Odpowiadam za to,
co powiedziałem, nie za to, co Ty zrozumiałaś.
anja341
wrzesień
1997
-
Co się tutaj dzieje?! - Usłyszałam przerażony głos
Pomfrey, wpadającej do głównej sali skrzydła szpitalnego.
Jej
baczny wzrok najpierw padł na podnoszącego się z ziemi, wściekłego
Eddiego, a później na mnie i mój triumfalny uśmiech. Była zła.
Zresztą, ona zawsze była zła, jak ktoś zakłócał ciszę
panującą w jej królestwie, nawet jeśli wszystkie łóżka stały
puste. Przygładziła dłońmi biały fartuch i oparła ręce na
biodrach. Nie musiała nic mówić. Każdy, nawet głupi wiedział,
że żądała wyjaśnień.
-
Wszystko jest pod kontrolą – odpowiedział jej Eddie, rozglądając
się za swoją różdżką. Pomachałam nią nieznacznie. Mężczyzna
westchnął głośno.
-
Panno Lupin, czy nie powinnaś być teraz na lekcjach? - spytała
pielęgniarka już wyraźnie zniecierpliwiona.
- Na
lekcjach? - powtórzyłam, udając zaskoczenie. - Przecież pan
Edward powiedział, że jestem poważnym przypadkiem. Chyba mi to
usprawiedliwi, prawda? - dodałam, zerkając na mężczyznę.
-
Jeśli oboje macie zamiar odstawiać przedstawienie, to z dala od
tego miejsca! Zrozumiano? Tu się leczy. Pacjenci potrzebują
spokoju.
Rozejrzałam
się po pomieszczeniu. Tak jak się spodziewała, było kompletnie
puste. Prócz naszej trójki można było znaleźć drobinki kurzu i
małego pająka pod sufitem. Zasadniczo mogłam stąd wyjść. Było
już grubo po dzwonku.
- Ma
pani rację – rzekłam. - Skoro jestem już zdrowa, to mogę iść.
Do widzenia.
Odwróciłam
się na pięcie i powoli szłam w kierunku drzwi. Tak jak się
spodziewałam, Eddie podążył za mną. Ścisnęłam mocniej palce
na trzonkach różdżek i nacisnęłam na klamkę. Spokojnie, bez
nerwów wyszłam na korytarz.
-
Możesz oddać mi różdżkę? - zapytał, zamykając drzwi skrzydła
szpitalnego.
- A
co będę z tego mieć? Odpowiesz mi prawdę na choć jedno pytanie?
-
Niech ci będzie, odpowiem – oświadczył, a przez jego oczy
przebiegł cień niepewności. Uśmiechnęłam się tryumfalnie.
Nadal był wysokim, silnym, cholernie przystojnym
mężczyzną, jednak bez swojej cennej broni zdawał się być taki
bezbronny.
-
Jedno pytanie – zawahałam się. - Cóż, muszę je dobrze
skonstruować. Rozumiesz... Może, może, kim jest dla ciebie Severus
Snape?
Cień
uśmiechu przebiegł po jego twarzy.
Serce
waliło w mojej piersi, jakby chciało opuścić to miejsce już na
zawsze i rozpocząć samodzielne życie z dala od moich dziwnych
wybryków. Mózg przestawał mieścić te wszystkie głupie,
bezsensowne i nieprzydatne do niczego informacje typu – niebo jest
niebieskie lub woda jest mokra. To wszystko nie miało znaczenia.
Dłonie
mi drżały. Zapomniałam, jak się oddycha.
Nie
wiem, jak udało mi się dojść pod klasę od transmutacji, nie
wiem, po co w ogóle chciałam iść na lekcję w takim stanie.
Czułam, że gdzieś bardzo, bardzo głęboko, na dnie moich oczu,
kryją się hektolitry łez, marzące o wydostaniu się na zewnątrz
i spłynięciu po piegowatych policzkach.
Oparłam
się plecami o zimną, marmurową ścianę i czekałam. W całej tej
historii coś mi się nie zgadzało. Musiał żartować, ale czemu
miałby to robić?
-
Ginny? - Usłyszałam po chwili obok lewego ucha. Energicznie
odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w szare oczy Nessi. - Co z
tobą? Byłaś u tego faceta?
-
Byłam – odpowiedziałam, spuszczając głowę.
- I
co? - dociekała.
- On
jest synem Snape'a.
Dni
ciągnęły się okropnie. Gdybym wiedziała, że Hogwart będzie tak
wyglądać, to... no właśnie, to zapewne stchórzyłabym i została
w domu. Nie mogłam wiecznie unikać Alecto Carrow. Chodziłam na
jej nienormalne lekcje i starłam się nie dawać pretekstu do kary.
Zresztą ona sama też nie była chętna, aby rozdawać mi szlaban za
szlabanem. Według Nessi było to podejrzane i pewnie jak zwykle
miała rację.
Był
jeszcze Amycus – nowy nauczyciel obrony przed czarną magią. Z
pewnej strony był jeszcze bardziej przerażający niż jego siostra.
Mugoloznawstwo było lekcjami czysto teoretycznymi, natomiast obrona
przed czarną magią praktycznymi.
-
Ginny, musimy pogadać – powiedziała Nessi pewnego wieczoru, kiedy
miałam zasłonić kotary i udać się na zasłużony wypoczynek.
- O
co chodzi? - spytałam, ziewając dyskretnie.
Przyjaciółka
wgramoliła się na moje łóżko i oparła plecami o ścianę.
Chwyciła poduszkę i zaczęła ugniatać ją w dłoniach. Po
napiętych mięśniach twarzy poznałam, że jest mocno zdenerwowana.
-
Podsłuchałam coś – szepnęła.
-
Nessi! Jeśli to coś o mnie, to nawet nie chcę słuchać.
-
Jaka ty jesteś, akurat nie o ciebie chodzi. Podsłuchiwałam
Longbottoma. Rozmawiał z Lovegood i Weasley. Mówili coś o mieczu,
który podobno jest w gabinecie dyrektora. Chcą go wykraść, gdyż
są przekonani, że pomoże on jakoś Potterowi.
-
Zwariowali? Oni chyba zostawili mózgi w domu. Przecież nikt o
zdrowych zmysłach nie pchałby się do gabinetu Snape'a.
-
Ginny, nie sądzisz, że powinnyśmy im pomóc? - Głos Nessi drżał
delikatnie.
Byłam
zmęczona, jednak, kiedy to usłyszałam, moje oczy stały się
kilkakrotnie razy większe, a organizm przestał domagać się
odpoczynku. Czułam się jak po ogromnej dawce kofeiny.
-
Zgłupiałaś? - wydusiłam z siebie. - Skąd ten pomysł?
-
Ginevro, ja cię przestaję poznawać! Kto był taki chętny do
pomocy Gwardii Dumbledore'a w czwartej klasie?
-
Wywlekasz stare sprawy. Pamiętasz, jak to się skończyło? - W moim
głosie można było wyczuć irytację. - Nessi, zależy mi na
pokonaniu Sama-Wiesz-Kogo, ale...
-
Jakie ale? Ginny, ty nic nie rozumiesz? To jest szansa dla nas.
Możemy pokazać się z lepszej strony, nie jako złe Ślizgonki. Nie
musimy działać otwarcie tak jak oni. Lecz w cieniu tak, jak
przystało na wychowanków Domu Węża.
-
Rozumiem, że masz już gotowy plan, a ja jestem ci tylko potrzebna
do odegrania głównej roli. Bo chyba nie epizodu?
-
Wiesz co. - Nessi zrobiła obrażoną minę. - Sama pomyśl, jak oni
chcą wejść do gabinetu dyrektora niezauważeni? Rozumiem, że
Snape często wybywa, ale pozostają donosiciele i rodzeństwo
Carrow. Musimy zrobić im wolną drogę, rozumiesz?
Rozumiałam,
jednak ten atak heroizmu, którym potraktowała mnie przyjaciółka
lekko mnie zmartwił. Zmrużyłam oczy i w jednej chwili przestałam
czuć jakiekolwiek zmęczenie.
Akcja
MiECZ, czyli Męczące i Ewidentnie Cymbalskie Zadanie, miała
rozpocząć się w piątkową noc. Razem z Nessi miałyśmy gotowy
plan. Najpierw jednak musiałyśmy przyczaić się w zachodniej
klatce schodowej. Siedziałyśmy spokojnie na stopniach. Nie
odzywałyśmy się do siebie. Moim zajęciem było spoglądanie na
mapę i śledzenie kroków Galindy, Luny i Neville'a. Gabinet
dyrektora obecnie stał pusty, a wspomnianego wyżej nigdzie nie było
widać. Rodzeństwo Carrow też się rozpierzchło. Alecto siedziała
w swojej kanciapie, a Amycus przechadzał się po błoniach. Ogólnie
korytarze były puste. Skojarzyłam to z tak zwaną ciszą przed
burzą.
Trzy
kropki były już za zakrętem. Dałam Nessi znak, że idą, po czym
stuknęłam w mapę i szepnęłam: koniec psot. W momencie, w
którym schowałam pergamin do obszernej kieszeni szerokiej bluzy
pojawili się oni.
Widząc
ich zakłopotane i przerażone miny, wyszczerzyłam zęby w głupim
uśmiechu. Ślicznie. Zaskoczenie – pierwsza klasa. Gdyby nie groza
sytuacji, to możliwe, że zaczęłabym się śmiać.
Neville,
wysoki, krępy chłopak z siódmej klasy stał na przodzie. Po jego
prawej chuda, rudowłosa, i blada jak papier Galinda, a po lewej
lekko nienormalna Krukonka - Luna. Tylko ślepia tej ostatniej nie
zrobiły się wielkie jak talerze. Dlaczego? Z prostej przyczyny,
miała już dostatecznie wyłupiaste. Widać bardziej się nie dało.
Różdżki
wyciągnęliśmy w tym samym momencie. Piątka uczniów z trzech
różnych domów stała na środku korytarza grubo po ciszy nocnej i
mierzyła do siebie groźnie. Super, scena jak z powieści grozy.
- Co
wy tu robicie? - Neville jak zwykle zadał głupie pytanie. No tak,
przecież widać, że pieczemy lukrowane babeczki i przyozdabiamy je
świeżymi truskawkami. Bo widać, prawda?
-
Nie zadawaj głupich pytań, Longbottom – szepnęła Nessi.
-
Chcecie donieść Snape'owi?! - wrzasnął chłopak, a na jego czole
pojawiła się cienka żyłka. Ech, ci przewrażliwieni Gryfoni. A
taką dobrą prasę mają.
-
Nie chcemy nikomu donosić – powiedziałam spokojnie, spoglądając
ukradkiem na Galindę Weasley. Dziewczyna natarczywie wpatrywała się
w czubek butów. - To, że jesteśmy Ślizgonkami nie oznacza, że
jesteśmy również całkiem zielone, kretynie.
-
Nie oznacza też, że musicie nas obrażać – oświadczyła
dziewczyna zwana Pomyluną.
Na
Merlina! Skąd oni się wzięli. Totalnie walnięte trio w postaci
Harry'ego, Rona i Hermiony zostało zastąpione jeszcze głupszą
trójcą. Zastanawiałam się, czy w Hogwarcie można znaleźć kogoś
w miarę normalnego.
- Ok
– ustąpiła Nessi. - Wy nie obrażacie nas, my nie obrażamy was.
Prosta kalkulacja. A teraz do rzeczy. Nie wiem, czy wiesz, panie
Longbottom, ale Snape nie jest tak głupi jak ty. Wiem, że miało
być bez obrażania, ale ja tylko stwierdzam fakt. Chyba nie sądzisz,
że po prostu tam wejdziecie i zgarniecie MiECZ?
- Co
zgarniemy? - wtrąciła się Galinda.
-
Nieważne, ważne jest to, że wasz plan nie może się powieść.
Gabinet jest chroniony zaklęciami. Jeśli tylko tam wejdziecie, to
zjawią się Carrowowie.
-
Skąd o tym wiesz? - spytał Luna, bawiąc się kosmykiem swoich
włosów.
-
Każdy to wie – skwitowałam. Choć tak naprawdę były to tylko
przypuszczenia.
-
Uznajmy, że macie rację – odezwała się Galinda. - I co
zamierzacie zrobić? Stać tutaj i krzyczeć, byśmy uciekali, kiedy
ktoś będzie szedł?
-
Nie, głupia – odpowiedział Nessi, najwyraźniej zapominając o
obietnicy. - Ale o to niech cię twoja ruda główka nie boli. My
sobie świetnie poradzimy.
-
Nie przyjmiemy pomocy Ślizgonek – oświadczył z dumą Neville,
wypinając pierś.
-
Neville, co ty mówisz – odezwała się Pomyluna Lovegood.
Zaczynała się scena jak z nudnej powieści obyczajowej. - Przed
chwilą narzekałeś, że nikt nie chce nam pomóc, a teraz odrzucasz
dłoń tych dziewczyn?
Spojrzeli
po sobie, my z Nessi również. Wszyscy, tak jak tam staliśmy,
rozumieliśmy się bez słów. Galinda mrugnęła porozumiewawczo, na
co chłopak delikatnie kiwnął głową. Nessi ziewnęła, a ja
kichnęłam, bo okruch kurzu wleciał mi do nosa.
-
Niech wam będzie – rzekł Gryfon. - Więc co zamierzacie zrobić?
-
Niech cię o to głowa nie boli. To nasz nieopatentowany pomysł –
oświadczyła Nessi. - Bawcie się dobrze i załatwcie to szybko.
Nowa
trójca ruszyła w stronę gargulca, pilnującego wejścia do
gabinetu dyrektora. Po chwili jednak Galinda odwróciła się
nieznacznie. Spojrzałam w jej brązowe oczy. Wytrzymałam tylko
moment, potem odwróciłam wzrok.
~*~
Ginevra
w moich dokumentach chyli się ku końcowi. Mam już w zanadrzu
kolejny potterowski projekt, ale na razie ci... Próbowałam coś
własnego, ale mi nie wyszło. Może jeszcze kiedyś wrócę na
With-the-rain, ale nie obiecuję. Tam jest jakiś inny świat :P
PS:
Dostałam się na studia ^^ za trzy i pół roku będę się
podpisywać: Inżynier Elfaba.
HAHAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPIERWSZY!!!!!!!!!
Tak jak dwie osoby pode mną gratuluję dostania się na studia przyszła Pani Inżynier.
UsuńWidzę, że powiązałaś wątek z mieczem do Ginewry z Onetu. Może będą się pojawiać kolejne wątki z wersji nie alternatywnej?
Mam jednak nadzieję, że Ginny zaakceptuje w końcu fakt, że Eddy jest Snape'rm Juniorem i tak jak w alternatywie zakocha się w nim.
Szkoda, że to końcówka Alternatywy (i Ginevry niestety też). Mam nadzieję, że Twój kolejny plan co do FF Potterwoskiego wypali.
Trzymam kciuki, powodzenia na studiach ;)
PS. A jeżeli by cię zainteresował mój drugi blog (a w zasadzie pierwszy na blogspocie)to zapraszam na http://byc-bratem-bohatera.blogspot.com
UsuńSorry za SPAM
Gratulację przyszłej pani inżynier ! Znowu cudowny fragment z Eddie' [ mam na myśli to przekreślone słówko ]. Podoba mi się akcja MiECZ to takie w stylu tej innej Ginny. Ślizgoni górą! Oni zawsze wiedzą co i jak. " Podsłuchać i śledzić to nasza dewiza." A tak na poważnie to zatoczyłaś pełne koło. Historia na onecie miała swój początek przy kradzieży tego miecza. To był chyba drugi albo trzeci rozdział kiedy wymyślili że go zabiorą.
OdpowiedzUsuńPoza tym wydaję mi się, że poprawniej będzie Pani inżynier Adrianna . :)
UsuńGratuluję bardzo studiów! No, no. Nie sądziłam, że Eddie tak po prostu przyzna się Ginny, kim jest dla niego Severus. No, ale w końcu miała jego różdżkę... Męczące i Ewidentnie Cymbalskie Zadania? Buahahaha. Niezłe. Bardzo podobała mi się ta akcja, chociaż szkoda, że Ginny od razu nie chciała pomóc "nowej trójcy". Dobrze, ze Nessie ją namówiła. Jestem ciekawa, czy będzie z Nevillem w Alternatywie... Mhm.... Chciałabym :P Jestem ciekawa czemu Ginevra nie mogła wytrzymać spojrzenia Galindy... Czy może po prostu była speszona intensywnością jej wzroku, czy może było jej głupi, że ją wtedy zostawiła. Rozdział bardzo mi się podobał. Miło było przeczytać o akcji z trochę innej perspektywy. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńO, dobrze, że dodałaś notkę dziś(okazało się, że jutro rano też mogłabym ją przeczytać, no ale już trudno. Im wcześniej tym lepiej).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że w tym rozdziale także wystąpił Eddie, już w nieco mniej gniewnej odsłonie. No i Ginny już wie, że ma do czynienia z synem Snape'a. Widzę, że to porządnie nią wstrząsnęło. Tylko żeby nie dała się zwieść pozorom.
Męczące i Ewidentnie Cymbalskie Zadanie - hah, fajowa nazwa, przypadła mi do gustu ;)
Bardzo podobała mi się ta scena w korytarzu. Śmiesznie opisałaś Lunę, zwracając uwagę na jej oczy ;) Neville mnie zirytował swoją postawą dumnego Gryfona, a Ginny i Nessi pokazały pazurki. Ich dialogi były świetne ^^ To niesamowite, że w rzeczywistości Ginevra stała pośród nowej trójcy. Ta scena miała już miejsce, ale w alternatywie trochę inaczej na nią patrzę.
Co??? Ginevra się kończy? Ale zostało jeszcze parę rozdziałów alternatywy, no i potem jeszcze rzeczywistych losów dziewczyny, prawda?
Możesz nie wrócić ns with-the-rain? Nie! Dopiero co to nadrobiłam! Mam nadzieję, że wena Ci jeszcze przyjdzie na to opowiadanie ;)
Nowy blog potterowski? Byłoby super ^^
I gratuluję dostania się na studia :*
Gratuluję dostania się na studia ^^.
OdpowiedzUsuńJeee, pojawiła się Luna! W ogóle rozdział był super i przypominał nieco akcję z mieczem w rzeczywistości, na początku opowiadania, z tą różnicą, że Ginny i Galinda są zamienione miejscami.
Alternatywna Ginny w ogóle jest jakaś bardziej ślizgońska i egoistyczna, niezbyt chętna do pomocy Lunie i pozostałym. No ale dzięki temu czyta się ciekawiej, zawsze to jakieś urozmaicenie.
Ciekawa jestem, czy wejdą do tego gabinetu i jak to się skończy. A Ginny była bardzo przybita, gdy się dowiedziała, kim tak naprawdę jest Eddie. Musiała poczuć się oszukana, ale z drugiej strony, wciąż nie potrafi przestać myśleć o chłopaku. Czyżby w alternatywie też mieli się spotykać? Bo nie wyobrażam sobie, żeby ta Ginny wzdychała za Harrym ^^.
Witaj!
OdpowiedzUsuńWeszłam na Twojego bloga przypadkiem, zainteresowana linkiem gdzieś na innej stronie. Jeszcze go nie czytałam, ale muszę przyznać, że jest piękny o-o
Zainteresowało mnie Twoje przeniesienie z serwisu Onetu. Sama mam tam bloga, którego dzisiaj cały dzień szorowałam i starałam się doprowadzić do porządku, więc zapraszam na te pięć notek, które udało mi się wyskrobać. Adres to milosc-voldemorta.blog.onet.pl . Wiem, że strona brzmi debilnie (będę musiała i tak i tak zmienić ten tytuł), ale proszę się tym nie sugerować - wkrótce go zmienię, a w najbliższych paru dniach napiszę notkę.
Mam jednak pytanie - czy uważasz, że przeniesienie się na blogspot to była dobra decyzja? Onet faktycznie męczy, dzisiaj dosłownie cały dzień robiłam szablon itd bo nic nie chciało się załadować, a przecież co jak co, notki są najważniejsze *.*
Gratuluję dostania się na studia i tego wspaniałego bloga!
Pozdrawiam serdecznie
PS Właśnie przeczytałam pierwszą notkę i muszę przyznać, że takiej Giny jeszcze nie spotkałam ^.^ Podoba mi się to, co zrobiłaś, chociaż ciekawe, jak wpadłaś na ten pomysł!
OdpowiedzUsuńLecę do następnych notek i już nie męczę :)
Gratulację przyszła pani Inżynier!
OdpowiedzUsuńTak na sam początek napisze, że strasznie jest mi szkoda, że zbliżasz się ku końcowi Ginevry, jestem z Tobą od początku, choć komentowałam zaledwie parę razy początkowe rozdziały. Ale nie ubolewajmy, bo przecież piszesz, że masz w głowie kolejny projekt ^^ Tak szczerze to nie zaskoczył mnie ten rozdział, bo jest całkiem podobny do tej wersji nie alternatywnej. Mam chociaż nadzieję, że finał zdobycia miecza będzie inny? :P Zdziwiłam się, że Ginny nie była skora do pomocy Nevillowi, Galindzie i Lunie... Ciekawa też jestem jak dalej potoczy się kontakt Eddiego i Ginny po tej szokującej prawdzie... Czekam z niecierpliwością ^^
No, tym razem temperatura spadła do mniej więcej ideału, więc teraz powinnam napisać coś bardziej... normalnego. Powiedzmy.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się skrót MiECZ, haha xD No i rzeczywiście, jak to przystało na Dom Węża - działa się w cieniu, fajnie to zauważyłaś. Podoba mi się postawa Nessi. Chyba nawet ją rozumiem. Nie chce być postrzegana jak ojciec i ma już dość tych stereotypów. Też bym miała, będąc w Hogwarcie. Czasami sobie myślę, że takie myślenie schematami musi być bardzo męczące w zamkniętej przestrzeni jaką jest Hogwart. Przerażające. Tak po mugolsku to czasami chociaż można od tego uciec, a tam to raczej nie mieli gdzie xD
No i był Eddie, hihi
Gratulacje :D Jakie studia ostatecznie wybrałaś? :D
Pozdrawiam
Brawo kochana! Ty na studia, ja liceum, jak to brzmi ;)
OdpowiedzUsuńKolejny wciągający rozdział, aaa, jakie zaległości będę potem miała. No nic, póki co się cieszę tym co jest.
MiECZ się nie uda. I Ginny dostanie pierwszy szlaban u Alecto, o. Chyba że sprawa ucichnie i będzie love story z przeuroczym Eddiem, a potem bitwa o Hogwart.
Tak czt siak, też chcę takiego Eddiego!
I czas na wakacje, wyślę pozdrowienia, chyba że chcesz kartkę to podaj adres, najlepiej smsem ;)
Gratuluję pani Inżynier!
OdpowiedzUsuńNareszcie rozdział, którego tak bardzo wyczekiwałam. Nie brakowało żadnej postaci, chociaż zdziwiłam się, że Eddie tak łatwo wyznał Ginny to, że jest synem Snape"a.
Neville <3 Rozczulił mnie tą swoją Gryfońską dumą i spodobało mi się porównanie jego, Galindy i Luny do świętej trójcy.
Kocham twoją Nessi wiesz? Najbardziej ciekawi mnie to czy i w alternatywie będzie Lovestory w postaci Thropp & Longbottom. U Ginevry na onecie byli tacy słodcy :)
Dobra! Za dużo Neville"a, czas na Ginny.
Grzeczna dziewczynka, lepiej nie denerwować nauczycieli, zwłaszcza jeżeli to nauczyciel z piekła rodem.
Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!
Podoba mi się postawa Nessi. Wykazała się nie lada odwagą, bo przecież wcale nie musiała pomagać Gryfonom. Zresztą, to odpowiednia postawa dla wychowanków domu węża- wolą działać w cieniu i nie ujawniać swojej lepszej strony.
OdpowiedzUsuńŚliczny szablon. Boże, mam wrażenie, że każdy kolejny jest jeszcze lepszy od poprzedniego, co wydawało mi się wcześniej niemożliwe;D
Gratuluję dostania się na studia;)
Fajny rozdział. Na akcję MiECZ Ginny i Nessi zareagowały w odpowiedni sposób. Jestem ciekawa ich planu.
OdpowiedzUsuńCzasem lepiej nie poznać prawdy, czyż nie, Ginny?
OdpowiedzUsuńAch, Ślizgoni, Ślizgoni. Zawsze mają wszystkich w... głębokim poważaniu. I traktują pozostałe domy jak wylęgarnię kompletnych imbecyli. Tu nic nigdy chyba się nie zmieni.
He he, rozwinięcie Akcji MiECZ jest niezłe.