Znikam,
ale ma nadzieje, że wrócę. Jeśli wrócę mam nadzieje, że już
więcej nie zniknę...
Asmodeusz
wrzesień
1997
Najpierw
zobaczyłam niską, krępą sylwetkę odzianą w czarny płaszcz z
obszernym kapturem. Kiedy postać go zrzuciła, moim oczom ukazały
się liche, mysie włosy, szara twarz i rozbiegane, paciorkowate
oczy. Alecto Carrow wygięła wargi w okropnym, szyderczym uśmiechu
i celowała we mnie różdżką.
Nie
miałam siły się bać, nie maiłam siły uciekać, nie miałam siły
krzyczeć. Przełknęłam głośno ślinę i czekałam, aż zrobi
pierwszy ruch. Kingsley uczył mnie sztuki pojedynków właśnie na
taką okazję. Na okazję, która miała nigdy nie nadejść w moim
mniemaniu. Mężczyzna pokazywał mi główne zaklęcia obronne, bo,
jak twierdził, chodziło o zyskiwanie na czasie. Przewidział, że
nie będę w stanie pokonać Alecto. Ale nie przewidział, że będzie
ona moją nauczycielką i staniemy naprzeciw siebie w Zakazanym
Lesie. Kto tutaj miał przybyć z odsieczą? Jeden rycerz – Neville
Longbottom – leżał sparaliżowany w runie leśnym, natomiast
Hagrid i Luna byli gdzieś, nie wiadomo gdzie.
-
A jak się nie zjawi? – drążyłam, siadając na ziemi i
poprawiając sznurówki przy trampkach, aby nie przewrócić się
przy kolejnym wirażu. – Co jak będę sama, zdana tylko na siebie?
-
Ginny, możesz być spokojna, że nie dojdzie do takiej sytuacji.
Jednak
cichy głosik w mojej głowie powtarzał, że coś jest nie tak, że
on mówi o czymś, co kiedyś miało miejsce, że kiedyś nie
dotrzymał słowa. Kiedyś, kiedyś… ale kiedy? W przeszłości czy
przyszłości?
Ustawiłam
się tak, że moje zdjęcie mogłoby spokojnie znaleźć się w
podręczniku z teorią zaklęć. Idealna postawa do pojedynku
– głosiłby tytuł rozdziału. Rękę uzbrojoną w różdżkę
podniosłam trochę wyżej niż zwykle, pochyliłam się w kolanach i
rozstawiłam stopy. Idealnie – usłyszałam w myślach
pochwałę Kingsleya.
-
Proszę, proszę... - rzekła Alecto, wytężając wzrok. - Myślałam,
że zastanę tutaj Galindę Weasley. Ale ta perspektywa podoba mi się
znacznie, znacznie bardziej. Nie wiem, czy wiesz, ale nie należy
sprzeciwiać się woli dyrektora, a ty właśnie to zrobiłaś,
Ginevro.
W
jednej chwili krew odpłynęła z mojej twarzy. Czułam, że stałam
się blada jak trup. Byłam wdzięczna, że mój żołądek od kilku
dobrych godzin jest pusty, w innym wypadku zwymiotowałabym na własne
kalosze.
Miałam
być dzielna. Tak często mówiłam sobie: jak w końcu stanę
naprzeciw Alecto, to zabiję ją za wszelkie krzywdy, które
wyrządziła mojej rodzinie. Teraz miałam szansę, miałam...
-
Widzę, że jesteś bardzo krnąbrną dziewczynką. Ojciec nie
powiedział ci, że nie należy pchać się tam, gdzie nas nie chcą?
Może to cię czegoś nauczy.
Teoretycznie
wszystko to trwało ułamek sekundy, jednak w mojej głowie czas
zwolnił bieg. Widziałam jej obleśną twarz wykrzywioną w jeszcze
bardziej obleśnym uśmiechu. Widziałam, jak podnosi różdżkę,
jak wymawia znaną nawet małemu dziecku formułkę zaklęcia...
-
Crucio...
Zaklęcie
ugodził mnie w pierś. Przez ułamek sekundy nie czułam nic.
Osunęłam się na wilgotną trawę, nie mogąc złapać tchu.
Pierwsza fala bólu przyszła zaskakująco powoli. Najpierw objęła
moją głowę. Wbijała cienkie szpilki w skronie. Bałam się. Bałam
się tego, co za chwilę miało się wydarzyć. Wiedziałam, co to
ból. Miałam z nim do czynienia zbyt często, zbyt często...
Wrzasnęłam.
W
moich kościach i mięśniach zapłonął ogień. Krew zaczęła się
gotować i buzować w żyłach. We wnętrzności wbiło się tysiące
noży, tysiące szpilek, tysiące mieczy. Moje ciało wiło się w
spazmach po błotnistym podłożu. Uderzałam głową o wystające
konary. Moje myśli błądziły tylko i wyłącznie wokół jednego
celu – śmierci.
-
Crucio...
Masz błagać mnie o litość, słyszysz? Błagaj!
Nazywam
się Ginevra Sophia Lupin. Kiedyś zapytałam tatę, dlaczego mam
właśnie takie drugie imię. Uśmiechnął się i nie odpowiedział
nic. Może po prostu mu się podobało?
Nazywam
się Ginevra Sophia Lupin i mam szesnaście lat.
-
Masz mnie błagać, w innym wypadku zginiesz.
W
wieku sześciu lat omal nie straciłam ręki. Kiedy miałam dwanaście
lat, wilkołak roztrzaskał mi szczękę. Ból nie był dla mnie
niczym nowym.
Spadam.
Nie chcę spadać. Boję się. Nie mogę chwycić żadnej myśli. Jak
drzewo gubiące liście. Pył, blask, deszcz.
Stoję
nad brzegiem rzeki. Po drugiej stronie widzę postać osnutą w
czarną, zwiewną szatę. W ręku trzyma kosę. Jej kaptur opada na
plecy, ukazując śnieżnobiałą cienką skórę, naciągniętą na
czaszkę. Kostucha wykrzywia pozostałości po wargach w dziwnym,
niezrozumiałym grymasie. Nie chce mnie po drugiej stronie, bawi ją
moje cierpienie.
-
Błagam, przestań! - Słyszę i dopiero po paru sekundach zdaję
sobie sprawę, że to mój głos przeszył niepokojącą ciszę
panującą w Zakazanym Lesie.
Niespodziewanie
wszystko ustało. Byłam cała mokra, jakbym dopiero co wzięła
prysznic. Nie mogłam złapać tchu.
-Ślicznie
– rzekła ironicznie. - Jak chcesz, to potrafisz.
Widziałam,
jak Alecto zbliża się do mnie. Wyciągnęła w moją stronę swoją
obleśną, pokrytą bąblami dłoń. Chwyciła moje włosy.
Pociągnęła za cienką, czarną gumkę i rozpuściła pukle. Ruda
kurtyna zasłoniła bladą twarz.
-
Nienawidzę cię – jęknęłam, a wtedy jej brudny, zniszczony but
kopnął moją twarz. Usłyszałam trzask pękającej kości. Krew
cieknąca z nosa zaczęła napływać do moich ust.
-
Wiem, ja też cię nienawidzę. Prawie tak bardzo jak twojej matki.
- To
dlaczego mnie nie zabijesz? - spytałam, wypluwając mieszankę
czerwonej posoki i śliny. Prawie zaczynałam się dławić.
-
Zabić? Tu i teraz? Nie... to byłoby zbyt proste. Wolę na ciebie
polować, karać za każde przewinienia i widzieć strach w twoich
ślicznych oczkach. Rozumiesz? To da mi więcej radości. Pozwolisz,
że teraz cię zostawię. A jutro ty i panna Weasley przyjdziecie do
mnie odrobić szlaban za ten haniebny wybryk.
Zniknęła.
Zniknęła tak szybko, że przez chwilę zwątpiłam, że w ogóle
tu była. Tylko metaliczny posmak krwi w ustach przypominał mi to
traumatyczne wydarzenie. Podczołgałam się do Neville'a i machnęłam
różdżką, zdejmując zaklęcie petryfikujące. Złapał oddech
mocnym haustem i podniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzał na
mnie z mieszanką niedowierzania i strachu w oczach.
-
Słyszałeś wszystko? - spytałam, mając nadzieję, że nie będę
musiała mu tego powtarzać.
Kiwnął
tylko głową, wyciągając z kieszeni białą chustkę. Podał mi ją
bez słowa. Drżącą ręką przyłożyłam ją do nosa, aby
zatamować krwotok.
- Ta
baba jest nienormalna – rzekł, wstając. - Ginny, nie możesz
pozwolić jej się tak traktować. Ona czerpie z tego jeszcze więcej
przyjemności!
- A
co mam innego zrobić? Neville, ona zabiła moją matkę. - Słowa
same wypłynęły z moich ust.
Chłopak
wyglądał na jeszcze bardziej zaszokowanego. Jego oczy zrobiły się
wielkie jak spodki, a szczęka opadła do samej leśnej ściółki.
-
Żartujesz? Wracając do Hogwartu, naraziłaś się na śmierć!
- A
skąd miałam wiedzieć, że ona tu będzie? Neville, sądzisz, że
mój ojciec puściłby mnie do szkoły, gdyby wiedział?
Gryfon
nic nie odpowiedział. Podał mi rękę i pomógł wstać. Nogi mi
zadrżały. Tego wszystkiego było stanowczo zbyt wiele jak na jeden
wieczór. Nie wytrzymałam, pochyliłam się i zakrztusiłam
wymiocinami, jednak z mojego żołądka wydobywała się tylko żółta
maź.
-
Musisz iść do skrzydła szpitalnego – oświadczył inteligentnie.
-
Nie mam zamiaru...
Nie
zdążył nic odpowiedzieć. Nagle zarośla zaszeleściły
niespokojnie. Po kilku chwilach wynurzyła się drobna sylwetka Luny
Lovegood.
- Co
się stało? - spytała, podbiegając do nas. - Słyszałam jak
krzyczałaś i...
-
Cholibka, co tu jest grane? - Usłyszałam po chwili. No tak, Hagrid
był święcie przekonany, że ma do czynienia z Galindą, a nie mną.
- Ginny?! Co wam strzeliło do głowy?
-
Galinda jest chora – powiedziała szybko Luna.
-
Ale...
-
Spokojnie – przerwał mu Neville. - Wszystko mamy pod kontrolą.
-
Mieliśmy – wtrąciłam się.
Zapadła
chwila milczenia. Luna bez słowa wyciągnęła różdżkę i jednym
machnięciem naprawiła mój złamany nos. Podziękowałam jej
uśmiechem.
-
Słuchajcie – rzekła po chwili. - Znalazłam tę roślinę. Możemy
wracać do zamku.
-
Znalazłaś Gemme mig? - W głosie Neville'a dało się słyszeć
głęboki podziw. - Gdzie?
-
Rosło jej trochę przy takim starym drzewie. Nie zerwałam
wszystkiego, po co psuć naturalne środowisko i śliczny krajobraz?
Ruszyliśmy
w stronę Hogwartu. Hagrid najpierw dał nam surową (jak na niego)
reprymendę, a potem zamilkł. W drodze potykałam się o wszystko,
co było możliwe. O gałęzie, stare konary i własne nogi. Gdyby
nie silne ramię Neville'a, to prawdopodobnie wiele razy bym upadła.
Byłam mu wdzięczna za ten niewielki gest.
Przez
zarośla przedzierałam się tylko z jedna myślą, aby znów być w
domu i móc objąć tatę. Marzyłam o jego ciepłych dłoniach i
wspólnej herbacie przed snem. Tylko on mógł mnie ukoić w tym
momencie. Nikt inny.
Alecto
nigdy nie da za wygraną, a perspektywa jutrzejszego szlabanu
sprawiała, że włos jeżył mi się na głowie. Jak mogliśmy być
tak głupi, aby myśleć, że taki plan wypali? On od samego początku
był zdany na porażkę.
Dlaczego
za każdym razem, kiedy chciałam popisać się moim heroizmem, to
się tak kończyło?
~*~
Wakacje!
Tak, niespodziewanie okazało się, że jednak wyjeżdżamy z
Jaenelle nad nasze piękne polskie morze. Dlatego dodaję to notkę
dziś. Zasadniczo, pociąg mamy w niedzielę, ale znając mnie to w
sobotę pójdę jeszcze na zakupy, bo się okaże, że kostium
kąpielowy jest mi za mały i takie tam.
Po
powrocie, czyli prawdopodobnie 6 sierpnia będzie nowy post. Powiem
więcej: jeden z moich ulubionych postów. A na razie możecie
zapoznać się z kolejną zapowiedzią i nowymi obrazkami na
podstronie: postacie. Ograniczyłam się do tych najważniejszych.
A!
Na początku myślałam, że zamknę Ginevrę szybciej, ale kim bym
była, gdybym znów nie wpadła na nowe pomysły?
Pozdrawiam
i trzymajcie się ciepło!
PS:
Ej, czemu dodałam post dzisiaj? Wydawało mi się, że jest piątek
-.- Nie ważne...
-----------------------------------------------
-----------------------------------------------
Świetna notka. W poprzednim rozdziale myślałam, że to może Eddie ich zaskoczył w tym lesie, ale jednak nie.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego szlabanu. Spodziewam się czegoś okropnego. Zresztą w tym lesie też było gorzej niż w rzeczywistości Ginny, na początku opowiadania.
Ale dobrze, że Luna znalazła to zielsko i mogli już wrócić do szkoły.
Czekam na ciąg dalszy i życzę udanych wakacji ^^. Nie wiedziałam, że znasz się z Jaenelle w realu ;).
Nie martw się, mi te się mylą dni tygodnia ;)). Ciągle myślę, że dziś jest środa.
element zaskoczenia się pojawił :) tak myślałam, że większość osób będzie sądzić że to właśnie on.
UsuńTak, w rzeczywistości w Lesie w zasadzie nic się nie wydarzyło.
A Jaenelle to moja siostra. taka prawdziwa :D
Serio? Nie wiedziałam ^^. Myślałam, że jesteście po prostu koleżankami blogowymi ;).
UsuńNie wiem czemu pomyślałam, że to Eddie. Może po prostu pozostały mi w pamięci rozdziały o rzeczywistości. Nie wiem, może źle kojarzę, ale czytając poprzedni rozdział byłam pewna, że to Eddie będzie ją gonił po lesie ^^.
Mam ochotę zabić Alecto. Nienawidzę jej po prostu. Śliczny szablon [ znowu ]. Ja w wakacje też tak mam. Nie ma szkoły i wszystkie dni tygodnia wyglądają tak samo. Nie żebym nie była szczęśliwa, że dodałaś wcześniej.
OdpowiedzUsuńtak, wakacje robią z nas idiotów. ja odróżniam tylko soboty i niedziele. tylko abym z wakacji nie zapomniała wrócić :P
Usuńa z Alecto się jeszcze powstrzymaj, będzie mi potrzebna do kolejnych notek/okrucieństw (niepotrzebne skreślić)
Właśnie widzę. Przeczytałam zapowiedź następnego rozdziału. Oby ją ktoś w tej alternatywie zatłukł. Siedzę sobie teraz i czytam Ginevrę od początku. Jestem właśnie na balu na który Ginny poszła z Eddie'm. Chcę sobie przypomnieć jak to wszystko się dal nich zaczęło. Ja odróżniam soboty i niedziele tylko dlatego, że w telewizji nie lecą seriale.
Usuńczytasz od początku? ojej... uważaj na błędy. muszę te rozdziały sprawdzić, a ciągle nie mam kiedy.
UsuńNawet ich nie zauważam. Siedzę i czytam. Wciągnęłam się i nie mogę się oderwać.
UsuńTytuł rozdziału świetnie pasuje do treści. Podobał mi się ten napięty, mroczny klimat. Pięknie też opisałaś ból Ginny.
OdpowiedzUsuńA więc to jednak była Alecto. Tak myślałam, że albo to ona albo Eddie, ale ponieważ w rzeczywistości to był on, sądziłam, że teraz też tak będzie. Niestety, pojawiła się ta okrutna kobieta...I tak podziwiam Ginny, że wytrzymała przez jakiś czas Cruciatusa i że jakoś się pozbierała po tym ataku. Teraz faktycznie nie będzie miała łatwego życia w szkole...Liczę na rycerza pod postacią Eddi'ego ;)
Obejrzałam podstronę o bohaterach - bardzo ładna i pomysłowa ;)
O, jednak gdzieś jedziesz ;) Życzę Ci więc wspaniałego wypoczynku :)
dziękuję bardzo za miłe słowa.
UsuńTak myślałam, że będzie Wam się mylić z rzeczywistością, bo jednak wiele rzeczy dzieje sie tak samo.
Rycerz? obecny, ale niestety nie zawsze na czas.
O, boski jest ten szablon. Taki jasnożółty. Ogólnie to kojarzy mi się z piaskiem, wolnością i wakacjami, a więc wszystkim, co dobre;) Ciekawy układ szablonu. Zauważyłam, że ostatnio ostro eksperymentujesz ze stylami i zastanawiam się, co jeszcze wymyślisz.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to nie wiem, co mogę właściwie napisać o zachowaniu Alecto. W końcu wszyscy wiedzą, że jest psychiczną, pozbawioną uczuć, posiadającą emocjonalne i intelektualne braki skrajną wariatką. Mam nadzieję, że Ginny i Galinda jakoś przeżyją szlaban u niej. Zresztą nie sposób nie podziwiać Ginny, ja na jej miejscu już dawno napisałabym do Remusa, aby mnie zabrał;D
Mnie też mylą się dni, a tygodnie wyglądają podobnie, w zasadzie to odróżniam tylko niedzielę, ale dobrze się z tym czuję
dzięki :) tak sobie kombinuję, bo nudzą mnie te zwykłe szablonu. lubię sie bawić we wstawianie jest lepsze niż robienie ^^
UsuńTia, Alecto ma nierówno pod sufitem, ale gdyby była normalna, to byłoby nudno, nie?
a Ginny nie może napisać do Remusa bo poczta jest kontrolowana :D
To dzisiaj nie jest sobota?!
OdpowiedzUsuńNa 100 % byłam przekonana, że tym tajemniczym "kimś" jest Eddie, ponieważ pojawił się on w rzeczywistości, Alecto była dla mnie totalnym zaskoczeniem.
OdpowiedzUsuńTa baba jest chora, nienormalna... ale czy na tym nie polega urok śmierciożerców? :D
Ciekawe jak będzie wyglądać szlaban u niej i czy Ginny i Galinda go przeżyją.
A szablon rzeczywiście genialny, uwielbiam styl Vintage oraz motywy z pergaminami w tle.
Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego pobytu nad morzem oraz dobrej pogody ;*
Każdy chyba traci poczucie czasu w wakacje ;D Choć ja, kiedy jestem tak jak teraz na wsi, to jeszcze jakoś się orientuję, bo zawsze mój tata przyjeżdża w piątek wieczorem, to zawsze wiem, kiedy jest piątek, potem w sobotę rano jedziemy do pobliskiego miasteczka na wielkie zakupy, to sobotę też odróżniam, potem w niedzielę muszę iść do kośćioła, to tez wiem, a w poniedziełek tata wyjeżdża. Tylko wtorek, środa i czwartek jakoś mi się stracznie mylą ;D Zupełnie ich nie ogarniam w wakacje.
OdpowiedzUsuńHah, już byłam pewna, że to nie Alecto a Eddie, zresztą myślałam identycznie jak większość twoich czytelników, prawda? ;D Czyli udało Ci się zaskoczyć ;D
Ale widziałam od początku, że Hagrid się w końcu skapnie, że Ginny nie jest Galindą. Jednak jego reakcja była delikatna i spokojna, więc nic się nie stało.
Czekam z niecierpliwością na Twój ulubiony post ;D
Śliczny szablon i genialny banner ;D
Całuję,
Leszczyna ;*
Rozdział nieco mnie zaskoczył, bo szczerze powiedziawszy spodziewałam się kogoś innego na miejsce Alecto. Sama nie wiem kogo ale nie sądziłam, że ona dopadnie Ginny tak szybko... Poza tym po co kręciła się w Zakazanym Lesie?
OdpowiedzUsuńSkoro kolejny rozdział jest twoim najlepszym, mam nadzieję, że jest on serio dobry ;)
Co do szablonu... Szczerze mi się nie podoba. Wspominałaś, że szukasz własnego, nowego stylu, ale po co to robić skoro poprzednie szablony wychodziły ci takie... mistrzowskie? Czasem lepiej jest niczego nie zmieniać, bo ta zmiana może okazać się o wiele gorsza.. Miłego wypoczynku nad morzem :)
jedno z głupszych opowiadań.
OdpowiedzUsuńPo prostu przyznaj, że jesteś złośliwy/złośliwa.
UsuńTwojego bloga czytam od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz przeczytałam wszystkie rozdziały i mogę wszystko skomentować. No, może chociaż powyższy rozdział.
OdpowiedzUsuńNa początek chcę powiedzieć, że masz baaardzo przyjemny styl pisania, taki... wciągający? Sam pomysł na opowiadanie jest taki oryginalny, że czytając to wpadałam w kompleksy. : /
Co do rozdziału: nie spodziewałam się Alecto, tylko Eddie'go, zresztą chyba jak wszyscy, więc to nic niezwykłego. Kolejny przykład tego, że potrafisz zaskakiwać, a sam rozdział uważam za jeden z lepszych!
Szablon bardzo ładny, ale ten stary chyba bardziej przypadł mi do gustu. Tak odbiegając od tematu, jak właściwie jest u Ciebie z tymi szablonami? Wiem, że publikujesz na Wystrojowo, a czy robisz zamówienia na blogspota? To znaczy chodzi mi o to, czy gdybym złożyła tam swoje zamówienie, to czy byś je wykonała, bo ja jestem w sprawach blogspotowych KOMPLETNIE zielona i raz) nie mam pojęcia, gdzie mogę znaleźć dobry szablon, dwa)nie mam pojęcia jak go wstawić. Gdybym zamówiła, mogłabyś wykonać? :)
Reasumując: weny, weny i jeszcze raz weny. Szkoda, że nie będzie mnie szóstego sierpnia, jak wrócę z wakacji będę nadrabiać zaległości.
Pozdrawiam (ale mi z tego masło maślane wyszło o.o)
Lietta
O, zdaje sie, ze zblizamyb sie do okona alternatywy... Pierwsze spotkanie z prawdziwa Inny, ze sie ta wyraźne, właśnie miało miejsce... Pewnie niedlugo Ginny Lubin zda sobie sprawę z tego, kim naprawdę jest, ze przeżywa wszystko w niby krzywym, ale całkiem prawdopodobnym stabilnym zwierciadle... Alectro zaś, jak w każdej rzeczywistości, przerażająca... Jest tak Zawistna, aż trudno to pojąć. Boje sie, co wymyśli na szlabanie...
OdpowiedzUsuńPodobało mi się to spotkanie z Ginny Molly w poprzednim rozdziale :D Chociaż myślałam, że po slowach "chcę to zakończyć teraz" nagle się przebudzi, albo będzie mieć chociaż przebłysk świadomości w tym prawdziwym świecie.
OdpowiedzUsuńAlecto jest zacięta. Nie odpuści, a jest jeszcze bardziej przerażająca gdy jest wściekła i żądna jakiejś wyimaginowanej zemsty. No i ponadto jest kobietą, hahaa xD
Pozdrawiam i życzę miłych wakacji :)
[lombard-st]
Wiedziałam, że to będzie Alecto. Za długo było spokojnie. Chociaż nie myślałam, że będzie się tam spodziewać Galindy. No właśnie. Szkoda mi Ginny, bo przecież chciała zrobić coś dobrego, a ściągnęła na siebie i Galindę dodatkowe kłopoty.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się, jak opisałaś skutki zaklęcia Cruciatus. Ta wizja śmierci, która nie chcę przyjąć Ginevry też była świetna.
No tak. To byłoby za proste gdyby Alecto zabiła Ginny od razu. Aż drżę na myśl, co czeka moją Ginevrę w przyszłości.
Czekam na ciąg dalszy i życzę miłego wypoczynku nad morzem ;)
Boję się o Ginny. Ten opis bólu Ginny pod wpływem Cruciatusa jednak do mnie nie przemówił. Nie dlatego, że źle to opisałaś, nie o to chodzi, jesteś mistrzynią słowa, jednak chyba nie mam z czym porównać jej cierpienia.
OdpowiedzUsuńUch, a więc Alecto. Trzeba było się tego spodziewać. Sądzę, że ona od razu wiedziała, że to wszystko to przekręt. Pewnie szła za nimi od zamku i tylko czekała, aż Ginny zrzuci kaptur. To bardzo zła kobieta.
OdpowiedzUsuńPlan nie wypalił i sumie zrobiło się gorsze zamieszanie. Jak Ty potrafisz wszystko zaplątać, Elfabo! ;p