Zawsze myślą na
odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za
utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie, by zdobyć pieniądze, potem
tracą pieniądze, by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o
przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie
przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją, jakby
nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
Paulo
Coelho
Georgia,
pogrubiona – narrator, dorosła Ginny z rzeczywistości
Georgia,
prosta – wspomnienia dzieciństwa z rzeczywistości
Georgia,
pochylona – wspomnienia dzieciństwa z alternatywy
Bycie
dzieckiem ma niezliczoną ilość zalet i, prawdę mówiąc, bardzo
niewiele wad, które z biegiem czasu również zamieniają się w
pozytywne cechy. I właśnie dlatego jest to najpiękniejszy okres
naszego życia. Ja miałam jeszcze więcej szczęścia, pozwolono mi
go przeżyć dwa razy. Za każdym razem inaczej...
Mała,
rudowłosa dziewczynka spacerowała wraz z tatą po niewielkiej,
mugolskiej wiosce. Remus Lupin starał się zabierać ją tam jak
najczęściej, aby miała jakikolwiek kontakt z ludźmi. Mieszkali
jakieś półtora kilometra dalej, na leśnej polanie.
Ginny
miała siedem lat, jednak według mężczyzny była dużo dojrzalsza
niż wskazywałby na to wiek. Wychowywał ją sam. Do pewnego czasu
pomagał mu jeszcze ojciec, ale zmarł kilka miesięcy temu i musieli
radzić sobie sami.
Dziewczynka
rzadko narzekała i marudziła. Zazwyczaj biegała z uśmiechem
przyklejonym do twarzy, nie zwracając uwagi na siniaki, zadrapania i
kolejne dziury w ubraniach. Była uosobieniem radości, niepasującym
do całego zła, które ją otaczało.
Remus
obserwował, jak najważniejsza osoba w jego życiu odkleja nos od
wystawy w niewielkiej cukierni i podbiegła do niego, chwytając za
rękę. Zawsze tak robiła, gdyby to on złapał ją, to najpewniej
by zaprotestowała, stwierdzając, że jest dużą dziewczynką.
-
Tatusiu, dlaczego ja nie mam długich, jasnych warkoczyków jak inne
dziewczynki? - spytała, a jej twarz zrobiła się tak poważna, że
Remus nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
-
Bo masz za krótkie włosy, kochanie – odpowiedział.
Ginny
nadymała buzię. W rzeczy samej, jej włosy miały niespełna kilka
centymetrów długości z jednej, prostej przyczyny: tak było
wygodniej. Mężczyźni nie byli najlepszymi twórcami dziewczęcych
fryzur, a gdyby nosiła je wiecznie rozpuszczone, to pewnie
wyglądałyby tak potwornie, że wszystkie stare kobiety z wioski
patrzyłyby na nich krzywo.
-
A poza tym, nie jesteś blondynką – dodał, gładząc ją dłonią
po policzku.
-
Dlaczego?
Remus
westchnął głośno. Choćby zadała mu jeszcze tysiąc tak
bezsensownych pytań, to nadal odpowiadałby na nie z równą
cierpliwością i opanowaniem. Gdyby nie ona, to całe jego życie
straciłoby sens.
-
Bo twoja mama miała takie same włosy jak ty – odpowiedział. - To
po niej odziedziczyłaś ten śliczny kolor.
-
Ale nikt nie ma takich jak ja. Nie chcę się wyróżniać. Poza tym,
dzieci się ze mnie śmieją – dodała tak cicho, jakby był to
największy z możliwych sekretów.
Remus
przystanął i ukucnął naprzeciwko niej. Ich oczy znalazły się na
tej samej wysokości. W brązowych tęczówkach córki dostrzegł
kobietę, którą kochał przez kilka ciężkich lat. Wyciągnął
rękę i położył ją córce na głowę.
-
Dzisiaj się śmieją, a jak dorośniesz będziesz najpiękniejszą
dziewczyną na świecie – oświadczył. - Wierz mi, za parę lat
będziesz się cieszyć, że nie jesteś kolejną blondynką.
Ginny
uśmiechnęła się nieznacznie.
Weasleyowie
zawsze uchodzili za wzorową rodzinę. Choć niektórzy zdawali się
twierdzić, że kompletnie nie mają wyobraźni. Pracował tylko
ojciec, a matka zajmowała się dziećmi. No właśnie, dziećmi.
Siedmioosobową gromadą rudzielców.
Najstarszy
– Bill – miał już dziewiętnaście lat. W tym roku skończył
szkołę, natomiast najmłodsza – jedyna córeczka – Ginny –
była zaledwie siedmioletnim brzdącem, którego było dosłownie
wszędzie pełno. Według nastoletniego Charliego, gdzie się nie
obejrzał, widział swoją siostrę. Przewijała mu się nawet
częściej niż bliźniaki – Fred i George.
-
Opowiesz mi o smokach? - spytała po raz setny podczas tych wakacji,
wchodząc bez pukania do pokoju swoich dwóch najstarszych braci.
Charlie
próbował w skupieniu odrobić prace domowe, jednak, widząc
siostrę, ucieszył się, że może sobie zrobić kolejną przerwę
od jakże nudnej i nikomu niepotrzebnej astronomii. Bo co to za
różnica czy księżyc jest planetą, czy satelitą?
Bill
wyszczerzył zęby w kierunku brata i zamknął jedną z gazet, w
której szukał ofert pracy. Przesunął się o kilka centymetrów,
robiąc na łóżku miejsce siostrze. Mała przyjęła zaproszenie
bez słowa. Usadowiła się wygodnie, wpatrując się w Charliego z
szeroko otwartymi oczami.
-
No, Charlie, opowiedz nam o smokach – ponaglił Bill z chytrym
wyrazem twarzy.
Chłopak
zmierzył brata druzgocącym spojrzeniem.
- A
co byś chciała posłuchać? - zapytał, zamykając kałamarz, aby
przypadkiem nie potrącić go przy ostrej gestykulacji, która
zdarzała mu się w trakcie smoczych opowieści. Nie uśmiechało mu
się przepisywać tych niespełna kilku zdań pracy domowej.
-
Cokolwiek – odpowiedziała dziewczynka, wzruszając ramionami. -
Byle o smokach.
-
Jejku, co ty taka napalona na te smoki jesteś... No dobra, ale ja
już ci chyba wszystko opowiedziałem.
Ginny
zrobiła obrażoną minę i skrzyżowała ręce na piersiach. Uniosła
wyniośle głowę i zaczęła wpatrywać się w plakat smoka wiszący
na jednej ze ścian. Bill zaśmiał się bezgłośnie, obejmując ją
ramieniem. Pozwoliła mu na to bez słowa sprzeciwu.
-
Nie obrażaj się – rzekł szybko Charlie. - Zaraz coś wymyślimy.
Smoki są ogromnymi, pięknymi stworzeniami i...
- I
latają, tak, wiem – dodała za niego. - Tego nie musisz mi mówić.
- A
czemu tak lubisz smoki? Jakby się mama dowiedziała, że wolisz te
straszne stwory zamiast ślicznych koników, to... uch... nawet nie
chcę myśleć, jaka byłaby przerażona.
- Bo
są potężne i nie mają sobie równych – odpowiedziała, cały
czas przyglądając się wizerunkowi na plakacie. - Są odważne i...
Bill, jakie to jest słowo, jak się jest samemu i umie się przeżyć
bez pomocy innych?
-
Niezależność – podpowiedział jej najstarszy brat.
Ginny
zmarszczyła czoło.
-
Tak, niezależne – powtórzyła.
- A
po co ci ta niezależność skoro masz sześć lat? - spytał
Charlie, dokładnie przyglądając się siostrze.
- Bo
jak bym była niezależna, to mogłabym robić wszystko, co mi się
żywienie podoba. A najpierw rozpuściłabym te głupie, długie
warkocze i obcięła włosy.
- A
ja myślałem, że chcesz się uwolnić od marudnego Percy'ego, który
chwali się swoją najlepszą średnią z testów końcoworocznych –
westchnął z teatralną ulgą Bill, rozpuszczając jeden z jej
rudych warkoczy.
Jako
dziecko poznawałam świat. Uczyłam się odróżniać dobro od zła.
Wychowywałam się dwa razy. Niby w podobnych warunkach, a jednak tak
się różniących. Zawsze otoczona miłością, współczuciem, w
pewnym sensie rozpieszczona. Ale z drugiej... nie zawsze było tak
kolorowo i wesoło.
Nad
lasem zapanowała noc. Czarna kołdra przykryła na co dzień
niebieskie niebo. Nie było widać gwiazd. Wszystkie umknęły przed
czujnym okiem Bogini Łowów. Jej blade oblicze od miliardów lat
wspina się na nieboskłon tylko raz w miesiącu. Jest wygłodniała,
szuka ofiar, niespodziewających się jej ataku.
Tata
zamknął się w piwnicy. Sam zadbał o odpowiednie zaklęcia
ochronne. Aby nikt nie mógł stamtąd wyjść ani tym bardziej tam
wejść. Mała, zaledwie ośmioletnia Ginny siedziała w swoim pokoju
szczelnie przykryta kołdrą. Rudą głowę schowała pod poduszką.
Nie
chciała słuchać, nie chciała, ale nie miała innego wyjścia.
Krzyki.
Wrzaski. Jęki. Ból, który teraz odczuwał jej ojciec był nie do
opisania. Ona doskonale widziała, co się z nim dzieje. Zmieniał
się w potwora. Nigdy tego przed nią nie ukrywał. Sądził, że
będzie jej łatwiej to zrozumieć.
Była
odpowiedzialna za potwora.
Łzy
i szloch w niczym tutaj nie pomagały. Oboje wiedzieli, że taka jest
kolej rzeczy, że tak MUSI być.
W
czasie tych nocy w jej pokoju zawsze było szczelnie zasłonięte
okno. Nigdy nie patrzyła na księżyc w pełni. Może ze strachu?
Cisza
trwała od paru ładnych minut. Dziewczynka wyprostowała się i
niewielkimi rączkami otarła łzy. Miała nadzieję, że tak już
będzie do rana. Bez zastanowienia podwinęła rękaw piżamki i
zaczęła wpatrywać się w szpetne blizny na swoim przedramieniu.
Nadal wyglądały, jakby zrobiono je niespełna miesiąc temu.
Wtem
znów usłyszała przeraźliwe wycie. W jednej, krótkiej chwili
wbiła paznokcie w skórę i rozdrapała szramy. Krew stworzyła
szkarłatne plamy na jej pościeli. Mieszała się z potokiem jej
gorących łez.
Ośmioletnia
Ginny Weasley zasnęła na połatanej kanapie w salonie. Była
zmęczona po dniu spędzonym razem z braćmi na bieganiu po wzgórzach
i lasach. Mama od zawsze była temu przeciwna, ale ona musiała się
jej postawić. Inaczej nie byłaby sobą. W sumie wróciła tylko z
obdartym łokciem i siniakiem na czole. To nic wielkiego, prawda?
-
Zaniosę ją do pokoju – oświadczył Bill, upijając resztkę
soku.
W
kuchni była tylko jego mama, przyglądająca się śpiącej córce.
Nie zareagowała na jego słowa. Nie mrugnęła, nie kiwnęła głową,
nie zrobiła nic.
-
Mamo?
Pani
Weasley wzdrygnęła się niezauważalnie, po czym spojrzała na
najstarszego syna. On wiedział. On i Charlie wiedzieli, jaka jest
prawda. Nie potrafiła tego ukryć przed najstarszymi latoroślami,
jednak cieszyła się niezmiernie, że traktują ją jak
najprawdziwszą siostrę.
- Co
mówiłeś, kochanie? Zamyśliłam się.
-
Martwisz się o tatę? Na pewno niedługo wróci z pracy. Pewnie
musiał jeszcze coś załatwić. Wiesz, jaki on jest. Nic nie może
zaczekać do jutra.
-
Nie chodzi mi o tatę... Myślałam o Ginny. O dniu, w którym dowie
się prawdy. Bo taki będzie musiał kiedyś nadejść. Jak ona na to
zareaguje?
Chłopak
podszedł do matki i objął ją mocno ramieniem.
-
Wiedziałaś, że to kiedyś nastąpi – szepnął. - Nie myślmy
teraz o tym... Ona to na pewno zrozumie.
- Co
zrozumie? Znienawidzi nas...
W
dzieciństwie nawet słodycze lepiej smakują, w dzieciństwie czas
biegnie dużo wolniej niż w dorosłym życiu, w dzieciństwie
człowiek oddycha spokojniej. Nie biegniesz, nie myślisz, popełniasz
błędy, które później musisz naprawiać przez kolejne lata...
Dzieciństwo
jest piękne. Wywołuje w nas huragan mieszanych uczuć. Śmiech,
łzy, złość, czasem zwątpienie i strach.
Zabawne,
kiedy jesteśmy dziećmi, zakładamy sukienki, buty na wysokich
obcasach i malujemy twarze, chcąc w ten sposób upodobnić się do
rodziców. Chcemy być dorośli. A za paręnaście lat jest zupełnie,
zupełnie odwrotnie.
Czas
mija... odwieczna zagadka, której nikt nie jest w stanie rozwikłać.
Zegar
tyka. Tyk, tyk, tyk... Mój, jej i Twój.
Nigdy
już nie będziesz tak młoda jak w momencie, w którym zaczęłaś
czytać ten wpis...
* *
*
Wiecie
co dzisiaj jest? Druga rocznica istnienia tego opowiadania. Nieźle,
nie? Oczywiście będę nudna, jak napiszę, że nie spodziewałam
się dojść tak daleko. Kiedyś moje blogi kończyły się
zawieszeniem po trzech postach i zakładaniem kolejnego. Może
faktycznie do pewnych spraw trzeba dorosnąć? Przez ten czas tak
wiele się wydarzyło. Skończyłam liceum, zdałam maturę, dostałam
się na studia. Były piękne chwile, ale też czarne, wyrobiłam
sobie zdanie o świecie blogosfery i poziomie edukacji w szkołach
(nieważne, kiedyś napiszę o tym pracę). A najciekawsze jest to,
że bloga założyłam w drugiej klasie LO, kiedy średnio siedziałam
w szkole do szesnastej, a czas dla siebie miałam dopiero około
dwudziestej. A jeszcze lepsze jest to, że opublikowałam prolog w
środę, w którą miałam lekcje do piętnastej, jadłam obiad,
wyprowadzałam psa w biegu i leciałam na drugi koniec miasta na
korki z anglika na osiemnastą. Zawsze wiedziałam, że jestem
zdolną bestią...
Kilka
miesięcy temu wierzyłam, że uda mi się dziś opublikować epilog.
Nie udało się :P Ale to chyba lepiej...
A
teraz standardowo: dziękuję wszystkim za to, że byli, są i mam
wielką nadzieję, że będą już do końca. Moje Kochane, jesteście
dla mnie bardzo, bardzo ważne.
Błagam,
nie życzcie mi stu lat na tym blogu ani nawet stu notek. Muszę w
końcu odciąć tę pępowinę!
A co
do spraw bieżących. Kolejna notka jest jeszcze alternatywą.
Zostały jeszcze trzy lub cztery, bo nie wiem, jak to rozłożę.
Zresztą, jeśli macie ochotę, to możecie się wypowiedzieć w tym
temacie. Jeśli jednak chodzi o kwestię śmierci Harry'ego i
przegranej wojny, to ja wszystko wyjaśnię, bo nic nie wydarzyło
się w ciągu całej alternatywy bez przyczyny.
Wiecie
co? Jesteście wspaniałe. Wszystkie bez wyjątków.
Pandora.
Mam coś dla Ciebie. Podaj mi jakiegoś maila.
-------------------------------------------------------------
Pierwsza macham do Eduardo :P
OdpowiedzUsuń[tu następuje energiczne mach mach]
Tym bonusem bardzo miło mnie zaskoczyłaś. Byłam wprost pewna, że dziś pojawi się zwykły rozdział alternatywy, jednak jego niezwykłość będzie polegała na tym, że będzie to już ostatni post z tej serii. A tu takie balansowanie pomiędzy dwoma światami - alternatywą i rzeczywistością ;) Bardzo mi się to podobało, choć nie ukrywam, że przy końcu czułam pewine niedosyt. Pomysł był świetny, a składał się tak naprawdę tylko z czterech krótkich wspomnień, na dodatek tylko z dwóch na jedno życie. Myślę, że można to było jakoś rozwinąć.
OdpowiedzUsuńMasz całkowitą rację co do tego, że Ginny zawsze była rozpieszczana, choć były to różne rodzaje rozpieszczania. W jednym świecie była najmłodszym dzieckiem w rodzinie i jedyną córeczką, w drugim była jedyną ważną osobą w życiu swojego ojca. I choć jakby na to spojrzeć, wydaje się, że na to samo wychodzi, to w praktyce tak nie jest.
Szczególnie do gustu przypadło mi ostatnie zdanie, które wywołało na mojej skórze dreszcze a w głowie pojawiło się milion przemyśleń. Tak mi jakoś dziwnie, kiedy znów sobie uświadomię po raz kolejny, że to co było, nie wróci. Nawet najdrobniejsza rzecz, nawet parę minut.
Notkę można uznać za naprawdę udaną i zawierającą świetny klimat ^ ^
Gratuluję Ci tych dwóch lat spędzonych z Ginevrą. Oczywiście, życzyłabym Ci kolejnego roku, ale skoro nie chcesz, to życzę Ci stu lat z pisaniem ;D Abyś nie traciła pasji do tego zajęcia, zawsze miała wenę i niezbędny czas. I oczywiście czytelników, ale o to bym się na Twoim miejscu nie przejmowała, bo Twoje opowiadania same zachęcają do czytania.
To, co Ci zostało, fajnie by było, gdybyś rozłożyła na cztery, a nie na trzy. Bo wtedy byś dobiła do liczby 100 rozdziałów, a to jednak taka magiczna granica ;D Ja przynajmniej mam do niej duży sentyment. A jeśli się da dobić, to dlaczego tego nie robić? ; )
A co z Twoim blogiem graficznym? Wciąż nie możesz odzyskać weny do tworzenia szablonów?
Całuję,
Leszczyna ;)
Ooo, super był ten bonus :) Zwłaszcza końcówka - co prawda to prawda. Nawet jesli przeczytam to jutro jeszcze raz to nie będę tak młoda jak dziś xD W ogóle to poczułam się nieco staro. Ale tylko trochę. I nie wiem, czy chciałabym jeszcze cofnąć czas i przeżyć dzieciństwo jeszcze raz. Jasne, to prawda, że im bardziej się starzejemy tym bardziej chcemy być młodzi, ale... Nie chciałabym ponownie trafić np. do gimnazjum. Porażka oO
OdpowiedzUsuńA, "ten post" brzmi trochę za blogowo, a narratorem jest jednak Ginevra, więc może zamiast "post" "wpis"? Zawsze brzmi tak bardziej... pamiętnikowo.
No to ja życzę, żebyś po Ginevrze stworzyła coś, co będzie Ci się pisać równie dobrze i także nie będziesz mogła się od niego oderwać :D I może niekoniecznie już z Ginevrą w roli głównej, bo to już by była chyba przesada :P
Ja jestem za tym, żebyś zmieściła to w 3 rozdziałach alternatywy. Jestem ciekawa, jak tam wygląda życie w "rzeczywistości" i nie mogę się tego doczekać :P Ale jeśli przez to mają ucierpieć jakieś szczegóły to chyba wiesz jakie wybrać wyjście ;p
Pozdrawiam i życzę nieustającego zapału do pisania :D
", co mi się żywienie podoba." - żywnie :P
UsuńPo pierwsze gratuluję drugiej rocznicy! Ja nigdy nie wytrzymałam na blogu tak długo i wow, cieszę się, że Ginevra aż tyle wytrwała. Musisz doprowadzić ją do końca, ot co. <3
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten bonus. Rozmyślania teraźniejszej Ginny, która wie, jak będzie wyglądało jej życie, przemieszane z tym, jak świat postrzegają dwie nieświadome niczego wersje jej samej.
Życzę ci... Hm. Masy weny, wytrwałości i kolejnego opowiadania, które pokochasz tak, jak Ginevrę. A może i bardziej.
Pozdrawiam i już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. I również chciałabym zobaczyć już życie tej "prawdziwej" Ginny. :*
Wszystkiego najlepszego z okazji drugiej rocznicy:* Fajnie, że dotarłaś aż tak daleko^^ I szablon przecudny:) Zakochałam się:* Wybacz, że nie skomentuje teraz notki, bo muszę iść materiał powoli sobie powtarzać na zajęcia, a nie chciałam, żeby rocznica mnie ominęła:)Wyczekuj mnie jutro:) Pozdrawiam cieplutko:*
OdpowiedzUsuńAle się nacieszyłam tamtym szablonem:) Nic się jednak nie stało, bo i ten przypadł mi do gust i jest niesamowity^^ Mimo iż u mnie te "środkowe tło" wygina, ale domyślam się, że to wina tego, że ja jestem na normalnym komputerze, a nie na laptopie:)
UsuńAle przejdźmy do Bonusu:)
Bardzo mi się podobał. Fajnie to wszystko wymyśliłaś. Można było zobaczyć świat między rzeczywistością a alternatywą:) Dwie Ginny, o różnej osobowości, inaczej wychowane:) Mnie najbardziej podobała się ta scenka z Ginny i Remusem, jak rozmawiali o włosach:) Niby taka błaha sprawa, a jednak mnie wzięło:) Podobała mi się jeszcze scena z Molly, jak rozmawiała z Billym na temat tego, jak ona zareaguje o tym, że została adoptowana. Molly miała słuszne obawy, bo jednak Ginny na początku znienawidziła ich. Dobrze, że jednak wszystko się wyjaśniło:) No i nie mogę pominąć tego faktu, że strasznie podobała mi się ta narracja Ginny. Szczególnie ta ostatnia, i ostatnie zdanie^^
I tak, będę czekać na kolejną notkę, bo w sumie zastanawiam się, co się stało z Harrym i w ogóle. No a jak przeczytałam w zapowiedzi, że będzie Eddie, to tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:)
Całuję mocno:**
O kurcze, bardzo dobry pomysł. Najbardziej mi sie podobały fragmenty z perspektywy dojrzalej ginevra, najwyraznieje bedzie pamiętać te alternatywę... Ciekawe, jak to wszystko wymyślisz. Ja tam sie cieszę, ze do Elblągu jeszcz troche. Rozczulili mnie bracia Ginny ;)
OdpowiedzUsuńOtworzyłam sobie Twojego bloga godzinę temu. Patrzę - przecudowny brązowy szablon, ok. Zabrali mi internet, ale zostawiłam sobie strone. Zalogowałam się na laptopie brata, żeby skomentować - a tu szarość! Aleś Ty zmienna! Ale brąz był chyba bardziej cieplejszy niż pogoda za oknem.. Taka odmienność w tym dzisiejszym dniu.
OdpowiedzUsuńPodobało mi się. Taki powrót do przeszłości, chociaż wspomnienia księżycowych nocy wywołały trochę emocji (cały dzień tylko chodzę i ryczę nawet nie wiem dlaczego, ale jak to czytałam wyjątkowo nie płakałam). I uwielbiam Ginny z braćmi. Nawet z tymi przyrodnimi, i tak ich uwielbiam. Taka więź między nimi jest. I ta niezależność...
Jedyne, co mnie dzisiaj naprawdę ucieszyło tego dnia, to jednak moment, kiedy przeczytałam ostatnie zdanie. Wstałam z fotela, założyłam ręce na głowe i po prostu nie mogłam uwierzyć, że naprawdę znalazłaś dla mnie czas. Naprawdę, zaczęłam uśmiechać się do komputera i nie mogłam przestać.
Więc podaję mojego najstarszego maila: duszek-8-1997@o2.pl :)
Naprawdę mam ochotę coś napisać. Ostatnio na wychowawczej wzięlam kartkę i pisałam.. Trochę odejdę od książki, trzeba zaryzykować! :D
Pozdrawiam, nie życzę długowieczności temu opowiadaniu, ale żebyś po prostu nie przestała robić czegoś, co sprawia Ci przyjemność - pisanie. I nieważne są opinie zazdrosnych osób. Masz nas wszystkie i to się liczy ;*
Cieszę się, że uczciłaś drugą rocznicę swojego bloga bonusem, podkreślając wyjątkowość tej daty :)
OdpowiedzUsuńWow, dwa lata to jest coś. Ja co prawda dołączyłam się do czytania dopiero rok temu, ale odtąd stałam się Twoją wierną czytelniczką. Naprawdę uwielbiam to opowiadanie, dziękuję, że je stworzyłaś, że piszesz i że będziesz jeszcze pisać ^^Najchetniej życzyłabym Ci, abyś nigdy nie kończyła, lecz zdaję sobie sprawę, że chcesz wreszcie dodać epilog. W takim razie tylko Ci pogratuluję wytrwałości i pomysłowości :) Sto lat dla Ginevry!!!
Jeśli chodzi o sam bonus to bardzo mi się spodobał. Pomysł z nawiązaniem do dzieciństwa dwóch Ginny, cytat początkowy, a także mądre słowa - wszystko to przypadło mi do gustu :)
Możesz być z siebie dumna, droga Elfabo ^^
A ja i tak życzyłabym Ci stu lat, bo nie wyobrażam sobie blogosfery bez często aktualizowanej Ginevry, ale ok, rozumiem, więc jak przyjdę co do czego nie będę długo płakać. Chyba ;)
OdpowiedzUsuńPrzyjemny ten bonusik, ale i tak z większym zaciekawieniem czekam na alternatywę. I Eddiego ;) A, tak, 4 notki, zdecydowanie ta większa liczba, bez żadnego "ale".
I czekamy znów do soboty, ok ;)
Trzymaj się tam dzielnie, nie daj się tym wszystkim profesorom ;)
Aj nie muszę się powtarzać że jesteś wspaniała prawda kochana?
OdpowiedzUsuńW ogóle wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy bloga.
dla każdego czytelnika to wielki naprawdę wielki i zasłużony moim zdaniem sukces.
Sam bonusik naprawdę piękny.
Dzięki Tobie inaczej patrzę na postać Ginny.
i w ogóle śliczny szablon.
widzę że dałaś moje ulubione zdjęcie tej modelki.
Na początek gratuluję wytrwania dwóch lat z Ginevrą. Uważam, że to największy sukces: zdecydować się na pisanie historii i doprowadzić ją do końca. Zgodnie z Twoją prośbą nie życzę Ci stu lat z Ginevrą (szczególnie, że zapowiadasz już jedynie cztery rozdziały!), tylko żebyś nigdy nie przestawała pisać ^^
OdpowiedzUsuńBonus był... inny? Tak, to dobre słowo. Ciekawie zaprezentowany. Dwa alternatywne dzieciństwa i "narracja" dorosłej, realnej Ginny. Właśnie ta część najbardziej mi się spodobała. Jej przemyślenia dotyczące dzieciństwa były, no, dojrzałe. Szczególnie, że doceniła fakt, że dano jej przeżyć dzieciństwo dwa razy.
Oczywiście scenki z dzieciństwa obu pań chwytały za serce. Mała Ginny była taka urocza!
Ostatnie zdanie nieco mnie przestraszyło. To prawda, już nigdy nie wrócę do momentu, w którym zaczęłam pisać ten komentarz.
Życzę wszystkiego dobrego i dziękuję Ci za Twoją historię ;)
Dawno mnie tu nie było... Nie wiem, jak to się mogło stać. Postaram się wszystko nadrobić i skomentować :)
OdpowiedzUsuńTen bonus był dla mnie przemiłą niespodzianką, ale jeszcze fajniej byłoby gdyby Ginny obudziła się nagle pod natłokiem tak wielu myśli. Musiała naprawdę przeżyć szok. Tyle okropnych wiadomości naraz.
OdpowiedzUsuńWiesz... spodziewałam się tego, że Harry jednak nie przeżyje. Przecież, to Ginny zabrała z Grimmauld Place Horkruksa. Ginny! Nie Mandugus. Umbridge to pryszcz w porównaniu z przeszukaniem połowy kraju, w celu odnalezienia tego jednego medalionu, bo niby skąd Harry, Ron i Hermiona mogli wiedzieć, że rudowłosa kiedykolwiek była w jego posiadaniu?
Świetny pomysł z połączeniem narracji obu Ginny, tej z aternatywy i tej z rzeczywistości. Ona była taka kochana! A w tym fragmencie o blondynkach przypomniała mi się Glindzia!
Ginny i ciąża? Pozazdrościć weny! Zastanawia mnie jedynie czy Lupin zdąży urodzić to dziecko.
A za piosenkę z poprzedniego rozdziału masz wieeeelkiego plusa! Uwielbiam <3 I gratuluję dwóch lat z Ginevrą, dziękuję Ci za nią i życzę kolejnego roku sukcesów w blogosferze.
PS: O następnym rozdziale powiadom mnie na: ksiezyc-nad-hogwartem.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
Bonus jest bardzo oryginalny, naprawdę mi się spodobał. Ginny dostała szansę przeżyć dzieciństwo z ojcem, co było wielkim darem ale też i lekcją. Bardzo gratuluję Ci, że to już dwa lata i gratuluję Ci również zapału i serca jakie wkładasz w tego bloga. Dzięki temu jest on tak chętnie odwiedzany nie tylko przeze mnie ;) Przepraszam, że tak późno, ostatnio nie wyrabiam. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń