sobota, 6 października 2012

Druga rocznica - BONUS - dzieciństwo

Zawsze myślą na odwrót: spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem. Tracą zdrowie, by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze, by odzyskać zdrowie. Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości. Żyją, jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
Paulo Coelho

Georgia, pogrubiona – narrator, dorosła Ginny z rzeczywistości
Georgia, prosta – wspomnienia dzieciństwa z rzeczywistości
Georgia, pochylona – wspomnienia dzieciństwa z alternatywy

Bycie dzieckiem ma niezliczoną ilość zalet i, prawdę mówiąc, bardzo niewiele wad, które z biegiem czasu również zamieniają się w pozytywne cechy. I właśnie dlatego jest to najpiękniejszy okres naszego życia. Ja miałam jeszcze więcej szczęścia, pozwolono mi go przeżyć dwa razy. Za każdym razem inaczej...

Mała, rudowłosa dziewczynka spacerowała wraz z tatą po niewielkiej, mugolskiej wiosce. Remus Lupin starał się zabierać ją tam jak najczęściej, aby miała jakikolwiek kontakt z ludźmi. Mieszkali jakieś półtora kilometra dalej, na leśnej polanie.
Ginny miała siedem lat, jednak według mężczyzny była dużo dojrzalsza niż wskazywałby na to wiek. Wychowywał ją sam. Do pewnego czasu pomagał mu jeszcze ojciec, ale zmarł kilka miesięcy temu i musieli radzić sobie sami.
Dziewczynka rzadko narzekała i marudziła. Zazwyczaj biegała z uśmiechem przyklejonym do twarzy, nie zwracając uwagi na siniaki, zadrapania i kolejne dziury w ubraniach. Była uosobieniem radości, niepasującym do całego zła, które ją otaczało.
Remus obserwował, jak najważniejsza osoba w jego życiu odkleja nos od wystawy w niewielkiej cukierni i podbiegła do niego, chwytając za rękę. Zawsze tak robiła, gdyby to on złapał ją, to najpewniej by zaprotestowała, stwierdzając, że jest dużą dziewczynką.
- Tatusiu, dlaczego ja nie mam długich, jasnych warkoczyków jak inne dziewczynki? - spytała, a jej twarz zrobiła się tak poważna, że Remus nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
- Bo masz za krótkie włosy, kochanie – odpowiedział.
Ginny nadymała buzię. W rzeczy samej, jej włosy miały niespełna kilka centymetrów długości z jednej, prostej przyczyny: tak było wygodniej. Mężczyźni nie byli najlepszymi twórcami dziewczęcych fryzur, a gdyby nosiła je wiecznie rozpuszczone, to pewnie wyglądałyby tak potwornie, że wszystkie stare kobiety z wioski patrzyłyby na nich krzywo.
- A poza tym, nie jesteś blondynką – dodał, gładząc ją dłonią po policzku.
- Dlaczego?
Remus westchnął głośno. Choćby zadała mu jeszcze tysiąc tak bezsensownych pytań, to nadal odpowiadałby na nie z równą cierpliwością i opanowaniem. Gdyby nie ona, to całe jego życie straciłoby sens.
- Bo twoja mama miała takie same włosy jak ty – odpowiedział. - To po niej odziedziczyłaś ten śliczny kolor.
- Ale nikt nie ma takich jak ja. Nie chcę się wyróżniać. Poza tym, dzieci się ze mnie śmieją – dodała tak cicho, jakby był to największy z możliwych sekretów.
Remus przystanął i ukucnął naprzeciwko niej. Ich oczy znalazły się na tej samej wysokości. W brązowych tęczówkach córki dostrzegł kobietę, którą kochał przez kilka ciężkich lat. Wyciągnął rękę i położył ją córce na głowę.
- Dzisiaj się śmieją, a jak dorośniesz będziesz najpiękniejszą dziewczyną na świecie – oświadczył. - Wierz mi, za parę lat będziesz się cieszyć, że nie jesteś kolejną blondynką.
Ginny uśmiechnęła się nieznacznie.

Weasleyowie zawsze uchodzili za wzorową rodzinę. Choć niektórzy zdawali się twierdzić, że kompletnie nie mają wyobraźni. Pracował tylko ojciec, a matka zajmowała się dziećmi. No właśnie, dziećmi. Siedmioosobową gromadą rudzielców.
Najstarszy – Bill – miał już dziewiętnaście lat. W tym roku skończył szkołę, natomiast najmłodsza – jedyna córeczka – Ginny – była zaledwie siedmioletnim brzdącem, którego było dosłownie wszędzie pełno. Według nastoletniego Charliego, gdzie się nie obejrzał, widział swoją siostrę. Przewijała mu się nawet częściej niż bliźniaki – Fred i George.
- Opowiesz mi o smokach? - spytała po raz setny podczas tych wakacji, wchodząc bez pukania do pokoju swoich dwóch najstarszych braci.
Charlie próbował w skupieniu odrobić prace domowe, jednak, widząc siostrę, ucieszył się, że może sobie zrobić kolejną przerwę od jakże nudnej i nikomu niepotrzebnej astronomii. Bo co to za różnica czy księżyc jest planetą, czy satelitą?
Bill wyszczerzył zęby w kierunku brata i zamknął jedną z gazet, w której szukał ofert pracy. Przesunął się o kilka centymetrów, robiąc na łóżku miejsce siostrze. Mała przyjęła zaproszenie bez słowa. Usadowiła się wygodnie, wpatrując się w Charliego z szeroko otwartymi oczami.
- No, Charlie, opowiedz nam o smokach – ponaglił Bill z chytrym wyrazem twarzy.
Chłopak zmierzył brata druzgocącym spojrzeniem.
- A co byś chciała posłuchać? - zapytał, zamykając kałamarz, aby przypadkiem nie potrącić go przy ostrej gestykulacji, która zdarzała mu się w trakcie smoczych opowieści. Nie uśmiechało mu się przepisywać tych niespełna kilku zdań pracy domowej.
- Cokolwiek – odpowiedziała dziewczynka, wzruszając ramionami. - Byle o smokach.
- Jejku, co ty taka napalona na te smoki jesteś... No dobra, ale ja już ci chyba wszystko opowiedziałem.
Ginny zrobiła obrażoną minę i skrzyżowała ręce na piersiach. Uniosła wyniośle głowę i zaczęła wpatrywać się w plakat smoka wiszący na jednej ze ścian. Bill zaśmiał się bezgłośnie, obejmując ją ramieniem. Pozwoliła mu na to bez słowa sprzeciwu.
- Nie obrażaj się – rzekł szybko Charlie. - Zaraz coś wymyślimy. Smoki są ogromnymi, pięknymi stworzeniami i...
- I latają, tak, wiem – dodała za niego. - Tego nie musisz mi mówić.
- A czemu tak lubisz smoki? Jakby się mama dowiedziała, że wolisz te straszne stwory zamiast ślicznych koników, to... uch... nawet nie chcę myśleć, jaka byłaby przerażona.
- Bo są potężne i nie mają sobie równych – odpowiedziała, cały czas przyglądając się wizerunkowi na plakacie. - Są odważne i... Bill, jakie to jest słowo, jak się jest samemu i umie się przeżyć bez pomocy innych?
- Niezależność – podpowiedział jej najstarszy brat.
Ginny zmarszczyła czoło.
- Tak, niezależne – powtórzyła.
- A po co ci ta niezależność skoro masz sześć lat? - spytał Charlie, dokładnie przyglądając się siostrze.
- Bo jak bym była niezależna, to mogłabym robić wszystko, co mi się żywienie podoba. A najpierw rozpuściłabym te głupie, długie warkocze i obcięła włosy.
- A ja myślałem, że chcesz się uwolnić od marudnego Percy'ego, który chwali się swoją najlepszą średnią z testów końcoworocznych – westchnął z teatralną ulgą Bill, rozpuszczając jeden z jej rudych warkoczy.

Jako dziecko poznawałam świat. Uczyłam się odróżniać dobro od zła. Wychowywałam się dwa razy. Niby w podobnych warunkach, a jednak tak się różniących. Zawsze otoczona miłością, współczuciem, w pewnym sensie rozpieszczona. Ale z drugiej... nie zawsze było tak kolorowo i wesoło.

Nad lasem zapanowała noc. Czarna kołdra przykryła na co dzień niebieskie niebo. Nie było widać gwiazd. Wszystkie umknęły przed czujnym okiem Bogini Łowów. Jej blade oblicze od miliardów lat wspina się na nieboskłon tylko raz w miesiącu. Jest wygłodniała, szuka ofiar, niespodziewających się jej ataku.
Tata zamknął się w piwnicy. Sam zadbał o odpowiednie zaklęcia ochronne. Aby nikt nie mógł stamtąd wyjść ani tym bardziej tam wejść. Mała, zaledwie ośmioletnia Ginny siedziała w swoim pokoju szczelnie przykryta kołdrą. Rudą głowę schowała pod poduszką.
Nie chciała słuchać, nie chciała, ale nie miała innego wyjścia.
Krzyki. Wrzaski. Jęki. Ból, który teraz odczuwał jej ojciec był nie do opisania. Ona doskonale widziała, co się z nim dzieje. Zmieniał się w potwora. Nigdy tego przed nią nie ukrywał. Sądził, że będzie jej łatwiej to zrozumieć.
Była odpowiedzialna za potwora.
Łzy i szloch w niczym tutaj nie pomagały. Oboje wiedzieli, że taka jest kolej rzeczy, że tak MUSI być.
W czasie tych nocy w jej pokoju zawsze było szczelnie zasłonięte okno. Nigdy nie patrzyła na księżyc w pełni. Może ze strachu?
Cisza trwała od paru ładnych minut. Dziewczynka wyprostowała się i niewielkimi rączkami otarła łzy. Miała nadzieję, że tak już będzie do rana. Bez zastanowienia podwinęła rękaw piżamki i zaczęła wpatrywać się w szpetne blizny na swoim przedramieniu. Nadal wyglądały, jakby zrobiono je niespełna miesiąc temu.
Wtem znów usłyszała przeraźliwe wycie. W jednej, krótkiej chwili wbiła paznokcie w skórę i rozdrapała szramy. Krew stworzyła szkarłatne plamy na jej pościeli. Mieszała się z potokiem jej gorących łez.

Ośmioletnia Ginny Weasley zasnęła na połatanej kanapie w salonie. Była zmęczona po dniu spędzonym razem z braćmi na bieganiu po wzgórzach i lasach. Mama od zawsze była temu przeciwna, ale ona musiała się jej postawić. Inaczej nie byłaby sobą. W sumie wróciła tylko z obdartym łokciem i siniakiem na czole. To nic wielkiego, prawda?
- Zaniosę ją do pokoju – oświadczył Bill, upijając resztkę soku.
W kuchni była tylko jego mama, przyglądająca się śpiącej córce. Nie zareagowała na jego słowa. Nie mrugnęła, nie kiwnęła głową, nie zrobiła nic.
- Mamo?
Pani Weasley wzdrygnęła się niezauważalnie, po czym spojrzała na najstarszego syna. On wiedział. On i Charlie wiedzieli, jaka jest prawda. Nie potrafiła tego ukryć przed najstarszymi latoroślami, jednak cieszyła się niezmiernie, że traktują ją jak najprawdziwszą siostrę.
- Co mówiłeś, kochanie? Zamyśliłam się.
- Martwisz się o tatę? Na pewno niedługo wróci z pracy. Pewnie musiał jeszcze coś załatwić. Wiesz, jaki on jest. Nic nie może zaczekać do jutra.
- Nie chodzi mi o tatę... Myślałam o Ginny. O dniu, w którym dowie się prawdy. Bo taki będzie musiał kiedyś nadejść. Jak ona na to zareaguje?
Chłopak podszedł do matki i objął ją mocno ramieniem.
- Wiedziałaś, że to kiedyś nastąpi – szepnął. - Nie myślmy teraz o tym... Ona to na pewno zrozumie.
- Co zrozumie? Znienawidzi nas...

W dzieciństwie nawet słodycze lepiej smakują, w dzieciństwie czas biegnie dużo wolniej niż w dorosłym życiu, w dzieciństwie człowiek oddycha spokojniej. Nie biegniesz, nie myślisz, popełniasz błędy, które później musisz naprawiać przez kolejne lata...
Dzieciństwo jest piękne. Wywołuje w nas huragan mieszanych uczuć. Śmiech, łzy, złość, czasem zwątpienie i strach.
Zabawne, kiedy jesteśmy dziećmi, zakładamy sukienki, buty na wysokich obcasach i malujemy twarze, chcąc w ten sposób upodobnić się do rodziców. Chcemy być dorośli. A za paręnaście lat jest zupełnie, zupełnie odwrotnie.
Czas mija... odwieczna zagadka, której nikt nie jest w stanie rozwikłać.
Zegar tyka. Tyk, tyk, tyk... Mój, jej i Twój.
Nigdy już nie będziesz tak młoda jak w momencie, w którym zaczęłaś czytać ten wpis...
* * *
Wiecie co dzisiaj jest? Druga rocznica istnienia tego opowiadania. Nieźle, nie? Oczywiście będę nudna, jak napiszę, że nie spodziewałam się dojść tak daleko. Kiedyś moje blogi kończyły się zawieszeniem po trzech postach i zakładaniem kolejnego. Może faktycznie do pewnych spraw trzeba dorosnąć? Przez ten czas tak wiele się wydarzyło. Skończyłam liceum, zdałam maturę, dostałam się na studia. Były piękne chwile, ale też czarne, wyrobiłam sobie zdanie o świecie blogosfery i poziomie edukacji w szkołach (nieważne, kiedyś napiszę o tym pracę). A najciekawsze jest to, że bloga założyłam w drugiej klasie LO, kiedy średnio siedziałam w szkole do szesnastej, a czas dla siebie miałam dopiero około dwudziestej. A jeszcze lepsze jest to, że opublikowałam prolog w środę, w którą miałam lekcje do piętnastej, jadłam obiad, wyprowadzałam psa w biegu i leciałam na drugi koniec miasta na korki z anglika na osiemnastą. Zawsze wiedziałam, że jestem zdolną bestią...
Kilka miesięcy temu wierzyłam, że uda mi się dziś opublikować epilog. Nie udało się :P Ale to chyba lepiej...
A teraz standardowo: dziękuję wszystkim za to, że byli, są i mam wielką nadzieję, że będą już do końca. Moje Kochane, jesteście dla mnie bardzo, bardzo ważne.
Błagam, nie życzcie mi stu lat na tym blogu ani nawet stu notek. Muszę w końcu odciąć tę pępowinę!
A co do spraw bieżących. Kolejna notka jest jeszcze alternatywą. Zostały jeszcze trzy lub cztery, bo nie wiem, jak to rozłożę. Zresztą, jeśli macie ochotę, to możecie się wypowiedzieć w tym temacie. Jeśli jednak chodzi o kwestię śmierci Harry'ego i przegranej wojny, to ja wszystko wyjaśnię, bo nic nie wydarzyło się w ciągu całej alternatywy bez przyczyny.
Wiecie co? Jesteście wspaniałe. Wszystkie bez wyjątków.
Pandora. Mam coś dla Ciebie. Podaj mi jakiegoś maila.
------------------------------------------------------------- 

16 komentarzy:

  1. Pierwsza macham do Eduardo :P
    [tu następuje energiczne mach mach]

    OdpowiedzUsuń
  2. Tym bonusem bardzo miło mnie zaskoczyłaś. Byłam wprost pewna, że dziś pojawi się zwykły rozdział alternatywy, jednak jego niezwykłość będzie polegała na tym, że będzie to już ostatni post z tej serii. A tu takie balansowanie pomiędzy dwoma światami - alternatywą i rzeczywistością ;) Bardzo mi się to podobało, choć nie ukrywam, że przy końcu czułam pewine niedosyt. Pomysł był świetny, a składał się tak naprawdę tylko z czterech krótkich wspomnień, na dodatek tylko z dwóch na jedno życie. Myślę, że można to było jakoś rozwinąć.
    Masz całkowitą rację co do tego, że Ginny zawsze była rozpieszczana, choć były to różne rodzaje rozpieszczania. W jednym świecie była najmłodszym dzieckiem w rodzinie i jedyną córeczką, w drugim była jedyną ważną osobą w życiu swojego ojca. I choć jakby na to spojrzeć, wydaje się, że na to samo wychodzi, to w praktyce tak nie jest.
    Szczególnie do gustu przypadło mi ostatnie zdanie, które wywołało na mojej skórze dreszcze a w głowie pojawiło się milion przemyśleń. Tak mi jakoś dziwnie, kiedy znów sobie uświadomię po raz kolejny, że to co było, nie wróci. Nawet najdrobniejsza rzecz, nawet parę minut.
    Notkę można uznać za naprawdę udaną i zawierającą świetny klimat ^ ^
    Gratuluję Ci tych dwóch lat spędzonych z Ginevrą. Oczywiście, życzyłabym Ci kolejnego roku, ale skoro nie chcesz, to życzę Ci stu lat z pisaniem ;D Abyś nie traciła pasji do tego zajęcia, zawsze miała wenę i niezbędny czas. I oczywiście czytelników, ale o to bym się na Twoim miejscu nie przejmowała, bo Twoje opowiadania same zachęcają do czytania.
    To, co Ci zostało, fajnie by było, gdybyś rozłożyła na cztery, a nie na trzy. Bo wtedy byś dobiła do liczby 100 rozdziałów, a to jednak taka magiczna granica ;D Ja przynajmniej mam do niej duży sentyment. A jeśli się da dobić, to dlaczego tego nie robić? ; )
    A co z Twoim blogiem graficznym? Wciąż nie możesz odzyskać weny do tworzenia szablonów?
    Całuję,
    Leszczyna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo, super był ten bonus :) Zwłaszcza końcówka - co prawda to prawda. Nawet jesli przeczytam to jutro jeszcze raz to nie będę tak młoda jak dziś xD W ogóle to poczułam się nieco staro. Ale tylko trochę. I nie wiem, czy chciałabym jeszcze cofnąć czas i przeżyć dzieciństwo jeszcze raz. Jasne, to prawda, że im bardziej się starzejemy tym bardziej chcemy być młodzi, ale... Nie chciałabym ponownie trafić np. do gimnazjum. Porażka oO
    A, "ten post" brzmi trochę za blogowo, a narratorem jest jednak Ginevra, więc może zamiast "post" "wpis"? Zawsze brzmi tak bardziej... pamiętnikowo.
    No to ja życzę, żebyś po Ginevrze stworzyła coś, co będzie Ci się pisać równie dobrze i także nie będziesz mogła się od niego oderwać :D I może niekoniecznie już z Ginevrą w roli głównej, bo to już by była chyba przesada :P
    Ja jestem za tym, żebyś zmieściła to w 3 rozdziałach alternatywy. Jestem ciekawa, jak tam wygląda życie w "rzeczywistości" i nie mogę się tego doczekać :P Ale jeśli przez to mają ucierpieć jakieś szczegóły to chyba wiesz jakie wybrać wyjście ;p
    Pozdrawiam i życzę nieustającego zapału do pisania :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Po pierwsze gratuluję drugiej rocznicy! Ja nigdy nie wytrzymałam na blogu tak długo i wow, cieszę się, że Ginevra aż tyle wytrwała. Musisz doprowadzić ją do końca, ot co. <3
    Podoba mi się ten bonus. Rozmyślania teraźniejszej Ginny, która wie, jak będzie wyglądało jej życie, przemieszane z tym, jak świat postrzegają dwie nieświadome niczego wersje jej samej.
    Życzę ci... Hm. Masy weny, wytrwałości i kolejnego opowiadania, które pokochasz tak, jak Ginevrę. A może i bardziej.
    Pozdrawiam i już nie mogę doczekać się następnego rozdziału. I również chciałabym zobaczyć już życie tej "prawdziwej" Ginny. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystkiego najlepszego z okazji drugiej rocznicy:* Fajnie, że dotarłaś aż tak daleko^^ I szablon przecudny:) Zakochałam się:* Wybacz, że nie skomentuje teraz notki, bo muszę iść materiał powoli sobie powtarzać na zajęcia, a nie chciałam, żeby rocznica mnie ominęła:)Wyczekuj mnie jutro:) Pozdrawiam cieplutko:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale się nacieszyłam tamtym szablonem:) Nic się jednak nie stało, bo i ten przypadł mi do gust i jest niesamowity^^ Mimo iż u mnie te "środkowe tło" wygina, ale domyślam się, że to wina tego, że ja jestem na normalnym komputerze, a nie na laptopie:)

      Ale przejdźmy do Bonusu:)
      Bardzo mi się podobał. Fajnie to wszystko wymyśliłaś. Można było zobaczyć świat między rzeczywistością a alternatywą:) Dwie Ginny, o różnej osobowości, inaczej wychowane:) Mnie najbardziej podobała się ta scenka z Ginny i Remusem, jak rozmawiali o włosach:) Niby taka błaha sprawa, a jednak mnie wzięło:) Podobała mi się jeszcze scena z Molly, jak rozmawiała z Billym na temat tego, jak ona zareaguje o tym, że została adoptowana. Molly miała słuszne obawy, bo jednak Ginny na początku znienawidziła ich. Dobrze, że jednak wszystko się wyjaśniło:) No i nie mogę pominąć tego faktu, że strasznie podobała mi się ta narracja Ginny. Szczególnie ta ostatnia, i ostatnie zdanie^^

      I tak, będę czekać na kolejną notkę, bo w sumie zastanawiam się, co się stało z Harrym i w ogóle. No a jak przeczytałam w zapowiedzi, że będzie Eddie, to tym bardziej nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału:)

      Całuję mocno:**

      Usuń
  6. O kurcze, bardzo dobry pomysł. Najbardziej mi sie podobały fragmenty z perspektywy dojrzalej ginevra, najwyraznieje bedzie pamiętać te alternatywę... Ciekawe, jak to wszystko wymyślisz. Ja tam sie cieszę, ze do Elblągu jeszcz troche. Rozczulili mnie bracia Ginny ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Otworzyłam sobie Twojego bloga godzinę temu. Patrzę - przecudowny brązowy szablon, ok. Zabrali mi internet, ale zostawiłam sobie strone. Zalogowałam się na laptopie brata, żeby skomentować - a tu szarość! Aleś Ty zmienna! Ale brąz był chyba bardziej cieplejszy niż pogoda za oknem.. Taka odmienność w tym dzisiejszym dniu.

    Podobało mi się. Taki powrót do przeszłości, chociaż wspomnienia księżycowych nocy wywołały trochę emocji (cały dzień tylko chodzę i ryczę nawet nie wiem dlaczego, ale jak to czytałam wyjątkowo nie płakałam). I uwielbiam Ginny z braćmi. Nawet z tymi przyrodnimi, i tak ich uwielbiam. Taka więź między nimi jest. I ta niezależność...

    Jedyne, co mnie dzisiaj naprawdę ucieszyło tego dnia, to jednak moment, kiedy przeczytałam ostatnie zdanie. Wstałam z fotela, założyłam ręce na głowe i po prostu nie mogłam uwierzyć, że naprawdę znalazłaś dla mnie czas. Naprawdę, zaczęłam uśmiechać się do komputera i nie mogłam przestać.
    Więc podaję mojego najstarszego maila: duszek-8-1997@o2.pl :)
    Naprawdę mam ochotę coś napisać. Ostatnio na wychowawczej wzięlam kartkę i pisałam.. Trochę odejdę od książki, trzeba zaryzykować! :D

    Pozdrawiam, nie życzę długowieczności temu opowiadaniu, ale żebyś po prostu nie przestała robić czegoś, co sprawia Ci przyjemność - pisanie. I nieważne są opinie zazdrosnych osób. Masz nas wszystkie i to się liczy ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszę się, że uczciłaś drugą rocznicę swojego bloga bonusem, podkreślając wyjątkowość tej daty :)
    Wow, dwa lata to jest coś. Ja co prawda dołączyłam się do czytania dopiero rok temu, ale odtąd stałam się Twoją wierną czytelniczką. Naprawdę uwielbiam to opowiadanie, dziękuję, że je stworzyłaś, że piszesz i że będziesz jeszcze pisać ^^Najchetniej życzyłabym Ci, abyś nigdy nie kończyła, lecz zdaję sobie sprawę, że chcesz wreszcie dodać epilog. W takim razie tylko Ci pogratuluję wytrwałości i pomysłowości :) Sto lat dla Ginevry!!!

    Jeśli chodzi o sam bonus to bardzo mi się spodobał. Pomysł z nawiązaniem do dzieciństwa dwóch Ginny, cytat początkowy, a także mądre słowa - wszystko to przypadło mi do gustu :)
    Możesz być z siebie dumna, droga Elfabo ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. A ja i tak życzyłabym Ci stu lat, bo nie wyobrażam sobie blogosfery bez często aktualizowanej Ginevry, ale ok, rozumiem, więc jak przyjdę co do czego nie będę długo płakać. Chyba ;)
    Przyjemny ten bonusik, ale i tak z większym zaciekawieniem czekam na alternatywę. I Eddiego ;) A, tak, 4 notki, zdecydowanie ta większa liczba, bez żadnego "ale".
    I czekamy znów do soboty, ok ;)
    Trzymaj się tam dzielnie, nie daj się tym wszystkim profesorom ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Aj nie muszę się powtarzać że jesteś wspaniała prawda kochana?
    W ogóle wszystkiego najlepszego z okazji rocznicy bloga.
    dla każdego czytelnika to wielki naprawdę wielki i zasłużony moim zdaniem sukces.
    Sam bonusik naprawdę piękny.
    Dzięki Tobie inaczej patrzę na postać Ginny.
    i w ogóle śliczny szablon.
    widzę że dałaś moje ulubione zdjęcie tej modelki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Na początek gratuluję wytrwania dwóch lat z Ginevrą. Uważam, że to największy sukces: zdecydować się na pisanie historii i doprowadzić ją do końca. Zgodnie z Twoją prośbą nie życzę Ci stu lat z Ginevrą (szczególnie, że zapowiadasz już jedynie cztery rozdziały!), tylko żebyś nigdy nie przestawała pisać ^^
    Bonus był... inny? Tak, to dobre słowo. Ciekawie zaprezentowany. Dwa alternatywne dzieciństwa i "narracja" dorosłej, realnej Ginny. Właśnie ta część najbardziej mi się spodobała. Jej przemyślenia dotyczące dzieciństwa były, no, dojrzałe. Szczególnie, że doceniła fakt, że dano jej przeżyć dzieciństwo dwa razy.
    Oczywiście scenki z dzieciństwa obu pań chwytały za serce. Mała Ginny była taka urocza!
    Ostatnie zdanie nieco mnie przestraszyło. To prawda, już nigdy nie wrócę do momentu, w którym zaczęłam pisać ten komentarz.
    Życzę wszystkiego dobrego i dziękuję Ci za Twoją historię ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawno mnie tu nie było... Nie wiem, jak to się mogło stać. Postaram się wszystko nadrobić i skomentować :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten bonus był dla mnie przemiłą niespodzianką, ale jeszcze fajniej byłoby gdyby Ginny obudziła się nagle pod natłokiem tak wielu myśli. Musiała naprawdę przeżyć szok. Tyle okropnych wiadomości naraz.
    Wiesz... spodziewałam się tego, że Harry jednak nie przeżyje. Przecież, to Ginny zabrała z Grimmauld Place Horkruksa. Ginny! Nie Mandugus. Umbridge to pryszcz w porównaniu z przeszukaniem połowy kraju, w celu odnalezienia tego jednego medalionu, bo niby skąd Harry, Ron i Hermiona mogli wiedzieć, że rudowłosa kiedykolwiek była w jego posiadaniu?
    Świetny pomysł z połączeniem narracji obu Ginny, tej z aternatywy i tej z rzeczywistości. Ona była taka kochana! A w tym fragmencie o blondynkach przypomniała mi się Glindzia!
    Ginny i ciąża? Pozazdrościć weny! Zastanawia mnie jedynie czy Lupin zdąży urodzić to dziecko.
    A za piosenkę z poprzedniego rozdziału masz wieeeelkiego plusa! Uwielbiam <3 I gratuluję dwóch lat z Ginevrą, dziękuję Ci za nią i życzę kolejnego roku sukcesów w blogosferze.
    PS: O następnym rozdziale powiadom mnie na: ksiezyc-nad-hogwartem.blogspot.com

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Bonus jest bardzo oryginalny, naprawdę mi się spodobał. Ginny dostała szansę przeżyć dzieciństwo z ojcem, co było wielkim darem ale też i lekcją. Bardzo gratuluję Ci, że to już dwa lata i gratuluję Ci również zapału i serca jakie wkładasz w tego bloga. Dzięki temu jest on tak chętnie odwiedzany nie tylko przeze mnie ;) Przepraszam, że tak późno, ostatnio nie wyrabiam. Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń

Ginowaci