Nie
wiem czego chcę, ale wiem czego nie chcę.
Isleena
wrzesień
1997
Kiedy
Neville, Galinda i Luna zniknęli za gargulcem pilnującym wejścia
do gabinetu dyrektora, ponownie wyciągnęłam Mapę Huncwotów.
Szepnęłam magiczną formułkę i stuknęłam w pergamin czubkiem
różdżki. Rozwinęłam go w pośpiechu i zaczęłam studiować
wzrokiem.
Tak
jak się spodziewałam, Alecto nie leżała już spokojnie na łóżku.
Teraz przechadzała się nerwowo po swoich komnatach. Również
Amycus ruszył biegiem przez błonia, aby jak najszybciej być w
zamku i sprawdzić, co dziele się w gabinecie dyrektora.
-
Miałaś rację – oświadczyłam. - Snape musiał zainstalować
system ochronny. Idą tutaj.
I
wtedy ujrzałam na mapie jeszcze jedną postać. Eddie Snape zepsuł
cały nasz plan, przeciskając się przez wąskie korytarze szkoły.
Jak mogłam wcześniej o nim nie pomyśleć? Przeklęłam pod nosem,
próbując szybko wymyślić sensowne rozwiązanie.
-
Nessi – jęknęłam. - Jest jeszcze ktoś, kogo twój wspaniały
plan nie wziął pod uwagę.
Dziewczyna
spojrzała na mnie zdziwiona, po czym pochyliła się nad zapisanym
pergaminem. Na jej twarzy pojawił się nerwowy uśmiech, a brew
uniosła się odrobinę w górę. Mogłam się założyć, że
pomyślała dokładnie o tym samym co ja – o ucieczce z tego
miejsca.
- Co
teraz, Ginny?
-
Bez zmian – oświadczyłam drżącym głosem. - Ja zatrzymam Alecto
i Amycusa na korytarzu piętro niżej, a ty pójdziesz do Eddiego.
- I
co mam mu powiedzieć? Przepraszam, panie Snape, ale nie może pan
tam iść? Ginny, to bez sensu. Ja pójdę do rodzeństwa Carrow, a
ty do Eddiego. Zna cię.
-
Oszalałaś?! - wrzasnęłam zbyt głośno. - Przecież ja mu się
na oczy nie pokażę.
Czas
uciekał. Nie miałyśmy go zbyt wiele.
-
Ok. Leć niżej. Ja zatrzymam Eddiego i zaraz do ciebie dołączę.
Pamiętaj, nikt nie może nas zobaczyć. Działaj z ukrycia.
Nessi
nie czekał aż dodam coś jeszcze. Wyciągnęła różdżkę i
ruszyła biegiem w kierunku schodów. Przez kilka sekund obserwowałam
jej niknącą w ciemnościach sylwetkę.
-
Koniec psot – szepnęłam, chowając mapę do kieszeni. Popełniłam
ogromny błąd, który wiele mnie później kosztował - nie
spojrzałam na nią.
Wiedziałam
gdzie biegnę. Wielokrotnie studiowałam kręte panoptikum korytarzy
w Hogwarcie. Jeszcze niespełna rok temu nie miałam pojęcia, że
szkoła kryje tyle tajnych przejść. To by wyjaśniało, dlaczego
Snape zawsze był tam, gdzie łamano regulamin.
Stanęłam
przy jednej z wypolerowanych zbroi. To za nią krył się wąski
tunel prowadzący dwa piętra niżej. Eddie był w nim. Miałam dwie
opcje – czekać lub wejść tam. Wybrałam tę głupszą.
Przecisnęłam
się za blaszaną kukłą i weszłam w ciasny korytarz. Na
czole pojawiły się stróżki potu, po plecach przebiegł mi deresz.
Wyjęłam różdżkę, jednak nawet z nią nie czułam się pewnie.
Przemieszczałam się bokiem, jednak nie ustrzegło mnie to przed
zadrapaniami i otarciami.
Moich
uszu dochodził dziwny odgłos. Dopiero po chwili zdałam sobie
sprawę, że to mój własny, przyspieszony oddech. Wilgotne
powietrze, niemożność swobodnego poruszania rękoma i sufit
zawieszony nisko nad moją głową sprawiło, że zaczęła ogarniać
mnie panika.
Sama
nie wiedziałam, po co się tutaj pakowałam. Przecież nie mogłam
zdziałać nic sensownego w tym korytarzyku.
Dopiero
po kilkunastu sekundach, trwających w moim mniemaniu wieczność,
usłyszałam szelest przesuwanych stóp po kamiennej posadzce. Eddie
Snape był bardzo blisko. Zaledwie kilka cali przede mną. Teraz
albo nigdy – pomyślałam.
Przystanęłam,
wyciągnęłam rękę uzbrojoną w różdżkę najdalej, jak tylko
było to możliwe, wstrzymałam oddech, próbując uspokoić
palpitację serca. Myślałam o Nessi, która na mnie czekała,
myślałam o tacie i, o dziwo, o ciężarnej Tonks.
Myślałam,
myślałam i... nie zrobiłam nic, co wcześniej zaplanowałam. Syn
naszego szanownego dyrektora wynurzył się z ciemności, taranując
mnie swoim ciałem.
Nie
wiedział, co się stało. Zaczął się szamotać, nabijając mi
kilka siniaków i gniotąc wyciągniętą, gotową do ataku rękę.
Słyszałam, jak klnie pod nosem. No tak. Ja miałam problem
przecisnąć się przez ten korytarzyk, a co dopiero dorosły, wysoki
facet.
-
Kto tu jest? - Usłyszałam w okolicach mojego ucha. - Lumos.
Jasny
blask, wydobywający się z jego różdżki oświetlił nasze twarze.
Przez chwilę miałam nadzieję, że nie wyglądam tak źle jak on.
Twarz Eddiego nabrała czerwonych rumieńców, krople potu spływały
po czole i skroniach. I do tego te oczy. Lśniące, lekko rozbiegane.
- To
ty? - spytał głupkowato. - Oszalałaś?
Tak,
Eddie,oszalałam. I to jeszcze jak oszalałam. Po jaką cholerę
właziłam w ten wąski korytarz? Przecież mogłam zablokować jego
wyjście i tyle.
-
Ginny, powiedz coś, bo wyglądasz, jakbyś zaraz miała zwymiotować.
Bo
mam zamiar zrzygać się na twoje stopy, palancie.
-
Ginny? Masz jakiś atak?
Dopiero
wówczas zdałam sobie sprawę, że żadne z wypowiedzianych
wcześniej słów nie ujrzało światła dziennego (lub w tym wypadku
– blasku wydobywającego się z różdżki Eddiego). Przełknęłam
głośno ślinę, próbując zachować resztki godności.
-
Nic mi nie jest – wyjąkałam.
- To
spróbuj się wycofać.
Miał
rację. Za mną był niewielki odcinek drogi, za nim trzy razy
dłuższy. Nawet nie wiem, kiedy ujął mnie ręką w pasie, abym się
nie przewróciła, stawiając kroki. Miałam pustkę w głowie, serce
waliło coraz, coraz mocniej. Było mi niedobrze. Całe wnętrzności
żołądka podeszły mi do gardła. Zacisnęłam mocno usta, aby nie
zwymiotować. Pierwszy raz poczułam coś takiego, pierwszy i jak
miałam nadzieję – ostatni.
-
Idź, nie bój się, nie upadniesz. - Jego głos był spokojny.
Dochodził do mnie jak przez mgłę. Cichy i delikatny, sprawiał, że
drżałam jeszcze mocniej.
Nagle
na plecach wyczułam dotyk zimnej, wypolerowanej zbroi. Ostatkiem sił
przecisnęłam się pomiędzy wnęką a korytarzową ozdobą. Eddie
nie był w stanie mnie utrzymać. Upadłam na mój szanowny tyłek,
łapczywie łapiąc powietrze. Krztusiłam się. Nawet nie wiem,
kiedy mężczyzna ukucnął naprzeciwko mnie. Ujął dłonią mój
podbródek i uniósł lekko głowę, aby spojrzeć mi w oczy.
- Co
ci strzeliło do głowy? - spytał, przykładając dłoń do mojego
czoła. Jego dotyk rozpalił ogień na mojej skórze. - Jesteś
niepoważna? Miałaś kiedyś objawy klaustrofobii?
-
Klausto... czego? - Język plątał się w mojej buzi. Nie do końca
byłam pewna dlaczego. Czy to obecność Eddiego tak na mnie
działała?
-
Klaustrofobię – powtórzył. - Lęk przy przebywaniu w zamkniętych
pomieszczeniach.
- W
łazience?
-
Nie, nie w łazience. - Mężczyzna westchnął głośno, po czym
stanął na nogach. Chwycił mnie za ramiona i postawił w pozycji
pionowej. Nie puścił, gdyby to zrobił, to najpewniej upadłabym
ponownie.
-
Już lepiej? - spytał, ach, jego troska sprawiła, że zakręciło
mi się w głowie. Kompletnie zapomniałam o świecie i o tym, jaki
miałam plan.
Nie
wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Za żadne skarby świata nie
oddałabym tej chwili. W jego ramionach czułam się inaczej.
Bezpiecznie i... jak prawdziwa kobieta. Niespodziewanie wtuliłam
głowę w jego szatę, łaknąc przyjemnego zapachu jego ciała.
-
Chyba mocno uderzyłem cię w głowę, jak na siebie wpadliśmy –
rzekł.
I
nagle to usłyszałam. Kroki. W jednej chwili moje ciało zostało
perfidnie oderwane od Eddiego i wepchnięte we wnękę w ścianie.
Nie zdążyłam nic powiedzieć. Mężczyzna stanął przede mną,
blokując ramieniem drogę ucieczki.
Przez
korytarz szedł Snape. Wyglądał jeszcze bardziej przerażająco niż
zwykle. Czarna szata powiewała wokół niego niczym zjawa. Na twarzy
malowała się wściekłość. Wszystko wróciło, nagle zrozumiałam,
co tu robiłam. Plan Nessi legł w gruzach. To było niewykonalne,
aby Neville, Galinda i Luna zdążyli wyjść. Chciałam krzyknąć,
zwrócić na niego swoją uwagę, jednak dłoń Eddiego zasłoniła
mi usta.
Jak
ten idiota mógł mi to robić?
Snape
zniknął na krętych schodach prowadzących do gabinetu, a ja znów
mogłam swobodnie mówić.
-
Zrób coś! - krzyknęłam. - Tam są moi przyjaciele.
-
Przyjaciele? Ty masz przyjaciół?
Trafne
pytanie, jednak to nie czas, aby się nad nim zastanawiać.
-
Snape to twój ojciec -spróbowałam inaczej. - Posłucha cię. Idź
tam i...
-
Nie masz pojęcia o tym, co jest między nami! Nie zamierzam wchodzić
mu w paradę. Ciesz się, że ciebie nie wydam. Wracaj do pokoju
wspólnego, już.
-
Nie ma mowy! - wrzasnęłam wojowniczo, zrywając się w stronę
kamiennego gargulca. Nawet nie wiem, kiedy Eddie przytknął mi
różdżkę do pleców.
Odpłynęłam....
Obudziłam
się w białej, dobrze mi znanej sali, odgrodzona od świata jasnym
parawanem. Nic mnie nie bolało, nic nie przeszkadzało. Czułam się,
jakby ktoś dla żartu położył mnie na szpitalnym łóżku, ubrał
szpitalną koszulę i... chwila. Ubrał szpitalną koszulę? Czyje
łapska odważyły się mnie dotknąć?
Dopiero
po chwili dostrzegłam Nessi. Siedziała na mahoniowym krześle. Jej
brązowe włosy opadły na ramiona i zasłaniały pogrążoną w
półśnie twarz dziewczyny. Odchrząknęłam znacząco, zbudzając
ją bezczelnie.
-
Ginny? - wydusiła z siebie. - Ale mnie wystraszyłaś.
- Ja
ciebie? Chyba żartujesz, lepiej mi powiedz, co ja tutaj robię.
-
Nic nie pamiętasz? Podobno Eddie znalazł cię dziś rano na
korytarzu. Oberwałaś jakimś zaklęciem.
-
Co? - Próbowałam ruszyć głową, aby przypomnieć sobie cokolwiek
z wczorajszego dnia. Widziałam MiECZ i zarys planu Nessi. Miałyśmy
odwrócić uwagę rodzeństwa Carrow, ale co dalej? W moim umyśle
była tylko czarna dziura, pustka. - Nic nie pamiętam –
oświadczyłam zgodnie z prawdą.
-
Nawet nie wiesz, jak się wystraszyłam, kiedy wróciłam do
dormitorium a ciebie nie było.
- A
co z MiECZem? - spytałam cicho.
Nessi
spuściła głowę i zaczęła okręcać kosmyk swoich włosów wokół
palca serdecznego.
-
Snape nakrył Neville'a, Lunę i Galindę – wyszeptała. - Oni mają
pretensje do nas. Uważają, że to my ich wydaliśmy. Dostali
szlaban w Zakazanym Lesie.
Coś
mi w tym wszystkim nie pasowało. Tej układance brakowało pewnych
znaczących części. A przede wszystkim brakowało Eddiego Snape'a.
~*~
Zapraszam
również mój drugi blog – Stypa po miłości. Wiem, że miałam
czekać, ale jak zwykle mi nie wyszło.
---------------------------------------
I znów pierwszy :D :D
OdpowiedzUsuńWeszłem zupełnie przez przypadek, przekonany, że nowego rozdziału jeszcze nie ma, a tu wielka niespodzianka. :D
Rozdział bardzo mi się podobał. Trochę przykro, że Galinda, Neville i Luna myślą, że to Nessie i Ginny ich wydały. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego zachowania Eddie'ego względem Ginny. Sądziłam, że może będzie miał do niej jakieś wyrzotu czy coś, a on był o nią zatroskany i bardzo mi się to spodobało. O! Widzę, że Ginevra ma klaustrofobię. To tak jak ja, choć zaleczy bo mogę być w małym, kwadratowym pomieszczeniu i będę się dusić i krztusić, a mogę być w wąskiej szczelinie i nic mi CZASEM nie będzie :D Mma nadzieję, ze między Ginny a Eddie'em nawiążą się jakieś cieplejsze relacje, choć zastanawiam się, czemu Eddie powiedział, że znalazł ją na korytarzy i oberwała zaklęciem. Przecież równie dobrze mógł powiedzieć, że ma klaustrofobie i co się tam działo. Nie rozumiem go i już wiem, czemu Ginny w rzeczywistości tak go kochała,a a Alternatywie mówiła "mój przyszły mąż" :P. Jest taki tajemniczy. Czekam z niecierpliwością na konfrontacje Ginny z Alecto. Jestem ciekawa czy nauczycielka od razu okaże jej jawną niechęć czt dopiero później i jak to się potoczy. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPodobało mi się ^^. Ciekawe, skąd Eddie wziął się w tym przejściu i czy to on rzucił na Ginny zaklęcie, żeby nie pobiegła ostrzec Luny i pozostałych? Nie mniej jednak widać było, że dziewczynie jednak na nich mimo wszystko zależy. Dziwi mnie jednak zachowanie Eddiego, póki co wyraźnie się nie lubią, ale mimo wszystko coś jakby między nimi iskrzy. W sumie fajnie, że tak niejednoznacznie opisujesz ich relację, bo ciągle się głowię, jak to między nimi teraz jest.
OdpowiedzUsuńZdenerwował mnie Eddie. Ale to świadczy, że zależy mu na Ginny bo we innym przypadku byłaby w takiej sytuacji co Luna, Galinda i Neville. Ah, jak ja lubię takie obroty akcji :D I naprawdę nie zazdroszczę Ginevrze sytuacji w tym ciasnym korytarzu, grrrr.
OdpowiedzUsuńPS. śliczny szablon na "stypa po miłości" ^^ Już tam zostawiłam komentarz, dlatego nie chce mi się spamować :D
Hyhy, zaklęcie zapomnienia zawsze na topie. Haha, tak sobie pomyślałam, że Severus by się zniesmaczył jakby wiedizał, że jego syn szlaja się po zamku i to jeszcze jakimiś tajnymi przejściami jak nieporządny uczeń (czyt. Potter). No, ale łagodzi sytuację fakt, że jest już dorosły.
OdpowiedzUsuńCo do drugiego bloga - fajny adres. Taki kontrastowy powiedziałoby się. Ale... Ginny i Draco? GINNY? Bosz, jest jakaś postać, z którą byś jej nie sparowała? :P
Pozdrawiam :)
Ale mnie wystraszyłaś tą informacją na górze :P Ale z tego co czytałam to nic nie ma znikać, po prostu onet.blog łączy się z blog.pl, na którym zresztą miałam okazję być przez parę chwil i jest do kitu :P
Usuńwiem i wszystkie blogi mają być przeniesione na blog.pl tylko że mi się w to nie chce wierzyć że tak sobie wszystko przeniosą. więc postanowiłam zadbać o dobro Ginevry i przenieść ją tutaj w całości.
Usuńa wczoraj sprawdzałam blog.pl moim zdaniem nie jest źle, ale jest mocno skomplikowany i nie sądzę, aby spodobał się młodym blogerom, którzy czasem nawet onetu nie ogarnęli.
Ja pamiętam że mocno ograniczone były zmiany wyglądu bloga, co mi się raczej nie podobało :P ale za to pod względem edycji postów i stron podobny do blogspota w sumie.
UsuńJa tam wierzę w technikę haha xD Chociaż trzeba przyznać, że niektóre blogi powinno się usunąć. Przecież jest dużo takich, co nawet nie ma postu i tylko zajmują bezsensownie adres.
Szkoda, że ten genialny plan nie wypalił, ale to się chyba po prostu nie mogło udać. Zastanawiam się, dlaczego Eddie skłamał i powiedział wszystkim, że znalazł Ginny nieprzytomną. Mógł przecież powiedzieć prawdę, jeśli nie całą to chociaż jej część.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jak tym razem potoczy się szlaban w Zakazanym Lesie - czy znowu będą szukać tej charakterystycznej rośliny, której nazwy nie mogę sobie przypomnieć?
Zastanawiam się, kiedy Ginny zda sobie sprawę, że czuje do Eddiego coś więcej (o ile taki moment w ogóle nastąpi). Bo na razie młoda panienka Lupin nie czuje do niego nic więcej poza zaciekawieniem.
Pozdrawiam;*
P.S. Jeśli to nie problem, to mogłabyś zmienić adres mojego bloga w Twoich linkach z brzydula-w-hogwarcie na muniette.blogspot.com? Byłabym nieopisanie wdzięczna.
O niee! Jak Eddie mógł to zrobić? Jestem po prostu zniesmaczona jego zachowaniem! A w dodatku Ginevra nic nie pamięta i nie może stosownie zareagować ;C (A to byłoby ciekawe ;D)
OdpowiedzUsuń"- Klaustrofobię – powtórzył. - Lęk przy przebywaniu w zamkniętych pomieszczeniach.
- W łazience?" Hahahaha! Punkt dla Ginny.
Teraz to zauważyłam: nie powinno być tam przypadkiem "przed" zamiast "przy"?
No tak, teraz będą obwiniać Ginny i Nessi. Mam nadzieję, że Ślizgonki szybko to wyjaśnią.
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Liczę na akcję. Może konfrontacja z Alecto? ^^ (Tak wiem, jestem okropna)
Pozdrawiam!
Rozdział był wspaniały ;*
OdpowiedzUsuńAczkolwiek podobnie jak Shady Blade liczyłam na małą konfrontację z Alecto :D
" Tak, Eddie, oszalałam. I to jeszcze jak oszalałam. Po jaką cholerę właziłam w ten wąski korytarz? Przecież mogłam zablokować jego wyjście i tyle.
- Ginny, powiedz coś, bo wyglądasz, jakbyś zaraz miała zwymiotować.
Bo mam zamiar zrzygać się na twoje stopy, palancie."
Uwielbiam twoje teksty, wiesz?
Myślę, że Ginny, Nessi, Neville, Galinda i Luna dojdą w końcu do porozumienia, ale tak to już jest, że Ślizgoni wolą działać sami, aniżeli przyznać się do tego, że stoją po tej dobrej stronie.
I szablon jest genialny. Ben *____*
mialam do przeczytania z 4 notki, ale to dobrze, bo przynajmniej długo mogłam poczytać dobre opowiadanie.Ciesz e sie, że bhaterowie są z porotem w Hogwarcie, zawsze dziej a się tam ciekawsze rzeczy, chociaż smutno, że w takich okolicznościach... Ale przynajmniej jest Eddie, choć na razie jego znajomość z ginny jest dośc ciężka:D podobałon mi się, jak Ginny go wyrolowała w skrzydle szpitalnym. często mi się zdarza, że zapominam,ż to alternatywa; wydaje mi się, że byłoby bardzo dobrze, gdyby żyły i Ginny i Galinda, Ginny z Eddiem,Galinda z harrym i byłoby git:P ale Ty oczywiście tak sprawy nie poprowadzisz, zbyt różowo by było i dobrze, bo ma byc realnie:)l
OdpowiedzUsuńSzkoda, że plan sie nie powiódł, choć, oczywiście, wiedziałam o tym już wcześniej z kanonu. Miłość Ginny i Eddiego rozwija się w odpowiednim tempie. Uwielbiam ironiczne uwagi Ginny!
OdpowiedzUsuńO, niedobry Eddie. W sumie, chyba coś do niej czuje, skoro wyczyścił jej pamięć, żeby uratować jej tyłek. Ciekawy facet.
OdpowiedzUsuńHm, masz inne spojrzenie na Snape'a - dla mnie zawsze był trochę zakompleksionym i nieprzyjemnym, ale w gruncie rzeczy w porządku gościem. Twojego trochę trudno jest lubić. Jest taki... przerażający.