poniedziałek, 1 października 2012

096 Alternatywa cz. 37: Początek końca

Kiedy myślę o domu,
Myślę o miejscu wezbranym miłością.
Chciałabym być w domu,
Chciałabym tam wrócić,
Do tego, co poznawałam.
Home

maj 1998
Gdyby nie czas, nie potrafiłabym opisać wydarzeń, które miały miejsce na początku maja. Można by nawet powiedzieć, że długo nie mogłam ich sobie przypomnieć. Nie chciałam ich sobie przypomnieć... Każda wzmianka o tamtych dniach wywoływała falę bólu, płacz i głośny krzyk. I jedno, nurtujące pytanie: dlaczego ja...?
Dzień był stosunkowo ciepły. Od dobrego tygodnia nie spadła ani kropla deszczu. Atmosfera była ciężka i napięta. Burza wręcz wisiała w powietrzu. Z trudem łapałam oddech. Każdy z nas wiedział, że lada dzień wszystko będzie musiało się rozstrzygnąć. Szala zwycięstwa przesunie się w jedną lub drugą stronę.
Wiatr, który sprawia, że wysokie drzewa się przechylają
Nagle płatki śniegu, które padają, mają znaczenie
Występowanie na scenie sprawia, że to wszystko jest wyraźne
Istota, która usadowiła się pod moim sercem coraz częściej zaczynała się niespokojnie poruszać. Zagryzałam wargę, błagając w duchu, aby chociaż udawała, że jej tam nie ma. Co więcej, nie potrafiłam przekonać się do Teda. Nie wyobrażałam sobie dnia, w którym będę mogła położyć brata obok mojego dziecka. Dziecko... słowo, które nawet wypowiedziane w myślach sprawiało ból.
Miałam dużo czasu na rozmyślanie. Jednak ja nie chciałam myśleć. Chciałam mieć pusty, biały umysł... niezmącony, czysty.
Wszystko zaczęło się około godziny siedemnastej. Tata dostał wiadomość z wezwaniem do Hogwartu. Podobno pojawił się tam Harry Potter. Za nim sztab śmierciożerców z Sam-Wiesz-Kim na czele.
W domu zapanował chaos. Przebranie się zajęło mu niespełna trzy minuty. Nie było czasu na pożegnania. Ucałował Teda, Tonks i mnie. Nie płakałam.
- Bądź dzielna – rzekł, patrząc mi prosto w oczy. Ujął moją dłoń. Dotyk jego ciepłej skóry musiał mi wystarczyć już na zawsze. Kiedy zniknął za drzwiami, nie mogłam pozbyć się przeświadczenia, że widzę go ostatni raz w życiu.
Może jest szansa dla mnie by tam wrócić
Teraz, gdy mam kilka wskazówek
Na pewno byłoby miło wrócić do domu,
Gdzie jest miłość i przywiązanie
Przez godzinę przekładałam w dłoni zaczarowanego galeona, którego dostałam od Neville'a. Obok mnie siedziała Tonks, trzymająca w ramionach Teda, a fotel naprzeciwko zajmowała jej mama – Andromeda.
Byłam wściekła na siebie. Tak bardzo chciałam tam być, tak bardzo chciałam im wszystkim pomóc. Nessi, Neville, Luna i... Eddie. Co właściwie o nim wiedziałam? Więcej mnie okłamywał i zwodził. Nawet nie wiedziałam, którą stronę trzymał.
- Nie będę tu siedziała bezczynnie! - odezwała się po chwili Dora, zrywając się z miejsca.
- A co chcesz zrobić? - wtrąciła się Andromeda. - Niespełna miesiąc temu urodziłaś dziecko!
- I co z tego? Powinnam być teraz przy Remusie. Idę do Hogwartu.
- Nimfadora! Zwariowałaś?
- Nie mów tak na mnie. Jestem dorosła. Proszę, zajmij się Tedem, jak mnie nie będzie - poprosiła spokojniej.
Obserwowałam tę krótką scenę. Miałam wrażenie, że moje zmysły się wyostrzyły. Czułam zapach krwi, słyszałam wewnętrzny krzyk Tonks, widziałam dokładnie każdy mięsień jej twarzy. I wtedy tak naprawdę zdałam sobie sprawę, że ona kocha mojego ojca, że nigdy by go nie skrzywdziła.
Za późno...
A może po prostu uda mi się przekonać czas by zwolnił
Dając mi wystarczająco dużo czasu w życiu by dorosnąć
Czasie, zostań moim przyjacielem, pozwól mi zacząć od nowa...
Zapadła chwila milczenia. Najwyraźniej Andromeda nie miała argumentów, którymi przebiłyby ten najmocniejszy dla każdej kobiety.
- Weź mnie ze sobą – szepnęłam niespodziewanie. Poczułam na sobie jej badawczy wzrok. Pokręciła przecząco głową.
- Oszalałaś? Jesteś w szóstym miesiącu ciąży!
- Nie chcę walczyć, chcę być blisko. Muszę wspierać tych, których kocham.
- Nie ma mowy. Nie ruszysz się stąd.
Tak stanowczej nigdy jej jeszcze nie widziałam. Oddała swojej matce drzemiącego Teda i podeszła do mnie. Nachyliła się i przytuliła z całej siły. Usłyszałam jej cichy szloch, a gorąca łza spłynęła po moim karku.
- Przepraszam – jęknęła. - Wiem, że za mną nie przepadałaś, ale ja nie byłam bez winy. Wpakowałam się do twojego poukładanego życia i sądziłam, że się ucieszysz, że będziemy najlepszymi przyjaciółkami... Wybacz mi moją głupotę.
- Nie mam ci czego wybaczać, ale jeśli to ma cię uspokoić... nie gniewam się.
Kobieta oderwała się ode mnie i spojrzała mi prosto w oczy. Uśmiechnęła się delikatnie. Położyła dłoń na moim okrągłym brzuchu. Wzdrygnęłam się. Nikt tego nie robił.
- Bądź dobrą siostrą dla Teda – powiedziała cicho.
- Przecież wrócisz...
Położyła mi palec na ustach, dając znak, abym zamilkła. Przymknęłam ozy, a spod powiek wypłynęły strumienie gorących łez.
- Jesteś najdzielniejszą osobą, jaką miałam okazję poznać – szepnęła. - Chciałabym, aby mój syn był taki jak ty.
Nagle mój świat ruszył i zmienił swoje oblicze
Ale ja nadal wiem dokąd zmierzam
Przestałam myśleć
I jeszcze patrzałam jak to się pogłębiało
Tonks wyszła. A ja zostałam sama z Tedem i Andromedą, która nie parała do mnie zbyt wielką sympatią. Bez słowa wstałam z kanapy i udałam się do swojego pokoju.
Stanęłam przed dużym zwierciadłem. Odchyliłam lekko taflę, aby lepiej widzieć. Stanęłam twarzą w twarz z cieniem dziewczyny, którą znałam. Wyciągnęłam prawą dłoń. Ona również. Zetknęłyśmy się opuszkami palców. I wtedy, niespodziewanie, zamachnęłam się kikutem lewej ręki. Odłamki lustra posypały się na podłogę, tworząc mozaikę. W każdym kawałku dostrzegłam swoją twarz. Krople krwi spłynęły na posadzkę...
Och, jeśli słuchasz, Boże
Proszę, nie przeciążaj tego.
Byśmy wiedzieli, że powinniśmy wierzyć w to co widzimy
Powiedz nam, powinniśmy próbować i zostać?
Czy powinniśmy uciec?
Czy byłoby lepiej gdybyśmy dali sobie spokój?
Czas... wskazówki nie chciały się poruszyć. Każda sekunda była katorgą. Była cierpieniem i nieopisanym bólem. Leżałam na łóżku, krew spływająca z kikuta lewej ręki plamiła białe prześcieradło. Nie próbowałam jej zatamować. Sama pomału zasychała.
Andromeda nie przyszła o nic zapytać. Może nie słyszała dźwięku tłuczonego szkła albo nie chciała usłyszeć... W Hogwarcie ludzie przeżywali gorsze rzeczy.
Nawet nie wiem, kiedy wstałam, kiedy uklęknęłam na podłodze. Nie wierzyłam w Boga, ale modliłam się dla tych, którzy wierzyli. Niech ma ich w swojej opiece. Nie płakałam, nie miałam siły uronić łez.
Trzęsłam się. Z zimna, ze strachu.
Przyszedł wieczór. Zrobiło się ciemno i chłodno. Nikt nie napalił w kominku. Zapaliłam jedną świecę. Patrzyłam na tańczący płomień.
I nagle ostry podmuch wiatru otworzył okno. Firana zatrzepotała złowieszczo. Usłyszałam trzask. Świeca zgasła. Pozwoliłam, aby zimny wiatr ochłodził moje ciało. Po plecach przeszedł mi dreszcz.
Dopiero po chwili zobaczyłam, że na podłogę spadła ramka ze zdjęciem. Pochyliłam się i przybliżyłam do swojej twarzy, aby w ciemnościach dostrzec, co przedstawiało. Choć nie musiałam tego robić. Znałam je dokładnie.
Byłam na nim razem z tatą. Miałam zaledwie jedenaście lat. Nasze ostatnie wakacje przed moim wyjazdem do szkoły. Uśmiechaliśmy się, machaliśmy fotografowi, byliśmy szczęśliwi...
Nie wierzyłam w zbiegi okoliczności...
Życie tutaj, w tym nowym świecie
Mogłoby być wymysłem
Ale nauczyło mnie kochać
Dlatego ma dla mnie znaczenie...
Wyjęłam fotografię z potłuczonej ramki i zamknęłam okno. Położyłam się na łóżku, przykryłam szczelnie kocem i przytuliłam zdjęcie do serca. Czekałam. Nie miałam innego wyjścia. Tonęłam w morzu własnych łez, własnych uczuć, własnych myśli.
Całą, długą noc...
Dopiero nad ranem, kiedy wzeszło czerwone słońce, drzwi pokoju się uchyliły. Podniosłam się, mając nadzieję ujrzeć twarz najdroższego dla mnie mężczyzny.
Niestety...
Do pomieszczenia wszedł Kingsley. Wycieńczony, brudny, pokaleczony, w podartym ubraniu. Usiadł na skraju łóżka i bez słowa objął mnie ramieniem. Pytanie było zbyt trudne, aby je zadać. Łatwiej było po prostu odpowiedzieć.
- Przegraliśmy – rzekł. - On zwyciężył. Harry nie żyje, większość członków Zakonu również. Uczniowie, nauczyciele, aurorzy. Twój tata i Tonks również.
To nie był sen. Nawet sny nie były tak straszne jak to...
Moja dusza umarła. Moje ciało pogrążyło się w czarnej otchłani bez dna. Nadzieja miała pozostać, miała nam towarzyszyć, miała nas ocalić. Tylko że nadziei już nie było, zginęła razem z Wybrańcem...
I nauczyłam się, że musimy zajrzeć
Do naszych serc by znaleźć
Świat pełen miłości.
Jak twój, jak mój -
Jak dom
Dom...
* * *
I znów z motywem piosenki. Jeszcze jedne na pewno taki będzie. Potem się zobaczy. Wiem, że trochę siara, ale zafascynowało mnie wykonanie mojej ukochanej Christin Chenoweth (oryginalnej Galindy :P) a nie Whitney Houston.
Pierwsza notka (nie licząc tej na Stypie) publikowana z Wrocławia. Ogólnie pierwsze wrażenia dość neutralne. Mam mało zajęć, na to nie mogę narzekać, ale nie mam na razie żadnych przedmiotów kierunkowych więc nie będę wiedzieć na czym stoję i na co się pisałam. Ale nie mogę się doczekać laboratoriów z chemii. Szkoda tylko, że trwają do 20:30... o tej porze zazwyczaj wpadam w pisarski trans. Więc mam nadzieję, że nie puszczę z dymem całego Placu Grunwaldzkiego.
Kolejny post to oczywiście notka urodzinowa i bonusik. 
Nowy szablon będzie w piątek lub sobotę.  
------------------------------------------------------------

14 komentarzy:

  1. Jeden ze smutniejszych rozdziałów.. a więc w alternatywie wojna jest przegrana? Czy to był ranek, kiedy dopiero się okaże? Strasznie mnie to zastanawia, jak to życie będzie wyglądać, skoro śmierciożercy wygrali.. albo to dopiero początek końca. No i rudowłosa.. jednak myślałam, że pójdzie do Hogwartu, pobiegnie za ojcem, ale jednak została w domu. Ta pożegnalna scena była naprawdę smutna. W głowie widziałam postać Remusa żegnającego się z Ginny, aż prawie sama zaczęłam płakać. No i Tonks. Podobało mi się ta jej szczerość, wyznanie, które chociaż na ten moment je zbliżyło. Kurcze, no aż mi jej żal! Ale dziewczyna teraz będzie miała ciężko. Ten moment, jak zdjęcie spadło, przypomina mi coś, co moja mama opowiadała, że jak 13 lat temu moja babcia leżała chora w szpitalu a moja mama nad nami czuwała w domu, siedziała i nagle usłyszała hałas, jakby ktoś wielki karton z jakimiś rzeczami zrzucił z sufitu na podłogę.. Obróciła się, a tam nic nie było.. już po chwili wiedziała, co się stało, a krótką chwilę później dostała telefon, że babcia jednak odeszła.. Jezu, aż się rozryczę zaraz. Kończę już, bo za dużo emocji to we mnie wywołało.. Ale to chyba dobrze, że potrafisz zmusić czytelnika do takich refleksji i emocji, prawda? :)

    Ps. A co właściwie studiujesz? :D Mój brat też będzie studiował, ale na Polibudzie w Poznaniu, ale zaocznie :D
    Pozdrawiam i trzymaj się tam cieplutko ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Normalnie... nie wiem co powiedzieć. Najchętniej pojechałabym teraz do tego Wrocławia, aby na Ciebie nawrzeszczeć, ponieważ tym rozdziałem doprowadziłaś mnie do łez! Czy to tak ładnie? xD

    Kobieto, wzruszyłam się każdym zdaniem. Myśli Ginny kołaczą mi się teraz w głowie. Ile to bólu i cierpienia musi znosić po tym, jak dowiedziała się o śmierci taty:( A scenka wcześniejsza z Tonks i to jak ją przytuliła... ach, brak słów, radość i wzruszenie wzięły swoje. Pozwolisz, że tu skończę, bo naprawdę moje emocje wzięły górą.

    Czekam na notkę i nowy szablon:)

    Pozdrawiam:*

    P.S. Mam to nadzieje, że nie gniewasz się na mnie za to, co napisałam pod ostatnią notką. Ja po prostu chciałam być szczera, nie chciałam Ciebie w żaden sposób urazić. Wybacz, jeśli jednak to zrobiłam:*

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie, dlaczego znów odbierasz Ginny ojca?! :(
    Notka strasznie poruszająca. Ojej, trudno mi sklecić zdanie. W każdym razie świetnie oddałaś uczucia Ginny, a gdy padły słowa o śmierci Remusa i Tonks miałam ochotę się rozryczeć, nadal mam. To straszne, że po raz drugi jesteśmy świadkami tej tragedii. Tym razem Ginny odczuje dotkliwiej śmierć ojca - przecież był jej całym świetem.
    Bardzo mi też żal Tonks, postawa w ostatnim dniu jej życia była wspniała i taką chcę ją zapamiętać z Twojego opowiadania - zdecydowaną, mądrą, walczącą za tych, co kocha <3
    Och, muszę się pozbierać.
    Pozdrawiam i życzę powodzenia we Wrocławiu ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie mi się podobało. Miałam łzy w oczach. Motyw piosenki jest świetny. Właściwie wszystko było świetne, Tonks, Kingsley, wszystko. No i nie skończyło się zwycięstwem dobra, ja tak nie lubię happyendów, że łaaaa. Dobrze się skończyło.

    Sorry, że tak krótko, ale muszę jeszcze zjeść śniadanie i śmigam na uczelnię. I też mam laborki z chemii do 20. ;> Łączę się tobą w bólu. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy Ty musisz za każdym razem doprowadzać mnie do łez?
    Normalnie to wręcz niesprawiedliwe jest że tak się dzieje.
    Aż Ci zazdroszczę tego talentu naprawdę.
    Nie sądziłam że Ty również doprowadzisz do śmierci Tonks i Remusa.
    Myślałam, że chociaż u Ciebie oni przeżyją.
    Nie wiem czemu ale miałam taką cichą nadzieje naprawdę...
    ale nie zawiodłam się mimo wszystko... to było piękne... brakuje mi trochę opisania momentu samej bitwy w Hogwarcie ale tu najważniejsza jest jednak Ginny.
    niesamowicie opisane własne uczucia dziewczyny... mam nadzieje że w końcu pogodzi się z ciążą i dzieckiem.
    I co z Eddim?
    Mam nadzieje, że go nie zabiłaś gdyż to jedna z najbardziej poruszających postaci tutaj nie licząc samej Ginewry.
    czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobało mi się zastosowanie tego motywu z piosenką. Bardzo lubię takie rzeczy pisać i czytać - więc masz za to plus :) Rozdział był napisany dobrze, ciekawie, wzruszająco. Pożegnanie z Dorą i to, jak czuła, że nie wróci. Zdjęcie małej Ginny i Remusa... łezka się w oku zakręciła. Oczywiście, można było zrobić z tego większy dramat, doprowadzić mnie do łez i tak dalej - ale to w sumie byłaby przesada. Lepsze jest takie wzruszenie i świadomość, że wiemy, co się wydarzy, niż walenie czytelnika po głowie nogą od stołu (albo czymkolwiek innym xd). Tak jest delikatniej i - zostaje to w pamięci na dłużej. Taka przynajmniej moja opinia. :]

    Tak się zastanawiam... może się mylę, ale czy Ginny po raz pierwszy zamiast "istoty" użyła słowa "dziecko"? Merlinie, za dużo tego dla niej, ręka, dziecko, a teraz jeszcze straciła ojca... Biedna dziewczyna.

    Hm, widzę, że alternatywa jest bardzo alternatywna. Jak lustrzane odbicie rzeczywistości. Ciekawa jestem, czy kiedy Ginny Weasley się obudzi, będzie pamiętała wszystko, co przeżyła Ginny Lupin... to by było w sumie dla niej nawet dobre - pokazałoby jej, jak mogłoby być i pomogło jeszcze bardziej docenić to, co ma...

    Już nie przedłużam. :) Weny życzę. I powodzenia na studiach. Ja zaczynam zajęcia dopiero od jutra. Denerwuję się xd Mam w grupie samych chłopaków, niech to, czy nie mogła się tam znaleźć chociaż jedna dziewczyna oprócz mnie? xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem w szoku... Ale do tego wrócę na końcu.
    Było mi strasznie smutno, kiedy Ginny żegnała się z Remusem. Dlatego, że zawsze lubiłam tą postać i do tej pory jest mi ciężo pogodzić się z jego odejściem, ale z drugiej strony też dlatego, że naprawdę jej współczuję. Tak samo jak dla niej, dla mnie w życiu najważniejszy jest ojciec i nie wyobrażam sobie w ogole takiego pożegnania... To co musiała czuć... Masakra. Cieszę się, że Nimfadora i Ginny doszły do takiego porozumienia, kiedy żadna nie czuje do drugiej urazy. Szkoda, że tak późno. Za późno.
    A dlaczego jestem w szoku? Spodziewałam się, że bitwę oczywiście przegra Voldemort, naprawdę szczena mi opadła kiedy Kingsley powiedział, że Voldemort wygrał, Harry nie żyje, Tonks, Lupin... Tyle informacji w ciągu tak krótkiego czasu... To musiało strasznie zaboleć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Aaa i teraz pod wpływem tego natłoku niemiłych wieści Ginny się obudzi, yaay.
    Dobrze, że została w domu. To by było jednak nierozsądne latać po polu bitwy z brzuchem ciążowym. Niby mówiła, że nie chce walczyć, ale znając życie i tak by tam polazła.
    No, dramatyzm Ci nie obcy, Elfabo :D
    Powodzenia w nowym roku akademickim :D

    OdpowiedzUsuń
  9. No nie, znowu się wzruszyłam albo inaczej - po prostu poryczałam. Tak nie lubiłam tego momentu w książce, gdy Harry widzi ciała Lupina i Tonks i ponownie przeżywam ich śmierć. Ahh, to Ginny teraz ma niezłe zadanie, własne dziecko plus brat i jego babcia, brzmi ciężko. Ale kto jak kto, ona sobie poradzi. W sumie zdziwiłam się, że Ginny nie pojechała do Hogwartu walczyć. Tak nawet byś alternatywę mogła skończyć... To nie, to lepiej, że rudzielec jeszcze żyje :)
    Ahh, już wreszcie wszyscy na równi, każdy rok szkolny się zaczął, mam nadzieję, że nie będziesz miała na co narzekać i wszystko będzie ok. Tylko nie baluj codziennie ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Aj zakochałam się w nowym szablonie.
    jest inny ze wszystkich które do tej pory robiłaś.
    niezwykle podoba mi się kolor i zdjęcie dziewczyny na nim.
    rozwinęłaś się Elfabo aż jestem godna podziwu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nienawidzę komentować rozdziałów, których nawet nie czytałam i obiecuję, że nadrobię je w najbliższy Weekend. Mimo iż nie żałuję, że przesiedziałam teoretycznie pół wakacji czytając Ginevrę( nawet jak byłam na kolonii zaglądałam na nią przez telefon (uzależnienie, stopień dziesiąty :D)), to teraz mi się to nieco odwróciło od ponad miesiąca nie mam czasu siąść na komputer, a co dopiero czytać blogi i pisać nowe rozdziały na swoje opowiadania, a testy gimnazjalne mnie przerażają O.o Marzę o tym aby ten rok jak najszybciej przeleciał i błagam o Maj.
    No i szablon prześliczny. Ostatnio również mam fioła na punkcie Loren i chcę stworzyć coś w miarę ładnego z tą właśnie sesją, która widnieje u Ciebie.
    Ach i mam małe pytanie czy filtry, które posiadasz w Photoshopie są również dostępne w wersji Free? Z góry dziękuję za odpowiedź :)
    Życzę dużo weny oraz udanego roku szkolnego ;*
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytam, stary szablon. Komentuję, nowy. <3 Ten jest cudowny, taki jesienny. I Ginny wygląda na nim cudownie, choć inaczej niż w mojej wyobraźni.
    Podczas czytania o pożegnaniu Tonks i Ginny łza zakręciła mi się w oku. Niby Ginny była sobą, taką suchą i chłodną, skrywającą emocje w środku, a jednak... Sama nie wiem. Te jej łzy jakoś mnie wzruszyły. I potem ta modlitwa przez całą noc, ze zdjęciem małej dziewczynki, którą już dawno przestała być, i ukochanego ojca. To takie... Puste. Naprawdę, czytając to czułam ogromne NIC. Czułam się jak Ginny, o. Nie umiała płakać, bo płacz był czymś zbyt małym na wyrażenie takich emocji.
    Harry przegrał. GOD. Liczyłam na jakiś opis tego, co działo się podczas alternatywnej bitwy o Hogwart, przyznaję. Jestem trochę rozczarowana, ale z drugiej strony... Ginny tam nie było, więc co może o tym wiedzieć?
    Żal mi Remusa. I Tonks. I Harry'ego, która zginął, Jezu, jakim cudem? To jest tak... Alternatywne, właśnie.
    Czekam na kolejny rozdział. I Galinda, ach. <3
    Pozdrawiam. :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Muszę przyznać, że rozdział był niesamowity. Naprawdę nieziemski. Czułam dreszczy podczas jego lektury. Wszelkie bitwy zawsze wywoływały u mnie emocje, nawet gdy były tylko wspomniane, a główny bohater przeżywał je w oczekiwaniu na rezultat, konsekwencje. To było takie wzruszające, kiedy Remus, a potem Tonks żegnali się z Ginny. Tym bardziej, że wiedziałam, że obydwoje już nie powrócą.
    Najbardziej zaskoczyłaś mnie jednak tym, że Harry zginął, a Voldemort wygrał wojnę. Tan fragment przeczytałam parę razy, bo nie byłam w stanie uwierzyć w to, co czytam. Rzeczywiście jednak wojna w alternatywie była drastyczniejsza i bardziej brutalna, a mroczne siły posiadały miażdżącą przewagę. Mogę tylko się cieszyć, że to wszystko, co przedstawiłaś w alternatywie, działo się w głowie Ginny i nie wydarzyło się naprawdę.
    Co teraz? Mam jakieś takie wrażenie, że to był ostatni rozdział alternatywy, a jutro pojawi się już coś z realnego świata ;) Myślę, że tak to sobie zaplanowałaś, żeby uczcić w ten sposób drugie urodziny bloga (zresztą naprawdę gratuluję takiej wytrwałości w pisaniu Ginevry, choć chyba na gratulacje i życzenia będzie czas jutro xD). Choć mimo wszystko jestem ciekawa, jak ułożyłby się świat, gdyby Voldemort jednak wygrał ;) Może jednak się mylę i opiszesz tamte dzieje? Jeszcze choć trochę?
    Rzuciła mi się w oczy jedna literówka;
    "Przymknęłam ozy, a spod powiek wypłynęły strumienie gorących łez."
    Poza tym - nie otwiera Ci się zakładka "Spis treści". Masz również bardzo ładny szablon aktualnie. Ach, śliczna kolorystyka <3
    I życzę powodzenia, studentko ;) Zarówno z przedmiotami, jak i z osobami, które spotkasz ^ ^
    Całuję,
    Leszczyna

    OdpowiedzUsuń
  14. My wiemy, że Harry przeżył, ale Ginny nie wie i inni nie wiedza, i to musi być dla nich okropne. A zresztą w sumie nie wiadomo jak zakończysz alternatywę... Mam Nadzieję, że będzie happy end. Lecę się tego dowiedzieć.
    P.S. To jedne z Twoich najlepszych rozdziałów. a to coś znaczy, bo piszesz genialnie.

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci