piątek, 15 czerwca 2012

074 Alternatywa cz. 15: Cisza przed... weselem

Moralność świata wydawała się rozpaczliwym snem, który w tej gęstej i cuchnącej dżungli nie miał najmniejszej szansy.
Anne Rice

Dla Was :* za to że wierzyliście, że nie jestem tak głupia, aby porzucić to opowiadanie.
31 lipca 1997
Latarnie zaczęły gasnąc. Jedna po drugiej... pogrążając ulicę w nieprzyjemnie gęstym mroku. Asfaltowa droga wyglądała jak ścieżka prowadząca do piekła. Wiła się i skręcała, jej odległy koniec zatapiał się w gęstwinie leśnej głuszy. Brukowane chodniki, biegnące po obu jej stronach, dodawały tylko pikantnego uroku. Nierówne, połamane kostki sprawiały wrażenie, jakby nikt nie przeszedł po nich cało.
Wszystko układało się nie tak, jak powinno.
Niebo, nad moją głową, rozżarzył cichy poranek, iskrzący się paletą jasnych barw. Słońce zaczęło się wspinać nad linię horyzontu. Szło mu to dość mozolnie, ale czego mogłam się spodziewać po tylu miliardach lat. Każdego kiedyś to spotka, przykre rozczarowanie w kwestii naszej sprawności, młodości.
Ale przecież mnie nie powinno to dotyczyć! Mam dopiero szesnaście lat. Na mojej linii życia w najlepsze trwała wiosna. Piękna, ciepła pora. Czas zabawy i przygód, nieokiełznanej wolności. Właśnie, wolności. Wolność była tym, czego w ówczesnych czasach brakowało każdemu z nas.
Jeden, samotny samochód z odrapaną, zieloną karoserią przejechał obok mnie. Przez chwilę oślepiły mnie jego reflektory, a warkot starego silnika zagłuszył pędzące we wszystkich kierunkach świata myśli.
Cieszyłam się, że te wakacje mogę spędzić z tatą, choć i tak więcej go nie było w domu. Pozostało niewielu członków Zakonu Feniksa, więc ta niespełna garstka miała ręce pełne roboty. Szczególnie teraz, po śmierci Dumbledore'a.
Każda chwila, którą poświęcaliśmy na rozmowę była balsamem dla mojej duszy. Miałam tak okrutne przeczucia, że bałam się je wymówić nawet w myślach. Czułam, że coś się zbliża, że niedługo, może za miesiąc, może za rok, dojdę do punktu wyjścia.
Nimfadora Tonks odwiedzała nasz dom coraz częściej, a ja nie byłam tak głupia, aby nie wiedzieć co jest grane. Nie lubiłam jej, tak często łapałam się na tym, że przezywałam ją cichutko w swoim pokoju. Choć z drugiej strony byłam jej dozgonnie wdzięczna. Tata w jej obecności zachowywał się zupełnie inaczej, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie – tak jak kiedyś. Uśmiechał się, był szczęśliwy i pewny siebie, a był to nie lada wyczyn w tamtych czasach.
W czasach, w których nie wiesz, kiedy mówisz ważnej dla ciebie osobie po raz ostatni – kocham cię...
Chodnik pod moimi stopami zamienił się w błotnistą alejkę. Zwykle był tu wygodny dla buta, udeptany piasek, jednak po fali ulew, która nawiedziła miasteczko, zamienił się w okrutne grzęzawisko. Czułam, jak moje stopy zapadają się kilka cali w podłożu, a po każdym uniesieniu nogi słyszałam głośny plask.
Miałam do przejścia zaledwie półtora kilometra, jednak pragnęłam być już w domu. Powietrze było nieprzyjemnie wilgotne, nie ułatwiało ono oddychania, wręcz przeciwnie. Łaskotało mnie w nosie, a w gardle tworzyło nieprzyjemną gulę. Nie było gorąco, a moje ciało zdążyło się spocić. Szara koszulka przykleiła się do pleców, po czole spłynęła stróżka potu.
To nie pogoda jest winna – skarciłam się w duchu. - To ty, Ginny, niepotrzebnie się straszysz. Za rogiem nie czeka na ciebie uzbrojony po zęby śmierciożerca, a zwerbowane na stronę Sama Wiesz Kogo stworzenia nie wyskoczą spod tamtego ogromnego głazu.
W końcu doszłam do rozdroża, skręciłam w wąską, jeszcze bardziej bagnistą uliczkę i puściłam się biegiem wzdłuż ściany lasu. Drzewa o tej porze dnia wyglądały mało przychylnie. Skąpane w nikłym blasku słońca przypominały mroczne postaci z horroru. Ich długie, pozwijane gałęzie wiły się niczym stado dzikich węży w gnieździe pełnym liści.
Zacisnęłam palce na trzonku różdżki i znów skręciłam, tym razem w głąb lasu. Po niespełna dziesięciu minutach, cała obłocona i spocona, wbiegłam na niewielką polanę, na której wznosił się kremowy, dwupiętrowy dom. Odetchnęłam z ulgą tak głośno, że sama zadrżałam, gdy usłyszałam przerażający świst powietrza wydobywający się z ust.
Widok pomalowanych na żółto ścian działa na mnie kojąco. No i jeszcze te niewielkie okienka z czystymi, białymi ramami. W jednej chwili zapragnęłam zaparzyć herbaty w dwóch kubkach z wesołym wzorkiem, zawołać tatę, usiąść z nim na werandzie i śmiać się aż do upadłego, obserwując widoki i piękne donice z czerwonymi kwiatami. Niestety, marzenia musiały poczekać. Choć śniadanie na powietrzu nie wydawało się być głupim pomysłem.
Zacisnęłam palce na płóciennej torbie, cieszyłam się, że udało mi się dostać w mieście jeszcze ciepłe pieczywo. Co prawda, tata martwił się, kiedy wychodziłam, ale nie był aż tak szalony, aby mi tego zabraniać. Musiałby mnie nie znać. Wiedział, że są zakazy, które łamię bez mrugnięcia okiem.
Jednym, zwinnym ruchem otworzyłam drzwi i wpadłam do zawalonego płaszczami, butami i przedmiotami niewiadomego pochodzenia, przedsionka. Co ciekawe ta część domu robiła w pewnym sensie za strych, choć każdy gość musiał tędy przejść, aby udać się do salonu. Cóż, nikt nie kwapił się tu posprzątać, a jeśli w pokoju znajdował się niepotrzebny bibelot, to lądował tutaj. Ani tacie, ani mi nie chciało się wspinać krętymi, niebezpiecznymi schodami na zakurzone, wilgotne poddasze.
Brudne buty zostawiłam na wycieraczce i udałam się do kuchni. Było to małe pomieszczenie. Nie było tutaj zbyt jasno, zresztą czego można było się spodziewać po domu znajdującym się na leśnej polanie? Ściany wyłożone były jasnozieloną boazerią a podłoga i blaty kredensów ciemnym granitem. Przy oknie, obok białej jak śnieg firanki, piętrzyły się pachnące, suszone zioła. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dom. Niezbyt idealny, ale mój, mój dom.
Na drewniany, stary stół rzuciłam płócienną siatkę. Wyjęłam z niej cztery złociste, jeszcze gorące bułki i rozłożyłam je na desce do krojenia, aby nie zaparowały w torbie. Do tego doszły świeże, czerwone pomidory, dwa ogórki i mugolski ser pakowany w te śmieszne, plastikowe, kolorowe pudełeczka z uśmiechniętą krową na wieczku. W zasadzie odkąd pamiętam go kupowaliśmy. Był smaczny i nie tracił zbyt szybko terminu ważności, szczególnie po doszlifowaniu go odpowiednimi zaklęciami.
Wstawiłam wodę na herbatę i zaczęłam obierać i kroić warzywa. W momencie, w którym czajnik obwieścił, że woda nadaje się do zaparzenia tradycyjnego angielskiego napoju, w drzwiach kuchni pojawił się tata. Wzrok znad ostrego noża podniosłam tylko na chwilę, aby przez własną głupotę i nieuwagę nie oderżnąć sobie palców.
- Myślałam, że zdążę zanim wstaniesz – rzekłam, słysząc, jak szykuje kubki i zalewa torebki herbaty wrzątkiem.
Dziwnie, że nigdy nie piliśmy sypanej, a jeszcze dziwniejsze, że zwróciłam na taki drobiazg uwagę właśnie dziś. Burza musiała wisieć w powietrzu, oj tak.
- Byłaś w mieście, Ginny – powiedział, a w jego głosie wyczułam nutę żalu. Norma.
Odkroiłam ostatnie dwa kawałki pomidora i podniosłam wzrok. Tata stał oparty plecami o granitowy blat. Ręce skrzyżował na piersiach. Na jego twarzy malował się niepokój, jednak w miodowych oczach nie dostrzegłam nawet iskry złości.
- Nie przesadzaj, tato – jęknęłam, uśmiechając się delikatnie, aby dodać mu otuchy, podziałało. Mięśnie jego twarzy zaczęły się powoli rozluźniać. Znów mogłam dostrzec niewyraźne zmarszczki na suchej skórze. - Nie jestem dzieckiem, a poza tym Kingsley uczył mnie obrony w poprzednie wakacje, zapomniałeś?
- Nie, nie zapomniałem. Wiem, że w starciu jeden na jeden poradzisz sobie znakomicie, ale... Ginny, nie mów mi, że nie wiesz, o co mi chodzi. Znasz mnie tak długo jak ja ciebie.
- Dobrze już, jestem w domu. Kolejna wyprawa zakończona sukcesem – uznałam chyba trochę zbyt beztrosko, po czym chwyciłam bułkę w celu jej przekrojenia. Usłyszałam tylko ciche chrząknięcie ojca. Podniosłam wzrok znad ostrego noża i spojrzałam na niego pytająco.
- Masz całe spodnie od błota – stwierdził. - Nie przewracaj tak oczami. Idź się przebierz, a ja dokończę przygotowywać śniadanie. Umyłaś chociaż ręce, zanim zaczęłaś kroić pomidora?
- Tato – jęknęłam przeciągle, po czym zaczęłam wycofywać się z kuchni.
- I nie zapomnij, że jutro jest ślub Billa i Fleur. - Usłyszałam, kiedy byłam już w drzwiach. - Mam szczerą nadzieję, że mówiłaś całkiem poważnie, kiedy stwierdziłaś, że masz co na siebie włożyć i nie chciałaś pieniędzy. Bo jak jutro zobaczę cię w czymś niestosownym, to...
- Tato, nie kończ – przerwałam mu. - Ty nie umiesz się na mnie gniewać. Te słowa brzmią trochę dziwnie i nienaturalnie, kiedy wydobywają się z twoich ust.
- Eh, chyba faktycznie cię rozpieściłem...

1 sierpnia 1997
Wczoraj położyłam się wcześnie spać, aby tego dnia obudzić się bez nieeleganckich sińców pod oczami. Przeciągnęłam się i ziewnęłam potężnie, kiedy ciepłe promienie słońca wdarły się nieproszone do pokoju i połaskotały mnie po czubku nosa i policzkach. Niechętnie zwlokłam się z posłania. Nawet nie zauważyłam, kiedy spadłam z łóżka i uderzyłam o twardy parkiet. Pięknie, siniaki na pewno będą pasować do sukienki.
Oczywiście nie musielibyśmy zrywać się z samego rana, gdyby tata nie oznajmił Weasleyom, że wpadniemy odrobinę(!) wcześniej, aby pomóc im w przygotowaniach. Co było oczywiście czystą głupotą, bo znając Molly Weasley, to miała już od tygodnia wszystko gotowe. Zresztą, jak się ma tak liczną rodzinę, plus Hermiona i Harry, to tylko zaprosić ich do nas. Może ogarnęliby przedsionek?
Ale nieważne. Teraz miałam inne rzeczy na głowie. Rodzina rudych dziwaków mogła poczekać.
Podniosłam się z podłogi, podeszłam do drzwi. Uchyliłam je. W domu panowała cisza. Tak, to był genialny pomysł, aby zająć łazienkę przed ojcem. Tylko szybki prysznic – przyrzekłam sobie w duchu, chwytając szlafrok, po czym, bezszelestnie dopadłam odpowiednie drzwi.

Sukienka była osobną historią. Gdyby nie Nessi, to najprawdopodobniej wyszłabym owinięta w jakąś szmatę, imitującą kreację odpowiednią na takie okazje. Na szczęście miałam moją niepowtarzalną, niezastąpioną przyjaciółkę. Kiedy dowiedziała się o ślubie, to od razu obiecała stworzyć kreację godną mojej osoby. Oczywiście, dla pozoru szepnęłam coś w stylu – nie musisz tego robić, oddam ci pieniądze – ale w głębi dyszy dziękowałam całym sercem.
Gotowa do wyjścia stanęłam przed dużym zwierciadłem. Przechyliłam lekko taflę, aby lepiej widzieć. Uśmiechnęłam się. Podobałam się sobie, a to już było coś. Oczywiście w dziewięćdziesięciu procentach była to zasługa Nessi, ale lekki makijaż i fryzura to już praca moich rąk.
Sukienka miała kolor ciemnej, morskiej toni oceanu. Nie miała ramiączek. Na biuście podtrzymywał ją gruby, marszczony pas (i jedno przydatne zaklęcie, ostrożności nigdy zbyt wiele), ozdobiony był mieniącymi się, turkusowymi cekinami. Nie była wąska czy obcisła, nie. Mogłam w niej spokojnie stawiać duże, pewne kroki,a wtedy jej falbany zaczynały opływać moje nogi jak delikatny jedwab. Do tego doszły czarne buciki na delikatnym obcasie i kryształowe kolczyki pożyczone od przyjaciółki. Na włosach najpierw nakręciłam fale, a później spięłam je cieniutką gumką w niesforny kucyk tak, że kilka pasemek okalało delikatnie przypudrowaną twarz. Z makijażem nie zamierzałam przesadzać. Delikatny cień na powiekach i tusz do rzęs. No i błyszczyk, choć jak zauważyła zgryźliwie Nessi, po co mi błyszczyk, skoro nie zamierzam nikogo całować.
Zasadniczo, nigdy nie wyglądałam aż tak elegancko jak dziś i choć byłam typem buntowniczki z zadrapanymi kolanami, to o dziwo czułam się teraz naturalnie i... kobieco. Pierwszy raz nie wstydziłam się szpetnych blizn na rękach. Może to niezbyt dojrzałe, ale wmówiłam sobie, że goście weselni będą woleli patrzeć na moją piękną suknię niż okropne znamiona. Poza tym, pan młody... nie, to nie na miejscu.
Skropiłam szyję i nadgarstki kwiatowym perfumem. Miły, aromatyczny zapach uniósł się pod sam sufit i osiedlił na przedmiotach znajdujących się na komodzie.
Wypróbowałam kilka słodkich czarujących uśmiechów w razie, jakby na weselu zjawił się jakiś kolega Fleur z Francji, po czym przybrałam mój zwyczajny wyraz twarzy.
Wyszłam z pokoju. Czując się jak księżniczka z bajki, zeszłam mało eleganckimi schodami do równie mało eleganckiego pokoju gościnnego. Zaśmiałam się w duchu z własnej głupoty i obiecałam, że nigdy nie powiem Nessi, że jej suknia zadziałała na mnie w taki sposób.
Kiedy tata mnie zobaczył, otworzył szerzej usta i wstał z fotela. Warto żyć dla takich chwili. Marzyłam, aby wiedzieć, co teraz sobie myśli.

Tak jak się spodziewałam, Nora była wysprzątana, namiot już dawno stał rozłożony, a domownicy w zasadzie biegali tylko w kółko, martwiąc się, że czegoś zabraknie. Zasadniczo, nie miało prawa niczego zabraknąć. Znając Weasleyowskie zwyczaje, to będą mieli jeszcze jedzenia na tydzień.
I co najważniejsze, nie byliśmy pierwsi. Ciotki, pasujące idealnie do opisu standardowych, starych ciotek, krzątały się i zawracały głowę komentarzami na temat, kto to ostatnio umarł. Jednym słowem, idealny temat na wesele, stypy, urodziny. Po prostu uniwersalny. Spojrzałam na ojca, a ten tylko wzruszył ramionami, dając mi do zrozumienia, że powinnam się tego spodziewać.
Żałowałam trochę, że nie ma Kingsleya, co prawda należał on do tych, dla których troska o moje zdrowie jest jedną z rzeczy nadrzędnych, ale dobrze nam się razem rozmawiało, nawet na tematy polityczne. Nie przynudzał jak większość i co najważniejsze, nie narzucał mi swojego zdania.
Z przekonaniem, że krzątanie się pod nogami jest złe, udałam się na piętro do pokoju Galindy. Nie ważne, jakie były nasze stosunki, ale wypadało się przywitać. Bądź, co bądź wolałabym raczej wpaść na wnerwiającą Hermionę i zaprezentować się w pełnej krasie, ale nie można mieć wszystkiego, prawda?
Zapukałam cicho w drewnianą powierzchnię drzwi.
- Proszę. - Usłyszałam jej mocno zniecierpliwiony głos. Pewnie była tutaj bombardowana dobrymi radami na temat wyglądu.
Uchyliłam drzwi i wcisnęłam do jej pokoju swoją rudą czuprynę. Nasze oczy spotkały się w lustrzanej tafli, przed którą stała. Kiedy zrozumiała, że nie stanowię potencjalnego zagrożenia, uśmiechnęła się delikatnie i odwróciła na pięcie.
- Ginny, wyglądasz wspaniale – oświadczyła.
Nasze relacje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Galinda była osobą skromną i skrytą. Nigdy nie zaszczycała mnie opowieściami o sobie. Narzekanie nie leżało w jej stylu, choć miała na co, oj, miała.
Była ona niska i okropnie chuda, z ręką na sercu mogę oświadczyć, że za każdym razem, jak ją widziałam, to było jej coraz mniej. Galinda od dziecka ciężko chorowała. Każde przeziębienie kończyło się uziemieniem w łóżku na kilka dni. Nikt nic nie mówił, ale łatwo było się domyślić, że jest coraz gorzej. Jej rodziców nie było stać na leki. Wszyscy przyjaciele pomagali, jak tylko potrafili, ale choroby nie chciały dać się tak łatwo wypędzić z jej organizmu.
- Ty też wyglądasz całkiem nieźle, Galindo – rzekłam trochę zbyt oficjalnym tonem, co wywołało na jej twarzy jeszcze szerszy uśmiech.
Dziewczyna miała na sobie złotą, sięgającą kolan suknię na grubych ramiączkach. Prostą, choć bardzo elegancką. Do tego czarne pantofelki na zupełnie płaskiej podeszwie i czarną biżuterię.
- Nie rozśmieszaj mnie – rzekła. - To Fleur wybierała tę suknię. Gabrielle ma taką samą. Wiesz, obie jesteśmy druhnami panny Flegmy.
- Panny? Już nie długo pani Weasley – powiedziałam, a na twarzy Galindy pojawił się grymas. Nie przepadała za swoją przyszłą bratową. Zresztą, kto za nią przepadał?
- Przyszłaś mnie wkurzać, czy w jakimś innym celu? - zapytała po chwili, ponownie odwracając się w stronę lustra.
- W zasadzie przyszłam tu z nudów. Ale widzę, że jesteś jeszcze w rozsypce, więc pomogę ci się umalować.
- Zwariowałaś? Czym się zaprawiłaś od rana, że masz taki dobry humor?
- No wiesz... Ja po prostu cieszę się chwilą. Co innego nam pozostało w obecnych czasach? - zapytałam, biorąc do ręki pędzelek do nakładania cieni do powiek.
------------------------------------------------------
Długo pisałam tę notkę. Jakieś osiem godzin. Ale to nic, bo przez ten czas byłam bardzo, bardzo szczęśliwa. Pewnie zaraz pomyślicie, że Elfaba jest walnięta i znów będziecie mieć rację. Tęskniłam za Wami, no! I za Ginny.
Jak widać rozpoczęłam szóstą klasę Ginny i teraz nie będę już tak skakać. Wprowadzę kilka nowych wątków itp. Postaram się też lepiej przedstawić ofensywne działania GD. I co najważniejsze, jest to ostatni rok alternatywy. A potem, cóż, potem zobaczycie co się stanie.
A! Przepraszam za błędy, rozdział nie jest sprawdzony, bo Beta dostała wezwanie do Wrocławia, a ja nie chciałam czekać do jutra z publikacją. Nie musicie wypisywać, bo pewnie godzina by Wam nie starczyła.

53 komentarze:

  1. Pierwsza? ale fajnie. Zacznę od tego, że okropnie podoba mi się nagłówek. Szczególnie ta zgarbiona postac na tyłach. bardzo wymowna.
    Rozdział dłuuugi. od samego początku nas rozpieszczasz :) posługiwałaś się tutaj słowem tak lekko, że zwątpiłam, kto jest autorem. nie słodzę, naprawdę. to jest geniusz! i ta scena z Remusem w kuchni. eh... a Nessi jest super! dobrze, że zadbała o kreację Ginny. Swoją drogą, ja też jestem typem z zadrapanymi kolanami, a kiedy na studniówkę założyłam sukienkę, pomalowałam paznokce, zrobiłam makijaż i poszłam do fryzjera to poczułam się jak księżniczka. Coś w tym jest :) pozdrawiam i całym sercem czekam na kolejne posty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe slowa o nagłówku ^^ myślę, że postaram się utrzymac dalej taką długośc. no może odrobinę mniejszą. i nie pisz mi takich komplementów bo jeszcze sę zarumienię :)
      co do fragmentu o ksieżniczce. opisywałam dokładnie to, co czułam przed studniówką :D

      Usuń
  2. Dzięki za informację!Dotarłaś do właściwej osoby, biore się za czytanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. super :) a tak w ogóle, to słuchałam Twoich piosenek. Rewelacja, dziewczyno, rewelacja!

      Usuń
  3. Oj, pięknie piszesz. Ja nie wiem, jak wyrobiłaś sobie taki warsztat, ale jest zdumiewająco dobry. Każde słowo jest na swoim miejscu. No, też tęskniłam za tym opowiadaniem i tą wersją Ginny. Chociaż zasadniczo Potterowa faza zakończyła się u mnie już dawno temu... Bardzo się cieszę, że wróciłaś i czekam, co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje :) u mnie również raza pottera się już skończyła, ale ten blog to zupełnie, zupełnie coś innego. muszę to skończyc, no!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Tak się cieszę, że wróciłaś! Ja również tęskniłąm za Ginny, a ten rozdział był rewelacyjny. Wszystko tak dobrze opisywałaś, że widziałam to w swojej głowie i wiesz co myślę? Żw tym przyjacielem Fleur będzie pewien przystojny, czarnowłosy młodzieniec, czyż nie? Czytałam o tym na Here We Go :) Dobrze, że Ginny zaczęła dogadywać się z Galindą :) W końcu w "realnym" świecie były przyjaciółkami :) Ach ta Nessie... Niezastąpiona :) Szkoda, że umarła :/ Żeby własny ojciec zabijał swoje dziecko... Ale jestem szczęśliwa, że dalej będę mogła czytać o Ginevrze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj... nic nie mówię na temat weselnych gosci. w kolejnym rozdziale rąbek tajemnicy się odsłoni i nic nie będzie trzeba tłumaczyc :)
      w sumie myślę sobie, że ta przerwa mi dobrze zrobiła. napisałam już dwa kolejne rozdziały i jeden bonus w "rzeczywistości" muszę się zastanowc kiedy go opublikowac, aby nic nie zepsuc :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Powróciłaś w wielkim stylu, kochana^^ Rozdział bardzo mi się podobał. Szczególnie przypadły mi opisy na początku oraz opis kreacji Ginny. Już sobie ją wyobrażałam w tej pięknej sukni^^ Nessi ma bardzo piękny talent :) Końcówka była interesująca. Fajnie by było, gdyby Ginny i Galinda się zaprzyjaźniły. Może te spotkania GD w Hogwarcie coś zrobią swoje:) Bardzo cieszę się, ze powróciłaś i życzę Ci niekończonej się weny twórczej;)

    Pozdrawiam serdecznie:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. aż się zrobiłam czerwona. jak czytam te wszystkie komentarze to mam ochotę skakac i wrzeszczec z radości! jej, jka mogłam byc tak głupia i odejśc? choc z drugiej strony może ta rozłąka była mi potrzebna? kto wie ^^ jak to mówią: nic nie dzieje się bez przyczyny.
      ja bym chciała miec taką Ness jako przyjaciółkę. przydałaby się. a co do Galindy to milczę jak zaklęta, aby nie psuc kolejnych cześci opowiadania :)

      Usuń
  6. Cudnie ;)))).
    Bardzo mi się podobał ten rozdział i naprawdę się cieszę, że jednak tutaj wróciłaś. Wiem, powtarzam się już, ale brakowało mi tego opowiadania. Cieszę się też, że będziesz już opisywać szósty rok alternatywnej Ginny. Rok 1997 to jeden z moich ulubionych czasów w HP, zaraz obok czasów Huncwotów.
    Rozdział jak zwykle był napisany bardzo dobrze. na brak opisów narzekać nie mogłam; było ich sporo i jak zwykle obrazowe. Podobał mi się też opis sukienki Ginny. A w twojej wersji Remus nie poślubił jeszcze Tonks?
    Ciekawa też jestem, jak opiszesz wesele oraz późniejsze wydarzenia (o ile je będziesz opisywać).
    W każdym razie, jest dobrze i czekam na więcej. Było parę drobnych literówek (perfumę - perfumem, dyszy - duszy i jeszcze parę było, ale w tej chwili nie pamiętam, w którym miejscu. W każdym razie, błahostki ;)).
    Jak zwykle śliczny szablon mimo, że szary. Ale mi się podoba taka kolorystyka. Wczoraj był zielony ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teraz już nie odejdę, obiecuję! mam w sobie zapał na kolejne półtora roku a w tym czasie pewnie historia dobiegnie końca. A co potem? cóż... trzeba coś wymyślic o Ginny oczywiście :D
      postarałam się z opisami bo na with the rain pojawiały się komentarze, że mało ich jest w treści. musiałam sobie udowodnic, że jakoś, ale jednak potrafię je pisac.
      od razu rozwiwam wątpliwości. wiem że w oryginale Remus i Tonks byli po ślubie jednak ja uznałam, że Remus nie chiał robic tego na szybcika. szczególnie że ma dorosłą córkę która nie jest zbyt przychylna do małżeństwa z Nimfadorą.
      literówki już sprawdzone, beta wróciła. a z szablonami jest jak jest, wiesz, że długo z jednym nie wytrzymam :)

      Usuń
    2. To dobrze, że nie odejdziesz, bo naprawdę chcę się dowiedzieć co będzie dalej ^^. Jako, że to pierwsze opowiadanie, które zaczęłam czytać i czytałam je praktycznie od samego początku, długo przed tym jak sama zaczęłam pisać, to mam do niego pewien sentyment i zaciekawiło mnie.
      W sumie dobrze że tak zrobiłaś z Nimfadorą; w normalnym HP mogli się żenić od razu, a tutaj Remus musi przejmować się jeszcze zdaniem dorastającej i w dodatku dość niepokornej córki.
      Co do szablonów, zawsze podziwiałam twój talent graficzny i gdybym sama takowy posiadała, pewnie zmieniałabym szablony codziennie xDD.

      Usuń
  7. Wróciłaś i to w piorunującym stylu! Wystarczy spojrzeć na piękny nagłówek, długość notki i na styl rozdziału. Twoje słowa niemal płynęły...Zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za Twoim piórem i za charakterem Ginevry. To jest blog na szczycie blogów!
    Jednak wróćmy do treści...Prócz świetnych opisów otoczenia, podobała mi się scena w kuchni. Jedna z tak cennych rozmów z córki z ojcem <3 Obawiam się bowiem, że ich czas wspólny jest policzony. Remus przecież zginie :(
    Bardzo przypadła mi też do gustu kreacja Ginny i zastanawiam się, czy jest ona nieprzypadkowa. Może na tym ślubie dojdzie do spotkania z przyjacielem Fleur? Czekam na to!
    Zaciekawiły mnie też relacje Ginny-Galinda. Wyczułam ziarnko przyjaźni, z którego coś wyrośnie, mam nadzieję ^^

    Pozdrawiam gorąco i życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejku... wszyscy mnie rozpieszczacie :) dziękuję za miłe słowa. płoneła moja klawiatura pod palcami. nawet dwa razy musiałam oblac ją sokiem :) dobrze, że to nie laptop, bo już by nic z niego nie zostało. teraz trochę sie klei, ale co mi tam :)
      Tia... Remus i Ginny mają mało czasu. ja również łaknę tych chwil. lubię je. sa takie... naturalne. mogę tak powiedziec o własnej twórczości czy to mało samokrytyczne? nie ważne.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Aha i chcę jeszcze coś dodać, ponieważ nie mogę tego zrobić w odpowiedniej podstronie.
    Świetnie wykonany dział Informacje. Podobają mi się bardzo i opis i zdjęcia. Szczególnie Eddie wyszedł super, a Galinda jest prześliczna! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wyłączyłam możliwośc komentowania podstron bo zazwyczaj pojawiały się tam chamskie komentarze. Dziękuję bardzo za opinię :) Tak, Eddie <3

      Usuń
  9. Nagłówek jest wspaniały! Uwielbiam tę sesję Loren.
    Od dawna wchodziłam na Ginevrę, marząc o tym aby zobaczyć na niej coś nowego. Mimo tego iż napisałaś notkę pożegnalną w moim sercu wciąż tkwiła nadzieja że jednak coś stworzysz.I stworzyłaś! Coś pięknego.
    Wracasz i to w wielkim stylu. Sama długość tekstu mnie zachwyciła!
    Szkoda że nie opisałaś piątej klasy. Cały czas zastanawiam się jakby to było, gdyby TWOJA Ginny była z Harry"m ^^
    Ciekawi mnie także czy też w alternatywie na świat przyjdzie Teddy. Z tego co zrozumiałam to Remus i Tonks nie są jeszcze po ślubie.
    I fajnie byłoby gdyby Ginny i Galinda się zaprzyjaźniły. Ich relacje są przecież teraz dużo lepsze niż na początku, a Ginny nie jest już taką rozkapryszoną panienką. W końcu, dorosła.
    Ach! I dziękuję za komentarz u mnie!
    Pozdrawiam ;* I życzę duuuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja w ogóle uwielbiam Loren. Swego czasu myślałam że nic nie pobije Cinti ale jak zobaczyłam pannę Kemp, to zmienilam zdanie. jest młodsza i świeższa.
      twoja nadzieja, że coś sie tu pojawi wykiełkowała i owocowała. jeden z tych owocow kupiłam ja, zjhadłam i zapragnęłam wrócic. piękna historia idealna na nowe opowiadanie :)
      A co do przeskoczonego roku. moja Ginny nie byłaby z Harrym. O nie! ona nie lubi Harry'ego :)
      Ramus i Tonks nie są po ślubie, bo to by było dziwne, jakby zrobili to na prędko, szczególnie że on ma prawie dorosłą córkę, przeciwną temu wszystkiemu.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Och! Śliczny szablon! Chyba drugi dzisiaj:D
      Mam pytanie, jak zrobiłaś to, że obrazki w zakładce bohaterowie, nie mają tych białych obramowań?
      Od ponad tygodnia nie mogę tego ogarnąć -.-

      Usuń
  10. Całe szczęście, że jesteś! Naprawdę, my też byśmy nie wytrzymali bez Ciebie!
    Śluby, wesela, inne imprezy, super. Jak Ginny została na kilka godzin "księżniczką", tak mam nadzieję, że i mnie to spotka, za tydzień mamy komers ;) Dużo by opowiadać, ale jak na razie jestem pozytywnie zaskoczona wieloma sprawami.
    Wracając do tekstu, chyba liczyłabym na przyjaźń między Ginny i Galindą, ale podejrzewam, że dla niej przeznaczyłaś tylko Nessi. Zawsze coś. Dobra, śmierciożercy się pokażą? Ginny zostanie źle potraktowana? Zapewne. A cudowny Harry zniknie. Już czuję tę ironię i złość w wykonaniu Ginevry.
    I jakby się przydały w naszym życiu takie zaklęcia na delikatne poprawki kreacji! Ale od czego ma się mamę ;)
    A, zapytam Cię o zdanie w jeszcze jednej kwestii - szkoła średnia. Już szczerze mówiąc mam dość tego tematu, od marca codziennie o tym myślę, cóż... Dwie klasy, obie w tej samej szkole, z czego jedna to mat-inf-fiz/geo, druga dwujęzyczna (w pierwszej klasie 18 h niemieckiego, potem w tym jezyku matma, hist, geo), po czterech latach mam znać na poziomie c1, z czym można już studiować w Niemeczech. I ta klasa właśnie jest zupełną nowością, więc ciężko dowiedzieć się szczegółów. Co według Ciebie jest lepszym wyborem, bardziej się przyda albo jakikolwiek inny argument mile widziany ;)
    Szablon śliczny, taki Twój ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz co? jeszcze bardziej brakowało mi rozmów z Tobą :)trzeba nadrobic stracony czas ^^
      Zacznę od Twoich pytań, aby przejśc do moich problemów. Uważam że klasa z 18h niemca to twardy orzech. ja siebie nie wyobrażam sobie na czymś takim, nawet gdyby było wymienne na angielski. zle studia w niemczech to już coś. niby się mówi że do Angli nie trzeba byc tak dobrze przygotowanym, ale jakjest w niemczech to nie wiem. pomyslę nad tym. ale pierwszy wybór też nie jest zły. brakuje umysłów ścisłych ścislłych i inżynierów. widzisz, ja byłam na humanie i ppowiem szczerze - choc by Cię bili, nie idź na taki profil. Niby moja szkoła jest w wielkopolskiej czołówce, ale to, co tam się działo... uh. teraz planuję studia we wrocławiu na uniwersytecie przyrodniczym. prawdopodobnie coś z żywieniem gdyż myśląc przyszłościowo - jest to dobra działka. Miała byc grafika komputerowa, a tu inżynier. cóż, może jeszcze kiedyś z czymś zahaczę o moją pasję? zobaczyymy. jednak mój aktualnie największy problem to matura. z części ustnej mogę się pochwalic wysokimi wynikami, bo mogę prawda? polski 100% i angielski 93% ale pisemny... wyniki dopiero 29 a ja jestem wręcz pewna że nie zdałam polskiego. moja panika udziela się nawet moim pluszakom.
      PS: przepraszam za blędy, ale znów laptop mi umarł i siedzę przed starym kompem a ten zna tylko język angielski więc mozilla nie poprawia mi byków.

      Usuń
    2. Może to tylko nieuzasadniony stres? Chyba że sprawdzałaś z kluczem i jest inaczej. Ale za ustne - brawo! Przez pierwsze dni matur trzymałam kciuki, a że nie znałam Twoich terminów, to potem już różnie było, w każdym razie super ;)
      Ale pluszaki są niezastąpione, w końcu to one znają wszystkie nasze sekrety, co byśmy bez nich zrobili?
      Co do niemieckiego, to naprawdę lubię ten przedmiot, podobnie jak ścisłe, taki paradoks. Tyle że ja wchodzę z wyższym wykształceniem na rynek pracy gdzieś za 10 lat, do tego czasu może się naprodukować inżynierów, informatyków itp., a język zawsze przydatny. Mieliśmy spotkania z kobietą z doradctwa zawodowego, podsunęła mi pomysł zrobienia kursu pilota wycieczek (bo turystyka, hotelarstwo to też zawsze mi się podobało), ale mam już taki mętlik w głowie...
      Ulżyło mi, że nie jesteś zła za tą moją nieobecność, ale co z życzeniami na urodziny? Mam nadzieję, że przeczytałaś ;)

      Usuń
    3. nie, wszystko z kluczem jest ok. tylko że zrobiłam błąd i nie wiem czy potraktują go jako rzeczowy i skreślą akapit, czy jako kardynalny i od razu wyzerują całą pracę. ale skoro kciuki trzymałaś w pierwsze dni to teoretycznie na polskim też :) ja myślałam o Tobie na egzaminach gimnazjalnych ^^
      teraz jak się zastanowiłam to przed maturą miałam 10h zegarowe angielskiego w tygodniu i nie było źle. chyba też mam hopla na punkcie tego języka teraz czuję niedosyt że to było tylko 93%
      masz racje, nigdy nie można byc pewnym co będzie za 10 lat. ja nawet za 7 mogę zostac bez pracy. ciezko tutaj cokolwiek powiedziec choc wiem że nie łatwa jest produkcja inżynierów. moja siostra jest na politechnice i fakt, idzie tam wiele osób bo łatwo się dostac ale po pierwszym semestrze 3/4 wylatuje.
      Życzenia dostałam, dizękuję :) ale gg mam już nieczynne , jakby co.
      a a'propos sukienek to przypomniało mi się jak na połowinki mama przyszyła mi sukienke bez ramiaczek do stanika, aby nie spadała :)

      Usuń
    4. A kiedy macie wyniki? My chyba jakoś w tym tygodniu.
      Skoro łatwo dostać się na politechnikę, to nawet po językowej mogę spróbować, a wtedy znajdę już sobie przystojnego korepetytora ;)
      Czyli gg już odpada, mam Cię usunąć? Nigdy nie lubiłam tego robić, nawet jak ktoś tylko numer zmieniał ;)
      Wybierasz się może w tym roku do Międzyzdrojów? I tak w ogóle, są na moim avatarku ;)

      Usuń
    5. wyniki dopiero 29 czerwca. a Ty oczywiście nie zapomnij dac znac jak Ci poszło!
      Gg usuń. niestety jakbym kiedys założyła to dam znak.
      a co do wakacji to nie wiem czy w ogóle gdzieś pojadę...

      Usuń
  11. Cieszę się, że nie odeszłaś. Śliczny nagłówek i świetny opis bohaterów nie mogę się napatrzeć na ich zdjęcia zwłaszcza Eddie'go i Galindy. Czy na weselu powinnam spodziewać się Eddie'go. W końcu przyjaźnił sie z Fleur. -Rayne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jej, nie myślałam że jesteś jeszcze dostępna na blogach. cieszę się, że żyjesz :) obecnośc Eddiego jest tajemnicą ^^

      Usuń
    2. Trudno teraz się żyje na onecie i nie bardzo mam siłę żeby walczyć. Powoli skłaniam się ku przejściu na blogspot. Oby się pojawił. Stęskniłam się za nim .

      Usuń
    3. blogspot jest lepszy od Onetu moim zdaniem. ja się cieszę że uciekłam choc teraz odrobinę się poprawiło, to jednak już nigdy tam nie powrócę.

      Usuń
    4. a jak nie chcesz komentowac jako anonimowy to kliknij: nazwa/adres url i tam wpisz nick :D

      Usuń
    5. Teoretycznie już założyłam sobie konto na blogspot i nawet stworzyłam bloga ale dalej rozważam plusy i minusy. Bo jak podejmę decyzję to już ostatecznie i za nic nie wrócę na Onet. Śliczny szablon zakochałam się w nim.

      Usuń
    6. dziękuję za miłe słowa :) chciałam sprawdzic czy da się wstawic coś podobnego do Onetowskiego. dało się :D czyli portale zbytnio się nie różnią.
      ja nie wypisywałam plusów i minusów. moja decyzja była spontaniczna inaczej chyba też bym się nadal zastanawiała.

      Usuń
    7. Coraz więcej osób się przenosi i chyba w ciągu najbliższego tygodnia napiszę rozdział i pożegnam się z onetem. Już nie mam do niego cierpliwości

      Usuń
    8. a chcesz dalej kontynuowac tamto opowiadanie o Dafne?

      Usuń
    9. Myślę, że tak. Co prawda mam jakieś milion pomysłów na inne opowiadania ale nie jestem pewna czy jak zacznę to w ogóle wypali. Ciągle zmieniam zdanie i ciągle tracę zapał. Chciałabym zacząć coś co będę miała siłę skończyć.

      Usuń
  12. Ojej, dzięki za szablon ;***.
    Jest fajny i gdy tylko mnie ocenią (jestem pierwsza w kolejce na kilku ocenialniach) to go sobie wstawię ^^.
    Dzięki, że pamiętałaś o mnie, zapewniam jednak że moje słowa były szczere ;)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie ma sprawy. jest już Twój, zrób z nim co uznasz za stosowne.

      Usuń
    2. Thx ^^.
      A widze, że znowu masz na blogu nowy. Jest PRZE-CUD-NY! Poprzedniemu też nic nie brakowało, ale ten z tym tłem... po prostu rewelacja. Jak ci się go udało wstawić?

      Usuń
    3. nic trudnego. kluczem do sukcesu jest szablon->dostosuj->zaawansowane->dodaj arkusz CSS. i tam wpisuję komende header { height:178px;} a w miejsce 178 tyle pikseli ile chcesz aby było widoczne nagłówka. jak klikniesz w miejsce gdzie jest nagłówek i zrobisz pokaż obrazek tła to zobaczysz że to wszystko jest nagłówkiem a tło jest takim waskim paskiem.

      Usuń
    4. Muszę pokombinować ^^. A to trzeba specjalnie zrobić taki szablon z całym długim tłem?
      Widzę, kolejna zmiana ^^. Ten też cudny ;)). Wygląda bardzo onetowsko ;)).

      Usuń
    5. ja założyłam sobie osobnego bloga i kombinowałam, aby nic nie zepsuc :) tło nie musi byc długie. ja do nagłówka włożyłam to: http://1.bp.blogspot.com/-_q1vqE89Ncs/T94ShI5MDfI/AAAAAAAAAu0/pfFka6_UJmc/s1600/naglo.png
      a jako tło:http://1.bp.blogspot.com/-IwWEVf6jS7E/T94S1M683eI/AAAAAAAAAvA/YIrPXDMpKy0/s0/naglotlo.png
      ale nagłówek mógł byc krótszy. spodobał mi się ten sposób :D

      Usuń
    6. Będę kombinować ^^. Mam takiego próbnego bloga, którego używam do pisania ocen na brudno, więc na nim się będę bawić. Ale bardzo fajnie wygląda efekt, choć ten jasny szablon też był cuuudny. Ten taki bardziej wiosenny, zielony.
      Poza tym dzięki za wskazówki ^^.
      Ps. jeśli masz ochotę, zapraszam na moją nową blogową twórczość, niebieskie-marzenia.blogspot.com . Tam dopiero zaczynam, jest już prolog, a jutro ukaże się rozdział pierwszy ;)).

      Usuń
  13. Tak! Elfaba wróciła i jej Ginny też wróciła! Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Bardzo się stęskniłam za tą historią. Rozdział bardzo mi się podobał, w ogóle świetne były te opisy na początku, niby takie zwykłe a jednak czytało się je z czystą przyjemnością. Miło, że Ginny i Galinda razem rozmawiają, może trochę je to do siebie zbliży. Rozbawiło mnie stwierdzenie Ginny, że Weasleyowie to "rude dziwaki" ;P To naprawdę zabawne, zważywszy na fakt, że w innym życiu kocha ich ponad wszystko :)
    Pozdrawiam serdecznie! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja Ginny :) fajnie to brzmi. to, co tu widnieje to kumulacja kilku miesięcy. nie wiem jak mogłam życ bez tej historii. już teraz przez kilka dni napisałam kolejne 5 rozdziałów każdy ma około 6 stron. mam wrażenie że rozpisuję się na temat każdego szczegółu, ale dobrze mi z tym.
      Rude dziwaki też można kochac :D

      Usuń
    2. No twoja, twoja, bo jest taka specyficzna :)
      Podziwiam Cię, że masz już tyle rozdziałów naprzód, ja miałam co najwyżej dwa w całym moim życiu xd
      No a co do rudych dziwaków, to też chyba byłabym zdolna. W szczególności Weasleyów, którzy są tacy pocieszni.

      Usuń
    3. te rozdziały na przód to tylko skaranie. aż mnie świerzbią ręce aby dodawac kolejne. miedzy innymi dlatego zmieniam szblony tak często ^^

      Usuń
  14. Wiedziałam! Wiedziałam, że wrócisz, że żal ci będzie zostawić to wszystko - czyli, innymi słowy, że zatęsknisz :) Bardzo się z tego powodu cieszę, kochana i jak tylko znajdę wolną chwilę (przy przeprowadzce ciężko o taką, ale to nic xD), z przyjemnością wezmę się do czytania!

    Ros

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a jak można nie zatesknic za tak wspaniałymi ludźmi? i bynajmniej nie mam na mysli bohaterów opowiadania :)
      miło że wpadłaś. A Ciebie można gdzieś jeszcze znaleźc? wiem że nie komentowałam ale Serce na kluczyk śledziłam z zapartym tchem...

      Usuń
  15. Tamten wcześniejszy szablon szary był cudowny! Jak zrobiłaś taki układ na blogspocie? xD
    A rozdz przeczytam niedługo :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudny rozdział i zarypisty kursor! :D
    Od dawna bardzo lubię Harry'ego Potter i już dawno stwierdziłam, że nie warto go ulepszać i zmieniać! Przed chwilą jednak zmieniłam zdanie! :D Piszesz fenomenalnie :D
    Chciałabym Cię zaprosić do mnie, zaspamowałam Ci już na drugim blogu, ale jeszcze na wszelki wypadek dodam link :3
    http://titanic-by-melodia.blogspot.com/
    Pozdrawiam i zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten wstęp.. droga przez miasteczko... myślałam, ze to jkaiś koszmarny sen Ginny. Świetnie to opisałaś. Po namyśle... chyba nie zaprzyjaźniłabym sie z tą Ginny. Skończył sie czas mojej awersji do Harry'ego, no i lubię Weasleyów. Ta Ginny jest zbyt arogancka.

    OdpowiedzUsuń
  18. W sumie to zastanawiam się, gdzie umknęła mi klasa piąta tak w ogóle? Czy ja się mylę, czy jej nie opisałaś? Mało istotna? Niech tak będzie.

    O, Remus i Tonks jeszcze nie są małżeństwem? Nie masz zamiaru tego wprowadzać? A może później? O kurczę, sorry. Zadaję tyle pytań, a Ty pewnie i tak na nie nie odpowiesz. Zresztą, zaraz przeczytam kolejne notki i się dowiem ;p

    Lubię Galindę. Taka delikatna i nieszczęśliwa. Taka całkiem inna niż Ginny. Ale czy nie o to chodzi?

    Okay, reszta rozdziałów jutro. Albo kiedyś. W każdym razie, dobranoc.

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci