Jesień już, znów się
wcześniej kończy dzień.
Szukam wciąż Twoich kroków, szukam Cię.
Byłeś jak najważniejszy w życiu znak,
Taki znak można dostać tylko raz.
Szukam wciąż Twoich kroków, szukam Cię.
Byłeś jak najważniejszy w życiu znak,
Taki znak można dostać tylko raz.
Ania
Dąbrowska
Duśka,
wszystkiego najlepszego :*
Obudził
mnie szpitalny zapach i dziwny posmak w ustach. Chciałam otworzyć
oczy, jednak powieki wydawały się niesamowicie ciężkie.
Kosztowało mnie to dużo energii. Dopiero, kiedy oślepiła mnie
biel doskonale znanego mi pomieszczenia i światło irytującej,
magicznej lampy, uświadomiłam sobie, że popełniłam błąd.
Zresztą
to nie był koniec niespodzianek.
-
Ginny!
Zerknęłam
w stronę źródła podniesionego głosu. Liczyłam, że twarz, którą
zobaczę będzie szeroko uśmiechnięta i uradowana, że się
obudziłam. Jak wielki był mój zawód, kiedy moje oczy spotkały
się ze srogimi oczami mamy? Wargi zacisnęła w wąską linię, a
dłonie w pięści, próbując uspokoić się choćby w minimalnym
stopniu.
-
Mama? - wyszeptałam dziwnym, zachrypniętym głosem. Próbowałam
odchrząknąć, jednak na niewiele się to zdało. Czułam, że moje
gardło jest całe pozdzierane, a płuca świszczały przy każdym
oddechu.
-
Podasz mi wody? - spytałam cicho. – Mam jakiś dziwny posmak w
ustach.
Pulsujący
ból w skroniach uniemożliwiał mi racjonalne myślenie. Próbowałam
sobie przypomnieć, jak tutaj trafiłam, jednak jedyne co pamiętałam,
to ciepły poranek i słońce przebijające się przez grubą warstwę
chmur.
Mama
bez słowa podeszła do nocnej szafki i nalała mi do szklanki wodę
z dzbanka stojącego obok. Uniosła delikatnie moją głowę i
przyłożyła mi naczynie do warg. Piłam powoli, a każdy łyk
wywoływał dziwny ból w przełyku. Jęknęłam mimowolnie.
- Co
się stało? - wydusiłam z siebie z trudem. - Dlaczego jesteś taka
zła?
-
Nie jestem zła – oświadczyła lekko podniesionym głosem. -
Jestem wściekła. Żaden z twoich barci nigdy nie wywinął takiego
numeru! Gdzie ty miałaś głowę?!
-
Jaką znowu głowę?
-
Mózg przepłukali ci razem z żołądkiem? - zapytała już
spokojniej. Mięśnie jej twarzy lekko się rozluźniły. Z troską
pogładziła mnie po czole i odłożyła szklankę na biały blat.
I
wtedy coś zaczęłam sobie przypominać. Historia Eddiego na nowo
zagościła w moim umyśle, a potem smak alkoholu, drażniący dym
wypalanych skrętów, krople potu na nagim torsie Eustacego i jego
zimne palce w moich majtkach.
-
Kuźwa – przeklęłam pod nosem, co spotkało się z karcącym
spojrzeniem mamy. Przekleństwa były czymś bardzo, bardzo złym.
Uczyła mnie tego przez kilkanaście lat, problem w tym, że przez
ostatnie siedemnaście nadużywałam ich zbyt często. Najwyraźniej
to mi zostało.
-
Wiesz, jak strasznie się o ciebie martwiliśmy? - spytała znów
lekko podniesionym tonem. - Nie zostawiłaś żadnej kartki, nic. Nie
mieliśmy pojęcia, gdzie poszłaś. Chyba do wszystkich wysyłaliśmy
wiadomości. Luna, Hermiona, Harry, Neville – nic. Cisza. Brak
jakiegokolwiek znaku życia. Sprawdziliśmy nawet, czy nie wpisałaś
się na ostatnią chwilę na listę pasażerów świstoklika do
Francji.
- Po
co miałabym się udać do Francji? - zapytałam mało inteligentnie.
-
Ech, dziecko, dziecko... Powiedz mi lepiej coś ty robiła w tej
melinie u tego faceta?
Już
otworzyła usta, aby jej coś odpowiedzieć, jednak wtem drzwi się
uchyliły i wpadły do sali trzy osoby. Na szczęście tylko trzy
osoby. Tata z resztką swoich rudych włosów na głowie, Bill, który
najwyraźniej nigdy nie zamierzał się postarzeć i Fleur, jego
żona, która, aby nie być gorszą, poszła w ślady męża. W
dodatku jakieś dwa miesiące temu urodziła córkę, a nie sądzę,
aby ktokolwiek, patrząc na nią, by to odgadł.
-
Jak się czujesz, kochanie? - zapytał tata, całując mnie w czoło.
-
Jakoś – szepnęłam. - To był niezły odlot.
Usłyszałam
głośne odchrząknięcie mamy, więc postanowiłam przemilczeć
resztę mojej wypowiedzi. Bill uśmiechnął się tylko delikatnie.
Jak zdążyłam zauważyć, odkąd został ojcem, starał na każdym
kroku udowodnić swoją dojrzałość.
- Po
co poszłaś do Eustacego? - zapytała po chwili Fleur. Zapadła
cisza. Wszystkie pary oczu utkwione były w jej pięknej osobie.
-
Aby poznać prawdę, której ty mi nigdy nie wyznałaś –
odpowiedziałam. - Wiesz, jak wiele spraw potoczyłoby się zupełnie
inaczej?
Na
twarzy kobiety pojawił się czerwony rumieniec wstydu. Mogłam się
spodziewać, że tak zareaguje na moje słowa. Utkwiła spojrzenie
swoich niebieskich oczu w czubkach butów. Zaczęła nerwowo wyginać
knykcie. Jej bransoletki zabrzęczały cichutko.
- Ja
nie wiem, o czym mówisz – szepnęła.
-
Wiesz doskonale. Mówię o Lurlinie.
Na
dźwięk tego imienia, Fleur wzdrygnęła się zauważalnie. Bill
zmarszczył brwi, najwyraźniej z nim też się nie podzieliła tą
tragiczną historią.
-
Posłuchaj, Ginny. Chciałam zapomnieć. Też byś tak postąpiła na
moim miejscu. Poza tym, myślałam, że on się zmienił. Obronił
cię w czasie wojny, poświęcił się dla ciebie. Skąd mogłam
wiedzieć, że dalej jest taki...
-
Stuknięty – podpowiedziałam bezgłośnie.
-
Tak, stuknięty.
-
Czy ktoś może mi powiedzieć, o czym wy, do diabła, mówicie? -
wtrąciła się mama, robiąc swoją ulubioną, surową minę.
Zlustrowała mnie dokładnie wzrokiem. Potem przerzuciła się na
Fleur. Jednak żadna z nas nie miała ochoty na tłumaczenie.
-
Eustace potrzebuje pomocy – oznajmiłam po chwili.
-
Nie widziałam go od blisko siedmiu lat.
-
Eustace? - wtrąciła się mama. - Ten pijak, który chciał cię
zgwałcić?
-
Zgwałcić? A kto powiedział, że chciał mnie zgwałcić? -
zapytałam lekko poirytowana, spoglądając po twarzach wszystkich
zebranych. Tata jak zwykle dyplomatycznie milczał, Bill wzruszył
ramionami, a Fleur była myślami zupełnie gdzieś indziej, gdzieś
w swojej przeszłości.
-
Wezwał uzdrowiciela, który może potwierdzić, że byłaś wtedy w
samej bieliźnie – oświadczyła rzeczowym tonem. - Nie dziwię
się, że tego nie pamiętasz...
-
Mamo, on nie chciał mnie zgwałcić. To był... przypadek, zbieg
okoliczności.
Bill
odchrząknął głośno, a na twarzy taty pojawił się szkarłatny
rumieniec.
-
Eustace mi pomógł – kontynuowałam. - Przecież wezwał
uzdrowiciela i zajął się mną do jego przybycia. Gdyby nie on, to
udławiłabym się własnymi rzygowinami.
-
Gdyby cię nie upił, to byś się nie dławiła – naciskała
dalej.
-
Mamo! Eustace to dobry człowiek.
-
Tak, Eddie też miał być dobrym człowiekiem – stwierdziła. Po
minie Fleur wywnioskowałam, że ma ochotę zdezerterować ze
szpitala jak najszybciej.
- Z
wami się nie da rozmawiać. Jestem dorosła – rzekłam, wytaczając
najbardziej dziecinny z możliwych argumentów. - Jak wy nie chcecie,
to nie. Sama spłacę swój dług.
-
Jaki znowu dług? - wtrącił się w końcu Bill. - Chce od ciebie
jakieś pieniądze?
-
Nie, Williamie – powiedziałam zgryźliwie.
Pomału
zaczęłam się denerwować. Marzyłam tylko o tym, aby zostawili
mnie w końcu w spokoju i pozwolili się przespać. W dodatku głowa
pulsowała coraz mocniej. Miałam wrażenie, że w moich skroniach
rozstawiła się cała orkiestra dęta. Zaschło mi w gardle, ale nie
odważyłam się znów prosić o łyk wody.
-
Eustace zawsze mówił, że chciałby być pisarzem – powiedziała
w pewnym momencie Fleur. - Był w tym naprawdę dobry. Czytałam
kilka jego rękopisów i byłam pod dużym wrażeniem, choć i tak
nie rozumiałam wielu zagadnień. To było błyskotliwe i żartobliwe,
a mój angielski strasznie kulał. Nie dało się tego przetłumaczyć
dosłownie, ale Ed... Eddie zawsze powtarzał, że to jest coś.
-
Dlaczego więc już nie pisze? - zapytałam cicho.
- Bo
kiedy cała sprawa z Lurliną zaszła za daleko, to ja się
wycofałam. Przestałam odpisywać na jego listy. Nie chciałam go
znać i marzyłam, aby kiedyś się obudzić i nie pamiętać o jego
istnieniu. Eustace był odważniejszy. Poszedł do niego i powiedział
mu, co o tym wszystkim myśli. Pewnie ci o tym mówił, ale darował
sobie szczegóły. Eddie wytknął mu, że nic nie potrafi dobrze
zrobić, że ma marzenia i predyspozycje, aby te marzenia spełnić,
a zachowuje się jak leń i tchórz, bo boi się porażki.
Powiedział, że on się nie lęka, dlatego wierzy, że cała sprawa
z Lur zakończy się dobrze. To dlatego Eustace się załamał...
Nadgryzłam
dolną wargę i zamyśliwszy się na chwilę. Mama już planowała
uraczyć mnie jakimś kazaniem, jednak Bill gestem ręki poprosił
ją, aby milczała. Znów panorama obrazów przeszła przez moją
głowę. Galopowały niczym spłoszone, dzikie konie. Zacisnęłam
powieki, próbując to jakoś powstrzymać. Ciemność przyniosła
ulgę w tylko niewielkim stopniu.
-
Źle się czujesz? - Usłyszałam przepełniony troską głos taty.
-
Nie – szepnęłam, kręcąc głową w odpowiedzi. - Jestem
zmęczona.
Te
dwa słowa wystarczyły, aby czteroosobowy tłum pożegnał się
grzecznie i udał do drzwi, pozostawiając mnie samą w czystej bieli
szpitalnej sali. Pomimo ogromnego znużenia, nie mogłam zasnąć.
Kiedy w końcu wydawało mi się, że balansuję na cienkiej linii
jawy i snu, drzwi znów się otworzyły i do pomieszczenia wszedł
uzdrowiciel w zielonym fartuchu, aby sprawdzić jak się czuję.
Przez
ułamek sekundy wydawało mi się, że patrzę w ciepłe, miodowe
oczy mojego ojca...
Znów
wyszłam ze szpitala. Ostatnio zdarzało mi się to stosunkowo zbyt
często. Tym razem jednak obiecałam sobie, że nigdy więcej nie
dopuszczę się do takiego stanu. Zabawne, miała wrażenie, że te
słowa nie były mi obce. Uwielbiałam łamać dane sobie obietnice.
W
domu czekały na mnie pyszne obiady i poczta. List zamknięty w
sztywnej, białej kopercie, zaadresowany do niejakiej Ginevry Molly
Weasley i zalakowany pieczęcią z Hogwartu. Wstrzymałam oddech,
wyciągając ze środka pergamin i czytając zapisane eleganckim
pismem słowa.
Szanowna
panno Weasley,
Mam
przyjemność poinformować panię, że jako dyrektorka Szkoły Magii
i Czarodziejstwa w Hogwarcie po naradzie z resztą grona
pedagogicznego, jestem w stanie przyjąć panią ponownie do siódmej
klasy, abyś w spokoju mogła zdać owutemy i bez problemu podjąć
pracę w wymarzonym zawodzie.
Czekam
na pani odpowiedź lub wyrażenie chęci spotkania w sprawie
omówienia szczegółów dotyczących pani dalszej edukacji.
Z
wyrazami szacunku,
Minerwa
McGonagal
Przeczytałam
list kilkakrotnie, już prawie znałam go na pamięć, jednak nadal
nie mogłam uwierzyć w sens zapisanych słów. Najbardziej spodobała
mi się kwestia o wymarzonym zawodzie. Ścisnęła mi gardło i
serce, wywołując falę dziwnych emocji.
Dopiero
po chwili wyczułam na sobie wzrok rodziny. Złożyłam pergamin i
schowałam go ponownie do koperty.
- To
coś ważnego? - spytała mama. Nigdy nie umiała kłamać. Nie
spojrzała mi w oczy, co było jednoznaczne z tym, że o całym
planie wiedziała doskonale. Kto wie, może sama podsunęła ten
pomysł McGonagall?
-
Mam możliwość dalszej nauki w Hogwarcie – rzekłam bezbarwnie.
- To
super! - krzyknął ze zbyt dużym entuzjazmem tata.
Westchnęłam
głośno, spoglądając na uradowane twarze rodziców. Patrzyli na
mnie tak, jakbym znów miała roczek i stawiała swoje pierwsze
kroki. Tylko Fred podniósł oczy ze swojego talerza i zlustrował
mnie dokładnie wzrokiem, po czym kąciki jego warg uniosły się
nieznacznie. Czekał, aż wyduszę z siebie prawdę.
-
Mamo, tato... - zaczęłam spokojnie. - Wiem, jakie jest wasze
marzenie, wiem, czego byście chcieli. Ale ja nie nadaję się na
aurora, uzdrowiciela czy do pracy w ministerstwie. Czuję się stara,
zbyt stara, aby marnować ten jeden rok w Hogwarcie.
-
Ginny, co ty wygadujesz?! - oburzyła się mama. - Nie chcesz napisać
owutemów?
-
Nie, nie dam rady się niczego nauczyć. Mam kłopoty z pamięcią,
każdą frazę zapamiętywałabym dziesięć razy dłużej i
trudniej, wszystko mi się miesza. Poza tym śpię średnio dwanaście
godzin dziennie. Nie mogłabym prowadzić normalnego, uczniowskiego
życia.
-
Minerwa na pewno by coś wymyśliła...
-
Ale ja tego nie chcę. Chcę żyć normalnie, a nie wiecznie z taryfą
ulgową. Mamo, nie martw się o mnie. Znajdę sobie jakąś
odpowiednią robotę, ale na razie pozwólcie mi choć trochę tutaj
pomieszkać.
-
Nie wygaduj głupot – odezwał się tata. - na razie nie pójdziesz
do pracy, a mieszkać możesz tutaj tak długo, jak ci się podoba.
Nie wyrzucimy córki.
Uśmiechnęłam
się niewyraźnie. Dostrzegłam jak Fred puszcza do mnie oczko, po
czym rozpływa się w białej mgle.
* *
*
No.
Jeszcze jedne rozdział i epilog. Jej... Nadal nie mogę w to
uwierzyć.
A
jak tam po lekturze nowej powieści pani Rowling? Już tydzień temu
miałam o to zapytać, ale oczywiście moja skleroza się udziela.
Moim zdaniem jak się dojdzie do połowy, to oderwanie się jest
nierealne. Czytałam z wielką fascynacją, ale końcówka trochę mi
zazgrzytała. Nie chcę nikomu spojlerować, ale... Chyba nie
rozumiem wątku Krystal Weedon. A szczególnie zakończenia jej
wątku. Tak, jakby Rowling nie do końca wiedziała, czego od tej
dziewczyny wymagać.
Pozdrawiam
i do następnego tygodnia :)
A!
Wiecie co ostatnio usłyszałam? Że pisarz nie może być
inżynierem. Bardzo intrygujące podejście, które sprawiło, że
znienawidziłam faceta od fizyki. Całe szczęście, że się nie
kłóciłam i za w czasu ugryzłam w język, nawet jeśli skoczyło
mi ciśnienie.
Lai
podaj mi jakiegoś maila czy coś, to Ci szablon prześlę jak go
zrobię.
---------------------------------------------------------------------
pierwsza ^ ^
OdpowiedzUsuńchce szablon od Eduardo :P
Jej. Cieszę się, że Ginny tak broniła Eustacego. W lońcu zadzwonił po uzdrowiciela. Fleur dobrze zrobiła, że chciała zapomnieć o Eddiem, Eustace powinien zrobić to samo. W końcu przez to tak się załamał. Dalej nie mogę wyjść z szoku po tym co Edward zrobił Lur. Aj... Biedna dziewczyna. Dobrze, że Ginny nic się nie stało, a Severus okazał się kochającym ojcecm, choć zbytnio tego nie okazywał i to też może byś powodem... Hm... Psychozy Eddie'ego. Podobała mi się rozmowa Fleur i Ginny. Wtedt były tak jakby zamknięte w sekretnym świecie o którym tylko one wiedziały. Weasleyowie patrzyli na nich jak na wariatki. Podziwiam Fleur. Naprawdę musiała być bardzo silna by opuścić przyjaciela, ja bym chyba nie potrafiła, ale jednak Delacour powinna pomóc tej biednej dziewczynie. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńCóż, wiele od poprzedniego rozdziału się nie zmieniło :P Ja pozostaję przy opinii, że pewne rzeczy wydają mi się zrobione na siłę.
OdpowiedzUsuńGinny nie wraca do szkoły... Wiec co, quidditch? Czy szukanie nowych wrażeń? Według mnie powinna znaleźć sobie jakąś rutyną, powrót do szkoły może rzeczywiście początkowo byłby trudny, ale nie można cały czas się nad sobą użalać i mówić 'nie dam rady'. Chociaż wydaje mi się, że Ginny ma już na siebie pomysł i skoro naprawdę owutemy nie są jej potrzebne... ;) Idzie w ślady bliźniaków widzę :D
pozdrawiam
Tak, czasami przeszłość boli i wcale się nie dziwię Fleur, że chciała o tym zapomnieć. Lecz trzeba się liczyć też z tym, że czasami to może pogorszyć sytuację. Fleur moim zdaniem postąpiła nie rozsądnie opuszczając Eustacego. Kto wie, może byłby teraz świetnym pisarzem. Lecz jeszcze nie jest z tym za późno, zawsze można mu pomóc się podnieść. Fleur powinna wyciągnąć do niego rękę na zgodę:)
OdpowiedzUsuńWidać, że Ginny już zdecydowała, nie będzie chciała wracać do Hogwartu. Moim zdaniem postąpiła słusznie. A wątek z Fredem bardzo mi się spodobał:)
Coś słyszałam, że Rowling napisała coś nowego, lecz nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z tym.
No i dziękuję Ci za życzonka;**
Czekam na next:)
Pozdrawiam:*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, jaki Ginny ma na siebie pomysł. Motyw z Fredem bardzo mi się spodobał, chociaż na początku myślałam, że się pomyliłaś ;P
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Eustace. Gdyby nie zwątpił w siebie i nie utracił wiary... Teraz byłby zupełnie innym człowiekiem i na pewno byłby szczęśliwszy.
W sumie nie dziwię się, że Fleur wszystko przemilczała. O takiej przeszłości nie łatwo mówić, a myślę, że pewnie zbierała się na to nie raz.
Z drugiej strony wiedziała jaki z Eddiego "stuknięty" facet, a mimo wszystko patrzyła na to, jak jest z Ginny i w ogóle... Nie bała się o nią?
Jej, nie mogę uwierzyć, że jeszcze tylko dwie notki. Będzie mi brakować Ginevry ;<
Nowej książki Rowling nie czytałam, na razie tylko oglądałam okładkę i zapowiada się ciekawie. Nie mam pojęcia kiedy wpadnie w moje ręce, ale postaram się ją przeczytać :)
Pozdrawiam serdecznie :)
Czasem mam wrażenie, że dobrze, że Ginevra się kończy. Mimo całego mojego zamiłowania tym opowiadaniem. Ginny z tego opowiadanie nie jest taką osobą, o jakich lubię CZYTAĆ, jakie lubię. Nie wiem, może przez to ciągłe "nie dam rady. Nie poradzę sobie."
OdpowiedzUsuńCzekam jednak z utęsknieniem na zakończenie i mam nadzieje, że będzie spektakularne. ; )
Ignite;
http://tylko-gra.blogspot.com/
Kiedy przeczytałem rozdział 102 to w głowie zaświtała mi dziwna myśl. Że niby Ginny i Eustace mogliby być parą. A ona (tę refleksję wyciągnąłem już z bieżącej notki) podbudowałaby jego pisanie i zdeterminowała do dalszej pracy. Głupie nie?
OdpowiedzUsuńZaczęłam czytać i zastanowiłam się. Kurczę, jak to możliwe, że ona znów wpakowała się w kłopoty, rzucili w nią jakimś zaklęciem czy coś i znów jest w św. Mungu. Jak to możliwe, że ja tego nie pamiętam? A potem mnie olśniło. Całkiem zapomniałam, co się działo w ostatnim rozdziale.
OdpowiedzUsuńCóż, Fleur okazała się strasznym tchórzem i widać nawet przed sobą bała się do tego przyznać. Widać Ginny zmusiła ją do odgrzebania starych spraw, o których ona nie chciała nawet myśleć. Prawda jest taka, że ona też skrzywdziła Eustace'ego.
Fred. W pierwszej chwili pomyślałam - "Zaraz, przecież on nie żyje". W drugiej stwierdziłam, że może po prostu postanowiłaś go wskrzesić. Po przeczytaniu zakończenia, jestem mile zaskoczona. Znaczy, smutna, bo Fred zawsze był pozytywną postacią, a z drugiej strony, tak się ciepło na sercu zrobiło, gdy to przeczytałam.
Pozdrawiam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGinny to ma jakiegoś pecha do facetów i do szpitali, ale podoba mi się, że stanęła w obronie Eustachego.
OdpowiedzUsuńOstatecznie nie był wcale taki zły a właściwie nie jest i zawołał pomoc a mógł przecież ją tak zostawić, by uniknąc kłopotów.
Nie wiem, czemu ale wydaje mi się, że on odegra jeszcze jakąś rolę w życiu Ginny.
No i na szczęście też zdecydowała się sama poznać prawdę.
Zaskoczyła mnie też jej decyzja co do dalszej nauki w Hogwarcie.
Nie spodziewałam się tego, ale z drugiej strony ma słusznośc w tym co mówi.
Aj szkoda, że to będzie koniec ale masz jeszcze dwa cudowne blogi, których jestem czytelniczką.
Aj książki nie miałam okazji jeszcze dorwać, ale słyszałam że jest dobra.
Jak tylko będę miała okazje na pewno po nią sięgne.
pozdrawiam cieplutko;*
Nie zapomniałam o Ginevrze, nie odpuściłam, broń Boże. Wybacz moją niezdarność, musiałam od nowa przeprosić sie z gmailem itd, ale już ok.
OdpowiedzUsuńW 2012 skończy się Ginevra... Nieeee ;( Co ja będę potem czytać? ahh, może w końcu uda mi się zerknąć na pozostałe Twoje blogi ;)
Uwielbiam Twój styl pisania, za miłością w tym wydaniu przepadam i uzależniłam się od tego bloga. Ciekawa jestem, czy będzie szczęśliwy epilog, bo przez chwilę pomyślałam, że uśmiercisz Ginny i resztę i tak to się skończy. Tzn, jasne, liczę na mocno wzruszające zakończenie, ale pozytywne. Będę ryczeć jak na premerze insygniów śmierci cz. 2. I sama nie mogę w to uwierzyć. Koniec? Już? Pamiętam, że pierwsze potterowskie opowiadanie, które zaczęłam czytać skończyło się przed moim wyjazdem na wakacje jakieś dwa lata temu, jak wróciłam okazało się, że dziewczyna postanowiła dopisać drugi tom, więc przez kolejny rok nie musiał się rozstawać z tamtym blogiem. Miła niespodzianka ;d
Mam nadzieję, że Ci dobrze, jako studentce i jesteś zadowolona ze swojego wyboru. Bo ja tak, hyhy :)
Troszkę szkoda, że Ginny nie chce iść do Hogwartu, ciekawa jestem, co w takim razie planuje? Czyżby wyjechać? Bo chyba jednak nie sparujesz jej z Harrym? :((
OdpowiedzUsuńW ogóle ostatnio często się z nią źle dzieje, aż ci zazdroszczę, że potrafisz zawrzeć w opowiadaniu tyle akcji, ja nie umiem, dlatego też u mnie dzieje się stosunkowo niewiele.
To już 103 rozdziały, strasznie dużo. Szkoda, że już się kończy, ale nie ma sensu ciągnąć czegoś na siłę, żeby tylko było. Dobrze, że udało ci się dobrnąć do końca.
Troszkę nie do końca czaję tę historię z Lurliną, no ale nie spodziewałam się, że Eddie mógł zrobić coś takiego. Może nawet lepiej, że zostawił Ginny i odszedł? Bo wychodzi na to, że nie był tak cudowny, jak myślała.
Rodzice jak zwykle chcą dla niej dobrze, ale Ginny jest po swojemu uparta.
To rozdział jeszcze bardziej nam ukazuje, w jakiej rozsypce jest umysł Ginny. Biedna, nie dziwię się, że nie chciała przyjąć propozycji z Hogwartu. Ciekawi mnie jednak co w takim razie chce robić.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Eustache zaalarmował lekarzy. To faktycznie dobry człowiek, tylko nieco oszalały po trudnych przeżyciach.
Nie wiem wciąż, co myśleć o Eddi'm. Czy się zmienił, czy może nadal tkwi w nim obłęd? Mam nadzieję, że Ginny uda się z nim porozmawiać.
Kurczę, jeszcze tylko dwie notkii...To takie przykre odkrycie. No ale wszystko kiedyś się kończy.
Pozdrawiam.
Ojeju <3 Eustace jednym z nas! Ale jak dla mnie to on nie należał do facetów, którzy tak łatwo by się załamali, nie był aż tak wrażliwy... czyżby słowo Eddiego tak wiele dla niego znaczyło, że zdecydował porzucić swoje hobby? W sumie mógłby napisać książkę o Ginny ^^ Wyszedłby z tego niezły bestseller, ale znając życie Rita ostrzyłaby sobie na nią ząbki, gdyby tylko dowiedziała się o jej tragedii. Ciekawy pomysł z tym nagłym pojawieniem się Freda, aż mi się ciepło zrobiło na sercu, kiedy o nim czytałam. I Fleur... wydawało mi się, że kiedy rozmawiała z Ginny, liczyła się dla niej tylko ruda Weasley'ówna, której opowiadała wydarzenia z przeszłości Tak nawiasem mówiąc, to również wydawało mi się, że Delacour powinna za wszelką cenę pomóc Lurlinie uwolnić się od Eddiego, albo chociaż za wszelką cenę próbować przekonać przyjaciela aby przestał ją truć. No cóż, Elfabo, biję pokłony, gdyż dramatyzm nie jest Ci obcy. A tak poza tym, to bardzo mi przykro z tego, że kończysz już Ginevrę, wiesz, że byłaś kolejnym powodem, dla którego z niecierpliwością wyczekiwałam Weekendu, a siedząc w szkole główkowałam nad tym co przytrafi się Ginny i za każdym potrafiłaś mnie zaskoczyć?
OdpowiedzUsuńAle mniejsza o to, pozdrawiam serdecznie, życzę weny i czekam na wielki finał;*
Nom, Ginny rzeczywiście nie nadaje się do Hogwartu. Aż dziw, ze to zakończenie, przecież tyle spraw jest nierozwiązanych... Ciekawi mnie ta bliskość ostatniego rozdziału. Oj, rodzina Ginny miała powód, by się na nią złościć... Dopiero teraz powoli do mnie dociera, co tej biednej charłaczce zrobił Eddie.. Jak mógł? Jak mógł nawet tego nie zauważać? I don/t understand.
OdpowiedzUsuńNom i zapraszam jeszcze raz na mojego bloga: historia-eveline-malfoy.blogspot.com. Bardzo zależy mi na Twojej opinii, jak że jesteś osoba uzdolnioną i doświadczoną.
Rozdział raczej spokojny, ale miał w sobie nutkę "ginowatości". Po pierwsze: bardzo podobała mi się konfrontacja Ginny z rodziną. Cieszę się, że broniła Eustace'ego, że zmusiła Fleur do wyznania prawdy. Ciekawi mnie dług, o którym wspomniała Ginny. Co ona knuje?
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie posłałaś jej go Hogwartu. Ten temat jest całkowicie wyczerpany. Co jeszcze mogłoby się tam wydarzyć? No i ujęło mnie wytłumaczenie Ginny: że ma dość traktowania jej z taryfą ulgową.
Nie mogę uwierzyć, że epilog tak blisko! Najbardziej jednak dobija mnie fakt, że nie mam najmniejszego pomysłu na zakończenie. Po prostu nie jestem w stanie wykombinować, cóż takiego wymyśliłaś.
Czekam więc z niecierpliwością (chociaż i z niejakim smutkiem) na ciąg dalszy.
Pozdrawiam serdecznie ;)
Ginny ostatnimi czasy została niemalże domownikiem w szpitalu;) Spędza tam więcej czasu niż w swoim domu.
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie zachowanie Fleur w tym rozdziale. Owszem, powinna powiedzieć o Lur Ginny, ale mimo wszystko chyba się o nią martwiła i miała prawdziwą nadzieję, że Eddie się zmienił.
W sumie to nie dziwię się Ginny, że nie chce wrócić do Hogwartu. Po co? Jakoś nie wyobrażam sobie, aby po tym wszystkim co przeszła, mogła tak po prostu wrócić do szkoły i wdrożyć się w codzienność.
Strasznie ciekawa jestem kolejnego rozdziału. Ciągle zastanawiam się, czy pojawi się w nim Eddie, a może Harry?
Pozdrawiam;)