Każdy
dzień przynosi nowe spojrzenie na świat.
Blue
Hope
styczeń
1998
Kingsley
dotrzymał słowa. Następnego dnia rano wysłał nam wiadomość, że
uzdrowiciel przybędzie około godziny siedemnastej. Tata oczywiście
nie chciał nawet słyszeć o tym, że już czuję się dobrze i nie
potrzebuję żadnych leków. Co gorsze, nawet Tonks trzymała jego
stronę. Jej na pewno dał by się przekonać.
I
tym oto sposobem musiałam dać się przebadać uzdrowicielowi.
Mężczyzna już na pierwszy rzut oka wyglądał mało sympatycznie.
Mógł mieć około pięćdziesięciu lat. Na twarzy dostrzegłam
dobrze widoczne zmarszczki przy oczach i suchych wargach i siwy
zarost co najmniej sprzed dwóch tygodni. Miał jakiś nerwowy tik i
non stop poprawiał okulary w drucianej oprawce, znajdujące się na
nosie, choć ja byłam wręcz pewna, że nie przesunęły się nawet
o milimetr. Nazywał się Albert Walker, a ja nie miałam pojęcia,
skąd Kingsley może znać takiego dziwnego typa.
Przez
cały czas mruczał coś pod nosem. Mało co mówił głośno. Nie
chciałam mu przeszkadzać, stwierdzając, że szybciej sobie
pójdzie.
-
Boli cię? - spytał, uciskając bliznę na kikucie lewej ręki.
Wzdrygnęłam się.
-
Nie – rzekłam zgodnie z prawdą. Chciałam mu się wyrwać, jednak
jego uścisk był zadziwiająco mocny jak na takiego staruszka.
- Co
ci się stało w rękę? To jakaś klątwa? - dopytywał, ponownie
poprawiając okulary.
-
Nie wiem... Straciłam przytomność. Dowiedziałam się tylko, że
była ogniskiem zapalnym całego organizmu. Ale nie sądzę, aby moje
złe samopoczucie miało związek z ręką.
Nie
odpowiedział, spojrzał na mnie posępnie i wrócił do dalszych
badań. Poddałam się jego woli niczym bezwładna marionetka, mając
nadzieję, że zakończy to jak najszybciej.
-
Mam dwie teorie – oświadczył po chwili, zerkając na mnie
znacząco. - Może to być choroba nazywana potocznie hybrydzie
duszności lub... ciąża.
- To
na pewno to pierwsze – odpowiedziałam, nie przykładając wagi do
swojej odpowiedzi. Nie było innego wytłumaczenia. Druga opcja była
zbyt paradoksalna.
-
Tak? - Mężczyzna spojrzał na mnie znad swoich okularów. -
Rozumiem, że w drugim przypadku to ty wiesz lepiej, jednak pewnie
nie masz pojęcia, czym są hybrydzie duszności. Otóż, jest to
choroba tropikalna. Zarazić się można jedynie od owadów
zamieszkałych takie rejony. I wyprzedzę twoje pytanie – dodał,
widząc, że otwieram usta, aby coś powiedzieć. - Nawet jeśli ktoś
z twoich znajomych był w dżungli i przyniósł ze sobą tę
chorobę, to nie mógł cię zarazić, gdyż zwyczajnie nie przenosi
się ona poprzez organizmy ludzkie.
Połowa
z jego słów do mnie nie dotarła. Wpatrywałam się w jego twarz
prawdopodobnie z głupawą miną i otwartymi szeroko ustami. To był
żart. Głupi sen, przykry zbieg okoliczności. Nie było innego
wytłumaczenia.
-
Ale ja nie mogę być w ciąży – wydusiłam z siebie, ledwo łapiąc
oddech. - To zwykłe zatrucie. Nie rozumie pan? Aby być w ciąży,
to trzeba najpierw...
-
Wiem, co trzeba. Chcesz powiedzieć, że nie miałaś żadnych
kontaktów płciowych przez ostatnie miesiące? Nie jestem
specjalistą, ale z tego, co wiem, u niektórych młodych dziewczyn
ciąża wychodzi na jaw nawet po trzech miesiącach.
Zakryłam
twarz dłonią. Nie odpowiedziałam. Nie zamierzałam zwierzać mu
się z takich spraw. Moje milczenie uznał najwyraźniej za
potwierdzenie swoich teorii.
Przestałam
myśleć, przestałam czuć. Poczułam niewyobrażalne obrzydzenie do
swojego ciała. Przed oczami stanął mi obraz Eddiego, a potem się
rozmazał i jego miejsce zajął Severus Snape.
Nawet
nie wiem, kiedy moja dłoń zaciśnięta w pięść uderzyła w
drewniany blat stolika.
-
Powiem o tym twojemu ojcu. - Usłyszałam głos uzdrowiciela.
Nagryzłam wargę i podniosłam na niego wzrok. Zaskakujące, że
przekazał mi taką wiadomość, a wyraz jego twarzy nie zmienił się
nawet w jednym calu.
-
Sama mogę mu powiedzieć – odpowiedziałam zgryźliwym tonem.
-
Nadal jesteś nieletnia – przypomniał z nieukrywaną satysfakcją,
po czym wstał z drewnianego krzesła obitego zielonym pluszem i
wyszedł z pokoju.
Wstrzymałam
oddech i położyłam prawą dłoń na nadal zaskakująco płaskim
podbrzuszu. Nie czułam nic prócz narastającego obrzydzenia do
samej siebie.
Czekałam
w swoim pokoju. Pierwszy raz przestał mi się on podobać. Był
niewielki, przez co sprawiał wrażenie ciasnego i
klaustrofobicznego. Ciepły kolor ścian stał się sraczkowaty i
absolutnie nie w moim guście, a łóżko na którym siedziałam
stanowczo zbyt twarde.
Niewiele
zaczęło do mnie docierać. Robiło mi się duszno i słabo, jednak
mróz na dworze nie sprzyjał otwieraniu okien. Oddychałam ciężko,
jakby każdy łyk powietrza był tym ostatnim. Jakby to, co siedziało
w moim brzuchu, miało pozbawić mnie życiodajnego tlenu.
W
pewnej chwili usłyszałam kroki na schodach. Zmysły niespodziewanie
się wyostrzyły, słyszałam każdy skrzyp drewnianych klepek.
Zacisnęłam wargi, aby z moich ust nie wydobył się żaden
niepożądany jęk.
Tata
wszedł do mojego pokoju bez pukania. W momencie, w którym nasze
spojrzenia się spotkały, kiedy jego miodowe oczy zlustrowały mnie
dokładnie, poczułam wstyd. Uczucie to było tak ogromne, że
najchętniej schowałbym się pod kołdrę i pozostała tam już do
końca.
Był
zły. Zresztą, co się dziwić. Miał powód. Jednak najgorsza
wiadomość, ta, której mógł się na razie tylko domyślać, była
jeszcze do dopowiedzenia. Zacisnęłam dłoń w pięść tak mocno,
że w jednej chwili moje knykcie stały się białe jak marmur.
-
Przepraszam... - jęknęłam, jednak on wydawał się mnie nie
słuchać.
Nie
usiadł obok mnie na łóżku tak, jak zawsze, kiedy odwiedzał mój
pokój. Tym razem podszedł do okna. Oparł dłonie na kamiennym
parapecie. Nie widziałam jego twarzy, był odwrócony tyłem.
W
jego skórze też nie było najlepiej. Bo jak się czuje człowiek,
który będzie mieć syna i wnuka w tym samym wieku?
-
Tato – szepnęłam. - Czy możesz na mnie popatrzeć?
Odwrócił
się tak, jak prosiłam. Jego ciało napięło się jak struna. Nie
potrafił panować nad mimiką twarzy. Pierwszy raz widziałam w nim
tyle złości i pierwszy raz stanął mi przed oczami obraz dzikiego,
nieobliczalnego zwierzęcia, które zaatakowało mnie dwa razy.
-
Przecież nie ma pewności. - Chwyciłam się tego argumentu jak
tonący brzytwy.
-
Nie ma pewności, ale jest możliwość – odpowiedział, a jego
głos zabrzmiał dziwnie obco.- Zawiodłem się...
-
Wiem! - przerwałam mu, a po moich policzkach pociekły gorące
strumienie łez. - Wiem... ale zrozum, to się stało tylko, tylko...
raz.
- Z
kim? Znam go chociaż?
Pytanie
zawisło w powietrzu niczym ostra włócznia. Jak tylko wypowiem
nazwisko, ostrze spadnie i przebije kogoś z nas. Tym kimś będzie
tata. Zacisnęłam mocno wargi, starałam się opanować drżenie
prawej ręki. Pokręciłam przecząco głową.
-
Miej odwagę mi teraz powiedzieć – rzekł, podchodząc do mnie
bliżej. Przez chwilę w jego oczach zatańczyły dawne iskry
zrozumienia. Jednak moją rolą było je zgasić.
-
Wybacz mi – jęknęłam. - Nie potrafię cię okłamać, choć
wiem, że to byłoby lepsze w tym momencie. Nie jest to żaden
odważny Gryfon, mądry Krukon czy sympatyczny Puchon. Nie jest to
nawet podstępny Ślizgon...
Ojciec
zbladł, a włócznia nieubłaganie zbliżała się do jego ciała.
- To
Eddie Snape, syn Severusa Snape'a – rzekłam, obserwując ogień,
który zapłonął w jego oczach. Przez sekundę kompletnie w niego
zwątpiłam. Myślałam, byłam pewna, że mnie uderzy. Nic takiego
nie nastąpiło.
Wyszedł.
A jego kroki długo jeszcze dobijały się echem w czeluściach
mojego małego pokoju.
To
nie była moja wina, to nie była wina Eddiego. Winna była ta
okropna istota, która zagrzała sobie miejsce pod moim sercem.
Nie
wyszłam z pokoju aż do wieczora. Nie ruszałam się. Siedziałam na
łóżku tak długo, aż moje ciało całkowicie ścierpło i każdy,
nawet najdrobniejszy ruch, wywoływał falę bólu. Wspomnienia
tamtej nocy nadal były świeże. W szczególności jego ciepłe
wargi błądzące po omacku po moim ciele. I oczy. Zielone tęczówki
pełne dzikiej pasji i chęci zobaczenia więcej, więcej i więcej.
Puk,
puk...
Niezbyt
głośny dźwięk wyrwał mnie z zamyślenia.
-
Tak? - rzuciłam bez zastanowienia.
Drzwi
się uchyliły. W wąskiej szparze zobaczyłam najpierw czuprynę
Tonks, jej okrągły, duży brzuch i całą resztę ciała, która
wydawała się nie pasować. Wzdrygnęłam się na myśl, że za
kilka miesięcy mnie to spotka.
-
Mogę? - zapytała, uśmiechając się delikatnie.
-
Jak musisz...
Zrobiła
kilka kroków, po czym usiadła obok mnie na brzegu łóżka. Chciała
objąć mnie ramieniem, jednak szybko się cofnęłam, dając jej do
zrozumienia, że nie mam ochoty na takie czułości. Westchnęła
głośno.
-
Twój ojciec ma prawo być zły – oświadczyła na wstępie. -
Chyba to rozumiesz.
-
Tak, rozumiem – odpowiedziałam, nie patrząc na nią. - Ale ja
przecież nie zrobiłam tego specjalnie. Ja... nie myślałam, że
mogę zajść w ciążę, to był pierwszy raz.
-
Porozmawiam z Remusem – powiedziała po chwili. - On bardzo cię
kocha i nigdy cię nie zostawi, przecież wiesz o tym doskonale. I
chyba w tym tkwi problem, co? Im kogoś bardziej kochamy, tym
bardziej się złościmy i obwiniamy.
- To
nie jego wina.
- To
mu to wytłumacz. Ale nie do końca po to przyszłam. Mogę pożyczyć
ci kilka książek...
-
Nie – oświadczyłam stanowczo zbyt szybko. - Nie interesuje mnie
literatura dla szczęśliwych matek. Nie chcę tego dziecka.
-
Ginny! Na pewno sobie poradzisz, będziesz wspaniałą matką –
dodała, chwytając mnie za podbródek i zmuszając, abym spojrzała
jej prosto w oczy. - Poradzisz sobie, obiecuję, że ci pomogę.
-
Nie skończyłam nawet szkoły... Nie mam siedemnastu lat i nie wiem,
jak on na to wszystko zareaguje.
-
On?
-
Eddie.
-
Wiele kobiet żyje bez mężczyzn i samotnie wychowuje dzieci.
-
Tonks, ty nic nie rozumiesz – rzekłam, spoglądając na jej
okrągły brzuch. Poczułam ból w skroniach. Tego wszystkiego
zaczęło się robić stanowczo zbyt wiele.
* *
*
A
teraz uwaga. Na trzy wszyscy udają, że są bardzo
zaskoczeni. Raz, dwa, trzy... Nie spodziewaliście się pewnie
takiego obroty spraw, prawda? Przecież ja zaaawsze umiałam
zaskoczyć. Żartuję, oczywiście.
Czytałam
sobie dzisiaj notki, które dodałam zaraz po odwieszeniu bloga.
Czyli głównie 15 i 16. To chyba są moje najlepsze rozdziały.
Bardzo chwiałabym móc to powiedzieć o finałach, które niedługo
zacznę pisać, ale niestety... tam Ginevra jest już zupełnie inną
osobą i niestety nie dam rady utrzymać takiej lekkiej
narracji.
Mam
również pomysł na szablon do ostatniego rozdziału alternatywy.
Łiii... już nie mogę się doczekać :P
-----------------------------------------------------------
Jestem taka genialna ! Próbowałaś mnie zmylić, że niby nie a jednak! Jestem z siebie taka dumna jak nigdy wcześniej. : ) Maluśka Ginny albo słodziutki malutki Eddie kocham to.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się tylko kiedy Eddie się dowie?
UsuńWow, wow i jeszcze raz wow. Ja akurat się tego nie spodziewałam. Znaczy się, czytając poprzedni rozdział myślałam bardziej o jakiejś klątwie, niż o ciąży. Potem któraś z czytelniczek podsunęła tę teorię, ale ją obaliłaś, więc machnęłam na to ręką, powtarzając sobie, że Ginny nie zostanie matką. A jednak...Jej reakcja była dość niemiła, ale za to realistyczna. To w stylu Ginny wpierw obwiniać kogoś, a dopiero potem siebie. Myślę, że ten stan jej przejdzie, po jakimś czasie zrozumie, że mimo młodego wieku, będzie dobrą matką ;)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, co powie Eddie. Nie zostawi jej chyba, prawda? Za to reakcja Snape'a...będzie ostro ;)
Tonks w tym rozdziale była świetna. Jej optymizm i pomocność powinny podnieść na duchu Ginny.
Pozdrawiam.
oo, jestem trzecia? :D
OdpowiedzUsuńCo do szablonu, nie musisz się spieszyć, na taki szablon jak Twój mogę poczekać bardzo długo.
Kurde no, uwielbiam ten Twój szablon. I to spojrzenie tej dziewczyny..
Wracając do rozdziału, cieszę się, że jestem na bieżąco. A więc. Taak, normalnie się tego nie można było spodziewać, że Ginevra będzie w ciąży! :P Tak mnie zaskoczyłaś... no dobra, każdy się spodziewał xD Mam tylko nadzieję, że ta Ginny jakoś sobie poradzi z tym wszystkim... nadrabiając rozdziały, zauważyłam, że trochę jej charakter uległ zmianie. Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale da się zauważyć u niej pewna zmianę. Może to przez śmierć Galindy i inne wydarzenia? Nie wiem. Lubię Tonks, ale mnie wkurza z tymi jej całymi głupimi książkami. Myślałam, że będzie chciała z nią porozmawiać a ona o książkach gada. Może Ginny napisze list do Nessi? No i jestem ciekawa, co z Eddiem, jak zareaguje na to wszystko. Mam nadzieję, że Ginny mu chociaż powie. Gorzej, jak będzie milczała.
A więc jednak czasem Dusia umie wydedukować swoje sugestie^^ Trafiłam swoją teorię, którą nie na pisałam wcześniej, aby nie zapeszać:)
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy, nie wiem, co o tym sądzić. No bo jednak nie może Ginny mówić, że to wina tego dziecka. Przecież to także wina jej i Eddiego. Przecież wiedzieli, co czynią i jakie mogą być tego konsekwencje. Chociaż nie, wróć. To Eddie powinien wiedzieć, jakie skutki są powodem wspólnego współżycia. Ach, już sama nie wiem:) Jestem to ciekawa, jak zareaguje Eddie na wieść o tym, że zostanie ojcem.
Nie dziwię się Remusowi, że jest zły. Kurcze, nawet nie wyobrażam sobie tego, że będzie ojcem i dziadkiem jednocześnie:) Już gdzieś coś takiego widziałam, w jakimś filmie, nawet to było zabawne^^ Boże, a jak znów z czymś skojarzyłam, no nic, ja to niestety już tak mam^^
Gdy przeczytałam, że piszesz już finał Ginevry, jakoś zrobiło mi się smutno:( Tak bardzo się do tej opowieści przyzwyczaiłam, że nie sądziłam, że może być jej koniec.
A ja już wyczekuję wtorku:)
Całuję:*
P.S. Dziękuję ci raz jeszcze, za wspaniały szablon na Tajemnicach:** Nie mogę od niego oderwać wzroku^^ Wiem, że tak ciągle Ci tu "dziękowuje" , ale nie wiem, jak się inaczej odwdzięczyć za Twoją dobroć:) Dziękuję:* (dobra, kończę z tym) :D
Zajebiście! Ginny jest w wciąży! Jupi! Ale jak nie powie Eddie'emu to kurdę będę wściekła. On musi wiedzieć. Nie dziwie się Remusowi, że tak zaregował. No przecież zostanie ojcem i diadkiem prawie w tym samym czasie :D Chyba, że znów masz dla nas jakąś niespodziankę?
OdpowiedzUsuńNa początku powiem, że zaskoczyłaś mnie że szablon nadal widnieje.
OdpowiedzUsuńChyba do tej pory najdłużej ze wszystkich, które były u Ciebie na blogu.
Co do rozdziału to odrobinę krótki moim zdaniem ale emocjonalny bardzo a przynajmniej dla mnie.
najbardziej zaskoczyła mnie reakcja Ginny.
Myślałam, że jakoś zależy jej na Eddim w jakiś sposób skoro poszła z nim do łóżka, bo przecież nie zrobiła tego pozbawiona żadnych uczuć prawda?
No i sam fakt że nie chce tego dziecka i czy poinformuje o tym Eddiego?
Mam nadzieje, że jednak to zrobi gdyż to by było najuczciwsze.
aż nie mogę uwierzyć że to będzie koniec alternatywy.
wciągnęłam się w te historię i nadrobiłam prawie pierwszą część Ginewry.
Normalnie poczułam prawdziwy zapał jak nigdy.
jestem ciekawa czy po jej zakończeniu dalej stworzysz coś potterowskiego? czy wręcz przeciwnie?
No, chyba każdy to podejrzewał, ale zastanawiałam się, czy znowu coś tam nie wymyślisz ;D Dlatego mimo to i tak jestem zaskoczona.
OdpowiedzUsuńGinny będzie miała dzidziusia! Jeju, pewnie przez jej usta długo nie przejdzie to słowo. Jest za młoda, stanowczo. Już ta sama jej reakcja na wieść o ciąży i obwinianie dziecka o to wszystko jest oznaką, że nie jest na to gotowa. No i chce się go pozbyć. Ciekawam, co na to Eddie. Pewnie się wkurzy, i to ostro.
Remusowi się nie dziwię - czeka na syna, a tu się dowiaduje, że jeszcze będzie miał wnuka. Jak słodko.
Ogólnie to podoba mi się i jestem ciekawa, co będzie dalej. W sumie to wszystko dzieje się w głowie 'prawdziwej' Ginevry, więc możesz z tego jakoś wybrnąć, a ona dostanie lekcję, którą będzie pamiętała do końca życia, kiedy już się obudzi :D No ale nie wykluczam, że może dorosnąć do roli matki. Myślę, że jest jej podwójnie trudno, bo nie wychowywała się u boku matki i trudno będzie wcielić się jej w tę rolę.
Szablon jest śliczny, taki klimatyczny, a modelka aach, cudowna. To spojrzenie i te jej piegi... Kocham.
Powodzenia w pisaniu finału Ginevry!
Pozdrawiam ^^
A jednak. Nie spodziewałam się tego obrotu sprawy mimo wszystko, więc jestem zaskoczona ^^.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Remusa, którego mimo wszystko Ginny w oczywisty sposób zawiodła. Ufał jej bezgranicznie, a tu taka niespodzianka.
Pozdrawiam.
No dobra, będę udawać, że jestem zaskoczona. xD Serio.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale mam wrażenie, że Remus trochę przesadził z tą swoją reakcją. Chociaż logicznie jest ona usprawiedliwiona...
Wizja, że on i Severus będą dzielić wnuka, jest irracjonalna. xD
Ale wyobrażam sobie małą, słodką dziewczynkę, rudą z piegami i zielonymi oczami. ;D
Ha! Oczywiście, że zaskoczyłaś. Tak uparcie zaprzeczałaś pod ostatnim rozdziałem, że szczerze w to zwątpiłam. Banalne rozwiązania zawsze przychodzą nam najtrudniej ;p
OdpowiedzUsuńUch, nieciekawa sytuacja. Ginny... Hm, Ginny jest... inna. Coraz więcej w niej złości, żalu, nienawiści. Pełno tych wszystkich nieprzyjemnych uczuć, a nie można doszukać się nic pozytywnego.
Ja tam nie jestem zaskoczona. ^^ Ginny z rozdziału na rozdział staje się zupełnie inną osobą. Straciła wiele, a teraz wygląda na to, że straci jeszcze więcej. To oczywiste, że nie będzie dłużej wesołym rudzielcem. Teraz jest w niej ból, chęć zemsty. Nawet nie wyobrażam sobie, co musi teraz czuć. Bo przecież nie chodzi tylko o nią, ale i1 o jej ojca, który musiał być nią niezmiernie rozczarowany.
OdpowiedzUsuńRoześmiałam się, kiedy wyobraziłam sobie Snape'a niańczącego wnuka. I to takiego, którego drugim dziadkiem jest Remus. Cóż, lepsze to, niż James czy Syriusz, right? :3
Sprawiasz, że coraz bardziej nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów. Nowy szablon, powiadasz? Pewnie będzie cudowny. <3
Pozdrawiam i życzę weny.
No, w sumie można się było tego spodziewać, ale tak kierowałaś nasze myśli na inne tory, że w końcu odsunęłam pomysł ciąży od siebie ;)
OdpowiedzUsuńPrzykro mi. Remus rzeczywiście będzie miał syna i wnuka (stawiam na chłopaka, dziewczynki w ogóle nie biorę pod uwagę ;D) w tym samym wieku, Tonks stoi teraz pomiędzy skłóconym ojcem i córką, a Ginny... Cóż, chciałabym napisać, że Ginny "będzie wychowywać swoje samotnie, ale teraz zastanawiam się, czy ona nie usunie ciąży. Wiem, że w świecie magii a szczególnie w takich czasach ciężko to zrobić, ale może... zakradnie się jakoś na Nokturn i kupi jakiś specjalny eliksir czy coś? Nie wiem, sama nie wiem. Mam po prostu nadzieję, że nie usunie tego dziecka, choć historia toczy się jedynie w jej głowie.
Zastanawiam się tylko, czy Ginny powie cokolwiek o ciązy Eddiemu. Stawiam jednak, że na sto procent nie.
"To nie była moja wina, to nie była wina Eddiego. Winna była ta okropna istota, która zagrzała sobie miejsce pod moim sercem" -> uwielbiam ten fragment, serio ;D Przeczytałam go aż po parę razy ^^
Cieszę się, że masz fajny pomysł na szablon na końcówkę alternatywy ;D
Całuję i czekam na nową notkę,
Leszczyna
No po prostu nie mogę wyjść z zaskoczenia, hehehe. Jak mówiłam poprzednio: z lekka upiornie. Aczkolwiek mojej koleżance przez 9 miesięcy śniło się że jest w ciąży, więc... no cóż. Jestem w stanie jakoś to zaakceptować, takie schizowe rzeczy się dzieją, hahaha. Ale czytałam chyba w komciach pod poprzednim rozdziałem, że do końca alternatywy wiele nie zostało, zatem... nie mam pojęcia jak to się skończy. Zagmatwałaś i to na sam koniec, nie wiem jak Ginevra z tej drugiej rzeczywistości skończy. Zabije się? Czy może będzie żyła długo i szczęśliwie? A może skończy na ulicy?
OdpowiedzUsuńSzablon na sam koniec? A co z nowym z okajzi tego rozdizału, co? ;p
Pozdrawiam
Jej, jakie ja mam tu zaległości, wybacz. Nie powróciłam po wakacjach do normalnego trybu i to się chyba nie uda, no ale zobaczymy.
OdpowiedzUsuńGinny w ciąży! Szkoda, że to tylko alternatywa, bo gdyby było tak naprawdę? Ale nie, jeszcze Potter się kręcił. Uu, znielubiłam Harry'ego, ciekawie... Chłopczyk czy dziewczynka? A może bliźniaki? Od razu będą miały się z kim bawić, może małe przedszkole? ;)
I jak tam przed rozpoczęciem roku? ;)
Jak bedzie poród, to bedzie koniec alternatywy? Ach,ułożyło mi, ze to nie jakas poważna choroba, choc ten lekarz miły nie był. Ale kurde... Troche wcześnie. Nie dziwie sie, ze remus tak zareagował, ale jednak powinno mu szybko przejść, bo jednak liginny potrzebuje wsparcia...choc wcale nie zachowała sie dojrzałe, ale mimo to.... Bardziej potrzebuje ojca niż Tomka...
OdpowiedzUsuńTonks
UsuńA jednak zmiana szablonu.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten zwłaszcza, że jestem wielbicielką koloru niebieskiego.
Podoba mi się również zdjęcie Ginewry.
Według mnie naprawdę udana robota.
Skromny a zarazem mający w sobie coś.
Ech, te konsekwencje.. Ginny znalazła się w okropnej sytuacji. Mam nadizje, żę Eddie będzie ją wspierać.
OdpowiedzUsuń