sobota, 14 lipca 2012

081 Alternatywa cz. 22: W ciemnym tunelu

Nie wiem czego chcę, ale wiem czego nie chcę.
Isleena

wrzesień 1997
Kiedy Neville, Galinda i Luna zniknęli za gargulcem pilnującym wejścia do gabinetu dyrektora, ponownie wyciągnęłam Mapę Huncwotów. Szepnęłam magiczną formułkę i stuknęłam w pergamin czubkiem różdżki. Rozwinęłam go w pośpiechu i zaczęłam studiować wzrokiem.
Tak jak się spodziewałam, Alecto nie leżała już spokojnie na łóżku. Teraz przechadzała się nerwowo po swoich komnatach. Również Amycus ruszył biegiem przez błonia, aby jak najszybciej być w zamku i sprawdzić, co dziele się w gabinecie dyrektora.
- Miałaś rację – oświadczyłam. - Snape musiał zainstalować system ochronny. Idą tutaj.
I wtedy ujrzałam na mapie jeszcze jedną postać. Eddie Snape zepsuł cały nasz plan, przeciskając się przez wąskie korytarze szkoły. Jak mogłam wcześniej o nim nie pomyśleć? Przeklęłam pod nosem, próbując szybko wymyślić sensowne rozwiązanie.
- Nessi – jęknęłam. - Jest jeszcze ktoś, kogo twój wspaniały plan nie wziął pod uwagę.
Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, po czym pochyliła się nad zapisanym pergaminem. Na jej twarzy pojawił się nerwowy uśmiech, a brew uniosła się odrobinę w górę. Mogłam się założyć, że pomyślała dokładnie o tym samym co ja – o ucieczce z tego miejsca.
- Co teraz, Ginny?
- Bez zmian – oświadczyłam drżącym głosem. - Ja zatrzymam Alecto i Amycusa na korytarzu piętro niżej, a ty pójdziesz do Eddiego.
- I co mam mu powiedzieć? Przepraszam, panie Snape, ale nie może pan tam iść? Ginny, to bez sensu. Ja pójdę do rodzeństwa Carrow, a ty do Eddiego. Zna cię.
- Oszalałaś?! - wrzasnęłam zbyt głośno. - Przecież ja mu się na oczy nie pokażę.
Czas uciekał. Nie miałyśmy go zbyt wiele.
- Ok. Leć niżej. Ja zatrzymam Eddiego i zaraz do ciebie dołączę. Pamiętaj, nikt nie może nas zobaczyć. Działaj z ukrycia.
Nessi nie czekał aż dodam coś jeszcze. Wyciągnęła różdżkę i ruszyła biegiem w kierunku schodów. Przez kilka sekund obserwowałam jej niknącą w ciemnościach sylwetkę.
- Koniec psot – szepnęłam, chowając mapę do kieszeni. Popełniłam ogromny błąd, który wiele mnie później kosztował - nie spojrzałam na nią.
Wiedziałam gdzie biegnę. Wielokrotnie studiowałam kręte panoptikum korytarzy w Hogwarcie. Jeszcze niespełna rok temu nie miałam pojęcia, że szkoła kryje tyle tajnych przejść. To by wyjaśniało, dlaczego Snape zawsze był tam, gdzie łamano regulamin.
Stanęłam przy jednej z wypolerowanych zbroi. To za nią krył się wąski tunel prowadzący dwa piętra niżej. Eddie był w nim. Miałam dwie opcje – czekać lub wejść tam. Wybrałam tę głupszą.
Przecisnęłam się za blaszaną kukłą i weszłam w ciasny korytarz. Na czole pojawiły się stróżki potu, po plecach przebiegł mi deresz. Wyjęłam różdżkę, jednak nawet z nią nie czułam się pewnie. Przemieszczałam się bokiem, jednak nie ustrzegło mnie to przed zadrapaniami i otarciami.
Moich uszu dochodził dziwny odgłos. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że to mój własny, przyspieszony oddech. Wilgotne powietrze, niemożność swobodnego poruszania rękoma i sufit zawieszony nisko nad moją głową sprawiło, że zaczęła ogarniać mnie panika.
Sama nie wiedziałam, po co się tutaj pakowałam. Przecież nie mogłam zdziałać nic sensownego w tym korytarzyku.
Dopiero po kilkunastu sekundach, trwających w moim mniemaniu wieczność, usłyszałam szelest przesuwanych stóp po kamiennej posadzce. Eddie Snape był bardzo blisko. Zaledwie kilka cali przede mną. Teraz albo nigdy – pomyślałam.
Przystanęłam, wyciągnęłam rękę uzbrojoną w różdżkę najdalej, jak tylko było to możliwe, wstrzymałam oddech, próbując uspokoić palpitację serca. Myślałam o Nessi, która na mnie czekała, myślałam o tacie i, o dziwo, o ciężarnej Tonks.
Myślałam, myślałam i... nie zrobiłam nic, co wcześniej zaplanowałam. Syn naszego szanownego dyrektora wynurzył się z ciemności, taranując mnie swoim ciałem.
Nie wiedział, co się stało. Zaczął się szamotać, nabijając mi kilka siniaków i gniotąc wyciągniętą, gotową do ataku rękę. Słyszałam, jak klnie pod nosem. No tak. Ja miałam problem przecisnąć się przez ten korytarzyk, a co dopiero dorosły, wysoki facet.
- Kto tu jest? - Usłyszałam w okolicach mojego ucha. - Lumos.
Jasny blask, wydobywający się z jego różdżki oświetlił nasze twarze. Przez chwilę miałam nadzieję, że nie wyglądam tak źle jak on. Twarz Eddiego nabrała czerwonych rumieńców, krople potu spływały po czole i skroniach. I do tego te oczy. Lśniące, lekko rozbiegane.
- To ty? - spytał głupkowato. - Oszalałaś?
Tak, Eddie,oszalałam. I to jeszcze jak oszalałam. Po jaką cholerę właziłam w ten wąski korytarz? Przecież mogłam zablokować jego wyjście i tyle.
- Ginny, powiedz coś, bo wyglądasz, jakbyś zaraz miała zwymiotować.
Bo mam zamiar zrzygać się na twoje stopy, palancie.
- Ginny? Masz jakiś atak?
Dopiero wówczas zdałam sobie sprawę, że żadne z wypowiedzianych wcześniej słów nie ujrzało światła dziennego (lub w tym wypadku – blasku wydobywającego się z różdżki Eddiego). Przełknęłam głośno ślinę, próbując zachować resztki godności.
- Nic mi nie jest – wyjąkałam.
- To spróbuj się wycofać.
Miał rację. Za mną był niewielki odcinek drogi, za nim trzy razy dłuższy. Nawet nie wiem, kiedy ujął mnie ręką w pasie, abym się nie przewróciła, stawiając kroki. Miałam pustkę w głowie, serce waliło coraz, coraz mocniej. Było mi niedobrze. Całe wnętrzności żołądka podeszły mi do gardła. Zacisnęłam mocno usta, aby nie zwymiotować. Pierwszy raz poczułam coś takiego, pierwszy i jak miałam nadzieję – ostatni.
- Idź, nie bój się, nie upadniesz. - Jego głos był spokojny. Dochodził do mnie jak przez mgłę. Cichy i delikatny, sprawiał, że drżałam jeszcze mocniej.
Nagle na plecach wyczułam dotyk zimnej, wypolerowanej zbroi. Ostatkiem sił przecisnęłam się pomiędzy wnęką a korytarzową ozdobą. Eddie nie był w stanie mnie utrzymać. Upadłam na mój szanowny tyłek, łapczywie łapiąc powietrze. Krztusiłam się. Nawet nie wiem, kiedy mężczyzna ukucnął naprzeciwko mnie. Ujął dłonią mój podbródek i uniósł lekko głowę, aby spojrzeć mi w oczy.
- Co ci strzeliło do głowy? - spytał, przykładając dłoń do mojego czoła. Jego dotyk rozpalił ogień na mojej skórze. - Jesteś niepoważna? Miałaś kiedyś objawy klaustrofobii?
- Klausto... czego? - Język plątał się w mojej buzi. Nie do końca byłam pewna dlaczego. Czy to obecność Eddiego tak na mnie działała?
- Klaustrofobię – powtórzył. - Lęk przy przebywaniu w zamkniętych pomieszczeniach.
- W łazience?
- Nie, nie w łazience. - Mężczyzna westchnął głośno, po czym stanął na nogach. Chwycił mnie za ramiona i postawił w pozycji pionowej. Nie puścił, gdyby to zrobił, to najpewniej upadłabym ponownie.
- Już lepiej? - spytał, ach, jego troska sprawiła, że zakręciło mi się w głowie. Kompletnie zapomniałam o świecie i o tym, jaki miałam plan.
Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć. Za żadne skarby świata nie oddałabym tej chwili. W jego ramionach czułam się inaczej. Bezpiecznie i... jak prawdziwa kobieta. Niespodziewanie wtuliłam głowę w jego szatę, łaknąc przyjemnego zapachu jego ciała.
- Chyba mocno uderzyłem cię w głowę, jak na siebie wpadliśmy – rzekł.
I nagle to usłyszałam. Kroki. W jednej chwili moje ciało zostało perfidnie oderwane od Eddiego i wepchnięte we wnękę w ścianie. Nie zdążyłam nic powiedzieć. Mężczyzna stanął przede mną, blokując ramieniem drogę ucieczki.
Przez korytarz szedł Snape. Wyglądał jeszcze bardziej przerażająco niż zwykle. Czarna szata powiewała wokół niego niczym zjawa. Na twarzy malowała się wściekłość. Wszystko wróciło, nagle zrozumiałam, co tu robiłam. Plan Nessi legł w gruzach. To było niewykonalne, aby Neville, Galinda i Luna zdążyli wyjść. Chciałam krzyknąć, zwrócić na niego swoją uwagę, jednak dłoń Eddiego zasłoniła mi usta.
Jak ten idiota mógł mi to robić?
Snape zniknął na krętych schodach prowadzących do gabinetu, a ja znów mogłam swobodnie mówić.
- Zrób coś! - krzyknęłam. - Tam są moi przyjaciele.
- Przyjaciele? Ty masz przyjaciół?
Trafne pytanie, jednak to nie czas, aby się nad nim zastanawiać.
- Snape to twój ojciec -spróbowałam inaczej. - Posłucha cię. Idź tam i...
- Nie masz pojęcia o tym, co jest między nami! Nie zamierzam wchodzić mu w paradę. Ciesz się, że ciebie nie wydam. Wracaj do pokoju wspólnego, już.
- Nie ma mowy! - wrzasnęłam wojowniczo, zrywając się w stronę kamiennego gargulca. Nawet nie wiem, kiedy Eddie przytknął mi różdżkę do pleców.
Odpłynęłam....

Obudziłam się w białej, dobrze mi znanej sali, odgrodzona od świata jasnym parawanem. Nic mnie nie bolało, nic nie przeszkadzało. Czułam się, jakby ktoś dla żartu położył mnie na szpitalnym łóżku, ubrał szpitalną koszulę i... chwila. Ubrał szpitalną koszulę? Czyje łapska odważyły się mnie dotknąć?
Dopiero po chwili dostrzegłam Nessi. Siedziała na mahoniowym krześle. Jej brązowe włosy opadły na ramiona i zasłaniały pogrążoną w półśnie twarz dziewczyny. Odchrząknęłam znacząco, zbudzając ją bezczelnie.
- Ginny? - wydusiła z siebie. - Ale mnie wystraszyłaś.
- Ja ciebie? Chyba żartujesz, lepiej mi powiedz, co ja tutaj robię.
- Nic nie pamiętasz? Podobno Eddie znalazł cię dziś rano na korytarzu. Oberwałaś jakimś zaklęciem.
- Co? - Próbowałam ruszyć głową, aby przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszego dnia. Widziałam MiECZ i zarys planu Nessi. Miałyśmy odwrócić uwagę rodzeństwa Carrow, ale co dalej? W moim umyśle była tylko czarna dziura, pustka. - Nic nie pamiętam – oświadczyłam zgodnie z prawdą.
- Nawet nie wiesz, jak się wystraszyłam, kiedy wróciłam do dormitorium a ciebie nie było.
- A co z MiECZem? - spytałam cicho.
Nessi spuściła głowę i zaczęła okręcać kosmyk swoich włosów wokół palca serdecznego.
- Snape nakrył Neville'a, Lunę i Galindę – wyszeptała. - Oni mają pretensje do nas. Uważają, że to my ich wydaliśmy. Dostali szlaban w Zakazanym Lesie.
Coś mi w tym wszystkim nie pasowało. Tej układance brakowało pewnych znaczących części. A przede wszystkim brakowało Eddiego Snape'a.
~*~
Zapraszam również mój drugi blog – Stypa po miłości. Wiem, że miałam czekać, ale jak zwykle mi nie wyszło.
---------------------------------------

14 komentarzy:

  1. I znów pierwszy :D :D
    Weszłem zupełnie przez przypadek, przekonany, że nowego rozdziału jeszcze nie ma, a tu wielka niespodzianka. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział bardzo mi się podobał. Trochę przykro, że Galinda, Neville i Luna myślą, że to Nessie i Ginny ich wydały. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się takiego zachowania Eddie'ego względem Ginny. Sądziłam, że może będzie miał do niej jakieś wyrzotu czy coś, a on był o nią zatroskany i bardzo mi się to spodobało. O! Widzę, że Ginevra ma klaustrofobię. To tak jak ja, choć zaleczy bo mogę być w małym, kwadratowym pomieszczeniu i będę się dusić i krztusić, a mogę być w wąskiej szczelinie i nic mi CZASEM nie będzie :D Mma nadzieję, ze między Ginny a Eddie'em nawiążą się jakieś cieplejsze relacje, choć zastanawiam się, czemu Eddie powiedział, że znalazł ją na korytarzy i oberwała zaklęciem. Przecież równie dobrze mógł powiedzieć, że ma klaustrofobie i co się tam działo. Nie rozumiem go i już wiem, czemu Ginny w rzeczywistości tak go kochała,a a Alternatywie mówiła "mój przyszły mąż" :P. Jest taki tajemniczy. Czekam z niecierpliwością na konfrontacje Ginny z Alecto. Jestem ciekawa czy nauczycielka od razu okaże jej jawną niechęć czt dopiero później i jak to się potoczy. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Podobało mi się ^^. Ciekawe, skąd Eddie wziął się w tym przejściu i czy to on rzucił na Ginny zaklęcie, żeby nie pobiegła ostrzec Luny i pozostałych? Nie mniej jednak widać było, że dziewczynie jednak na nich mimo wszystko zależy. Dziwi mnie jednak zachowanie Eddiego, póki co wyraźnie się nie lubią, ale mimo wszystko coś jakby między nimi iskrzy. W sumie fajnie, że tak niejednoznacznie opisujesz ich relację, bo ciągle się głowię, jak to między nimi teraz jest.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdenerwował mnie Eddie. Ale to świadczy, że zależy mu na Ginny bo we innym przypadku byłaby w takiej sytuacji co Luna, Galinda i Neville. Ah, jak ja lubię takie obroty akcji :D I naprawdę nie zazdroszczę Ginevrze sytuacji w tym ciasnym korytarzu, grrrr.
    PS. śliczny szablon na "stypa po miłości" ^^ Już tam zostawiłam komentarz, dlatego nie chce mi się spamować :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hyhy, zaklęcie zapomnienia zawsze na topie. Haha, tak sobie pomyślałam, że Severus by się zniesmaczył jakby wiedizał, że jego syn szlaja się po zamku i to jeszcze jakimiś tajnymi przejściami jak nieporządny uczeń (czyt. Potter). No, ale łagodzi sytuację fakt, że jest już dorosły.

    Co do drugiego bloga - fajny adres. Taki kontrastowy powiedziałoby się. Ale... Ginny i Draco? GINNY? Bosz, jest jakaś postać, z którą byś jej nie sparowała? :P

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mnie wystraszyłaś tą informacją na górze :P Ale z tego co czytałam to nic nie ma znikać, po prostu onet.blog łączy się z blog.pl, na którym zresztą miałam okazję być przez parę chwil i jest do kitu :P

      Usuń
    2. wiem i wszystkie blogi mają być przeniesione na blog.pl tylko że mi się w to nie chce wierzyć że tak sobie wszystko przeniosą. więc postanowiłam zadbać o dobro Ginevry i przenieść ją tutaj w całości.
      a wczoraj sprawdzałam blog.pl moim zdaniem nie jest źle, ale jest mocno skomplikowany i nie sądzę, aby spodobał się młodym blogerom, którzy czasem nawet onetu nie ogarnęli.

      Usuń
    3. Ja pamiętam że mocno ograniczone były zmiany wyglądu bloga, co mi się raczej nie podobało :P ale za to pod względem edycji postów i stron podobny do blogspota w sumie.
      Ja tam wierzę w technikę haha xD Chociaż trzeba przyznać, że niektóre blogi powinno się usunąć. Przecież jest dużo takich, co nawet nie ma postu i tylko zajmują bezsensownie adres.

      Usuń
  6. Szkoda, że ten genialny plan nie wypalił, ale to się chyba po prostu nie mogło udać. Zastanawiam się, dlaczego Eddie skłamał i powiedział wszystkim, że znalazł Ginny nieprzytomną. Mógł przecież powiedzieć prawdę, jeśli nie całą to chociaż jej część.

    Ciekawa jestem, jak tym razem potoczy się szlaban w Zakazanym Lesie - czy znowu będą szukać tej charakterystycznej rośliny, której nazwy nie mogę sobie przypomnieć?

    Zastanawiam się, kiedy Ginny zda sobie sprawę, że czuje do Eddiego coś więcej (o ile taki moment w ogóle nastąpi). Bo na razie młoda panienka Lupin nie czuje do niego nic więcej poza zaciekawieniem.

    Pozdrawiam;*

    P.S. Jeśli to nie problem, to mogłabyś zmienić adres mojego bloga w Twoich linkach z brzydula-w-hogwarcie na muniette.blogspot.com? Byłabym nieopisanie wdzięczna.

    OdpowiedzUsuń
  7. O niee! Jak Eddie mógł to zrobić? Jestem po prostu zniesmaczona jego zachowaniem! A w dodatku Ginevra nic nie pamięta i nie może stosownie zareagować ;C (A to byłoby ciekawe ;D)
    "- Klaustrofobię – powtórzył. - Lęk przy przebywaniu w zamkniętych pomieszczeniach.
    - W łazience?" Hahahaha! Punkt dla Ginny.
    Teraz to zauważyłam: nie powinno być tam przypadkiem "przed" zamiast "przy"?
    No tak, teraz będą obwiniać Ginny i Nessi. Mam nadzieję, że Ślizgonki szybko to wyjaśnią.
    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Liczę na akcję. Może konfrontacja z Alecto? ^^ (Tak wiem, jestem okropna)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział był wspaniały ;*

    Aczkolwiek podobnie jak Shady Blade liczyłam na małą konfrontację z Alecto :D

    " Tak, Eddie, oszalałam. I to jeszcze jak oszalałam. Po jaką cholerę właziłam w ten wąski korytarz? Przecież mogłam zablokować jego wyjście i tyle.

    - Ginny, powiedz coś, bo wyglądasz, jakbyś zaraz miała zwymiotować.

    Bo mam zamiar zrzygać się na twoje stopy, palancie."

    Uwielbiam twoje teksty, wiesz?

    Myślę, że Ginny, Nessi, Neville, Galinda i Luna dojdą w końcu do porozumienia, ale tak to już jest, że Ślizgoni wolą działać sami, aniżeli przyznać się do tego, że stoją po tej dobrej stronie.

    I szablon jest genialny. Ben *____*

    OdpowiedzUsuń
  9. Condawiramurs16 lipca 2012 18:58

    mialam do przeczytania z 4 notki, ale to dobrze, bo przynajmniej długo mogłam poczytać dobre opowiadanie.Ciesz e sie, że bhaterowie są z porotem w Hogwarcie, zawsze dziej a się tam ciekawsze rzeczy, chociaż smutno, że w takich okolicznościach... Ale przynajmniej jest Eddie, choć na razie jego znajomość z ginny jest dośc ciężka:D podobałon mi się, jak Ginny go wyrolowała w skrzydle szpitalnym. często mi się zdarza, że zapominam,ż to alternatywa; wydaje mi się, że byłoby bardzo dobrze, gdyby żyły i Ginny i Galinda, Ginny z Eddiem,Galinda z harrym i byłoby git:P ale Ty oczywiście tak sprawy nie poprowadzisz, zbyt różowo by było i dobrze, bo ma byc realnie:)l

    OdpowiedzUsuń
  10. Szkoda, że plan sie nie powiódł, choć, oczywiście, wiedziałam o tym już wcześniej z kanonu. Miłość Ginny i Eddiego rozwija się w odpowiednim tempie. Uwielbiam ironiczne uwagi Ginny!

    OdpowiedzUsuń
  11. O, niedobry Eddie. W sumie, chyba coś do niej czuje, skoro wyczyścił jej pamięć, żeby uratować jej tyłek. Ciekawy facet.

    Hm, masz inne spojrzenie na Snape'a - dla mnie zawsze był trochę zakompleksionym i nieprzyjemnym, ale w gruncie rzeczy w porządku gościem. Twojego trochę trudno jest lubić. Jest taki... przerażający.

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci