Dziel
z tamtą kobietą chleb na pół,
Kiedy mnie już nie będzie...
Kupcie firanki, jakąś lampę i stół
Zróbcie sobie miejsce...
Kiedy mnie już nie będzie...
Kupcie firanki, jakąś lampę i stół
Zróbcie sobie miejsce...
Ania
Dąbrowska
Stałam
na granicy dwóch światów. Ktoś podzielił moje ciało na pół.
Niewidoczna linia biegła środkiem czoła, nosa, warg, podbródka,
między piersiami, przez pępek i podbrzusze. Po prawej stronie moje
włosy były krótsze, ledwo sięgały ramion, natomiast po lewej
muskały biodra. Po prawej stronie byłam okropnie chuda, straszyłam
wystającymi kośćmi, natomiast po prawej miała ładne zgrabne
ciało. Po prawej stronie skóra mojej twarzy była gładka,
natomiast po lewej znajdowały się na niej trzy szpetne blizny. Po
prawej stronie byłam cała, natomiast po lewej brakowało mi ręki.
Po
prawej stronie byli ludzie i po lewej byli ludzie. Wszyscy się
uśmiechali i wzywali mnie do siebie. Kazali mi wybierać. Tylko że
pewien mężczyzna był tylko po prawej. Miał czarne włosy
sięgające ramion, zielone oczy i wąskie wargi wygięte w
przyjaznym uśmiechu. Kiwnął głową, a ja dokładnie wiedziałam,
co muszę zrobić.
Szarpnęłam
lewą nogą. Czułam się tak, jakby była przyklejona do podłoża
klejem. Ledwo udało mi się ją oderwać. Idąc w stronę mężczyzny,
nie odwróciłam się za siebie, nie spojrzałam na twarze, które
musiałam opuścić.
Szłam...
a droga wydawała się nieskończenie długa. Z każdym krokiem
zrywałam niewidzialne liny przymocowane do moich kostek i
nadgarstków. Z każdym krokiem pękała kolejna metalowa krata. Z
każdym krokiem nasilał się ból w moich skroniach.
Byłam
sama, ale to nie zmieniało faktu, że musiałam brnąć do przodu.
Oni na mnie czekali, wiedziałam, że czekają.
Ból
miał kolor czerwony, to znaczy świat stał się czerwony. Zalewały
go fale mojej własnej krwi zmieszane z zimnym potem. Brakowało tam
tylko gorących łez, to dziwne, że żadna nie spłynęła po moich
policzkach.
Jestem
tym, kim chcę być. Jestem człowiekiem, jestem gatunkiem myślącym.
Nie jestem czarna, nie jestem biała. Na świecie tylko miłość
może być skrajna. Jestem tym dla kogo żyję, i tym, za kogo
umieram. Ściągam wszystkie maski, jestem sobą.
Nagle
słyszę krzyk. O dziwo, wydobywa się z mojego gardła. Czuję coraz
większy ból. Moje ciało uderza o niewidzialną barierę. Nacieram
na nią, jednak ona ani drgnie. Uderzam w nią pięściami, kopię
nogami. Za nią jest inny świat, nie ma czerwieni. Jest biel. I
ludzie, których kocham. Chcę być z nimi. Pragnę tego, marzę o
tym, chcę tego.
Ciągle
jednak jestem za słaba, aby tego dokonać...
Pamiętam
Eddiego. Spędzaliśmy weekend w Muszelce. Obudziłam się w środku
nocy. Blask księżyca wpadał przez odsłonięte okna. Zatańczyłam
w jego promieniach. Potem on do mnie dołączył. Wyszliśmy z domu.
Zeszliśmy ze stromego klifu na piaszczystą plażę. Pozwoliliśmy,
aby chłodna woda moczyła nasze stopy. Byliśmy szczęśliwi.
Eddie,
byłeś jedynym mężczyzną, którego pokochałam w obydwu moich
życiach. Jedynym, który tak bardzo mnie zranił. Jedynym...
Pamiętam
też Harry'ego. Zostawił mnie, wierząc, że będę go kochać i
czekać na niego. Pomylił się. Nie byłam godna uczucia, którym
mnie obdarzał.
-
Tak wielu mężczyzn w życiu kochałam – szepnęłam. – Tak
wielu ratowało mi życie. Harry, Eddie, Rolf, Snape, a teraz
ty…chyba nie mam już siły…
Słowa
te przemieniają się w krew, spływającą między moimi palcami.
Uderzam ponownie w barierę, pozostawiając na niej brudne odciski.
I
nagle szkło pęka. Ostre odłamki nie ranią mojej skóry. Wręcz
przeciwnie są przyjemnie chłodne. Zamieniają się w łunę jasnego
światła, która oplata moje ciało.
Oddycham
spokojnie. Serce przestaje łomotać w piersi. Spadam. Podoba mi się
to uczucie, przypomina trochę namiętność i pożądanie.
~*~
-
Dlaczego jej puls tak mocno przyspieszył? - zapytała
Galinda, kiedy Harry dołączył do niej na szpitalnym korytarzu.
Mężczyzna
usiadł na jednym z krzeseł i wyraźnie nie spieszył się z
odpowiedzią. Opuścił wzrok i zaczął nerwowo wyginać knykcie.
Nadgryzł wargę, hamując potok niepotrzebnych słów. Jeszcze tego
brakowało, aby wyżywał się na bogu ducha winnej Galindzie.
-
Widocznie za długo było dobrze – wycedził przez zaciśnięte
zęby.
-
O czym ty mówisz? - w głosie dziewczyny można było wyczuć
strach.
-
Mówię, że eliksir podany przez Alecto prawdopodobnie przestał
działać. Warują jej wszystkie życiowe funkcje. Teraz ma tylko dwa
wyjścia.
-
Jakie?
-
Nie zadawaj pytań jak małe dziecko. Dobrze wiesz jakie. Obudzić
się lub... umrzeć.
Twarz
Galindy pobladła. Przełknęła głośno ślinę i zakryła usta
dłonią. Miała ochotę iść do łazienki i zwymiotować wszystko,
co dzisiaj zjadła. Dokładnie tak, jak kilka lat temu.
-
To trzeba powiadomić jej rodziców – oświadczyła. - To znaczy
moich rodziców... Och, wiesz, o co mi chodzi.
-
Wiem, ale lepiej poczekajmy jeszcze chwilę na uzdrowiciela i na to,
co powie – oświadczył, nie spuszczając wzroku z czubków swoich
butów.
-
Dlaczego jesteś taki spokojny? Przerażasz mnie...
Harry
Potter podniósł głowę i spojrzał prosto w brązowe oczy
dziewczyny. Galinda skapitulowała i odwróciła wzrok w stronę
drzwi, za którymi leżała jedna z najważniejszych osób w jej
życiu. W jego zielonych oczach było coś niepokojącego, coś, co
sprawiało, że miała ochotę uciec stąd jak najdalej.
-
To, co się stanie z nią, jest jednoznaczne z tym, co stanie się ze
mną – odpowiedział, dokładnie akcentując każdą sylabę. -
Rozumiesz?
Kiwnęła
tylko głową. Rozumiała i w takiej chwili powinna powiedzieć coś
więcej, dyplomatycznie wyperswadować mu jego plany. Powinna, ale
nie wiedziała, jak dobrać odpowiednie słowa. To, co działo się w
jego głowie było jeszcze większym galimatiasem niż mogła sobie
wyobrazić.
-
Harry, to nie twoja wina – szepnęła tylko, po czym udała się do
łazienki.
Miała
dość tego wszystkiego. Pierwszy raz od kilku lat znów poczuła
obrzydzenie do swojego ciała. Zamknęła się w ciasnej kabinie,
podniosła klapę sedesu i wepchnęła sobie dwa palce do gardła.
~*~
Przestałam
spadać. Moje ciało uderzyło w podejrzanie twardą powierzchnię.
Ale nie znowu tak bardzo, abym mogła złamać sobie na niej
kręgosłup lub inną kończynę. W jednej chwili moich uszu dobiegł
dziwne dźwięki. Krzątanina, szuranie, rozmowy i podniesione głosy.
Nie
znałam tych ludzi. Dotykali mnie, jednak nie sprawiali bólu. Ból
ustąpił, robiąc miejsce dziwnemu zażenowaniu i zmęczeniu. A
przecież spałam tyle czasu...
Wiedziałam,
że mogę otworzyć oczy. Jednak powieki były tak ciężkie, że
graniczyło to z cudem. Zacisnęłam dłonie w pięści. I to był
znak, aby w sali zapanowała jeszcze większa wrzawa. Miałam ochotę
wrzasnąć na nich i kazać im sobie iść, jednak z mojego gardła
wydobył się tylko niezidentyfikowany jęk.
Nawet
nie wiem, kiedy udało mi się otworzyć oczy. Zobaczyłam nad sobą
dwie zamazane twarze uzdrowicieli, a jeszcze parę minut temu dałabym
głowę, że jest ich tutaj dużo więcej. Co najmniej tuzin.
Zamrugałam,
próbując przyzwyczaić wzrok. Nic to nie dało. Świat spowijała
mleczna mgła. Marzyłam, aby przetrzeć oczy, jednak moje własne
ręce były stanowczo zbyt ciężkie. Zirytowało mnie to.
-
Słyszy mnie pani?
Tak,
do jasnej cholery, tylko że nie jestem znów tak stara, aby mówić
na mnie pani!
-
Proszę ścisnąć mi dłoń.
Poczułam
dotyk na lewej dłoni. Niesamowite uczucie. Świadomość, że ciało
znów jest w jednym kawałku. Wykonałam polecenie. Zacisnęłam
palce, wbijając paznokcie w nieznaną mi, lekko pomarszczoną skórę.
Chęć
życia była silniejsza od śmierci.
Potem
przychodzili wszyscy. Gdyby chociaż wykazali się odrobiną taktu i
wkraczali po kolei... Nie. Oni musieli wparować naraz i narobić
więcej zamieszania niż stado chochlików kornwalijskich. Rodzice,
moi bracia, Fleur, Luna, Neville, Harry, Hermiona, a nawet Galinda,
której obecność spowodowała niespodziewany wybuch płaczu.
To
było dziwne uczucie. Nadal wszystko mi się mieszało. Posiadałam
wspomnienia i przeżycia obydwu Ginny. Nie potrafiłam sobie poradzić
z miłością, którą ona obdarzała ludzi. Byłyśmy
przeciwieństwami, totalnie różnymi dziewczynami. Ona wolała
trzymać się z boku, ja być na przodzie. A teraz? Teraz sama nie
wiedziałam, czego chcę od życia.
Byłam
słaba. Spałam prawie rok, a jednak nie czułam się wypoczęta. Nie
miałam siły samodzielnie funkcjonować...
Pewnego
dnia udało mi się o własnych siłach usiąść na łóżku.
Poprawiłam poduszkę i czułam niesamowitą dumę, która pierwszy
raz od długiego czasu zajęła wygodne miejsce w mojej głowie.
Pomimo wiecznych mdłości, sięgnęłam do szafki nocnej. Prawą
dłonią chwyciłam szklane korale, które dostałam od Luny. Było
to jakieś niespełna kalendarzowe trzy lata temu, choć teraz miałam
wrażenie, że minęły wieki.
Zbliżyłam
szklane kule do oczu, aby lepiej widzieć. Wszystkie ptaki smacznie
spały z głowami ukrytymi między piórkami. Zmarszczyłam czoło i
potrząsnęłam energicznie ręką. W jednej chwili barwne stworzenia
uniosły drobne dzióbki i małymi czarnymi oczkami rozejrzały się
po wnętrzu swoich klatek. Niektóre poderwały się do lotu,
tworząc niesamowite akrobacje. Zaśmiałam się cicho na ten widok.
-
Niech zgadnę, to Luny – odezwał się doskonale mi znany głos.
Mechanicznie
odwróciłam głowę w stronę drzwi. W progu stał mężczyzna o
czarnych włosach i ślicznych zielonych oczach, lustrujących mnie
dokładnie zza drucianych oprawek okularów.
-
Dostałam je jako prezent bożonarodzeniowy. Były w białym pudełku
zapakowanym w żółty papier w choinki i przewiązany czerwoną
wstążką – odpowiedziałam szybko.
-
Dobrze to pamiętasz. Uzdrowiciele mówią, że czasem możesz mieć
kłopoty z pamięcią.
- To
była jedna z nielicznych rzeczy, jaką dostałam w tamtym roku.
Pamiętam, że czekałam na coś od ciebie. Cokolwiek, chociażby
znak, że żyjesz, Harry.
-
Wiesz, że...
-
Wiem.
Mężczyzna
zamknął za sobą drzwi, po czym podszedł bliżej mnie. Bez pytania
i mojego pozwolenia przysunął sobie krzesło i usiadł koło mnie.
Nasze twarze znajdowały się na tej samej wysokości. W jego oczach
dostrzegłam wielki smutek.
-
Myślałem, że oszaleję – rzekł po chwili. - Codziennie miałem
ochotę udać się do Azkabanu i zabić Alecto za to, co zrobiła.
Choć Hermiona tłumaczyła mi, że po pocałunku dementora spotkał
ją najgorszy los, to ja nie chciałem słuchać. Chciałem jej krwi.
A potem dowiedzieliśmy się, że umarła. To było jakieś dwa
tygodnie przed twoim przebudzeniem. Byłem wściekły, że jej męki
się skończyły.
-
Dlaczego mi to mówisz?
- A
jak myślisz? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Kiedy
wykonywałem misję, którą powierzył mi Dumbledore, wiele razy
cudem uniknąłem śmierci. Wiele razy tak niewiele brakowało... Ale
przeżyłem i cały czas wierzyłem, że to dzięki miłości.
-
Harry, błagam... - przerwałam mu szybko, bojąc się usłyszeć, co
ma mi do powiedzenia. Mężczyzna bez słowa wyciągnął rękę i
położył mi zimny palec na wargach.
-
Pozwól mi mówić – rzekł. - Eddie miał wyrzuty sumienia, że
cię zostawił i cierpiał przez to, co się stało. Wrócił z
Francji. Był tutaj jakieś trzy miesiące. Wtedy to zaakceptowałem,
uznałem, że może faktycznie to nie jest głupi pomysł. Jeśli go
kochasz, to czemu mam ci zabraniać. Starałem się nawiązać z nim
jakiś kontakt, w sumie to mój brat... ale to było niewykonalne.
Miał okropne zdanie na temat naszej... matki. Nie potrafiłem tego
słuchać.
-
Nawrzeszczeliście na siebie i pewnie byście się pobili, gdyby nie
fakt, że ktoś był w pobliżu, prawda? - spytałam cicho, nie
spuszczając wzroku z jego zielonych tęczówek. Uśmiechnął się
delikatnie.
-
Tak, coś w tym stylu... Ron był czujny, choć i tak powiedział mi
potem, że żałuje, że mnie powstrzymał – oświadczył,
prostując się delikatnie na krześle. - Potem milczeliśmy i
mijaliśmy się dużym łukiem. Eddie przychodził do ciebie coraz
rzadziej i siedział coraz krócej, aż w końcu zniknął.
Serce
zatrzymało się w mojej piersi. Przez chwilę zapomniałam, jak się
oddycha. Siedzieliśmy w białej sali. Tylko ja, on, słowa i
wspomnienia. Wszystko to zaczęło się tłoczyć i dusić, nie było
miejsca, aby poruszyć się choć o jeden cal.
A
Harry kontynuował, nie zwracając uwagi na moją przerażoną minę.
-
Galinda mówiła, że zostawił jej wiadomość. Napisał, że wraca
do Francji, że to wszystko go przerasta, że nigdy nie miał rodziny
i najwyraźniej nie jest do tego stworzony. Oświadczył, że byłabyś
z nim nieszczęśliwa, a już dość się przez niego nacierpiałaś.
Od tego czasu nie dał znaku życia. Ale pewnie wróci, zawsze
wraca...
- I
co dalej? - zapytałam cicho. - Czego ode mnie oczekujesz?
- A
czego ty oczekujesz?
-
Czasu... po prostu czasu.
Harry
bez słowa wstał z krzesła. Wahał się przez chwilę, po czym
nachylił się i pocałował mnie w policzek. Kiedy jego wargi
musnęły moją skórę, przeszedł mnie dreszcz. Niespodziewanie
zabrał mi korale i upiął je na mojej szyi. Wzdrygnęłam się,
kiedy zimne szkło dotknęło moich obojczyków i karku.
-
Bardzo twarzowo – oświadczył, uśmiechając się delikatnie. -
Naprawdę.
-
Harry, powiedz mi, po co nam było to wszystko?
-
Nie wiem. Widocznie tak być musiało. Jesteśmy dziećmi Huncwotów,
a z nimi to nigdy nic nie wiadomo, prawda? - powiedział cicho. - A
teraz odpoczywaj. Musisz mieć siłę.
Siłę...
Odwagę... Honor...
I
wyszedł, pozostawiając mnie samą z tym natłokiem. O dziwo, w sali
nie zrobiło się luźniej. Wręcz przeciwnie, czułam się jeszcze
bardziej przytłoczona.
* *
*
I?
Może o fabule i moich dziwnych pomysłach wypowiadać się nie będę,
ale powiem tylko tyle, że jest to najsłabszy rozdział (pod
względem technicznym) z tych, które mi zostały. Najlepszy jest
chyba 102 i 104 też mi się podoba :P
PS: Widzicie to? 100 rozdziałów... gratuluję najwytrwalszym, czyli tym, co przeczytali całość ^^
PS: Widzicie to? 100 rozdziałów... gratuluję najwytrwalszym, czyli tym, co przeczytali całość ^^
--------------------------------------------------------------
Składam protest w związku z maltretowaniem maleńkich, słodziutkich, niczemu niewinnych (na dodatek w niewoli) ptaszków! Następnym razem zmienię fabułę, o!
OdpowiedzUsuńMyślałam, że setny będzie jutro ale mimo to weszłam. Może mam szósty zmysł? Ja chce żeby Eddie wrócił! Albo żeby ona do niego pojechała i żyli razem długo i szczęśliwie! I jakoś nie jest mi przykro z powodu Alecto. Dobrze jej tak. Matko. Sto rozdziałów. Próbuje sobie przypomnieć kiedy dodałam swój pierwszy komentarz. Właśnie sprawdziłam. Jestem z Ginevrą od 42 rozdziału. Boże nie miałam pojęcia że tego tak dużo. Ale będę ryczeć jak pojawi się epilog.
OdpowiedzUsuńZacznę od końca ;p Przyjmuję gratulacje! xD
OdpowiedzUsuńRozdział strasznie krótki :( Dlaczego, no? Ja mam tylko nadzieję, że następne będą choć troszkę dłuższe ;) Eddie! Jak ja się za nim stęskniłam :D To znaczy... nie było go tak "serio serio" w tym rozdziale, ale co tam, był w opowieści Harry'ego. Btw, niech Harry spada. Nie chcę Pottera, on jest bebebebe. Dziwna jestem ;p
Już jestem ciekawa, jak skończysz opowiadanie. Matko, ile to czasu! Nie byłam co prawda od początku, ale szybko nadrobiłam zaległości i potem czytałam regularnie (choć rzadko komentowałam - to prawda ;)). Jeju, pozostaje nam tylko stypa i cień księżyca. Założysz coś jeszcze? Please xD
Oj jajaj, ten szablon jest śliczny, choć moim zdaniem poprzedni był lepszy. Ten jest jak... Powrót do przeszłości ;p A w ogóle fajnie, że Gin wszystko pamięta. I rzeczywistość, i alternatywę. To chyba musi być nieco przytłaczające... Ale cóż: bywa xD
A! I nie wiem, czy jesteś zainteresowana, ale znalazłam piękną, nastrojową piosenkę (z filmu "miłość w czasach zarazy", czy jakoś tak - nie oglądałam, a ty?): http://www.youtube.com/watch?v=3XeE0EDypTE
Może ci się spodoba :)
Pozdrawiam cieplutko, Minnie
Jej. Tak sobie pomyślałam, gdy skończyłam czytać. Jestem bardzo zadowolona, że alternatywa się skończyła, czuję smak dawnej Ginevry.
OdpowiedzUsuńW ogóle podziwiam ją, że potrafi odróżnić rzeczywistość od tego, co jej się śniło. Z trudem, ale jednak. Pewnie teraz wszystko jej się pokręciło. Ale wciąż i wciąż kocha Eddie'go. Szczerze nie wiem za co. Straciłam do niego sympatię. Siedział przy niej przez trzy miesiące i co, znudziło mu się? I dlaczego decydował za nią? Grrr. W sumie mogłaby dać szansę Harry'emu. Czekał na nią tyyyle czasu.
I ten rozdział nie jest słaby, dużo się w nim wydarzyło. :)
Pozdrawiam,
Oooooooooooch! Może nie jest najlepszy technicznie, rzeczywiście, ale po tym rozdziale wzrosła moja sympatia do Harry'ego. W tym rozdziale jest taki... Spokojny, zero udawanego herozimu. Po prostu... szczerość. Chyba to jedno słowo dobrze to opisuje. I Eddiego też lubię po tym rozdziale jeszcze bardziej. Pewnie niektóre czytelniczki uznają, że... no nie wiem, że już go nie lubią! xD [uwielbiam takie eufemizmy, haha] A ja wręcz przeciwnie. Doceniam to, że nikogo nie oszukiwał. I odszedł, choć to pewnie bolesne dla Ginny.
OdpowiedzUsuńGinevra doszła do blogów, które zaczynają kojarzyć mi się z pewnymi piosenkami. W ogóle ostatnio mój odtwarzacz robi się jekiś hiper inteligentny i podczas czytania losuje takie piosenki, które idealnie pasują - klimatem i tekstem. Lily Kershaw - As it seems -> właśnie to mi przypasowało. Cała alternatywa, cały ten rozdział. Chyba nie zaprzeczysz? :D
Pozdrawiam.
PS. I chyba nie muszę mówić, jak bardzo cieszę się, że Ginny w końcu się obudziła? :)
O Boże. Jak ty to wszystko pięknie opisałaś! Cudownie się czytało. Naprawdę Ginny czuje się taka rozdarta. Wspanie opisałaś Alternatywną Ginny i Rzeczywistą. To było piękne, naprawdę. Jedna z najlepszych rzeczy jaką kiedykowielk czytałam, a czytałam bardzo dużo. A Harry jest tu cudowny. Widać, że kocha Ginny. Chciałabym by byli razem. On potrafi ją zrozumieć, tak myślę, był tu taki czuły i kochający. Eddie odszedł. Czy na zawsze? Czy może znowu pojawi się w życiu Ginny? Cieszę się, że Gin się wreszcie obudziła! Choć alternatywa też była piękna, ale nie mogłam już się doczekać tego, co się stanie jak się obudzi. Och, Galinda... Szkoda mi jej. Mam nadzieję, że wyzdrowieje i nie będzie już wymiotować. Chyba nie muszę mówić, że jesteś jedną z najpiękniej piszących blogerek? Mam nadzieję, że twoja cała gromadka będzie szczęśliwa na koniec. Powiem ci, ze przeraziłaś mnie, jak odpisałaś mi na poprzedni komentarz tym, że epilog będzie pisany z perspektywy innej osoby niż Ginny. Po głowie zaczęło kłębić mi się tysiące myśli i wykrzyknień : OBY NIE UMARŁA!!! Pozdrawiam :***
OdpowiedzUsuńTo było zarąbiste... Podziwiam.
OdpowiedzUsuńA szablon ? Brak mi słów. Po prostu zaje....
Pozdrawiam ;D
A ja dotrwałam do 100 rozdziału, choć jestem pewna, że jak zaczęłam czytać, do nadrobienia miałam może 20, 30 rozdziałów. ;P
OdpowiedzUsuńSzablon jak zwykle wspaniały.
Miałam taką nadzieję, że to Eddie, a nie Harry, ale potem pomyślałam sobie, że nie może być tak, że w obu historiach Eddie ją zostawi, bo to nie fair, bo to nieszczęśliwe zakończenie, choć jako osoba pisząca je uwielbiam, jako czytelniczkę strasznie mnie smucą i dobijają. ;< No nie może tak być.
O Boże! Nie mam pojęcia czy to było złe pod względem technicznym, bo byłam zbyt pochłonięta czytaniem tekstu. W dodatku, aż się zdziwiłam, że już się skończył. Tak czułam, że pierwszego rozdziału po przebudzeniu nie dasz zapomnieć!
OdpowiedzUsuńNaprawdę genialne. Opis powrotu Ginny, ta linia dzieląca ją na dwie. No i jej niezachwiana pewność, którą stronę wybrać, po tym jak zobaczyła Eddie'ego. Same słowa jakich użyłaś, żeby opisać jej powrót mnie urzekły. To był opis prawdziwej walki z samym sobą. Bunt przeciwko narzucaniu czegokolwiek, przeciw postrzeganiu świata na zasadzie skrajności. Oj, udało Ci się to.
Scena z Harrym i Galindą była poruszająca w inny sposób. Po pierwsze - Galinda! Po drugie - Harry. Harry, który tak martwi się o Ginny, że jest na granicy szaleństwa, martwi się o nią, bo ją kocha. Ale nie zaborczo i zazdrośnie, tylko prawdziwie. Cokolwiek ta miłość miałaby oznaczać.
Przebudzenie Ginny też opisane bardzo trafnie. Dałaś się nam wczuć w jej sytuację, przekonałaś, przynajmniej mnie, co do jej odczuć.
To faktycznie musi być dziwne - mieć wspomnienia obu Ginny. Albo inaczej: pamiętać co przeżyła alternatywna Ginny i ujrzeć Galindę żywą.
Ptaszki mnie rozczuliły. Już zdążyłam o nich zapomnieć, a są przecież takim pięknym akcentem. Ginny, jak mogłaś tak bezkarnie nimi trząść?! XD
Osobiście uważam, że Harry Potter jest trudną postacią. Łatwo go zniekształcić w swoim opowiadaniu, ciężko przystosować taką postać do opisywanych warunków i zachować w tym jednocześnie jego samego. A Tobie się to udało. Naprawdę świetny dialog Ginny z Harry'm.
Nie wiem co mogę jeszcze dodać. Zwyczajnie brak mi słów, więc po prostu gratuluję tak udanego rozdziału.
Serdecznie pozdrawiam ;D
P.S. Czytanie tych 100 rozdziałów to była przyjemność ^^
Bardzo zgrabnie napisany rozdział, czytałam go z wielką przyjemnością.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Ginny obudziła się szczęśliwie. Kiedy już słyszałam od Harry'ego, że równie dobrze rudowłosa może umrzeć... No cóż, nie byłam już wtedy taka pewna, czy Weasley obudzi się cała i zdrowa. Ale na całe szczęście tak się stało.
Miło było przeczytać o tym, że Galinda żyje. W końcu żal mi było, gdy ta umarła w alternatywie. Na szczęście alternatywa była tylko alternatywą i znów możemy czytać o dziewczynie. Natomiast strasznie cieszę się, że Alecto spotkał pocałunek dementora oraz śmierć. Ja nie podzielam zdania Harry'ego - cieszę się, że kobieta umarła. Gdyby żyła, Ginny mogłaby wciąż żyć w pewnej niepewności. Teraz powinna być już spokojna.
Rozmowa Harry'ego i Ginny była taka naturalna, subtelna. Świetnie oddałaś charakter i uczucia Pottera, jego sposób mówienia o swoim bracie. Cóż, z jednej strony szkoda mi, że Eddie wrócił do Francji. Z drugiej... Może to dobrze? Pozwólmy Ginny zacząć żyć z czystą kartą, niech ułoży sobie wszystko od początku.
Jeny, setka! Ja zaczęłam komentować Twoje opowiadanie gdzieś po 25 rozdziale, z tego co pamiętam, ale przeczytałam wszystkie notki. Śledzenie Twojego opowiadania było dla mnie prawdziwą przyjemnością ;) Cieszę się, że dotrwałaś do końca i naprawdę Ci tego gratuluję! Będę tęsknić za Ginevrą, gdy pojawi się już epilog.
Całuję,
Leszczyna ^ _^
Setny rozdział... Jak to szybko zleciało... Przeczytałam już wczoraj, ale nie zawsze się odzywam, gdyż nie wiem, czy jesteś nadal zainteresowana moimi opiniami.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, spodobało mi się to zawieszenie Ginny między tą "normalną" a "alternatywną", i jej powrót do życia po tak długim śnie. W dodatku teraz pamięta obydwie swoje wersje, i tak jakby dwukrotnie przeżywała młodość, i wie, jak mogłoby wyglądać jej życie, gdyby nie została oddana w dzieciństwie.
No i pojawił się Harry... Jako zwolenniczka kanonicznych paringów, zastanawiam się, czy będą razem? Eddie nieładnie postąpił, zostawiając ją, zarówno w alternatywie, jak i w prawdziwym życiu.
Poza tym, ładnie oddane emocje ^^. I gratuluję dobrnięcia do końca w tak długim opowiadaniu.
Rozdział nie był słaby, co ty mówisz:) Bardzo pięknie opisałaś powrót Ginny do rzeczywistości. Bardzo podobał mi się ten fragment z opisywaniem dwóch różnych dziewczyn.
OdpowiedzUsuńBardzo zabolało mnie to, że Eddie odjechał. Że zostawił ją, tracąc nadzieje na to, że się obudzi. Jestem to ciekawa, czy rzeczywiście powróci do Anglii, do Ginny. Może uznasz mnie za jaką wariatkę, ale głęboko wierzę, że jeszcze wszystko się wyjaśni. Mimo iż pewna cząstka mnie także kibicuje Harry 'emu. bądź co bądź, cały czas przy niej czuwał, zależy mu na niej:)
I Alecto w końcu dopadła sprawiedliwość! Tak się zastanawiam, czy jej śmierć w Azkabanie miała wpływ na jej śmierć w Alternatywie, ale pewnie jak zwykle się mylę.
No i śliczny szablon:) Uwielbiam takie układy szablonowe, są takie wyraziste i fajnie współgrają z całym blogiem:)
Gratuluję Ci także setnej notki:) Podziwiam Ciebie za taką wytrwałość:)
Pozdrawiam:**
No i jak zwykle musiałam o tym zapomnieć. Jak nie u Jeanelle, jak i u ciebie...
UsuńChciałabym ciebie prosić, abyś mnie już nie informował mnie o nowych notkach. Obserwuję Twojego bloga i na pewno nie przegapię żadnej nowości u Ciebie. doszłam do wniosku, że ta opcja na Blogspocie jest bardzo przydatna, a ja już mam ten nawyk, że sprawdzam nowości właśnie w obserwowanych:) Obciążę też Ciebie z tym informowaniem notek;)
Jejciu, ślicznie Ci dziękuję, że znalazłaś dla mnie czas i robiłaś dla mnie szablon:* Jest cudowny:* A ten szablon tutaj także jest piękny^^
UsuńCałuję:*
Jeju, już setka! Miło było śledzić losy Ginevry przez cały ten czas. Mam do tego opowiadania ogromny sentyment i zapewne będę strasznie tęsknić, kiedy już się ono zakończy.
OdpowiedzUsuńRozdział wprost genialny. Ten opis jak Ginny podzielona jest na dwie części, jak musi dokonać wyboru, jej uczucia i emocje... Wszystko czytałam z zapartym tchem. Nie wyobrażam sobie w sumie posiadać wspomnienia z dwóch żyć - podziwiam Ginny, że udaje się jej to jakoś odróżniać. Tak jak to opisałaś, były rzeczywiście innymi osobami. Z czasem myślę jednak, że wspomnienia z alternatywy wyblakną, a ona będzie tylko wracała do nich w formie nauki na własnych błędach.
Mile zaskoczył mnie Harry w tym rozdziale. Naprawdę, on jest taki... no nie wiem, kochany w tym swoim wielkim uczuciu do Ginny. Został przy niej, trwał. Myślę, że to wiele o nim świadczy.
Za to Eddie... No cóż, nikogo nie oszukiwał. Żal mi go, szczerze mówiąc. No ale to był jego wybór. Zapewne wróci.
Nowy szablon mnie oczarował *.* Jest cudny.
Pozdrawiam serdecznie :)
No Elfabo zaskoczyłaś mnie.
OdpowiedzUsuńNa początek szablonem.
Tajemniczy i majestatyczny.
Gdy na niego patrze czuje ciarki na plecach.
Rozdział również mnie poruszył.
Tak jak myślałam że Ginny obudziła się i powróciła do rzeczywistości.
Najgorsze jest to, że myślałam iż będa jeszcze z Harrym.
Ale z tego co piszesz to jeszcze nie koniec a więc czekam niecierpliwie na dalsze rozdziały.
U Ciebie wiem że warto bo to jeden z moich ulubionych blogów;)
p.s. szkoda mi jeszcze Eddiego.
UsuńByłam pewna że się pojawi i pasował do Ginny ale zobaczymy kogo ostatecznie wybierze panna Weasley.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział był dla mnie zaskoczeniem. Pozytywnym w sumie :)
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się, że akcja w rzeczywistości zacznie się od otworzenia oczu Ginny, Ty zaś ukazałaś nam jej wędrówkę pomiędzy dwoma światami, co bardzo mi się podobało :)
Ginny musi faktycznie czuć natłok w głowie, już choćby biorąc pod uwagę wspomnienia dwóch żyć, które są w jej umyśle i nakładają się na siebie.
I myślałam też, że Eddie będzie przy obudzeniu Ginny. No ale to nie bajka,a przed nami jeszcze kilka rozdziałów, więc nie może być tak prosto. Moim zdaniem chłopak zniechęcił się głównie Harry'm oraz poczuciem winy, dlatego wyjechał do Francji.
Nie umiem rozgryźć Harry'ego. Trochę się zmienił przez te wszyskie przejścia, jest bardziej twardy. Zastanawia mnie, czy nadal czuje coś do Ginny, a może potem zainteresuje się Galindą? W każdym razie podobała mi się jego postawa wobec śmierci Alecto(dobrze, że ona już odeszła na zawsze). Biła od niego wtedy taka siła ;)
Pozdrawiam :)
Gratuluję dobicia do setnego rozdziału;) Teraz staram się sobie przypomnieć, od którego momentu tak mniej więcej ja jestem z Ginevrą i chyba to będzie gdzieś piąty/szósty rozdział, a akcja robi się coraz bardziej ciekawa.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ginny wreszcie się obudziła. Ciekawa jestem, jak odnajdzie się w realnym świecie.
Bardzo podobała mi się rozmowa Ginny z Harrym. Naturalnie, bez pośpiechu, jak dwójka przyjaciół. Widać, że potrafią ze sobą rozmawiać.
Eddie i w tej wersji wyjechał. Trochę to mnie dziwi, bo mimo wszystko gdyby kochał Ginny nie powinien jej zostawiać. Mam jednak dziwne przeczucie, że on wróci i namiesza w jej życiu.
Pozdrawiam;)
OdpowiedzUsuńCzytając rozdział 100 odpaliłam sobie nagle zmierzchowy soundtrack, a mianowicie jeden kawałek: Carter Burwell - Bella Reborn. Wiem, że tutaj chodzi o słodką, małą Ginny, a tam o okropnych krwijopijców, ale ten utwór nadał mi Ginevrze niesamowity klimat. To musiał być dla Ginny prawdziwy szok: Najpierw nie ma rodziny, została całkiem sama, tylko ona może ocalić świat magii, a tu BUM! Przebudzenie! Wszystko nagle wraca do normy!
Wkurzyła mnie Galinda! Jestem na nią wściekła, no! Stęskniłam się za sarkastyczną ślizgonką, a nie jakąś zakompleksioną aronektyczką! Nawet Galinda z alternatywy nie była taka irytująca jak Doyle w tym rozdziale! I bawi mnie ta cała sytuacja z zamianą obydwu dziewczyn. Rowling powiedziała, że przeznaczeniem Ginny Weasley było zakochanie się w Harry'm. Ty totalnie zaprzeczyłaś tej wypowiedzi. Teraz nawet ja się w tym wszystkim pogubiłam. Po odejściu Pottera do życia Ginny wtargnął niespodziewanie Eddie, Galinda oraz Nessi. To Galinda jest przecież córką Weasley'ów, a Ginny jest dzieckiem Lupina. Już sama nie wiem co mam o tym myśleć. W ciągu tych stu rozdziałów, stworzyłaś tyle niesamowitych zrotów akcji, że Ginevra stała się dla mnie zbyt skomplikowana :D Tutaj nie da się niczego przewidzieć, nawet tego kogo nasz rudzielec wybierze.
Spodobała mi się również rozmowa z Harry'm. Wyszła Ci naprawdę bardzo ludzko. Zachowywali się jak starzy przyjaciele i nie było mowy o żadnym cackaniu się z przeszłością.
Pozdrawiam ;*
Nigdy nie lubiłam Ginny i Harry'ego jako pary. I nie chodzi mi tutaj o Ginevrę, ale o całą potterowską serię, która w szóstym tomie była dla mnie nie do zniesienia. Gdyby jeszcze jakoś ludzko to rozegrać, ale nie, po co? Ginny zakochała się w Harry'm od pierwszego wejrzenia, mają dziesięć lat. Tia.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że ty nie robisz z tego słodkiego, lukrowanego... No, pączka. Może i Ginny kochała Harry'ego, ale kiedy ją zostawił zachowała się jak każda normalna osoba - pokochała Eddie'go, odcięła się od przeszłości i zaczęła żyć na nowo. I bardzo dobrze.
Galinda, yay! <3 Ucieszyłam się, kiedy o niej przeczytałam. Tylko wydaje się jakaś mnie galindowata, ale lepsze to niż Galinda-trup. A rozmowa z Harry'm naprawdę dobra, nie ma żadnego gadania o wielkiej miłości (chociaż Potter chyba miał na to ochotę) i roztrząsania tego, co było.
Szablon jest prześliczny, pasuje do prawdziwej Ginny, już nie do Alternatywy.
Pozdrawiam serdecznie.
Elishabet!
OdpowiedzUsuńO jaaaa żyjesz, jesteś! Masz się dobrze?
Widzę, że piszesz, ale o HP? Też pisałam i dawno temu przerwałam, może kiedyś wrócę? heh kto wie?
Co u Ciebie?! Odezwij się :D
Stara znajoma Killall
Ps. Wciąż na onecie [saiyan-princess]
wybacz, miało być Elizabeth
OdpowiedzUsuńSzablon przecudowny. Aż nie mogę się na niego napatrzeć. Wiem, że Ci strasznie słodzę, ale ubóstwiam Twoje szablony. Są wspaniałe.
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości. Ale jak widać Ginny ma ich całkiem sporo. Kurczę, pewnie długo będzie jej się to mieszać. To pewnie dziwne, przeżyć swoje życie dwa razy. Nikt inny nie dostał takiej szansy. Ale w sumie niektóre rzeczy się nie zmieniają. Eddie zniknął zarówno tu, jak i tam. Ciekawe, czy się pojawi, gdy usłyszy o tym, że Ginny w końcu się obudziła. Sądzę, że nie zwieje, jeśli jest podobny do Snape'a. Sever zawsze stawał na wysokości zadania, choć na swój pokrętny sposób. I jescze Potter. Potter, Potter, Potter... Zawsze musi zakręcić sytuację. Ginny wybierze jego, a tu Eddie wraca. I co wtedy?
Dziwne, że to już prawie koniec historii. Jak to jest - napisać ponad sto rozdziałów? xD
Pozdrawiam.
Eddie ma wrócić! co z tego, że był niewdziecznym hcmaem w alternatywie...
OdpowiedzUsuńPrze chwilę myślałma, że Ginny rozmawia z Eddiem.. Łatwo ich ze soba pomylić.
Mma nadziję, ż eto wszytsko dobrze sie skończy dla Ginny. Dobrze, ż eAlecto nie żyje.