Troszkę smutna, ale piękna. Świetnie napisana. Widzę, że już coraz dalej sięga alternatywa ;).
    I szablon świetny! Widzę, że masz dużo weny na grafikę, bo ciągle coś nowego wstawiasz. Ja też robiłam szablony, ale są tragiczne, więc znowu wstawiłam na bloga ten, co kiedyś mi zrobiłaś.
    [skrajnie-rozni]
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  11. Skończyć w takim momencie, toż to przestępstwo! Gwałt na emocjach czytelników, ot co! ;)
    Aj, i nie mogę się doczekać, co będzie dalej, chociaż nadal chyba wolę rzeczywistość.
    Jak mniemam, nie bezcelowo wypuściłaś ją z domu, prawda? Mam nadzięję, szczerze mówiąc, że coś się stanie, że teraz Alecto ją dopadnie :D
    Pozdrawiam,
    Aprilias :)

    OdpowiedzUsuń
  12. oto moja reakcja, kiedy zobaczyłam szablon, a w nim Eddiego^^ Ach, ja to chyba czasem zachowuje się, jak jakiś niedorozwój na widok pięknego Bena^^ No ale coż... :D
    Rozdział bardzo przyjemny. Zawsze podziwiałam Cię za tak piękne, obrazowe opisy. Bardzo fajnie opisałaś uczucia Ginny po stracie Syriusza. Także było mi smutno:( Nie lubiłam strasznie tego fragmentu, kiedy on znika za tą zasłoną:( Och, nie pozbędzie się tego Medalionu, lecz czemu musiała wyjść, kiedy Kingsleya nie ma. Uważam, że postąpiła trochę nierozważnie. Jestem to ciekawa, co dalej się potoczy.

    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
  13. Condawiramurs16 lipca 2012 18:56

    ach, ciężkie czasy... Ciekawi mnie kogo w tej wersji kocha Nessie... może tę samę osobę? czekamna cd

    OdpowiedzUsuń
  14. Trochę to dziwne, że Remus wysłał Ginny do Kingsley'a. Ciekawa jestem co wyjdzie z tej całej nauki zaklęć obronnych. No... o ile Ginny wróci, bo coś czuję, że wyjście z domu Shacklebolta nie będzie spokojnym spacerkiem.

    Co do szablonu, jest śliczny. Mam nadzieję, że zwiastuje ponowne pojawienie się Eddie'ego ;)

    Pozdrawiam
    [wystarczy-krok]
    [gryfonska-odwaga]

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam. ;)
    Przepraszam, że tak późno. Ale - jak to mówią - lepiej późno jak wcale. ;)
    Rozdział fenomenalny! Aż boję się, że nic sensownego nie napiszę - strasznie mi się podoba. Absolutnie cudownie opisałaś uczucia Ginny po stracie Syriusza. Sama poczułam jej smutek.
    I - robi się coraz bardziej ciekawie. I tajemniczo. Mam na myśli wisiorek. Czy Ginny pozbędzie siego tak łatwo? Na początku przychodziło mi na myśl opętanie jej, ale przecież medalion jest zamknięty... Ciekawe.
    A no i Nessi. Kogo straciła? Chyba, że o czymś zapomniałam, czegoś nei doczytałam... W sumie to by było możliwe. No ale nic. ;)
    Czekam na następny rozdział. ;)
    Pozdrawiam serdecznie,
    Mirabella

    OdpowiedzUsuń
  16. Dawno mnie tu nie było. Po pierwsze: ładny szablon. Zastanawia mnie, dlaczego akurat do Kingsleya zabrał ją Remus, ale pewnie jest to po prostu jedno z najbezpieczniejszych miejsc, a w razie w on jest w stanie ją obronić. Śmierć Syriusza musiała być dla Ginny okropnym przeżyciem. Odwołując się do poprzedniego rozdziału, myślalam, że ona jednak z nimi tam pójdzie, ale została. Wydaje mi się, że ona teraz się obwinia, że Syriusz zginął, bo ona go zawiadomiła, a gdyby tego nie zrobiła, to zginęłoby trio + ci, którzy z nimi poszli. I medalion, tego się nie spodziewałam. Jestem ciekawa, jak to potoczysz dalej. Pozdrawiam! I wesołych świąt wielkanocnych :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ugh, zaniedbałam. Czytam każdy rozdział i z niecierpliwością wyczekuję kolejnego, a jednak skomentowałam dwa razy, jak nie mniej, w dodatku pod innym nickiem. Niedobra jestem, prawda?
    Jesteś cudowna, cudowna, cudowna! Wiesz o tym, prawda? Powiedz mi, jak Ty to robisz, hę? Czego byś nie wymyśliła, ja i reszta społeczności Onetowskiej, zawsze będziemy czytać, z zapartym tchem w dodatku. Błędy? Gdzieżby tam! Niczego nie brakuje. I w treści, i w szablonie. No, może trochę bez Edwarda smutno, ale cóż. ; x Tak czy siak, do następnego, jednak czy tym razem mogłabym prosić o info? ;) 34395904

    Pozdrawiam,
    Apocalypsis

    OdpowiedzUsuń
  18. Wspaniałe ! Nie lubię Eddie'go, ale fajnie się wpasowuje w szablon i to się liczy!
    Ten ból Ginny.. Ale nie rozumiem trochę czemu Remus nie mógł przebywać z nią. Przecież powinien wiedzieć, ze nie mogą się rozstawać. I po co ona idzie to odnieść? Serio dojdzie do tego domu czy nie? A może jeszcze Alecto ja dopadnie? Albo ta niezdara coś zrobi?
    Lubie ją, a u Ciebie to straszna niezdara czasami. : )

    OdpowiedzUsuń
  19. Smutno się zrobiło, wyjście Ginny z domu na pewno przyniesie coś złego. Tylko komu? Jej, Remusowi, czy innej osobie, która jest równie bliska memu sercu? Oj, wchodzę na ciężki temat ;)
    Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, ile to jest 71. Podziwiam Cię za wytrwałość, cały czas masz pomysły, jak Ty to robisz? Oczywiście, wsparcie wielbicieli robi swoje ;)
    Czyli nie były to SUM-y, bo początkowo tak pomyślałam, ale zwykłe egzaminy. To chociaż tyle. Ale w poprzedniej notce moment z Syriuszem w samych spodniach zrobił na mnie wrażenie, szkoda, że takie króciutkie... Za dużo rzeczy bym chciała ;)
    Nadrobione zaległości, teraz już mogę spokojnie czekać na kolejne odcinki. Mam nadzieję, że ta nieobecność została wybaczona i w najbliższym czasie, aaa, nie, nie będę się tak rozpędzać, w końcu dwa tygodnie i egzaminy, a potem matura... Damy radę ;)
    I najlepszego na początek wiosny!

    OdpowiedzUsuń
  20. Biedna Ginny.. Juz nioe mogę sie doczekać jej ćwiczeń z Shacklebotem. Niech Ginny natychmaist wraca do domu!

    OdpowiedzUsuń
  21. A jednak...

    Przez jedną krótką chwilę miałam nadzieję... Osobiście bardzo lubię Syriusza, mimo że przez większość czasu po prostu denerwowała mnie jego niefrasobliwośc i ta jakaś taka wymuszona nonszalancja. Ale ma on w sobie jednak coś takiego, za co ludzie go lubią. A może jednak lubili, bo fakt faktem, nie żyje.

    Pierwsza miłość, pierwsze rozczarowanie. Nie zazdroszczę Ginny - wciąż ma pod górkę.

    Trzeba przyznać, że Remus wpadł na genialny pomysł. Samotność i rozłąka to to, czego ludzie potrzebują po stracie bliskiej osoby. Czasem mógłby zamiast tego co należy, robić to, co mówi mu serce.

    Oj, nie powinna się wymykać. To zły moment. Rozumiem, że medalion bardzo przypomina jej o Syriuszu, ale to chyba kiepski pomysł.

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci