wtorek, 18 września 2012

094 Alternatywa cz. 35: Szanse

Pozbieram się na nowo,
I będę zataczać kręgi
Czekając jak moje serce odpuści,
A plecy zaczną drżeć
W końcu mogło by tak być.
Adele

styczeń/luty 1998
W nocy znów zaczęła przychodzić do mnie Ona. Rudowłosa dziewczyna tak okropnie podobna do mnie. Kiedyś spała. Teraz siadała na łóżku w białej sali i uśmiechała się delikatnie. Nie wyglądała już tak potwornie. Nie była tak blada, a jej suche wargi nabrały naturalnego, jasnoróżowego odcieniu.
- Tak wiele możesz mieć – mówiła. - Tak wiele nie chcesz przyjąć. Dlaczego? Nie rozumiem... po prostu, nie rozumiem. Gdybym ja była na twoim miejscu, stałabym się najszczęśliwszą osobą na świecie.
Zawsze po tych słowach w mojej głowie rozbrzmiewał głośny płacz dziecka. Niemowlę swym krzykiem rozdzierało moje nerwy i sprawiało, że wszystkie myśli zrywały się do katorżniczego biegu. Nie mogłam złapać tchu, dławiłam się powietrzem, które kiedyś zapewniało mi spokój i wyciszenie.
Otworzyłam oczy. Leżałam sama w ciemnym pokoju. Na moim czole pojawiły się krople zimnego potu. Otarłam je wierzchem prawej dłoni. Towarzyszyło mi dziwne uczucie niepokoju. Usiadłam lekko skołowana, co sprawiło, że zakręciło mi się w głowie, a fala mdłości wstrząsnęła moim żołądkiem. Zacisnęłam powieki, jednak mroczki tańczące mi przed oczami nie dały zamierzonego efektu.
Oddychałam głęboko. Jedyne uczucie, jakie mi wtedy towarzyszyło, to dziwna nadzieja, która cichym głosem podpowiadała mi, że jest szansa pozbyć się tej istoty ze swojego łona. To nie powinno być trudne. Kiedyś czytałam w „Proroku” o pewnym handlarzu na Nokturnie. Jedną fiolką eliksiru mógł upozorować bardzo nieszczęśliwy wypadek. Miał na swoim koncie setki ofiar w postaci bezbronnych, nie do końca rozwiniętych organizmów, które choćby bardzo chciały, nie mogły się bronić. Mordercy, bo tak go trzeba nazywać, nigdy nie znaleziono. Pytanie, czy nadal można było go znaleźć w tym podejrzanym zakątku. Obecne czasy nawet jemu nie sprzyjały.
Niepewnie zwlokłam się z łóżka, miarowo uciskając podbrzusze. Chciałam iść do łazienki, zmusić żołądek do długich i bezowocnych wymiotów. Pozbyć się wszystkiego, co miałam w sobie. Jednak wtem usłyszałam głos ojca dobiegający z korytarza. W szparze między drzwiami a drewnianą podłogą dostrzegłam blask świecy i krzątaninę niespokojnych cieni. Wstrzymałam oddech, odgarniając z czoła mokre od potu włosy.
- Tonks, ty nic nie rozumiesz – oświadczył tata, jednak w jego głosie nie wyczułam agresji ani złości. Był spokojny, co z niewiadomych przyczyn jeszcze bardziej mnie wkurzyło.
- Rozumiem, nie jestem tak głupia – odpowiedział mu lekko oburzony kobiecy głos. - Ale postaw się w jej sytuacji. To kobiecie w takim momencie jest trudniej. Poza tym, rozwiałam z nią i... to wszystko chyba ją przerasta. Ucieczka Alecto, wydarzenia z Hogwartu, śmierć Galindy dosłownie na jej oczach, utrata ręki. Remusie, ona jest słaba. Nie możesz się od niej odwrócić.
- I nie mam takiego zamiaru – odpowiedział tak cicho, że ledwo go usłyszałam. - To była pierwsza reakcja, której nie żałuję.
- Wiem, miałeś prawo. Pewnie każdy na twoim miejscu zachowałby się identycznie.
- Wiesz, ja nigdy bym się nie spodziewał, że popełni ten sam błąd co ja siedemnaście lat temu.
- O czym ty mówisz? - spytała z wyczuwalną nutą napięcia.
- O jej matce, o Elisabeth Ginevrze Sempere. I o tym, do czego doszło między nami. Wszyscy mi mówili, abym trzymał się od niej z daleka, a jak ostatni idiota chciałem im pokazać, że mylą się co do tej kobiety. Przyrzekłem sobie, że pokażę im jej prawdziwe oblicze. Niestety, wyszło na ich.
- Ale wtedy nie miałbyś córki – odpowiedziała czule, co wywołało kolejną falę nudności. Opuściłam nisko głowę, pozwalając krwi napłynąć do mózgu. Nie chciałam słuchać dalej, jednak miałam tylko jedną rękę, aby zasłonić uszy.
- Tak, była to osoba, która przez wiele lat jako jedyna nadawała sens mojemu życiu – dodał spokojnie. - Ale spójrz na to inaczej. Pomyśl, ile musiała wycierpieć przy moim boku.
Poczułam, jak po moich policzkach płynęły strumienie gorących łez. Głośny szloch niepostrzeżenie wyrwał się z mojej piersi. Nie było mowy, aby go nie usłyszeli. Po niespełna sekundzie drzwi się uchyliły. Do mojego pokoju bez zaproszenia wtargnęła łuna jasnego światła. Płomień świecy oświetlił zatroskaną twarz mojego ojca. Zaskakujące, że znajdowało się na niej aż tyle zmarszczek, których wcześniej nie dostrzegałam.
Tonks nie przekroczyła progu mojego pokoju. Najwyraźniej niepostrzeżenie oddaliła się do swojej sypialni. Byłam jej dozgonnie wdzięczna, przez moment moją głowę zaprzątnęło pytanie: jak mogłam być dla niej taka niemiła?
W jednej chwili przestałam poznawać samą siebie. Miałam wrażenie, że to, o czym myślałam niespełna kilka minut temu dotyczyło kogoś innego, było snem.
Tata usiadł obok mnie. Objął mnie ramieniem i pogładził czule po włosach. Bez słowa wtuliłam twarz w jego ciepły, lekko już przetarty na łokciach sweter. Pozwoliłam łzom spływać wprost w materiał.
- Dużo płaczesz ostatnio – rzekł spokojnie. - Jak byłaś dzieckiem, ciężko było mi doprowadzić cię do łez. Miałaś swoją teorię, pamiętasz? Że masz chore oczy i niepostrzeżenie straciłaś kanaliki łzowe.
- Pamiętam... to było idiotyczne. Tonks powiedziałby pewnie, że to hormony – odpowiedziałam, powstrzymując głośny szloch. - Tato, odpowiedz mi na jedno pytanie. Kochałeś moją mamę?
Okruchy kurzu wypełzły spod komody i zaczęły bezczelnie przysłuchiwać się naszej rozmowie. Chciałam je przepłoszyć, powiedzieć im, aby dały mi spokój w takiej chwili. Ale wiedziałam, że mnie nie posłuchają. Moje wnętrzności zaczęły pracować głośniej. Słyszałam pompowanie krwi. Była to reakcja obronna mojego organizmu przed nimi.
- Często obwiniałem się, że nie potrafię obdarzyć jej tak ogromną miłością, jaką ona obdarzała mnie. Teraz wiem, że zasługiwała na dużo więcej. Ale jeśli chcesz jasnej odpowiedzi, to tak, kochałem ją. Tylko że nikt nie mógł tego zrozumieć. Jesteś do niej podobna.
- Bo jestem rudą Ślizgonką, która przedwcześnie zaszła w ciążę?
- Nie, Ginny, nie o to mi chodzi. Opowiem ci o tym kiedyś.
- Dlaczego nie teraz? - spytałam, podnosząc głowę. Ojciec wyjął z kieszeni białą chustkę i podał mi, abym mogła otrzeć łzy.
- Bo jest środek nocy. A jutro trzeba wstać. Prześpij się.
Wstał z łóżka i ruszył w kierunku drzwi. Kiedy jego ręka dotknęła klamki, odważyłam się zadać jeszcze jedno pytanie.
- Tato, czy kiedykolwiek żałowałeś, że nie oddałeś mnie jakiejś innej rodzinie?
- Tak, tylko raz, kiedy zraniłem cię po raz pierwszy. Ale szybko zrozumiałem, że, gdyby nie ty, moje życie nie miałoby żadnego sensu.

Przez kolejne tygodnie byłam nie do wytrzymania. Wściekałam się i płakałam prawie jednocześnie. Tonks wyczytała w jakiejś mądrej książce, że im młodsza dziewczyna, tym zachowuje się bardziej nieprzewidywalnie. Najchętniej w ogóle nie wychodziłabym z pokoju. Dla niej wszystko było proste, dla mnie nie. Opowiadała o swoich wspaniałych przeżyciach związanych z początkiem ciąży, chciała mi wmówić, że za jakiś czas uznam, że był to naprawdę wspaniały okres.
Czułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek. Wiedziałam, że tata stara się jak może zapewnić mi dobrą atmosferę. Nie czepiał się, nie komentował, ale z coraz większą żałością spoglądał na z każdym dniem powiększający się brzuch. Zresztą, nie tylko on. Nie potrafiłam spojrzeć w lustro. Nie widziałam w nim siebie. Tylko ciężarną dziewczynę bez lewej ręki z bliznami na twarzy.
Wiedziałam, że osobą, która najlepiej by mnie zrozumiała w takiej chwili była Nessi. Przyjaciółka, z którą nie zawsze było idealnie, ale kochałam ją z całego serca. Ona znalazłaby najlepsze rozwiązanie. Zawsze je znajdywała. Szczególnie w momentach, w których miałam wrażenie, że wszystko jest stracone, że nie ma szans na lepsze dni.
Tęskniłam.
W połowie lutego stopniały śniegi. Zaczęła się pora deszczu. Zimne bicze uderzały w szyby i parapety. Potrafiłam całymi dniami siedzieć na krześle i wpatrywać się w okno. Wszystko się zmieniało, a niedługo miało dojść do najgorszego. Serce waliło mi w piersi, nie potrafiłam myśleć o niczym sensownym.
Tonks też byłą niespokojna. Zbliżał się dzień rozwiązania. Mało się ruszała. Całe dnie spędzała w fotelu, ogrzewając ręce przy kominku. Czytała poradniki dla młodych mam i zasypywała mnie opowieściami, czego to się z nich nie dowiedziała. Próbowała mnie przekonać, że macierzyństwo będzie najpiękniejszym okresem jej życia.
A ja myślałam o Eddiem. Nie mogłam znaleźć sposobu, aby powiadomić go o ciąży. A przecież musiał jakiś istnieć. Bałam się wysyłać list, bo sowa może wpaść w ręce Alecto. Gdyby ona się o tym dowiedziała, to właśnie Eddie byłby w największym niebezpieczeństwie.
Czasem wieczorem ćwiczyłam zaklęcie patronusa, jednak samemu ciężko było dojść do zadowalających rezultatów. Bałam się prosić ojca o pomoc. Wiedziałam, jaka będzie jego odpowiedź. Zresztą, wolałam mu w ogóle nie wspominać o Eddiem. Dla dobra ich obydwu.
Nigdy nie wybrałam się na Nokturn. Bałam się. Nie tego, co może mnie tam spotkać, a konsekwencji mojej decyzji. W tamtych dniach zrozumiałam, że chcę urodzić tę istotę. Na razie tylko tyle albo aż tyle. Wierzyłam, że znajdzie się rodzina, która pokocha ją z całego serca. Serca. Którego mi brakowało.

marzec/kwiecień 1998
Przyszła wiosna. Ptaki zaczęły wygłaszać swoje arie, nie zważając na to, czy ktokolwiek ma ochotę ich słuchać. Ja nie miałam. Wkurzały mnie. Nie potrafiłam zebrać myśli. Kłębowisko obrazów zakłócało normalne życie. Tego wszystkiego było zbyt wiele.
Bywały dni, w których nie wstawałam z łóżka, w innych w ogóle nie kładłam się spać. Często też rozmawiałam z ojcem. Zwykle o głupotach. Chciałam po prostu czuć, że jest blisko, że mnie kocha i nigdy mnie nie opuści.
Wszystko zmieniło się piątego kwietnia. W nocy na świat przyszedł mój brat. Ted Remus Lupin wyglądał tak, jak mają w zwyczaju wyglądać noworodki. Malutki, lekko pomarszczony, różowy i taki... bezbronny. Na początku bałam się go dotykać, bałam się, że zrobię mu krzywdę.
Tonks była bardzo szczęśliwa. Całymi dniami opowiadała o tym, jak wychowa go na miłego, dobrego chłopca, który na pewno trafi do Hufflepuffu. Tata zresztą popierał jej zdanie. Nie wiem, czy myślał tak samo, czy nie chciał robić jej przykrości. Kto wie, o czym marzył w głębi serca. Może chciał mieć małego Gryfona skoro ja go zawiodłam?
Kiedy Teddy się urodził, jego liche włoski były czarne. Jednak po jakimś czasie zaczęły nabierać zupełnie innych kolorów. Chłopiec w przeciągu kilku dni zaliczył już całą tęczę. Jednak po dwóch tygodniach przestał się zmieniać. Pozostał rudy, a na jego nosie widniały piegi. Dora nie mogła opanować radości, że jej syn odziedziczył po niej tak rzadki dar.
- Spójrz, chce wyglądać jak ty – zwróciła się pewnego dnia do mnie. - Czy to nie słodkie?
- Tak, bardzo miłe... - szepnęłam. - Wolałabym jednak, aby upodabniał się do taty.
- Och, Ginny, nie przesadzaj. Wyglądacie jak...
- Jak prawdziwe rodzeństwo? - dokończyłam za nią.
- Przecież jesteście prawdziwym rodzeństwem! - oburzyła się Tonks, a Teddy, aby przyznać jej rację, wydał z siebie ciche chrząknięcie.
- Tylko że ja jestem ruda po mamie – oświadczyłam, po czym wyszłam z pokoju.

Nasz spokojny, poukładany jak na tamte czasy świat przewrócił się do góry nogami. Tata był zachwycony swoim synem. Poświęcał mu całe dni, aby Tonks mogła odpocząć po tych dziewięciu miesiącach. Tak często obserwowałam ich z daleka. Całą trójkę. Ludzi, którzy bez problemu mogli stworzyć wspaniała rodzinę. Byłam ich cieniem, kulą u nogi, problemem, którego należało się wstydzić.
Siedzieli na kanapie. Ja zajmowałam fotel, w którym kiedyś przesiadywał tata. Wtulona w ciepły materiał nasłuchiwałam odgłosów, dobiegających z mojego brzucha. Ciche bulgotanie zagłuszała ich radość i radosne gaworzenie Teda.
Gdybym miała obydwie ręce, to złożyłabym je do modlitwy i błagałabym o inne życie, o jeszcze jedną szansę...
Nagle w całym pokoju dało się słyszeć płacz. Głośny szloch potężnie zranionej istoty. Jakże wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że jęk wydobywa się z mojego ciała i jest słyszalny tylko przeze mnie? Wszystko inne zamilkło.
Nawet nie wiem, kiedy ciepłe ręce chwyciły mocno moją twarz. Niewielka siła zmusiła mnie do podniesienia głowy. Jak przez mgłę widziałam zatroskane i przeraźliwie smutne spojrzenie miodowych oczu. Gorące łzy paliły piegowate policzki, szyję, dekolt i zaokrąglony brzuch.
- Nie zostawiaj mnie samej – jęknęłam, wtulając twarz w jego ciepły sweter. - Obiecaj mi, że nigdy nie zostawisz mnie samej...
Delikatnie kołysał mnie w ramionach, jakbym znów była małą dziewczynką. Szeptał czule, jak bardzo mnie kocha. Wierzyłam mu.
Czy pamiętasz, Ginny, jak miałaś niespełna siedem lat? Bałaś się spać sama w pokoju. Niektórzy ci mówili, że każde dziecko boi się ciemności. Ale ty nie byłaś jak każde dziecko. Ty nie bałaś się ciemności. Ciemność była bezpieczniejsza. Noce, w których Bogini Łowów wschodziła na granatowy nieboskłon były jaśniejsze, czystsze. Wtedy byłaś sama. Nie miałaś wyjścia...
Wszystko wraca.
Zawsze będzie wracać.
Taki już jest Twój los.
Kręcić się w kółko tylko w jednym życiu.
~*~
Mam ogromną nadzieję, że czcionka jest czytelna gdyż zainstalowałam w niej pewien myk. Ogólnie podoba mi się ten szablon. Skromny. No i znów niebieski. Coś mnie ciągnie do tych kolorów ostatnio.
Niedługo urodziny bloga. Drugie. Co powiecie na mały bonus z tej okazji?
I coś jeszcze chciałam... a, tak! Nie będzie mnie od środy do niedzieli gdyż wyjeżdżam na wakacje numer dwa. Tym razem góry i Szklarska Poręba. Ciekawe co tam wpadnie mi do głowy. Może jakieś mroczne motywy w leśnych sceneriach? Zobaczymy.
--------------------------------------------------------------- 

31 komentarzy:

  1. Aj w końcu pierwsza.
    Normalnie jaka radość trudna do opisania.
    Chyba mam jakiś radar w nosie, że pojawiam się gdy Ty wklejasz nowy rozdział albo czytam w myślach.
    Wiesz, że się poryczałam?
    Już drugi raz na Twoim opowiadaniu? A teraz czuje się niekomfortowo bo siedzę w pracy na recepcji i ryczę w chusteczkę nad historią Ginevry.
    Aj jak dobrze, że nikt się nie przewija gdyż głupio by było się tłumaczyć z powodu do płaczu.
    wracając do historii wszystko było takie piękne i Ginny coraz bardziej dojrzała.
    Brakowało mi Eddiego w ciągu ostatnich rozdziałów chyba przywiązałam się do niego ha ha!!
    Czyżby Ginn w końcu zaakceptowała Tonks?
    Najwyższa pora gdyż dziewczyna nie chce dla niej źle a wręcz przeciwnie.
    zwłaszcza teraz może być dla niej podporą.
    Co do mrocznych motywów myślałam o Zakazanym Lesie.
    Uwielbiam to miejsce i daje szerokie pole do popisu.
    Po raz kolejny też wychwalam szablon.
    Ten błękit naprawdę mi się podoba i czcionka również czytelna.
    czekam na ciąg dalszy i życzę udanych wakacji.
    szczęściara normalnie sama bym gdzieś wyjechała z pozdrowieniami;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. gratuluję miejscówki.
      pracujesz w wakacje? wow. ja byłam zbyt leniwa, aby się ruszyć z domu.
      cieszę się, że moje opowiadanie wywołuje u Ciebie tyle emocji. serio, aż sama zaraz się poryczę :P
      No, Eddie... ech. to trudna sprawa. będzie, ale jeszcze troszkę.
      Zakazany Las? nie... ona już nie wróci do Hogwartu więc trzeba wymyślić inny las.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. No tak więc coś pomyślę... jest tyle różnych miejsc, które można wykorzystać.
      Oj mam nadzieje, że się pojawi gdyż wręcz uwielbiam go.
      To druga po Draco moja ulubiona postać. (Rona nigdy nie cierpiałam brrr)
      No niestety tak się złożyło a nawet na urlopik marna szansa ale co poradzić.
      Nikt nie mówił że dorosłe życie będzie łatwe a mam już tyle lat że powinnam się przyzwyczaić ale ciągle nie mogę;d
      czy będziesz tworzyć coś potterowskiego po Ginewrze?

      Usuń
  2. Piszesz, że był luty, a brzuch Ginny powiększał się z dnia na dzień... trochę chyba przesadzasz, drugi miesiąc ciąży?

    http://dzieci.pl/tydzien,6,kalendarz_ciazy.html A tu masz płód w szóstym tygodniu ciąży (czwartym od zapłodnienia). Z tego, co policzyłam, ciąża Ginny, zanim została zdiagnozowana przez uzdrowiciela, raczej dłużej nie trwała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. może trochę przegięłam, fakt, chodziło raczej o sens przenośny, ale Ginny zaszła w ciążę na początku grudnia czyli w lutym nie był to szósty tydzień, ale wiem, wiem, przegięłam w tym zdaniu.

      Usuń
  3. No dobrze, zamilkłam na wieki, ale chyba wypadałoby się znowu odezwać, co? Jest w tym opowiadaniu coś, co każe do niego wracać. Nie mam pojęcia, co to takiego, ale to w sumie nieistotne, bo ważne, że jest - i że się wraca. Jak sobie pomyślę, kiedy zaczynałam czytać Ginevrę... Rozwinęłaś się pisarsko od tamtego czasu, gratuluję.

    Rozdział dobry, jak zwykle w sumie, dużo emocji, dobre opisy. Miło, że Ginny jednak nie próbowała szukać tego człowieka na Nokturnie. Robi się człowiekowi smutno, kiedy pomyśli, że Ginny Lupin jest w ciąży i nie chce tego dziecka, a Ginny Weasley chciałaby być, ale nigdy nie będzie mogła... Przeważnie chce się tego, czego się nie ma, prawda?

    Lubię twojego Remusa, a Tonks przestała być irytująca. Mały Teddy jest kochaniutki, chociaż nie było go tu znowu aż tak dużo.

    Wkradły się jakieś tam drobnostki, jeden większy błąd ("pokarzę" zamiast "pokażę"), ale to już moje przewrażliwienie w wypatrywaniu niedociągnięć, spowodowane zbyt długim ślęczeniem nad betą tłumaczenia jednej dziewczyny z forum xd

    Cóż, czekam na więcej :) I miłego wyjazdu życzę.

    Pozdrawiam,
    Ros [nie-szablonowo; cena-magii]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ech... ty moja córko marnotrawna. Ale już się przyzwyczaiłam. Obiecujesz mi że już nie znikniesz, a potem znikasz. Rozwinęłam się? tak, chyba tak. choć nie narzekam specjalnie na pierwsze rozdziały, nie są chyba aż tak złe. Ginevra nie jest moim pierwszym blogiem.
      tak... Ginny nie zdobyłaby sie na aborcję, bo sama jestem mocno przeciwna. wielu ludzi chce mieć dzieci a nie mogą. moim zdaniem lepsza jest adopcja.
      Tonks była irytująca dla czytelnika tak długo jak była irytująca dla Ginny :D
      Byk poprawiony. dzięki.
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. To tym razem nie obiecuję, bo pewnie znowu mi nie wyjdzie :] (Oczywiście mam nadzieję, że nie... xd). No przecież, że te pierwsze rozdziały nie są złe, gdyby były, nie zaczęłabym czytać tego opowiadania wtedy, dawno, kiedy też miałam trochę do nadrobienia. Po prostu po tych (prawie) dwóch latach widać różnicę. Ja to napisałam w ramach takiego... pozytywnego czegoś. Pochwały. :]

      Taaak, zgadzam się w stu procentach. Jest masa ludzi, którzy chcieliby mieć małego szkraba, a nie mogą. Dlatego faktycznie lepiej oddać takie dziecko, jeśli się go nie chce do adopcji właśnie niż zabijać. Tak, jak powiedziałaś xd

      Co do Tonks - i to właśnie jest wynikiem dobrze napisanej Ginny. Czytelnik widzi świat jej oczami, lubi tych, których ona lubi, a ma alergię na tych, na których ma i ona... Czyli to, co opowiada Ginny nie jest przyjmowane obojętnie.

      Słuchaj... ja wiem, że tu, na Blogspocie, jest funkcja obserwowania bloga, sama zresztą potrafię wejść tu ze dwa razy dziennie, masz daty następnych rozdziałów, ale... widziałam, że informujesz innych w komentarzach. Dałoby radę i mnie? W ten sposób jednak jest mi najwygodniej nadążać za wszystkim (przyzwyczajenie xd)

      Jak tam się czujesz przed studiami? Nie zostało już dużo czasu... Jeśli chodzi o mnie, to trochę się boję, mam nadzieję, że będzie w porządku :]

      Usuń
    3. wiem, wiem o co Ci chodziło. po prostu czasem jak czytam strae rozdziały to sama potrafię się z nich śmiać i to nie dlatego że myślę: o Boże, jak mogłam pisać takie badziewie, tylko śmieszy mnie postawa Ginny, jej dialogi z Eddie. to jest takie naturalne, delikatne, jej przemyślenia są czyste takie wolne. wiem że gadam głupoty i zaraz ktoś mi zarzuci, że nie jestem samokrytyczna. nie, nic z tych rzeczy. zdaję sobie sprawę z błędów, ale podoba mi się ten tekst a to według mnie jest najważniejsze. gdyby nie to nie doszłabym tak daleko.
      miło słyszeć, ze są ludzie którzy potrafią się asymilować z Ginny. To znaczy, że nie jest tak do końca nienaturalna i ma w sobie coś z dziewczyny z sąsiedztwa :)
      będę informować, ale gdzie?

      Ty nie masz czego się bać. będziesz w domu, a ja? ja dostaję ataku paniki na wzmiankę o mieszkaniu we Wrocławiu. A studia są mi obojętne, bo coś czuję, że mi się na nich nie spodoba :P

      Usuń
    4. Bardzo dobrze, że ci się tekst podoba :) To widać. Jak ktoś pisze na siłę coś, co mu się nie podoba... to nie jest dobry pomysł.

      Informować... najlepiej tutaj: cena-magii.blogspot com - przynajmniej na razie, dopóki wytrwam przy kolejnej bajce, tam mnie można najczęściej znaleźć xD Dzięki :]

      No będę w domu, ale i tak będzie strasznie. Tam na uczelni na pewno będą sami super-mądrzy ludzie, którzy wszystko będą wiedzieć i umieć, a ja taka sierota, co to sobie nie poradzi z niczym... Zawsze radziłam sobie całkiem nieźle szkole i dlatego to, że teraz może być inaczej mnie tak... przeraża. Chociaż "przeraża" to sporo za mocne słowo. Ale wiadomo, o co chodzi xD A w tym Wrocławiu będziesz mieszkać sama? Czy z kimś? Na pewno będziesz miała fajnie :)

      Usuń
  4. Jestem dumna z Ginny, że podjęła się tak odważnego kroku i nie usuwa ciąży. Aborcja to okrutna rzecz. Bo co też to dziecko zawiniło. Nic. Ono pragnie przyjść na świat, pragnie oddychać. Wiem, że dla Ginny to trudny okres, dlatego nie dziwię się, że zdecydowała się oddać to dziecko. Chodź kto wie, co tam wymyślisz;)Bardzo pięknie opisałaś relację Ginny i Remusa:) Bardzo mi się to podobało. Ach, i Ted na świecie, bardzo fajnie^^
    Czekam na next:)
    Całuję:**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i ta moja skleroza... Śliczny szablon^^ Ta kobieta w nagłówku jest bardzo piękna:)

      Usuń
    2. ja również jestem przeciwna aborcji. uważam, że lepiej oddać dziecko do adopcji niż zabić.
      Ginny jest zdesperowana. po głowie chodzą jej różne dziwactwa. często też przeczy sama sobie, ale chyba można jej to wybaczyć.
      Dziękuję za miłe słowa o szablonie. Tak, Loren jest piękna :)

      Usuń
  5. Podoba mi się ten szablon, skromny, ale efektowny. Ginny wygląda na taką wojowniczkę w nim haha :D
    Ten rozdział miał w sobie coś... takiego... na swój sposób magicznego. No i pojawiła się prawdziwa Ginny. Chyba niedługo ją obudzisz, co?
    Już myślałam, że zaraz Remus powie, że Ginny to jedna wielka pomyłka a jej matka była tylko kimś na jedną noc, ale uff, to już by było za wiele. Już wystarczająco jej dokopałaś xD
    Ted upodabniający się do Ginny - to było słodziutkie :D Ginny chbya czuje się nieco niepotrzebna i wyalienowana, ale... ja tam się cieszę, że Remusowi i Tonks wyszło, szkoda, że na tak krótki czas, ale zawsze coś...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie wiem dlaczego, ale im skromniejszy szablon tym kosztuje mnie więcej zachodu. Przerażające... najlepsza była moja panika, jak stwierdziłam, ze widać na zdjęciu że ma dwie ręce. Na szczęście Jaenelle mi uświadomiła, że to ta która śpi, a nie ta z alternatywy :D
      No... obudzę za jakieś 5 notek chyba. czasowo to jeszcze kilka miesięcy (w opowiadaniu oczywiście)

      był taki plan. Miała być owocem jednorazowego wyskoku, ale udało mi się powstrzymać. musiałam zachować umiar i zepsułabym sobie końcówkę :P
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Mam pytanie - gdy Ginny się wybudzi, kontynuujesz opowiadanie, czy od razu konczysz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. od razu to może nie... jakieś 5 może 6 rozdziałów jeszcze będzie. mi się wydaje niewiele patrząc z perspektywy całego opowiadania ^^

      Usuń
  7. Szablon jest piękny, taki...krystaliczny i pełen siły :P
    Rozdział parę razy mnie poruszył. Więź między Ginny, a Lupinem jest naprawdę piękna.
    Współczuję Ginevrze, ciągle wokół niej kumulują się nowe problemy, choć moim zdaniem czasem wyolbrzymia pewne sprawy. Chce oddać dziecko? O nie! Mam nadzieję, że zrozumie, iż nie powinna tego robić. Nie wierzę, że tak będzie lepiej.
    Mały Teddy <3
    Ładnie przeskakujesz z jednej pory roku na drugą. Do bitwy dzielą nas już tygodnie...Czy Tonks i Remus...?
    No i ta druga Ginny. Alternatywa i rzeczywistość naprawdę są ze sobą związane. Teraz już zaczynam mieć wątpliwości, które życie jest prawdziwe...

    Bonus to świetny pomysł. Pozdrawiam i życzę miłego wyjazdu ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) sama jestem zdziwiona, że szablon wyszedł tak fajnie. taki trochę hipnotyczny ^^
      Ginny wyolbrzymia? mogę jej przypisać wiele wad, ale tego nie zauważyłam. serio... może gdzieś się pogubiłam?
      co do dziecka, wiele się wydarzy zanim je urodzi. tia, bitwa już niedługo.
      dzięki. bonus będzie na pewno. już jest nawet napisany od dłuższego czasu. i tym razem nie drabble jak rok temu :P

      Usuń
    2. Chodziło mi o to, że Ginny uważa się za kulę u nogi, a jest to nieprawda ;)Wyolbrzymia zatem fakt, że Lupin jest zajęty nowonarodzonym synkiem.

      Usuń
    3. a! nie, to nie do końca o to chodzi. to kwestia hormonów.

      Usuń
  8. Fajnie, że nie usunęła ciąży. Szkoda, że Eddie jeszcze nie wie.
    Wybacz długość, ale na więcej nie pozwala mi zalana klawiatura.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. zalana klawiatura? oj... a ciąży by nie usunęła. Ginny w pewnym sensie przyjmuje moje zasady moralne.

      Usuń
    2. Dobra, zakupiłam zewnętrzną, na której teraz nie umiem pisać, ale przynajmniej klawisze działają. xD

      Znaczy się, wiedziałam, że raczej by jej nie usunęła, ale zwątpiłam... Fakt, trochę się zmieniła, ale w poprzednim rozdziale była nieźle zdesperowana, a takim osobom różne rzeczy do głowy przychodzą. Ale nie odda dziecka, nie? Niech go nie oddaje.

      Ile rozdziałów alternatywy zostało? Jeden?

      Usuń
  9. Cieszę sie, ze Ginny chce urodzić dziecko, moze obecność teddyego troche ja ulaskawi... Moze nie bedzie chciała opuszczać dziecka... O ile w ogóle go urodzi, bo wydaje mi sie, ze wczesniej wie obudzi... I byłoby ciekawie, gdyby pamiętala to wszystko, chyba wiele by jej pomogło w prawdziwym zyciu

    OdpowiedzUsuń
  10. Po pierwsze szablon jest naprawdę śliczny. Osobiście uwielbiam ten kolor i chociaż ostatnio ciągnie mnie do zieleni, szarości i bardziej "mrocznych" barw, to cieszę się, że u ciebie na blogu zrobiło się błękitnie. Kolor mało jesienny, ale co tam. ^^ I nie wiem, co zrobiłaś z czcionką, ale jest obłędna. Naprawdę, strasznie mi się podoba. A kiedy dodam do tego cytat na początku rozdziału (Marley! <3) to jestem gotowa się zakochać.
    Jakoś podobała mi się Ginny w tym rozdziale. I Teddy, OMG. Nie cierpię małych dzieci, ale on jest przesłodki. I podoba mi się to, jak ocieplają się relacje między Ginny i Tonks. Bo Tonks, chociaż nigdy specjalnie za nią nie przepadałam, jest naprawdę silną, dobrą, pełną ciepła dziewczyną, która chce jedynie dobra swoich bliskich. I Ginny powinna w końcu to docenić.
    Ten kontrast między Ginny Weasley a Ginny Lupin... Aż ścisnęło mnie w gardle. Brawo, Elfabo.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę miłego łapania weny w lesie. Mroczne klimaty, już się cieszę.

    OdpowiedzUsuń
  11. Och, szablon wspaniały. Prosty, ale nie ascetyczny. Ja bardzo lubię niebieski, choć kolor ten przywodzi mi na myśl barwy Ravenclawu.

    Tonks ma mądrości ciążowe na każdą okazję. Może Ginny polubiła Dorę, ale gdy mówi o niej, czuć wciąż nutę niechcęci i trochę zazdrości o ojca. Nie uda jej się tego do końca pozbyć, bo to nie jest jej mama, a na dodatek pojawiła się, gdy Ginny była już prawie dorosła. To bardziej przyjaciółka albo siostra, niż matka.

    Może to nie jest dobrze znana mi Ginny Weasley. Nie wiem też, jaka Ginny była w pierwotnej wersji, którą muszę przeczytać, bo pewnie niedługo skończy się alternatywa. Ale widzę, jak Ginny Lupin zmieniła się od pierwszych rozdziałów alternatywy. Wtedy wydawała się chcieć być już dorosłą, wahała się, jak być Gryfonką, jednocześnie wciąż pozostając Ślizgonką. Teraz może już naprawdę dorosła, nie chodzi już do Hogwartu i ma inne problemy, i chyba idzie jej z nimi gorzej niż powinno. Tak jakby wciąż chciałabyć małą córeczką tatusia, jak gdyby nie chciała już dorasta.

    Puff... To tyle jeśli chodzi o moje odczucia.

    Jak myślę o Remusie i Teddy'm razem, o tym, jak Remus musi być zachwycony swoim małym synkiem, po prostu się rozczulam. Szkoda tylko, że Ginny nie chce brać w tym udziału. Wygląda na to, że sama się wycofuje, bo czuje się odrzucona.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Odpoczywaj tam sobie, jasne, kiedy inni chodzą do szkoły ;)
    Nie wiem, jak Ginny wytrzymuje to, że nie ma z nikim z Hogwartu kontaktu. Zdaję sobie sprawę, że nie da się tego zrobić, chociaż... jakiś sposób znalazłby się na pewno. Albo tylko ja żyję nadzieją?
    Mam nadzieję, że Ginny pokocha to dziecko tak mocno jak Eddiego, w końcu trzeba liczyc na happy end, prawda? ;)
    I poniedziałek nie będzie takim strasznym dniem, skoro nowy rozdział się pojawi ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. W końcu wróciłam po tym miesiącu ciszy. Melduję oczywiście, że wszystkie rozdziały przeczytane.
    Obecny szablon jest naprawdę cudowny. Prosty, poukładany, a zarazem hipnotyczny, inny. No i w moich ulubionych kolorach ;)
    Co do Alternatywy... to jestem oszołomiona. Tyle rzeczy się dzieje! Jedna za drugą. Wydarzenia przypominające sen, jakąś odległą fikcję. Najpierw starcie z Alecto, a potem ciąża. Zaskakujesz, oj zaskakujesz ;)
    Gdy Ginny wraca do domu wszystko zwalnia i robi się bardziej refleksyjnie. Nie dziwię się, że Ginevra rozważała usunięcie ciąży, ale cieszę się, że postanowiła urodzić to dziecko. Nawet jeśli miałaby je potem oddać (w co raczej nie wierzę). Niepokoi mnie jedynie fakt, że Bitwa o Hogwart coraz bliżej i Ginny chyba nie zdąży urodzić wcześniej (tak wynika z moich obliczeń), a w walce z pewnością weźmie udział.
    Bardzo podobają mi się Twoje opisy uczuć Ginny. Mają w sobie coś niecodziennego.
    Z niecierpliwością czekam na rozdział następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ładny szablon, ale przyznam, że tamten był bardziej przyciągający, no mi jakoś bardziej się podobał. Jak przeczytałam o tych typach, co sprawiają te "wypadki" aż się zdziwiłam, że taka myśl ją naszła. Ale no w sumie nie ma się co dziwić, jakie myśli krążą w głowie 17-letniej ciężarnej dziewczyny w dodatku bez ręki. Cieszę się jednak, że tego nie zrobiła. Widzę, że coś się dzieje w tej alternatywie, w sensie, że ta pierwsza Ginny zaczyna do niej przychodzić, tak jakby rozpoczynał się początek końca. No i to na końcu... Aż mi jej się żal zrobiło, kiedy pomyślę o tej bitwie o Hogwart, kiedy Remus z Tonks zginą i ją zostawią. Chyba, że potoczysz to jeszcze inaczej.. Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  15. sytuacja życiowa Ginny musi być dla niej nie do zniesienia. Chciałabym, żeby powróciła do życia sprzed alternatywy.

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci