wtorek, 10 lipca 2012

080 Alternatywa cz. 21: Akcja MiECZ


Odpowiadam za to, co powiedziałem, nie za to, co Ty zrozumiałaś.
anja341
wrzesień 1997
- Co się tutaj dzieje?! - Usłyszałam przerażony głos Pomfrey, wpadającej do głównej sali skrzydła szpitalnego.
Jej baczny wzrok najpierw padł na podnoszącego się z ziemi, wściekłego Eddiego, a później na mnie i mój triumfalny uśmiech. Była zła. Zresztą, ona zawsze była zła, jak ktoś zakłócał ciszę panującą w jej królestwie, nawet jeśli wszystkie łóżka stały puste. Przygładziła dłońmi biały fartuch i oparła ręce na biodrach. Nie musiała nic mówić. Każdy, nawet głupi wiedział, że żądała wyjaśnień.
- Wszystko jest pod kontrolą – odpowiedział jej Eddie, rozglądając się za swoją różdżką. Pomachałam nią nieznacznie. Mężczyzna westchnął głośno.
- Panno Lupin, czy nie powinnaś być teraz na lekcjach? - spytała pielęgniarka już wyraźnie zniecierpliwiona.
- Na lekcjach? - powtórzyłam, udając zaskoczenie. - Przecież pan Edward powiedział, że jestem poważnym przypadkiem. Chyba mi to usprawiedliwi, prawda? - dodałam, zerkając na mężczyznę.
- Jeśli oboje macie zamiar odstawiać przedstawienie, to z dala od tego miejsca! Zrozumiano? Tu się leczy. Pacjenci potrzebują spokoju.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Tak jak się spodziewała, było kompletnie puste. Prócz naszej trójki można było znaleźć drobinki kurzu i małego pająka pod sufitem. Zasadniczo mogłam stąd wyjść. Było już grubo po dzwonku.
- Ma pani rację – rzekłam. - Skoro jestem już zdrowa, to mogę iść. Do widzenia.
Odwróciłam się na pięcie i powoli szłam w kierunku drzwi. Tak jak się spodziewałam, Eddie podążył za mną. Ścisnęłam mocniej palce na trzonkach różdżek i nacisnęłam na klamkę. Spokojnie, bez nerwów wyszłam na korytarz.
- Możesz oddać mi różdżkę? - zapytał, zamykając drzwi skrzydła szpitalnego.
- A co będę z tego mieć? Odpowiesz mi prawdę na choć jedno pytanie?
- Niech ci będzie, odpowiem – oświadczył, a przez jego oczy przebiegł cień niepewności. Uśmiechnęłam się tryumfalnie. Nadal był wysokim, silnym, cholernie przystojnym mężczyzną, jednak bez swojej cennej broni zdawał się być taki bezbronny.
- Jedno pytanie – zawahałam się. - Cóż, muszę je dobrze skonstruować. Rozumiesz... Może, może, kim jest dla ciebie Severus Snape?
Cień uśmiechu przebiegł po jego twarzy.

Serce waliło w mojej piersi, jakby chciało opuścić to miejsce już na zawsze i rozpocząć samodzielne życie z dala od moich dziwnych wybryków. Mózg przestawał mieścić te wszystkie głupie, bezsensowne i nieprzydatne do niczego informacje typu – niebo jest niebieskie lub woda jest mokra. To wszystko nie miało znaczenia.
Dłonie mi drżały. Zapomniałam, jak się oddycha.
Nie wiem, jak udało mi się dojść pod klasę od transmutacji, nie wiem, po co w ogóle chciałam iść na lekcję w takim stanie. Czułam, że gdzieś bardzo, bardzo głęboko, na dnie moich oczu, kryją się hektolitry łez, marzące o wydostaniu się na zewnątrz i spłynięciu po piegowatych policzkach.
Oparłam się plecami o zimną, marmurową ścianę i czekałam. W całej tej historii coś mi się nie zgadzało. Musiał żartować, ale czemu miałby to robić?
- Ginny? - Usłyszałam po chwili obok lewego ucha. Energicznie odwróciłam głowę i spojrzałam prosto w szare oczy Nessi. - Co z tobą? Byłaś u tego faceta?
- Byłam – odpowiedziałam, spuszczając głowę.
- I co? - dociekała.
- On jest synem Snape'a.
 
Dni ciągnęły się okropnie. Gdybym wiedziała, że Hogwart będzie tak wyglądać, to... no właśnie, to zapewne stchórzyłabym i została w domu. Nie mogłam wiecznie unikać Alecto Carrow. Chodziłam na jej nienormalne lekcje i starłam się nie dawać pretekstu do kary. Zresztą ona sama też nie była chętna, aby rozdawać mi szlaban za szlabanem. Według Nessi było to podejrzane i pewnie jak zwykle miała rację.
Był jeszcze Amycus – nowy nauczyciel obrony przed czarną magią. Z pewnej strony był jeszcze bardziej przerażający niż jego siostra. Mugoloznawstwo było lekcjami czysto teoretycznymi, natomiast obrona przed czarną magią praktycznymi.
- Ginny, musimy pogadać – powiedziała Nessi pewnego wieczoru, kiedy miałam zasłonić kotary i udać się na zasłużony wypoczynek.
- O co chodzi? - spytałam, ziewając dyskretnie.
Przyjaciółka wgramoliła się na moje łóżko i oparła plecami o ścianę. Chwyciła poduszkę i zaczęła ugniatać ją w dłoniach. Po napiętych mięśniach twarzy poznałam, że jest mocno zdenerwowana.
- Podsłuchałam coś – szepnęła.
- Nessi! Jeśli to coś o mnie, to nawet nie chcę słuchać.
- Jaka ty jesteś, akurat nie o ciebie chodzi. Podsłuchiwałam Longbottoma. Rozmawiał z Lovegood i Weasley. Mówili coś o mieczu, który podobno jest w gabinecie dyrektora. Chcą go wykraść, gdyż są przekonani, że pomoże on jakoś Potterowi.
- Zwariowali? Oni chyba zostawili mózgi w domu. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie pchałby się do gabinetu Snape'a.
- Ginny, nie sądzisz, że powinnyśmy im pomóc? - Głos Nessi drżał delikatnie.
Byłam zmęczona, jednak, kiedy to usłyszałam, moje oczy stały się kilkakrotnie razy większe, a organizm przestał domagać się odpoczynku. Czułam się jak po ogromnej dawce kofeiny.
- Zgłupiałaś? - wydusiłam z siebie. - Skąd ten pomysł?
- Ginevro, ja cię przestaję poznawać! Kto był taki chętny do pomocy Gwardii Dumbledore'a w czwartej klasie?
- Wywlekasz stare sprawy. Pamiętasz, jak to się skończyło? - W moim głosie można było wyczuć irytację. - Nessi, zależy mi na pokonaniu Sama-Wiesz-Kogo, ale...
- Jakie ale? Ginny, ty nic nie rozumiesz? To jest szansa dla nas. Możemy pokazać się z lepszej strony, nie jako złe Ślizgonki. Nie musimy działać otwarcie tak jak oni. Lecz w cieniu tak, jak przystało na wychowanków Domu Węża.
- Rozumiem, że masz już gotowy plan, a ja jestem ci tylko potrzebna do odegrania głównej roli. Bo chyba nie epizodu?
- Wiesz co. - Nessi zrobiła obrażoną minę. - Sama pomyśl, jak oni chcą wejść do gabinetu dyrektora niezauważeni? Rozumiem, że Snape często wybywa, ale pozostają donosiciele i rodzeństwo Carrow. Musimy zrobić im wolną drogę, rozumiesz?
Rozumiałam, jednak ten atak heroizmu, którym potraktowała mnie przyjaciółka lekko mnie zmartwił. Zmrużyłam oczy i w jednej chwili przestałam czuć jakiekolwiek zmęczenie.

Akcja MiECZ, czyli Męczące i Ewidentnie Cymbalskie Zadanie, miała rozpocząć się w piątkową noc. Razem z Nessi miałyśmy gotowy plan. Najpierw jednak musiałyśmy przyczaić się w zachodniej klatce schodowej. Siedziałyśmy spokojnie na stopniach. Nie odzywałyśmy się do siebie. Moim zajęciem było spoglądanie na mapę i śledzenie kroków Galindy, Luny i Neville'a. Gabinet dyrektora obecnie stał pusty, a wspomnianego wyżej nigdzie nie było widać. Rodzeństwo Carrow też się rozpierzchło. Alecto siedziała w swojej kanciapie, a Amycus przechadzał się po błoniach. Ogólnie korytarze były puste. Skojarzyłam to z tak zwaną ciszą przed burzą.
Trzy kropki były już za zakrętem. Dałam Nessi znak, że idą, po czym stuknęłam w mapę i szepnęłam: koniec psot. W momencie, w którym schowałam pergamin do obszernej kieszeni szerokiej bluzy pojawili się oni.
Widząc ich zakłopotane i przerażone miny, wyszczerzyłam zęby w głupim uśmiechu. Ślicznie. Zaskoczenie – pierwsza klasa. Gdyby nie groza sytuacji, to możliwe, że zaczęłabym się śmiać.
Neville, wysoki, krępy chłopak z siódmej klasy stał na przodzie. Po jego prawej chuda, rudowłosa, i blada jak papier Galinda, a po lewej lekko nienormalna Krukonka - Luna. Tylko ślepia tej ostatniej nie zrobiły się wielkie jak talerze. Dlaczego? Z prostej przyczyny, miała już dostatecznie wyłupiaste. Widać bardziej się nie dało.
Różdżki wyciągnęliśmy w tym samym momencie. Piątka uczniów z trzech różnych domów stała na środku korytarza grubo po ciszy nocnej i mierzyła do siebie groźnie. Super, scena jak z powieści grozy.
- Co wy tu robicie? - Neville jak zwykle zadał głupie pytanie. No tak, przecież widać, że pieczemy lukrowane babeczki i przyozdabiamy je świeżymi truskawkami. Bo widać, prawda?
- Nie zadawaj głupich pytań, Longbottom – szepnęła Nessi.
- Chcecie donieść Snape'owi?! - wrzasnął chłopak, a na jego czole pojawiła się cienka żyłka. Ech, ci przewrażliwieni Gryfoni. A taką dobrą prasę mają.
- Nie chcemy nikomu donosić – powiedziałam spokojnie, spoglądając ukradkiem na Galindę Weasley. Dziewczyna natarczywie wpatrywała się w czubek butów. - To, że jesteśmy Ślizgonkami nie oznacza, że jesteśmy również całkiem zielone, kretynie.
- Nie oznacza też, że musicie nas obrażać – oświadczyła dziewczyna zwana Pomyluną.
Na Merlina! Skąd oni się wzięli. Totalnie walnięte trio w postaci Harry'ego, Rona i Hermiony zostało zastąpione jeszcze głupszą trójcą. Zastanawiałam się, czy w Hogwarcie można znaleźć kogoś w miarę normalnego.
- Ok – ustąpiła Nessi. - Wy nie obrażacie nas, my nie obrażamy was. Prosta kalkulacja. A teraz do rzeczy. Nie wiem, czy wiesz, panie Longbottom, ale Snape nie jest tak głupi jak ty. Wiem, że miało być bez obrażania, ale ja tylko stwierdzam fakt. Chyba nie sądzisz, że po prostu tam wejdziecie i zgarniecie MiECZ?
- Co zgarniemy? - wtrąciła się Galinda.
- Nieważne, ważne jest to, że wasz plan nie może się powieść. Gabinet jest chroniony zaklęciami. Jeśli tylko tam wejdziecie, to zjawią się Carrowowie.
- Skąd o tym wiesz? - spytał Luna, bawiąc się kosmykiem swoich włosów.
- Każdy to wie – skwitowałam. Choć tak naprawdę były to tylko przypuszczenia.
- Uznajmy, że macie rację – odezwała się Galinda. - I co zamierzacie zrobić? Stać tutaj i krzyczeć, byśmy uciekali, kiedy ktoś będzie szedł?
- Nie, głupia – odpowiedział Nessi, najwyraźniej zapominając o obietnicy. - Ale o to niech cię twoja ruda główka nie boli. My sobie świetnie poradzimy.
- Nie przyjmiemy pomocy Ślizgonek – oświadczył z dumą Neville, wypinając pierś.
- Neville, co ty mówisz – odezwała się Pomyluna Lovegood. Zaczynała się scena jak z nudnej powieści obyczajowej. - Przed chwilą narzekałeś, że nikt nie chce nam pomóc, a teraz odrzucasz dłoń tych dziewczyn?
Spojrzeli po sobie, my z Nessi również. Wszyscy, tak jak tam staliśmy, rozumieliśmy się bez słów. Galinda mrugnęła porozumiewawczo, na co chłopak delikatnie kiwnął głową. Nessi ziewnęła, a ja kichnęłam, bo okruch kurzu wleciał mi do nosa.
- Niech wam będzie – rzekł Gryfon. - Więc co zamierzacie zrobić?
- Niech cię o to głowa nie boli. To nasz nieopatentowany pomysł – oświadczyła Nessi. - Bawcie się dobrze i załatwcie to szybko.
Nowa trójca ruszyła w stronę gargulca, pilnującego wejścia do gabinetu dyrektora. Po chwili jednak Galinda odwróciła się nieznacznie. Spojrzałam w jej brązowe oczy. Wytrzymałam tylko moment, potem odwróciłam wzrok.
~*~
Ginevra w moich dokumentach chyli się ku końcowi. Mam już w zanadrzu kolejny potterowski projekt, ale na razie ci... Próbowałam coś własnego, ale mi nie wyszło. Może jeszcze kiedyś wrócę na With-the-rain, ale nie obiecuję. Tam jest jakiś inny świat :P
PS: Dostałam się na studia ^^ za trzy i pół roku będę się podpisywać: Inżynier Elfaba. 
 

17 komentarzy:

  1. HAHAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!
    PIERWSZY!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak dwie osoby pode mną gratuluję dostania się na studia przyszła Pani Inżynier.
      Widzę, że powiązałaś wątek z mieczem do Ginewry z Onetu. Może będą się pojawiać kolejne wątki z wersji nie alternatywnej?
      Mam jednak nadzieję, że Ginny zaakceptuje w końcu fakt, że Eddy jest Snape'rm Juniorem i tak jak w alternatywie zakocha się w nim.
      Szkoda, że to końcówka Alternatywy (i Ginevry niestety też). Mam nadzieję, że Twój kolejny plan co do FF Potterwoskiego wypali.
      Trzymam kciuki, powodzenia na studiach ;)

      Usuń
    2. PS. A jeżeli by cię zainteresował mój drugi blog (a w zasadzie pierwszy na blogspocie)to zapraszam na http://byc-bratem-bohatera.blogspot.com

      Sorry za SPAM

      Usuń
  2. Gratulację przyszłej pani inżynier ! Znowu cudowny fragment z Eddie' [ mam na myśli to przekreślone słówko ]. Podoba mi się akcja MiECZ to takie w stylu tej innej Ginny. Ślizgoni górą! Oni zawsze wiedzą co i jak. " Podsłuchać i śledzić to nasza dewiza." A tak na poważnie to zatoczyłaś pełne koło. Historia na onecie miała swój początek przy kradzieży tego miecza. To był chyba drugi albo trzeci rozdział kiedy wymyślili że go zabiorą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym wydaję mi się, że poprawniej będzie Pani inżynier Adrianna . :)

      Usuń
  3. Gratuluję bardzo studiów! No, no. Nie sądziłam, że Eddie tak po prostu przyzna się Ginny, kim jest dla niego Severus. No, ale w końcu miała jego różdżkę... Męczące i Ewidentnie Cymbalskie Zadania? Buahahaha. Niezłe. Bardzo podobała mi się ta akcja, chociaż szkoda, że Ginny od razu nie chciała pomóc "nowej trójcy". Dobrze, ze Nessie ją namówiła. Jestem ciekawa, czy będzie z Nevillem w Alternatywie... Mhm.... Chciałabym :P Jestem ciekawa czemu Ginevra nie mogła wytrzymać spojrzenia Galindy... Czy może po prostu była speszona intensywnością jej wzroku, czy może było jej głupi, że ją wtedy zostawiła. Rozdział bardzo mi się podobał. Miło było przeczytać o akcji z trochę innej perspektywy. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. O, dobrze, że dodałaś notkę dziś(okazało się, że jutro rano też mogłabym ją przeczytać, no ale już trudno. Im wcześniej tym lepiej).
    Cieszę się, że w tym rozdziale także wystąpił Eddie, już w nieco mniej gniewnej odsłonie. No i Ginny już wie, że ma do czynienia z synem Snape'a. Widzę, że to porządnie nią wstrząsnęło. Tylko żeby nie dała się zwieść pozorom.
    Męczące i Ewidentnie Cymbalskie Zadanie - hah, fajowa nazwa, przypadła mi do gustu ;)
    Bardzo podobała mi się ta scena w korytarzu. Śmiesznie opisałaś Lunę, zwracając uwagę na jej oczy ;) Neville mnie zirytował swoją postawą dumnego Gryfona, a Ginny i Nessi pokazały pazurki. Ich dialogi były świetne ^^ To niesamowite, że w rzeczywistości Ginevra stała pośród nowej trójcy. Ta scena miała już miejsce, ale w alternatywie trochę inaczej na nią patrzę.

    Co??? Ginevra się kończy? Ale zostało jeszcze parę rozdziałów alternatywy, no i potem jeszcze rzeczywistych losów dziewczyny, prawda?
    Możesz nie wrócić ns with-the-rain? Nie! Dopiero co to nadrobiłam! Mam nadzieję, że wena Ci jeszcze przyjdzie na to opowiadanie ;)
    Nowy blog potterowski? Byłoby super ^^
    I gratuluję dostania się na studia :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Gratuluję dostania się na studia ^^.
    Jeee, pojawiła się Luna! W ogóle rozdział był super i przypominał nieco akcję z mieczem w rzeczywistości, na początku opowiadania, z tą różnicą, że Ginny i Galinda są zamienione miejscami.
    Alternatywna Ginny w ogóle jest jakaś bardziej ślizgońska i egoistyczna, niezbyt chętna do pomocy Lunie i pozostałym. No ale dzięki temu czyta się ciekawiej, zawsze to jakieś urozmaicenie.
    Ciekawa jestem, czy wejdą do tego gabinetu i jak to się skończy. A Ginny była bardzo przybita, gdy się dowiedziała, kim tak naprawdę jest Eddie. Musiała poczuć się oszukana, ale z drugiej strony, wciąż nie potrafi przestać myśleć o chłopaku. Czyżby w alternatywie też mieli się spotykać? Bo nie wyobrażam sobie, żeby ta Ginny wzdychała za Harrym ^^.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj!
    Weszłam na Twojego bloga przypadkiem, zainteresowana linkiem gdzieś na innej stronie. Jeszcze go nie czytałam, ale muszę przyznać, że jest piękny o-o
    Zainteresowało mnie Twoje przeniesienie z serwisu Onetu. Sama mam tam bloga, którego dzisiaj cały dzień szorowałam i starałam się doprowadzić do porządku, więc zapraszam na te pięć notek, które udało mi się wyskrobać. Adres to milosc-voldemorta.blog.onet.pl . Wiem, że strona brzmi debilnie (będę musiała i tak i tak zmienić ten tytuł), ale proszę się tym nie sugerować - wkrótce go zmienię, a w najbliższych paru dniach napiszę notkę.
    Mam jednak pytanie - czy uważasz, że przeniesienie się na blogspot to była dobra decyzja? Onet faktycznie męczy, dzisiaj dosłownie cały dzień robiłam szablon itd bo nic nie chciało się załadować, a przecież co jak co, notki są najważniejsze *.*

    Gratuluję dostania się na studia i tego wspaniałego bloga!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  7. PS Właśnie przeczytałam pierwszą notkę i muszę przyznać, że takiej Giny jeszcze nie spotkałam ^.^ Podoba mi się to, co zrobiłaś, chociaż ciekawe, jak wpadłaś na ten pomysł!
    Lecę do następnych notek i już nie męczę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulację przyszła pani Inżynier!

    Tak na sam początek napisze, że strasznie jest mi szkoda, że zbliżasz się ku końcowi Ginevry, jestem z Tobą od początku, choć komentowałam zaledwie parę razy początkowe rozdziały. Ale nie ubolewajmy, bo przecież piszesz, że masz w głowie kolejny projekt ^^ Tak szczerze to nie zaskoczył mnie ten rozdział, bo jest całkiem podobny do tej wersji nie alternatywnej. Mam chociaż nadzieję, że finał zdobycia miecza będzie inny? :P Zdziwiłam się, że Ginny nie była skora do pomocy Nevillowi, Galindzie i Lunie... Ciekawa też jestem jak dalej potoczy się kontakt Eddiego i Ginny po tej szokującej prawdzie... Czekam z niecierpliwością ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. No, tym razem temperatura spadła do mniej więcej ideału, więc teraz powinnam napisać coś bardziej... normalnego. Powiedzmy.
    Podoba mi się skrót MiECZ, haha xD No i rzeczywiście, jak to przystało na Dom Węża - działa się w cieniu, fajnie to zauważyłaś. Podoba mi się postawa Nessi. Chyba nawet ją rozumiem. Nie chce być postrzegana jak ojciec i ma już dość tych stereotypów. Też bym miała, będąc w Hogwarcie. Czasami sobie myślę, że takie myślenie schematami musi być bardzo męczące w zamkniętej przestrzeni jaką jest Hogwart. Przerażające. Tak po mugolsku to czasami chociaż można od tego uciec, a tam to raczej nie mieli gdzie xD
    No i był Eddie, hihi

    Gratulacje :D Jakie studia ostatecznie wybrałaś? :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Brawo kochana! Ty na studia, ja liceum, jak to brzmi ;)
    Kolejny wciągający rozdział, aaa, jakie zaległości będę potem miała. No nic, póki co się cieszę tym co jest.
    MiECZ się nie uda. I Ginny dostanie pierwszy szlaban u Alecto, o. Chyba że sprawa ucichnie i będzie love story z przeuroczym Eddiem, a potem bitwa o Hogwart.
    Tak czt siak, też chcę takiego Eddiego!
    I czas na wakacje, wyślę pozdrowienia, chyba że chcesz kartkę to podaj adres, najlepiej smsem ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Gratuluję pani Inżynier!

    Nareszcie rozdział, którego tak bardzo wyczekiwałam. Nie brakowało żadnej postaci, chociaż zdziwiłam się, że Eddie tak łatwo wyznał Ginny to, że jest synem Snape"a.

    Neville <3 Rozczulił mnie tą swoją Gryfońską dumą i spodobało mi się porównanie jego, Galindy i Luny do świętej trójcy.

    Kocham twoją Nessi wiesz? Najbardziej ciekawi mnie to czy i w alternatywie będzie Lovestory w postaci Thropp & Longbottom. U Ginevry na onecie byli tacy słodcy :)

    Dobra! Za dużo Neville"a, czas na Ginny.

    Grzeczna dziewczynka, lepiej nie denerwować nauczycieli, zwłaszcza jeżeli to nauczyciel z piekła rodem.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  12. Podoba mi się postawa Nessi. Wykazała się nie lada odwagą, bo przecież wcale nie musiała pomagać Gryfonom. Zresztą, to odpowiednia postawa dla wychowanków domu węża- wolą działać w cieniu i nie ujawniać swojej lepszej strony.

    Śliczny szablon. Boże, mam wrażenie, że każdy kolejny jest jeszcze lepszy od poprzedniego, co wydawało mi się wcześniej niemożliwe;D

    Gratuluję dostania się na studia;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajny rozdział. Na akcję MiECZ Ginny i Nessi zareagowały w odpowiedni sposób. Jestem ciekawa ich planu.

    OdpowiedzUsuń
  14. Czasem lepiej nie poznać prawdy, czyż nie, Ginny?

    Ach, Ślizgoni, Ślizgoni. Zawsze mają wszystkich w... głębokim poważaniu. I traktują pozostałe domy jak wylęgarnię kompletnych imbecyli. Tu nic nigdy chyba się nie zmieni.

    He he, rozwinięcie Akcji MiECZ jest niezłe.

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci