Moralność
świata wydawała się rozpaczliwym snem, który w tej gęstej i
cuchnącej dżungli nie miał najmniejszej szansy.
Anne
Rice
Dla
Was :* za to że wierzyliście, że nie jestem tak głupia, aby porzucić
to opowiadanie.
31
lipca 1997
Latarnie
zaczęły gasnąc. Jedna po drugiej... pogrążając ulicę w
nieprzyjemnie gęstym mroku. Asfaltowa droga wyglądała jak ścieżka
prowadząca do piekła. Wiła się i skręcała, jej odległy koniec
zatapiał się w gęstwinie leśnej głuszy. Brukowane chodniki,
biegnące po obu jej stronach, dodawały tylko pikantnego uroku.
Nierówne, połamane kostki sprawiały wrażenie, jakby nikt nie
przeszedł po nich cało.
Wszystko
układało się nie tak, jak powinno.
Niebo,
nad moją głową, rozżarzył cichy poranek, iskrzący się paletą
jasnych barw. Słońce zaczęło się wspinać nad linię horyzontu.
Szło mu to dość mozolnie, ale czego mogłam się spodziewać po
tylu miliardach lat. Każdego kiedyś to spotka, przykre
rozczarowanie w kwestii naszej sprawności, młodości.
Ale
przecież mnie nie powinno to dotyczyć! Mam dopiero szesnaście lat.
Na mojej linii życia w najlepsze
trwała wiosna. Piękna, ciepła pora. Czas zabawy i przygód,
nieokiełznanej wolności. Właśnie, wolności. Wolność była tym,
czego w ówczesnych czasach brakowało każdemu z nas.
Jeden,
samotny samochód z odrapaną, zieloną karoserią przejechał obok
mnie. Przez chwilę oślepiły mnie jego reflektory, a warkot starego
silnika zagłuszył pędzące we wszystkich kierunkach świata myśli.
Cieszyłam
się, że te wakacje mogę spędzić z tatą, choć i tak więcej go
nie było w domu. Pozostało niewielu członków Zakonu Feniksa, więc
ta niespełna garstka miała ręce pełne roboty. Szczególnie teraz,
po śmierci Dumbledore'a.
Każda
chwila, którą poświęcaliśmy na rozmowę była balsamem dla mojej
duszy. Miałam tak okrutne przeczucia, że bałam się je wymówić
nawet w myślach. Czułam, że coś się zbliża, że niedługo, może
za miesiąc, może za rok, dojdę do punktu wyjścia.
Nimfadora
Tonks odwiedzała nasz dom coraz częściej, a ja nie byłam tak
głupia, aby nie wiedzieć co jest grane. Nie lubiłam jej, tak
często łapałam się na tym, że przezywałam ją cichutko w swoim
pokoju. Choć z drugiej strony byłam jej dozgonnie wdzięczna. Tata
w jej obecności zachowywał się zupełnie inaczej, pokusiłabym się
nawet o stwierdzenie – tak jak kiedyś. Uśmiechał się, był
szczęśliwy i pewny siebie, a był to nie lada wyczyn w tamtych
czasach.
W
czasach, w których nie wiesz, kiedy mówisz ważnej dla ciebie
osobie po raz ostatni – kocham cię...
Chodnik
pod moimi stopami zamienił się w błotnistą alejkę. Zwykle był
tu wygodny dla buta, udeptany piasek, jednak po fali ulew, która
nawiedziła miasteczko, zamienił się w okrutne grzęzawisko. Czułam,
jak moje stopy zapadają się kilka cali w podłożu, a po każdym
uniesieniu nogi słyszałam głośny plask.
Miałam
do przejścia zaledwie półtora kilometra, jednak pragnęłam być
już w domu. Powietrze było nieprzyjemnie wilgotne, nie ułatwiało
ono oddychania, wręcz przeciwnie. Łaskotało mnie w nosie, a w
gardle tworzyło nieprzyjemną gulę. Nie było gorąco, a moje ciało
zdążyło się spocić. Szara koszulka przykleiła się do pleców,
po czole spłynęła stróżka potu.
To
nie pogoda jest winna – skarciłam się w duchu. - To ty,
Ginny, niepotrzebnie się straszysz. Za rogiem nie czeka na ciebie
uzbrojony po zęby śmierciożerca, a zwerbowane na stronę Sama
Wiesz Kogo stworzenia nie wyskoczą spod tamtego ogromnego głazu.
W
końcu doszłam do rozdroża, skręciłam w wąską, jeszcze bardziej
bagnistą uliczkę i puściłam się biegiem wzdłuż ściany lasu.
Drzewa o tej porze dnia wyglądały mało przychylnie. Skąpane w
nikłym blasku słońca przypominały mroczne postaci z horroru. Ich
długie, pozwijane gałęzie wiły się niczym stado dzikich węży w
gnieździe pełnym liści.
Zacisnęłam
palce na trzonku różdżki i znów skręciłam, tym razem w głąb
lasu. Po niespełna dziesięciu minutach, cała obłocona i spocona,
wbiegłam na niewielką polanę, na której wznosił się kremowy,
dwupiętrowy dom. Odetchnęłam z ulgą tak głośno, że sama
zadrżałam, gdy usłyszałam przerażający świst powietrza
wydobywający się z ust.
Widok
pomalowanych na żółto ścian działa na mnie kojąco. No i jeszcze
te niewielkie okienka z czystymi, białymi ramami. W jednej chwili
zapragnęłam zaparzyć herbaty w dwóch kubkach z wesołym wzorkiem,
zawołać tatę, usiąść z nim na werandzie i śmiać się aż do
upadłego, obserwując widoki i piękne donice z czerwonymi kwiatami.
Niestety, marzenia musiały poczekać. Choć śniadanie na powietrzu
nie wydawało się być głupim pomysłem.
Zacisnęłam
palce na płóciennej torbie, cieszyłam się, że udało mi się
dostać w mieście jeszcze ciepłe pieczywo. Co prawda, tata martwił
się, kiedy wychodziłam, ale nie był aż tak szalony, aby mi tego
zabraniać. Musiałby mnie nie znać. Wiedział, że są zakazy,
które łamię bez mrugnięcia okiem.
Jednym,
zwinnym ruchem otworzyłam drzwi i wpadłam do zawalonego płaszczami,
butami i przedmiotami niewiadomego pochodzenia, przedsionka. Co
ciekawe ta część domu robiła w pewnym sensie za strych, choć
każdy gość musiał tędy przejść, aby udać się do salonu. Cóż,
nikt nie kwapił się tu posprzątać, a jeśli w pokoju znajdował
się niepotrzebny bibelot, to lądował tutaj. Ani tacie, ani mi nie
chciało się wspinać krętymi, niebezpiecznymi schodami na
zakurzone, wilgotne poddasze.
Brudne
buty zostawiłam na wycieraczce i udałam się do kuchni. Było to
małe pomieszczenie. Nie było tutaj zbyt jasno, zresztą czego można
było się spodziewać po domu znajdującym się na leśnej polanie?
Ściany wyłożone były jasnozieloną boazerią a podłoga i blaty
kredensów ciemnym granitem. Przy oknie, obok białej jak śnieg
firanki, piętrzyły się pachnące, suszone zioła. Uśmiechnęłam
się pod nosem. Dom. Niezbyt idealny, ale mój, mój dom.
Na
drewniany, stary stół rzuciłam płócienną siatkę. Wyjęłam z
niej cztery złociste, jeszcze gorące bułki i rozłożyłam je na
desce do krojenia, aby nie zaparowały w torbie. Do tego doszły
świeże, czerwone pomidory, dwa ogórki i mugolski ser pakowany w te
śmieszne, plastikowe, kolorowe pudełeczka z uśmiechniętą krową
na wieczku. W zasadzie odkąd pamiętam go kupowaliśmy. Był smaczny
i nie tracił zbyt szybko terminu ważności, szczególnie po doszlifowaniu go odpowiednimi zaklęciami.
Wstawiłam
wodę na herbatę i zaczęłam obierać i kroić warzywa. W momencie,
w którym czajnik obwieścił, że woda nadaje się do zaparzenia
tradycyjnego angielskiego napoju, w drzwiach kuchni pojawił się
tata. Wzrok znad ostrego noża podniosłam tylko na chwilę, aby
przez własną głupotę i nieuwagę nie oderżnąć sobie palców.
-
Myślałam, że zdążę zanim wstaniesz – rzekłam, słysząc, jak
szykuje kubki i zalewa torebki herbaty wrzątkiem.
Dziwnie,
że nigdy nie piliśmy sypanej, a jeszcze dziwniejsze, że zwróciłam
na taki drobiazg uwagę właśnie dziś. Burza musiała wisieć w
powietrzu, oj tak.
-
Byłaś w mieście, Ginny – powiedział, a w jego głosie wyczułam
nutę żalu. Norma.
Odkroiłam
ostatnie dwa kawałki pomidora i podniosłam wzrok. Tata stał oparty
plecami o granitowy blat. Ręce skrzyżował na piersiach. Na jego
twarzy malował się niepokój, jednak w miodowych oczach nie
dostrzegłam nawet iskry złości.
-
Nie przesadzaj, tato – jęknęłam, uśmiechając się delikatnie,
aby dodać mu otuchy, podziałało. Mięśnie jego twarzy zaczęły
się powoli rozluźniać. Znów mogłam dostrzec niewyraźne
zmarszczki na suchej skórze. - Nie jestem dzieckiem, a poza tym
Kingsley uczył mnie obrony w poprzednie wakacje, zapomniałeś?
-
Nie, nie zapomniałem. Wiem, że w starciu jeden na jeden poradzisz
sobie znakomicie, ale... Ginny, nie mów mi, że nie wiesz, o co mi
chodzi. Znasz mnie tak długo jak ja ciebie.
-
Dobrze już, jestem w domu. Kolejna wyprawa zakończona sukcesem –
uznałam chyba trochę zbyt beztrosko, po czym chwyciłam bułkę w
celu jej przekrojenia. Usłyszałam tylko ciche chrząknięcie ojca.
Podniosłam wzrok znad ostrego noża i spojrzałam na niego pytająco.
-
Masz całe spodnie od błota – stwierdził. - Nie przewracaj tak
oczami. Idź się przebierz, a ja dokończę przygotowywać
śniadanie. Umyłaś chociaż ręce, zanim zaczęłaś kroić
pomidora?
-
Tato – jęknęłam przeciągle, po czym zaczęłam wycofywać się
z kuchni.
- I
nie zapomnij, że jutro jest ślub Billa i Fleur. - Usłyszałam,
kiedy byłam już w drzwiach. - Mam szczerą nadzieję, że mówiłaś
całkiem poważnie, kiedy stwierdziłaś, że masz co na siebie
włożyć i nie chciałaś pieniędzy. Bo jak jutro zobaczę cię w
czymś niestosownym, to...
-
Tato, nie kończ – przerwałam mu. - Ty nie umiesz się na mnie
gniewać. Te słowa brzmią trochę dziwnie i nienaturalnie, kiedy
wydobywają się z twoich ust.
-
Eh, chyba faktycznie cię rozpieściłem...
1
sierpnia 1997
Wczoraj
położyłam się wcześnie spać, aby tego dnia obudzić się bez
nieeleganckich sińców pod oczami. Przeciągnęłam się i ziewnęłam
potężnie, kiedy ciepłe promienie słońca wdarły się nieproszone
do pokoju i połaskotały mnie po czubku nosa i policzkach.
Niechętnie zwlokłam się z posłania. Nawet nie zauważyłam, kiedy
spadłam z łóżka i uderzyłam o twardy parkiet. Pięknie, siniaki
na pewno będą pasować do sukienki.
Oczywiście
nie musielibyśmy zrywać się z samego rana, gdyby tata nie oznajmił
Weasleyom, że wpadniemy odrobinę(!) wcześniej, aby pomóc im w
przygotowaniach. Co było oczywiście czystą głupotą, bo znając
Molly Weasley, to miała już od tygodnia wszystko gotowe. Zresztą,
jak się ma tak liczną rodzinę, plus Hermiona i Harry, to tylko
zaprosić ich do nas. Może ogarnęliby przedsionek?
Ale
nieważne. Teraz miałam inne rzeczy na głowie. Rodzina rudych
dziwaków mogła poczekać.
Podniosłam
się z podłogi, podeszłam do drzwi. Uchyliłam je. W domu panowała
cisza. Tak, to był genialny pomysł, aby zająć łazienkę przed
ojcem. Tylko szybki prysznic – przyrzekłam sobie w duchu,
chwytając szlafrok, po czym, bezszelestnie dopadłam odpowiednie
drzwi.
Sukienka
była osobną historią. Gdyby nie Nessi, to najprawdopodobniej
wyszłabym owinięta w jakąś szmatę, imitującą kreację
odpowiednią na takie okazje. Na szczęście miałam moją
niepowtarzalną, niezastąpioną przyjaciółkę. Kiedy dowiedziała
się o ślubie, to od razu obiecała stworzyć kreację godną mojej
osoby. Oczywiście, dla pozoru szepnęłam coś w stylu – nie
musisz tego robić, oddam ci pieniądze – ale w głębi dyszy
dziękowałam całym sercem.
Gotowa
do wyjścia stanęłam przed dużym zwierciadłem. Przechyliłam
lekko taflę, aby lepiej widzieć. Uśmiechnęłam się. Podobałam
się sobie, a to już było coś. Oczywiście w dziewięćdziesięciu
procentach była to zasługa Nessi, ale lekki makijaż i fryzura to
już praca moich rąk.
Sukienka
miała kolor ciemnej, morskiej toni oceanu. Nie miała ramiączek. Na
biuście podtrzymywał ją gruby, marszczony pas (i jedno przydatne
zaklęcie, ostrożności nigdy zbyt wiele), ozdobiony był mieniącymi
się, turkusowymi cekinami. Nie była wąska czy obcisła, nie. Mogłam
w niej spokojnie stawiać duże, pewne kroki,a wtedy jej falbany
zaczynały opływać moje nogi jak delikatny jedwab. Do tego doszły
czarne buciki na delikatnym obcasie i kryształowe kolczyki
pożyczone od przyjaciółki. Na włosach najpierw nakręciłam fale,
a później spięłam je cieniutką gumką w niesforny kucyk tak, że
kilka pasemek okalało delikatnie przypudrowaną twarz. Z makijażem
nie zamierzałam przesadzać. Delikatny cień na powiekach i tusz do
rzęs. No i błyszczyk, choć jak zauważyła zgryźliwie Nessi, po co
mi błyszczyk, skoro nie zamierzam nikogo całować.
Zasadniczo,
nigdy nie wyglądałam aż tak elegancko jak dziś i choć byłam
typem buntowniczki z zadrapanymi kolanami, to o dziwo czułam się
teraz naturalnie i... kobieco. Pierwszy raz nie wstydziłam się
szpetnych blizn na rękach. Może to niezbyt dojrzałe, ale wmówiłam
sobie, że goście weselni będą woleli patrzeć na moją piękną
suknię niż okropne znamiona. Poza tym, pan młody... nie, to nie na
miejscu.
Skropiłam
szyję i nadgarstki kwiatowym perfumem. Miły, aromatyczny zapach
uniósł się pod sam sufit i osiedlił na przedmiotach znajdujących
się na komodzie.
Wypróbowałam
kilka słodkich czarujących uśmiechów w razie, jakby na weselu
zjawił się jakiś kolega Fleur z Francji, po czym przybrałam mój
zwyczajny wyraz twarzy.
Wyszłam
z pokoju. Czując się jak księżniczka z bajki, zeszłam mało
eleganckimi schodami do równie mało eleganckiego pokoju gościnnego.
Zaśmiałam się w duchu z własnej głupoty i obiecałam, że nigdy
nie powiem Nessi, że jej suknia zadziałała na mnie w taki sposób.
Kiedy
tata mnie zobaczył, otworzył szerzej usta i wstał z fotela. Warto
żyć dla takich chwili. Marzyłam, aby wiedzieć, co teraz sobie
myśli.
Tak
jak się spodziewałam, Nora była wysprzątana, namiot już dawno
stał rozłożony, a domownicy w zasadzie biegali tylko w kółko,
martwiąc się, że czegoś zabraknie. Zasadniczo, nie miało prawa
niczego zabraknąć. Znając Weasleyowskie zwyczaje, to będą mieli
jeszcze jedzenia na tydzień.
I co
najważniejsze, nie byliśmy pierwsi. Ciotki, pasujące idealnie do
opisu standardowych, starych ciotek, krzątały się i zawracały
głowę komentarzami na temat, kto to ostatnio umarł. Jednym słowem,
idealny temat na wesele, stypy, urodziny. Po prostu uniwersalny.
Spojrzałam na ojca, a ten tylko wzruszył ramionami, dając mi do
zrozumienia, że powinnam się tego spodziewać.
Żałowałam
trochę, że nie ma Kingsleya, co prawda należał on do tych, dla
których troska o moje zdrowie jest jedną z rzeczy nadrzędnych, ale
dobrze nam się razem rozmawiało, nawet na tematy polityczne. Nie
przynudzał jak większość i co najważniejsze, nie narzucał mi
swojego zdania.
Z
przekonaniem, że krzątanie się pod nogami jest złe, udałam się na
piętro do pokoju Galindy. Nie ważne, jakie były nasze stosunki, ale
wypadało się przywitać. Bądź, co bądź wolałabym raczej wpaść
na wnerwiającą Hermionę i zaprezentować się w pełnej krasie,
ale nie można mieć wszystkiego, prawda?
Zapukałam
cicho w drewnianą powierzchnię drzwi.
-
Proszę. - Usłyszałam jej mocno zniecierpliwiony głos. Pewnie była
tutaj bombardowana dobrymi
radami
na temat wyglądu.
Uchyliłam
drzwi i wcisnęłam do jej pokoju swoją rudą czuprynę. Nasze oczy
spotkały się w lustrzanej tafli, przed którą stała. Kiedy
zrozumiała, że nie stanowię potencjalnego zagrożenia, uśmiechnęła
się delikatnie i odwróciła na pięcie.
-
Ginny, wyglądasz wspaniale – oświadczyła.
Nasze
relacje zmieniały się jak w kalejdoskopie. Galinda była osobą
skromną i skrytą. Nigdy nie zaszczycała mnie opowieściami o
sobie. Narzekanie nie leżało w jej stylu, choć miała na co, oj,
miała.
Była
ona niska i okropnie chuda, z ręką na sercu mogę oświadczyć, że
za każdym razem, jak ją widziałam, to było jej coraz mniej.
Galinda od dziecka ciężko chorowała. Każde przeziębienie
kończyło się uziemieniem w łóżku na kilka dni. Nikt nic nie
mówił, ale łatwo było się domyślić, że jest coraz gorzej. Jej
rodziców nie było stać na leki. Wszyscy przyjaciele pomagali, jak
tylko potrafili, ale choroby nie chciały dać się tak łatwo
wypędzić z jej organizmu.
- Ty
też wyglądasz całkiem nieźle, Galindo – rzekłam trochę zbyt
oficjalnym tonem, co wywołało na jej twarzy jeszcze szerszy
uśmiech.
Dziewczyna
miała na sobie złotą, sięgającą kolan suknię na grubych
ramiączkach. Prostą, choć bardzo elegancką. Do tego czarne
pantofelki na zupełnie płaskiej podeszwie i czarną biżuterię.
-
Nie rozśmieszaj mnie – rzekła. - To Fleur wybierała tę suknię.
Gabrielle ma taką samą. Wiesz, obie jesteśmy druhnami panny
Flegmy.
-
Panny? Już nie długo pani Weasley – powiedziałam, a na twarzy
Galindy pojawił się grymas. Nie przepadała za swoją przyszłą
bratową. Zresztą, kto za nią przepadał?
-
Przyszłaś mnie wkurzać, czy w jakimś innym celu? - zapytała po
chwili, ponownie odwracając się w stronę lustra.
- W
zasadzie przyszłam tu z nudów. Ale widzę, że jesteś jeszcze w
rozsypce, więc pomogę ci się umalować.
-
Zwariowałaś? Czym się zaprawiłaś od rana, że masz taki dobry
humor?
- No
wiesz... Ja po prostu cieszę się chwilą. Co innego nam pozostało
w obecnych czasach? - zapytałam, biorąc do ręki pędzelek do
nakładania cieni do powiek.
------------------------------------------------------
Długo
pisałam tę notkę. Jakieś osiem godzin. Ale to nic, bo przez ten
czas byłam bardzo, bardzo szczęśliwa. Pewnie zaraz pomyślicie, że
Elfaba jest walnięta i znów będziecie mieć rację. Tęskniłam za
Wami, no! I za Ginny.
Jak
widać rozpoczęłam szóstą klasę Ginny i teraz nie będę już
tak skakać. Wprowadzę kilka nowych wątków itp. Postaram się też
lepiej przedstawić ofensywne działania GD. I co najważniejsze,
jest to ostatni rok alternatywy. A potem, cóż, potem zobaczycie co
się stanie.
A!
Przepraszam za błędy, rozdział nie jest sprawdzony, bo Beta
dostała wezwanie do Wrocławia, a ja nie chciałam czekać do jutra
z publikacją. Nie musicie wypisywać, bo pewnie godzina by Wam nie
starczyła.
Pierwsza? ale fajnie. Zacznę od tego, że okropnie podoba mi się nagłówek. Szczególnie ta zgarbiona postac na tyłach. bardzo wymowna.
OdpowiedzUsuńRozdział dłuuugi. od samego początku nas rozpieszczasz :) posługiwałaś się tutaj słowem tak lekko, że zwątpiłam, kto jest autorem. nie słodzę, naprawdę. to jest geniusz! i ta scena z Remusem w kuchni. eh... a Nessi jest super! dobrze, że zadbała o kreację Ginny. Swoją drogą, ja też jestem typem z zadrapanymi kolanami, a kiedy na studniówkę założyłam sukienkę, pomalowałam paznokce, zrobiłam makijaż i poszłam do fryzjera to poczułam się jak księżniczka. Coś w tym jest :) pozdrawiam i całym sercem czekam na kolejne posty!
Dzięki za miłe slowa o nagłówku ^^ myślę, że postaram się utrzymac dalej taką długośc. no może odrobinę mniejszą. i nie pisz mi takich komplementów bo jeszcze sę zarumienię :)
Usuńco do fragmentu o ksieżniczce. opisywałam dokładnie to, co czułam przed studniówką :D
Dzięki za informację!Dotarłaś do właściwej osoby, biore się za czytanie :)
OdpowiedzUsuńsuper :) a tak w ogóle, to słuchałam Twoich piosenek. Rewelacja, dziewczyno, rewelacja!
UsuńOj, pięknie piszesz. Ja nie wiem, jak wyrobiłaś sobie taki warsztat, ale jest zdumiewająco dobry. Każde słowo jest na swoim miejscu. No, też tęskniłam za tym opowiadaniem i tą wersją Ginny. Chociaż zasadniczo Potterowa faza zakończyła się u mnie już dawno temu... Bardzo się cieszę, że wróciłaś i czekam, co będzie dalej :)
OdpowiedzUsuńdziękuje :) u mnie również raza pottera się już skończyła, ale ten blog to zupełnie, zupełnie coś innego. muszę to skończyc, no!
UsuńPozdrawiam :)
Tak się cieszę, że wróciłaś! Ja również tęskniłąm za Ginny, a ten rozdział był rewelacyjny. Wszystko tak dobrze opisywałaś, że widziałam to w swojej głowie i wiesz co myślę? Żw tym przyjacielem Fleur będzie pewien przystojny, czarnowłosy młodzieniec, czyż nie? Czytałam o tym na Here We Go :) Dobrze, że Ginny zaczęła dogadywać się z Galindą :) W końcu w "realnym" świecie były przyjaciółkami :) Ach ta Nessie... Niezastąpiona :) Szkoda, że umarła :/ Żeby własny ojciec zabijał swoje dziecko... Ale jestem szczęśliwa, że dalej będę mogła czytać o Ginevrze :)
OdpowiedzUsuńoj... nic nie mówię na temat weselnych gosci. w kolejnym rozdziale rąbek tajemnicy się odsłoni i nic nie będzie trzeba tłumaczyc :)
Usuńw sumie myślę sobie, że ta przerwa mi dobrze zrobiła. napisałam już dwa kolejne rozdziały i jeden bonus w "rzeczywistości" muszę się zastanowc kiedy go opublikowac, aby nic nie zepsuc :)
Pozdrawiam!
Powróciłaś w wielkim stylu, kochana^^ Rozdział bardzo mi się podobał. Szczególnie przypadły mi opisy na początku oraz opis kreacji Ginny. Już sobie ją wyobrażałam w tej pięknej sukni^^ Nessi ma bardzo piękny talent :) Końcówka była interesująca. Fajnie by było, gdyby Ginny i Galinda się zaprzyjaźniły. Może te spotkania GD w Hogwarcie coś zrobią swoje:) Bardzo cieszę się, ze powróciłaś i życzę Ci niekończonej się weny twórczej;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:*
aż się zrobiłam czerwona. jak czytam te wszystkie komentarze to mam ochotę skakac i wrzeszczec z radości! jej, jka mogłam byc tak głupia i odejśc? choc z drugiej strony może ta rozłąka była mi potrzebna? kto wie ^^ jak to mówią: nic nie dzieje się bez przyczyny.
Usuńja bym chciała miec taką Ness jako przyjaciółkę. przydałaby się. a co do Galindy to milczę jak zaklęta, aby nie psuc kolejnych cześci opowiadania :)
Cudnie ;)))).
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podobał ten rozdział i naprawdę się cieszę, że jednak tutaj wróciłaś. Wiem, powtarzam się już, ale brakowało mi tego opowiadania. Cieszę się też, że będziesz już opisywać szósty rok alternatywnej Ginny. Rok 1997 to jeden z moich ulubionych czasów w HP, zaraz obok czasów Huncwotów.
Rozdział jak zwykle był napisany bardzo dobrze. na brak opisów narzekać nie mogłam; było ich sporo i jak zwykle obrazowe. Podobał mi się też opis sukienki Ginny. A w twojej wersji Remus nie poślubił jeszcze Tonks?
Ciekawa też jestem, jak opiszesz wesele oraz późniejsze wydarzenia (o ile je będziesz opisywać).
W każdym razie, jest dobrze i czekam na więcej. Było parę drobnych literówek (perfumę - perfumem, dyszy - duszy i jeszcze parę było, ale w tej chwili nie pamiętam, w którym miejscu. W każdym razie, błahostki ;)).
Jak zwykle śliczny szablon mimo, że szary. Ale mi się podoba taka kolorystyka. Wczoraj był zielony ^^.
teraz już nie odejdę, obiecuję! mam w sobie zapał na kolejne półtora roku a w tym czasie pewnie historia dobiegnie końca. A co potem? cóż... trzeba coś wymyślic o Ginny oczywiście :D
Usuńpostarałam się z opisami bo na with the rain pojawiały się komentarze, że mało ich jest w treści. musiałam sobie udowodnic, że jakoś, ale jednak potrafię je pisac.
od razu rozwiwam wątpliwości. wiem że w oryginale Remus i Tonks byli po ślubie jednak ja uznałam, że Remus nie chiał robic tego na szybcika. szczególnie że ma dorosłą córkę która nie jest zbyt przychylna do małżeństwa z Nimfadorą.
literówki już sprawdzone, beta wróciła. a z szablonami jest jak jest, wiesz, że długo z jednym nie wytrzymam :)
To dobrze, że nie odejdziesz, bo naprawdę chcę się dowiedzieć co będzie dalej ^^. Jako, że to pierwsze opowiadanie, które zaczęłam czytać i czytałam je praktycznie od samego początku, długo przed tym jak sama zaczęłam pisać, to mam do niego pewien sentyment i zaciekawiło mnie.
UsuńW sumie dobrze że tak zrobiłaś z Nimfadorą; w normalnym HP mogli się żenić od razu, a tutaj Remus musi przejmować się jeszcze zdaniem dorastającej i w dodatku dość niepokornej córki.
Co do szablonów, zawsze podziwiałam twój talent graficzny i gdybym sama takowy posiadała, pewnie zmieniałabym szablony codziennie xDD.
Wróciłaś i to w piorunującym stylu! Wystarczy spojrzeć na piękny nagłówek, długość notki i na styl rozdziału. Twoje słowa niemal płynęły...Zdałam sobie sprawę, jak bardzo tęskniłam za Twoim piórem i za charakterem Ginevry. To jest blog na szczycie blogów!
OdpowiedzUsuńJednak wróćmy do treści...Prócz świetnych opisów otoczenia, podobała mi się scena w kuchni. Jedna z tak cennych rozmów z córki z ojcem <3 Obawiam się bowiem, że ich czas wspólny jest policzony. Remus przecież zginie :(
Bardzo przypadła mi też do gustu kreacja Ginny i zastanawiam się, czy jest ona nieprzypadkowa. Może na tym ślubie dojdzie do spotkania z przyjacielem Fleur? Czekam na to!
Zaciekawiły mnie też relacje Ginny-Galinda. Wyczułam ziarnko przyjaźni, z którego coś wyrośnie, mam nadzieję ^^
Pozdrawiam gorąco i życzę weny! :)
jejku... wszyscy mnie rozpieszczacie :) dziękuję za miłe słowa. płoneła moja klawiatura pod palcami. nawet dwa razy musiałam oblac ją sokiem :) dobrze, że to nie laptop, bo już by nic z niego nie zostało. teraz trochę sie klei, ale co mi tam :)
UsuńTia... Remus i Ginny mają mało czasu. ja również łaknę tych chwil. lubię je. sa takie... naturalne. mogę tak powiedziec o własnej twórczości czy to mało samokrytyczne? nie ważne.
Pozdrawiam!
Aha i chcę jeszcze coś dodać, ponieważ nie mogę tego zrobić w odpowiedniej podstronie.
OdpowiedzUsuńŚwietnie wykonany dział Informacje. Podobają mi się bardzo i opis i zdjęcia. Szczególnie Eddie wyszedł super, a Galinda jest prześliczna! :)
wyłączyłam możliwośc komentowania podstron bo zazwyczaj pojawiały się tam chamskie komentarze. Dziękuję bardzo za opinię :) Tak, Eddie <3
UsuńNagłówek jest wspaniały! Uwielbiam tę sesję Loren.
OdpowiedzUsuńOd dawna wchodziłam na Ginevrę, marząc o tym aby zobaczyć na niej coś nowego. Mimo tego iż napisałaś notkę pożegnalną w moim sercu wciąż tkwiła nadzieja że jednak coś stworzysz.I stworzyłaś! Coś pięknego.
Wracasz i to w wielkim stylu. Sama długość tekstu mnie zachwyciła!
Szkoda że nie opisałaś piątej klasy. Cały czas zastanawiam się jakby to było, gdyby TWOJA Ginny była z Harry"m ^^
Ciekawi mnie także czy też w alternatywie na świat przyjdzie Teddy. Z tego co zrozumiałam to Remus i Tonks nie są jeszcze po ślubie.
I fajnie byłoby gdyby Ginny i Galinda się zaprzyjaźniły. Ich relacje są przecież teraz dużo lepsze niż na początku, a Ginny nie jest już taką rozkapryszoną panienką. W końcu, dorosła.
Ach! I dziękuję za komentarz u mnie!
Pozdrawiam ;* I życzę duuuużo weny!
ja w ogóle uwielbiam Loren. Swego czasu myślałam że nic nie pobije Cinti ale jak zobaczyłam pannę Kemp, to zmienilam zdanie. jest młodsza i świeższa.
Usuńtwoja nadzieja, że coś sie tu pojawi wykiełkowała i owocowała. jeden z tych owocow kupiłam ja, zjhadłam i zapragnęłam wrócic. piękna historia idealna na nowe opowiadanie :)
A co do przeskoczonego roku. moja Ginny nie byłaby z Harrym. O nie! ona nie lubi Harry'ego :)
Ramus i Tonks nie są po ślubie, bo to by było dziwne, jakby zrobili to na prędko, szczególnie że on ma prawie dorosłą córkę, przeciwną temu wszystkiemu.
Pozdrawiam!
Och! Śliczny szablon! Chyba drugi dzisiaj:D
UsuńMam pytanie, jak zrobiłaś to, że obrazki w zakładce bohaterowie, nie mają tych białych obramowań?
Od ponad tygodnia nie mogę tego ogarnąć -.-
Całe szczęście, że jesteś! Naprawdę, my też byśmy nie wytrzymali bez Ciebie!
OdpowiedzUsuńŚluby, wesela, inne imprezy, super. Jak Ginny została na kilka godzin "księżniczką", tak mam nadzieję, że i mnie to spotka, za tydzień mamy komers ;) Dużo by opowiadać, ale jak na razie jestem pozytywnie zaskoczona wieloma sprawami.
Wracając do tekstu, chyba liczyłabym na przyjaźń między Ginny i Galindą, ale podejrzewam, że dla niej przeznaczyłaś tylko Nessi. Zawsze coś. Dobra, śmierciożercy się pokażą? Ginny zostanie źle potraktowana? Zapewne. A cudowny Harry zniknie. Już czuję tę ironię i złość w wykonaniu Ginevry.
I jakby się przydały w naszym życiu takie zaklęcia na delikatne poprawki kreacji! Ale od czego ma się mamę ;)
A, zapytam Cię o zdanie w jeszcze jednej kwestii - szkoła średnia. Już szczerze mówiąc mam dość tego tematu, od marca codziennie o tym myślę, cóż... Dwie klasy, obie w tej samej szkole, z czego jedna to mat-inf-fiz/geo, druga dwujęzyczna (w pierwszej klasie 18 h niemieckiego, potem w tym jezyku matma, hist, geo), po czterech latach mam znać na poziomie c1, z czym można już studiować w Niemeczech. I ta klasa właśnie jest zupełną nowością, więc ciężko dowiedzieć się szczegółów. Co według Ciebie jest lepszym wyborem, bardziej się przyda albo jakikolwiek inny argument mile widziany ;)
Szablon śliczny, taki Twój ;)
Pozdrawiam!
wiesz co? jeszcze bardziej brakowało mi rozmów z Tobą :)trzeba nadrobic stracony czas ^^
UsuńZacznę od Twoich pytań, aby przejśc do moich problemów. Uważam że klasa z 18h niemca to twardy orzech. ja siebie nie wyobrażam sobie na czymś takim, nawet gdyby było wymienne na angielski. zle studia w niemczech to już coś. niby się mówi że do Angli nie trzeba byc tak dobrze przygotowanym, ale jakjest w niemczech to nie wiem. pomyslę nad tym. ale pierwszy wybór też nie jest zły. brakuje umysłów ścisłych ścislłych i inżynierów. widzisz, ja byłam na humanie i ppowiem szczerze - choc by Cię bili, nie idź na taki profil. Niby moja szkoła jest w wielkopolskiej czołówce, ale to, co tam się działo... uh. teraz planuję studia we wrocławiu na uniwersytecie przyrodniczym. prawdopodobnie coś z żywieniem gdyż myśląc przyszłościowo - jest to dobra działka. Miała byc grafika komputerowa, a tu inżynier. cóż, może jeszcze kiedyś z czymś zahaczę o moją pasję? zobaczyymy. jednak mój aktualnie największy problem to matura. z części ustnej mogę się pochwalic wysokimi wynikami, bo mogę prawda? polski 100% i angielski 93% ale pisemny... wyniki dopiero 29 a ja jestem wręcz pewna że nie zdałam polskiego. moja panika udziela się nawet moim pluszakom.
PS: przepraszam za blędy, ale znów laptop mi umarł i siedzę przed starym kompem a ten zna tylko język angielski więc mozilla nie poprawia mi byków.
Może to tylko nieuzasadniony stres? Chyba że sprawdzałaś z kluczem i jest inaczej. Ale za ustne - brawo! Przez pierwsze dni matur trzymałam kciuki, a że nie znałam Twoich terminów, to potem już różnie było, w każdym razie super ;)
UsuńAle pluszaki są niezastąpione, w końcu to one znają wszystkie nasze sekrety, co byśmy bez nich zrobili?
Co do niemieckiego, to naprawdę lubię ten przedmiot, podobnie jak ścisłe, taki paradoks. Tyle że ja wchodzę z wyższym wykształceniem na rynek pracy gdzieś za 10 lat, do tego czasu może się naprodukować inżynierów, informatyków itp., a język zawsze przydatny. Mieliśmy spotkania z kobietą z doradctwa zawodowego, podsunęła mi pomysł zrobienia kursu pilota wycieczek (bo turystyka, hotelarstwo to też zawsze mi się podobało), ale mam już taki mętlik w głowie...
Ulżyło mi, że nie jesteś zła za tą moją nieobecność, ale co z życzeniami na urodziny? Mam nadzieję, że przeczytałaś ;)
nie, wszystko z kluczem jest ok. tylko że zrobiłam błąd i nie wiem czy potraktują go jako rzeczowy i skreślą akapit, czy jako kardynalny i od razu wyzerują całą pracę. ale skoro kciuki trzymałaś w pierwsze dni to teoretycznie na polskim też :) ja myślałam o Tobie na egzaminach gimnazjalnych ^^
Usuńteraz jak się zastanowiłam to przed maturą miałam 10h zegarowe angielskiego w tygodniu i nie było źle. chyba też mam hopla na punkcie tego języka teraz czuję niedosyt że to było tylko 93%
masz racje, nigdy nie można byc pewnym co będzie za 10 lat. ja nawet za 7 mogę zostac bez pracy. ciezko tutaj cokolwiek powiedziec choc wiem że nie łatwa jest produkcja inżynierów. moja siostra jest na politechnice i fakt, idzie tam wiele osób bo łatwo się dostac ale po pierwszym semestrze 3/4 wylatuje.
Życzenia dostałam, dizękuję :) ale gg mam już nieczynne , jakby co.
a a'propos sukienek to przypomniało mi się jak na połowinki mama przyszyła mi sukienke bez ramiaczek do stanika, aby nie spadała :)
A kiedy macie wyniki? My chyba jakoś w tym tygodniu.
UsuńSkoro łatwo dostać się na politechnikę, to nawet po językowej mogę spróbować, a wtedy znajdę już sobie przystojnego korepetytora ;)
Czyli gg już odpada, mam Cię usunąć? Nigdy nie lubiłam tego robić, nawet jak ktoś tylko numer zmieniał ;)
Wybierasz się może w tym roku do Międzyzdrojów? I tak w ogóle, są na moim avatarku ;)
wyniki dopiero 29 czerwca. a Ty oczywiście nie zapomnij dac znac jak Ci poszło!
UsuńGg usuń. niestety jakbym kiedys założyła to dam znak.
a co do wakacji to nie wiem czy w ogóle gdzieś pojadę...
Cieszę się, że nie odeszłaś. Śliczny nagłówek i świetny opis bohaterów nie mogę się napatrzeć na ich zdjęcia zwłaszcza Eddie'go i Galindy. Czy na weselu powinnam spodziewać się Eddie'go. W końcu przyjaźnił sie z Fleur. -Rayne
OdpowiedzUsuńjej, nie myślałam że jesteś jeszcze dostępna na blogach. cieszę się, że żyjesz :) obecnośc Eddiego jest tajemnicą ^^
UsuńTrudno teraz się żyje na onecie i nie bardzo mam siłę żeby walczyć. Powoli skłaniam się ku przejściu na blogspot. Oby się pojawił. Stęskniłam się za nim .
Usuńblogspot jest lepszy od Onetu moim zdaniem. ja się cieszę że uciekłam choc teraz odrobinę się poprawiło, to jednak już nigdy tam nie powrócę.
Usuńa jak nie chcesz komentowac jako anonimowy to kliknij: nazwa/adres url i tam wpisz nick :D
UsuńTeoretycznie już założyłam sobie konto na blogspot i nawet stworzyłam bloga ale dalej rozważam plusy i minusy. Bo jak podejmę decyzję to już ostatecznie i za nic nie wrócę na Onet. Śliczny szablon zakochałam się w nim.
Usuńdziękuję za miłe słowa :) chciałam sprawdzic czy da się wstawic coś podobnego do Onetowskiego. dało się :D czyli portale zbytnio się nie różnią.
Usuńja nie wypisywałam plusów i minusów. moja decyzja była spontaniczna inaczej chyba też bym się nadal zastanawiała.
Coraz więcej osób się przenosi i chyba w ciągu najbliższego tygodnia napiszę rozdział i pożegnam się z onetem. Już nie mam do niego cierpliwości
Usuńa chcesz dalej kontynuowac tamto opowiadanie o Dafne?
UsuńMyślę, że tak. Co prawda mam jakieś milion pomysłów na inne opowiadania ale nie jestem pewna czy jak zacznę to w ogóle wypali. Ciągle zmieniam zdanie i ciągle tracę zapał. Chciałabym zacząć coś co będę miała siłę skończyć.
UsuńOjej, dzięki za szablon ;***.
OdpowiedzUsuńJest fajny i gdy tylko mnie ocenią (jestem pierwsza w kolejce na kilku ocenialniach) to go sobie wstawię ^^.
Dzięki, że pamiętałaś o mnie, zapewniam jednak że moje słowa były szczere ;)).
nie ma sprawy. jest już Twój, zrób z nim co uznasz za stosowne.
UsuńThx ^^.
UsuńA widze, że znowu masz na blogu nowy. Jest PRZE-CUD-NY! Poprzedniemu też nic nie brakowało, ale ten z tym tłem... po prostu rewelacja. Jak ci się go udało wstawić?
nic trudnego. kluczem do sukcesu jest szablon->dostosuj->zaawansowane->dodaj arkusz CSS. i tam wpisuję komende header { height:178px;} a w miejsce 178 tyle pikseli ile chcesz aby było widoczne nagłówka. jak klikniesz w miejsce gdzie jest nagłówek i zrobisz pokaż obrazek tła to zobaczysz że to wszystko jest nagłówkiem a tło jest takim waskim paskiem.
UsuńMuszę pokombinować ^^. A to trzeba specjalnie zrobić taki szablon z całym długim tłem?
UsuńWidzę, kolejna zmiana ^^. Ten też cudny ;)). Wygląda bardzo onetowsko ;)).
ja założyłam sobie osobnego bloga i kombinowałam, aby nic nie zepsuc :) tło nie musi byc długie. ja do nagłówka włożyłam to: http://1.bp.blogspot.com/-_q1vqE89Ncs/T94ShI5MDfI/AAAAAAAAAu0/pfFka6_UJmc/s1600/naglo.png
Usuńa jako tło:http://1.bp.blogspot.com/-IwWEVf6jS7E/T94S1M683eI/AAAAAAAAAvA/YIrPXDMpKy0/s0/naglotlo.png
ale nagłówek mógł byc krótszy. spodobał mi się ten sposób :D
Będę kombinować ^^. Mam takiego próbnego bloga, którego używam do pisania ocen na brudno, więc na nim się będę bawić. Ale bardzo fajnie wygląda efekt, choć ten jasny szablon też był cuuudny. Ten taki bardziej wiosenny, zielony.
UsuńPoza tym dzięki za wskazówki ^^.
Ps. jeśli masz ochotę, zapraszam na moją nową blogową twórczość, niebieskie-marzenia.blogspot.com . Tam dopiero zaczynam, jest już prolog, a jutro ukaże się rozdział pierwszy ;)).
Tak! Elfaba wróciła i jej Ginny też wróciła! Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Bardzo się stęskniłam za tą historią. Rozdział bardzo mi się podobał, w ogóle świetne były te opisy na początku, niby takie zwykłe a jednak czytało się je z czystą przyjemnością. Miło, że Ginny i Galinda razem rozmawiają, może trochę je to do siebie zbliży. Rozbawiło mnie stwierdzenie Ginny, że Weasleyowie to "rude dziwaki" ;P To naprawdę zabawne, zważywszy na fakt, że w innym życiu kocha ich ponad wszystko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! ;)
moja Ginny :) fajnie to brzmi. to, co tu widnieje to kumulacja kilku miesięcy. nie wiem jak mogłam życ bez tej historii. już teraz przez kilka dni napisałam kolejne 5 rozdziałów każdy ma około 6 stron. mam wrażenie że rozpisuję się na temat każdego szczegółu, ale dobrze mi z tym.
UsuńRude dziwaki też można kochac :D
No twoja, twoja, bo jest taka specyficzna :)
UsuńPodziwiam Cię, że masz już tyle rozdziałów naprzód, ja miałam co najwyżej dwa w całym moim życiu xd
No a co do rudych dziwaków, to też chyba byłabym zdolna. W szczególności Weasleyów, którzy są tacy pocieszni.
te rozdziały na przód to tylko skaranie. aż mnie świerzbią ręce aby dodawac kolejne. miedzy innymi dlatego zmieniam szblony tak często ^^
UsuńWiedziałam! Wiedziałam, że wrócisz, że żal ci będzie zostawić to wszystko - czyli, innymi słowy, że zatęsknisz :) Bardzo się z tego powodu cieszę, kochana i jak tylko znajdę wolną chwilę (przy przeprowadzce ciężko o taką, ale to nic xD), z przyjemnością wezmę się do czytania!
OdpowiedzUsuńRos
a jak można nie zatesknic za tak wspaniałymi ludźmi? i bynajmniej nie mam na mysli bohaterów opowiadania :)
Usuńmiło że wpadłaś. A Ciebie można gdzieś jeszcze znaleźc? wiem że nie komentowałam ale Serce na kluczyk śledziłam z zapartym tchem...
Tamten wcześniejszy szablon szary był cudowny! Jak zrobiłaś taki układ na blogspocie? xD
OdpowiedzUsuńA rozdz przeczytam niedługo :)
Cudny rozdział i zarypisty kursor! :D
OdpowiedzUsuńOd dawna bardzo lubię Harry'ego Potter i już dawno stwierdziłam, że nie warto go ulepszać i zmieniać! Przed chwilą jednak zmieniłam zdanie! :D Piszesz fenomenalnie :D
Chciałabym Cię zaprosić do mnie, zaspamowałam Ci już na drugim blogu, ale jeszcze na wszelki wypadek dodam link :3
http://titanic-by-melodia.blogspot.com/
Pozdrawiam i zapraszam :D
Ten wstęp.. droga przez miasteczko... myślałam, ze to jkaiś koszmarny sen Ginny. Świetnie to opisałaś. Po namyśle... chyba nie zaprzyjaźniłabym sie z tą Ginny. Skończył sie czas mojej awersji do Harry'ego, no i lubię Weasleyów. Ta Ginny jest zbyt arogancka.
OdpowiedzUsuńW sumie to zastanawiam się, gdzie umknęła mi klasa piąta tak w ogóle? Czy ja się mylę, czy jej nie opisałaś? Mało istotna? Niech tak będzie.
OdpowiedzUsuńO, Remus i Tonks jeszcze nie są małżeństwem? Nie masz zamiaru tego wprowadzać? A może później? O kurczę, sorry. Zadaję tyle pytań, a Ty pewnie i tak na nie nie odpowiesz. Zresztą, zaraz przeczytam kolejne notki i się dowiem ;p
Lubię Galindę. Taka delikatna i nieszczęśliwa. Taka całkiem inna niż Ginny. Ale czy nie o to chodzi?
Okay, reszta rozdziałów jutro. Albo kiedyś. W każdym razie, dobranoc.