Istniejemy,
póki ktoś o nas pamięta.
Carlos
Ruíz Zafón
25
lat później
Kiedy o tym myślę, to sam nie wiem, dlaczego zgodziłem się
pojechać z nią do Rumunii. Oczywiście najważniejsza sprawa: nie
żałowałem, nie żałuję i nigdy nie będę żałować.
Spędziliśmy tam prawie rok. Oboje toczyliśmy ogromną walkę ze
swoimi słabościami i przeszłością.
-
Możesz ze mną jechać, ale pod jednym warunkiem – oświadczyła,
kiedy czekaliśmy na świstoklik w Ministerstwie Magii. Spojrzałem
na nią zdziwiony, że na ostatnią chwilę planuje ustalać zasady,
jednak wzrok Ginny utkwiony był gdzieś daleko, w jakimś martwym,
widzialnym tylko dla niej punkcie.
-
Jakim? - zapytałem cicho, starając się jak najlepiej zapanować
nad drżącym głosem.
Dopiero
wtedy odwróciła głowę. Jej lśniące tęczówki napotkały moje
zdenerwowane i rozszerzone źrenice. Obdarzyła mnie wtedy jednym ze
swoich pięknych uśmiechów.
-
Nie będziemy uprawiać seksu – oznajmiła, a ja poczułem, jak
spada mi z serca ogromny ciężar, mechanicznie chwyciłem ją za
rękę. Nie wzdrygnęła się.
-
Chyba żartujesz, miałbym ryzykować po tym co ostatnio? Możesz być
spokojna.
-
Przepraszam, nie chciałam narobić ci wtedy kłopotów –
powiedziała szczerze.
-
O mnie się nie martw, większych kłopotów przysporzyłaś sobie
niż mi – rzekłem w tym samym momencie, w którym pulchna kobieta
oświadczyła, że nasz świstoklik jest gotów do podróży.
Obserwowałem, jak Ginny chwyta swój kufer i ciągnie go w stronę
wskazanych drzwi. Nie obejrzała się, nie powiedziała, że będzie
tęsknić za tym miejscem, wiedziała, że tak musi być.
Charlie,
jej brat, załatwił nam dwa pokoje w dość dziwnym pensjonacie, w
którym na pięciu mieszkańców przypadała jedna łazienka i
kuchnia. Współlokatorzy zmieniali się częściej niż często.
Trudno było mi za nimi nadążyć. Tylko my usiedzieliśmy w tej
dziurze dłużej niż wskazywała norma. Ona zajmowała pokój numer
dziewiętnaście, ja osiemnaście. Dokładnie naprzeciw siebie. Od
tamtego momentu zacząłem wierzyć, że dziewiętnastka jest moją
szczęśliwą liczbą.
Dużo
rozmawialiśmy. Zawsze u niej, najczęściej w nocy. Ona opowiadała,
jak minął jej dzień. Mówiła o dziwnych kuracjach, w których
nie pokłada nadziei. Odpowiadałem jej, że skoro nie wariuje aż
tak bardzo, to chyba musi być lepiej. Uśmiechnęła się
delikatnie, wierząc mi na słowo.
Pewnego
dnia, kiedy wszedłem do pokoju jej tam nie zastałem. Zauważyłem
na jej stoliku stos pergaminów, pióro i atrament. Pisała listy do
rodziny. Nie chciałem ich czytać, ale pokusa była silniejsza.
Jeden z nich był do Harry'ego.
Kochany
Harry – pisała starannym pismem. - Dziękuję, że do mnie
napisałeś. Dopiero kiedy dostałam od Ciebie wiadomość,
zrozumiałam, jak bardzo za Tobą tęsknię. Chciałabym już wracać,
ale wiem, że nie mogę. Bardzo się staram i robię to dla nas.
Wtedy
drzwi się otworzyły. Podeszła do mnie spokojnie i popatrzyła na
trzymany w rękach pergamin. Zmarszczyła czoło.
-
Czemu czytasz moje listy? - spytała pół szeptem, jakby był to
jedyny sposób na ukrycie mojej zbrodni.
-
Przepraszam – wydusiłem z siebie, oddając jej wiadomość. -
Chcesz wyjść za niego za mąż? - wyrwało mi się bezmyślnie.
-
Chyba tak...
Czuła
się coraz lepiej. Swoją wytrwałością dawała mi siłę do mojej
walki, walki, którą byłem pewien, że już dawno przegrałem. Ginny
uśmiechała się tak pięknie, tak spokojnie i delikatnie, jakby ten
cały bajzel w jej przeszłości sprawił, że gest ten był więcej
warty niż śmiech całego świata.
I
właśnie wtedy, pewnego gorącego dnia, otoczony przez hordę
komarów i innego dziwnego robactwa usiadłem na niewielkim trawniku
z pergaminem i starym notesem. Otworzyłem go i... zacząłem pisać.
Stworzyłem
bohaterkę, której ona nadała imię. Elisabeth była bystra,
wrażliwa i piękna, była moją Ginny, która doskonale zdawała
sobie z tego sprawę. Czytała kolejne akapity ze skupieniem, nic nie
poprawiała, nic nie krytykowała, nic nie mówiła. Cieszyła się.
Od
wyjazdu minęło dwadzieścia pięć lat, a od naszego ostatniego
spotkania siedem, a ja miałem wrażenie, że to całe wieki. Jej twarz,
w której zawsze widziałem małą dziewczynkę zaczęła zacierać
się w mojej pamięci. Rude włosy, piegi, ciemne oczy... żadnych
szczegółów.
Miałem
wrócić do Anglii rok wcześniej, wtedy nie byłoby za późno.
Wtedy zdołałbym ją zobaczyć jeszcze raz, ostatni raz.
Przytuliłbym się do jej piersi i posłuchał cichutkiego bicia jej
serca, które potrafiło szeptać słowa tak piękne, że aż
nierealne.
Spóźniłem
się.
Zapukałem
cicho do drzwi. Uchyliły się, jednak nie dostrzegłem w nich jej
roześmianej twarzy tylko smutek wypisany w zielonych oczach
Harry'ego. Wpuścił mnie do środka bez słowa. Przeszedłem przez
przedsionek, w którym nadal wisiały jej płaszcze, unosząc w
powietrzu zapach jej perfum.
Wszedłem
do salonu i usiadłem na jasnej kanapie. Jej mąż poszedł
przygotować coś do picia. Biała, koronkowa firanka powiewała
delikatnie w oknie. Spojrzałem na drewniany stolik, na którym
leżały jej ukochane szklane korale z zatopionymi figurkami
ożywionych ptaków. Wszystkie spały z głową schowaną między
pióra. Potrząsnąłem nimi delikatnie. Nic, nawet nie drgnęły.
Odłożyłem
je na miejsce. Moja dłoń musnęła doskonale mi znaną powieść.
Moją pierwszą powieść, którą zacząłem jeszcze w Rumunii.
Przejechałem palcem po wygrawerowanym tytule i autorze: Moja
filozofia, Eustace Carver. Zamknąłem oczy, pozwalając, aby
gorąca łza spadła na pergamin.
-
Podobno pisarze żyją wiecznie – oświadczyła, kiedy podałem jej
pierwsze wydanie mojej powieści. Uśmiechnęła się delikatnie,
odczytując tytuł, który sama dla niej wymyśliła.
-
Może i tak... ale ty też będziesz żyła wiecznie.
-
Nie pleć bzdur...
-
Naprawdę. Otwórz.
Spojrzała
na mnie niepewnie, po czym z dokładnością, starannością i
delikatnością otworzyła książkę. Minęła stronę tytułową i
zatrzymała wzrok na dedykacji. Spod jej długich, czarnych rzęs
wypłynęły dwie gorące krople, po czym wsiąknęły w papier.
-
Dla Ginny Weasley – oczytała na głos. - Dziewczyny, która
rozpaliła płomień w mojej duszy...
-
Chciała się zestarzeć – powiedział Harry, wchodząc do salonu z
tacą i herbatą z torebki. Nigdy nie sypaną... - Ciągle to
powtarzała, że to jest jej największe marzenie, zestarzeć się.
Siedzieć na werandzie na bujanym fotelu, robić swetry na drutach
dla swoich bratanków oraz rozwiązywać krzyżówki.
-
Przykro mi... - szepnąłem.
- Mi
też, nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiedział, spoglądając na
szklane korale.
Wspominam
ją. Jej miękkie rude włosy, śliczną twarz i uśmiech. Czasem
zdarza nam się w życiu spotkać osobę, która do złudzenia
przypomina nam anioła. Ginny właśnie kimś takim była. I chciałem
wierzyć, że odeszła tam, gdzie odchodzą anioły po skończeniu
swojej misji. Jej misja była prosta, a ja całe moje życie
wierzyłem, że byłem jednym z tych licznych mężczyzn, których
kiedyś kochała...
* *
*
Dużo
potasu... oł, jes.
Ok,
elaborat czas zacząć. Jeśli moje słowa zaczną być niezrozumiałe
lub po prostu się nimi znudzicie, to pomińcie te bzdury. Obiecać Wam
mogę, że do fabuły już nic nie wnoszą.
Może
zacznę od tego, że ryczałam jak głupia, kiedy pisałam epilog.
Nie z powodu przekazywanej treści, bo w sumie sama nie wiem, czy
przekazałam to, co chciałam, a dlatego, że to ostatni odcinek
Ginevry. Kiedy zaczynałam to nawet nie myślałam o tym, że
dożyję takiej chwili. Jej... tyle razy miałam to kończyć.
Najpierw po walce o Hogwart, potem po wakacjach, potem po pierwszym
semestrze ostatniej klasy, kiedy to po meczu udała się do Eddiego,
a potem dopisałam jeszcze skromne 40 rozdziałów alternatywy. Od
dziś jestem swoim Bogiem, jakkolwiek dziwnie to brzmi.
Teraz
obiecuję sobie, że żadnego opowiadania nie będę aż tak ciągnąć.
Ginevra chwilami robiła się tak dziwna, że aż mi samej
chciało się śmiać. Ogólnie, to sama jej nie rozumiałam.
Bohaterki w sensie. I chyba było to widać, że parę razy mi się
wymsknęła spod kontroli, szczególnie, że ten super, trafny tytuł
wymyśliłam około grudnia poprzedniego roku.
Mężczyznom,
których kiedyś kochałam... O tak! Idealnie. Biłam sobie
brawo, kiedy na to wpadłam. A jeszcze większe brawo sobie biję
teraz i nie tylko dlatego, że to co widzicie jest epilogiem.
Elfaba
jest już zupełnie inną osobą. Pisanie dało jej radość, której
nigdy nie chce porzucić. Elfaba czuje, że to jest część jej
osoby, jej duszy, jej serca. Część, którą musiała odnaleźć,
aby w pełni czerpać z życia.
Mało
mnie obchodzi to, co poświęciłam dla tego bloga. Naprawdę.
Niektórzy uznają, że jestem nienormalna, inni będą mi współczuć,
a jeszcze inni spróbują przemówić mi do rozsądku, ale wierzę,
że będą tacy, którzy to zrozumieją. Zawsze byłam typem
samotnika i czułam się doskonale w czterech ścianach najlepiej
tylko z psem w pokoju. I tak też było, kiedy pisała Ginevrę. Cały
dom dla mnie i moich tworów. Mama wracała z pracy dopiero około
osiemnastej, zmęczona. A mi nie zależało na tym, aby spotykać się
ludźmi z klasy, aby szukać przyjaciół. Mam dziwny system
wartości... Kochałam moje życie, choć nie działo się w nim nic
ekscytującego.
Teraz
już nie jest tak super. Wrocław mnie denerwuje, studia mnie
denerwują. Czasami wracam z uczelni i jestem tak rozdrażniona, że
mam ochotę czymś rzucać. Nie mam samotności. Nie powinnam tego
pisać... Wiem, że nie powinnam...
Dobra,
koniec ryku, świat się jeszcze nie wali. Mamy jeszcze kilka dni do
końca świata.
Do
rzeczy. Sądzę, że zakończenie jest szczęśliwe. Ale to tylko i
wyłącznie moje zdanie. Wy możecie mieć inne. Możecie mnie
zabijać do woli.
Co
to się jeszcze pisze pod epilogami? Żartuję, dobrze wiem,
podziękowania. Przez całą Ginevrę przewinęło się tylu
czytelników, że nie sposób ich wymienić. Skupię się na tych,
którzy pozostali (kolejność przypadkowa – nie sugerować się!).
Jaenelle:
to zawsze jest Twoja wina. Ten
blog to też Twoja
zasługa wina. Bo
wiesz. Gdybyś nie zaczęła czytać Pottera... dobra, nie zaczynam
od początku, ale w sumie to ja zaczęłam blogować... Ciężko mi
teraz powiedzieć, kto ponosi większą odpowiedzialność. Senkju za
sprawdzanie rozdziałów i za to, że czasem śmiałaś się z treści
a nie byków Eduardo
moich. W ogóle
podziękowania są śmieszne. Przypomniał mi się ten facet, co
napisał Mrówkę.
Dziękuję:
Muniette vel. Psyche, Megannowa, Legilimencja, Lai, Kosia,
Rayne, Marzycielka, Dusia, Beatrice, Rosmaneczka, Shady Blade, Agnes,
Firiel, Leszczyna, Ros, Pandora, La verite, Elizz, Condawiramus,
Moustache – za wszystkie miłe
słowa, czasem krytykę i wytykanie błędów. Dzięki, że byliście
i dałyście się przekonać do mojej wersji. Kocham Was bardzo i mam
szczerą nadzieję, że przejdziecie się również na moje pozostałe
blogi.
Anonimy:
tak, tak, do Ciebie mówię drogi, czytelniku, który tylko po
cichutku sobie czytałeś, a nigdy nie skomentowałeś. Wiem, że tam
siedzisz. Doszłam do tego w bardzo prosty sposób. Z boku zawsze
pisałam datę nowego rozdziału i o dziwo w dzień publikacji w
statystyce mam krzywą Gaussa. Na co dzień średnia ilość wejść
to stówka, a w soboty robiło się ich pięć razy więcej.
Trolle:
mówiłam, że nigdy się nie poddam?
Ostatnio
zatęskniło mi się za Onetem. Tak, tak, śmiejcie się. A wiecie za
czym najbardziej? Za poleceniami i złotymi gwiazdkami, który udało
mi się nazbierać równą dziesiątkę. Za nie też Wam dziękuję
:*
To
chyba tyle... Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić Was na
pozostałe moje blogi: Stypa po miłości, Cień Księżyca i świeżą
nowość niepotterowską – Cienkie granice.
A!
Uwaga! Anonimy i inne cichacze możecie komentować. Proszę o
malutką opinię lub jakiekolwiek ciepłe słówko, jeśli byliście.
PS:
Nie wiem, czy zdajecie sobie sprawę, że na Ginevrze było więcej
szablonów niż postów?
PS2:
Wy też macie wrażenie, że ten szablon daje taki promyk nadziei, że
jednak była szczęśliwa przez resztę swojego życia?
EDIT!
A'propos szablonów. Zachęcam do oddawania głosów na mnie o tugaj <<klik>>
EDIT!
A'propos szablonów. Zachęcam do oddawania głosów na mnie o tugaj <<klik>>
-------------------------------------------------------------------
Pierwsza ^ ^
OdpowiedzUsuńCzemu ja tego nie dostałam przed publikacją?
A wyników Mrówki jeszcze nie było :P
No i proszę, akurat zdążyłam z nadrabianiem zaległości :) Jak dawno mnie tu nie było! A teraz wróciłam na sam koniec. I mogę stwierdzić, że dla mnie zakończenie jest dość zaskakujące, aczkolwiek na swój sposób szczęśliwe. Mam nadzieję, że Ginny odnalazła w życiu wszystko, czego potrzebowała, oczywiście poza zestarzeniem się (swoją drogą, nie bardzo mogę to zrozumieć, bo sama bym za nic nie chciała, no ale cóż, ja jestem dziwna), i cieszę się, że pojawił się Eustace. Co jeszcze...? Brakowało mi dalszych losów Galindy, bo jak tak teraz patrzę, to ona chyba była tu moją ulubioną postacią. Nessi też lubiłam, choć po alternatywie mój stosunek do niej trochę się ochłodził - niby wiem, że to się nie wydarzyło, że efekt motyla i takie tam, ale mimo wszystko, skoro coś takiego z niej wypełzło, to musiało gdzieś głęboko siedzieć od początku. A, i strasznie, strasznie mi szkoda Lurliny. Eddie okazał się wcale nie taki kryształowy, jak myślałam na początku... Mimo to mam do niego pewien sentyment i życzę mu, żeby odnalazł choć trochę szczęścia w tej Francji.
OdpowiedzUsuńNie mogę uwierzyć, że to już koniec. To już koniec! O ja, to takie dziwne. Pamiętam, że swoją przygodę z Ginevrą zaczęłam chyba w okolicach 15 rozdziału, czyli można by rzec, że bardzo dawno temu. Twój blog był chyba najczęściej odwiedzanym przeze mnie, nie tylko przez to, że często dodawałaś rozdziały, ale też przez to, że jeszcze częściej zmieniałaś szablony(wcale nie trudno mi uwierzyć, że było ich więcej niż rozdziałów ;P). Uwielbiałam je oglądać. W ogóle moje początki w blogowaniu będą mi się zawsze kojarzyły z Ginevrą i nigdy nie zapomnę o tej historii.
OdpowiedzUsuńCo do epilogu. Kiedyś wspominałaś, że będzie on z perspektywy innej osoby niż Ginny. Ha, Eustace. Jak dobrze, że wyszedł z dołka i zaczął tworzyć. Ginny stała się jego inspiracją, aniołem... Pięknie ukazana jej rola w jego życiu. Podoba mi się również to, że jednak była z Harrym. Co prawda myślałam, że będzie jeszcze jakaś wzmianka o Eddiem, ale ten dział w życiu widocznie Ginny zakończyła przed wyjazdem do Rumunii.
Och, i szczerze - czemu musiała zginąć tak młodo? Pojawiają się setki pytań, jak do tego doszło, czy miała dzieci itp. No ale w każdym razie, wierzę Ci na słowo, że była szczęśliwa. I tak jest dobrze.
Bardzo dziękuję Ci za tę historię :* Naprawdę, przeżyłam przy niej wiele miłych chwil, wiele emocji. Ta historia jest bardzo oryginalna, a zwrotów akcji w niej nie potrafię zliczyć. Ale pamiętam, że wiele razy zakrywałam usta dłonią i mówiłam zszokowana: "Coo? Ale jak to?" ;D
Wielbię Twoje nietuzinkowe pomysły i styl pisania. Ciężko mi będzie nie wchodzić na Ginevrę, ciężko będzie oswoić się z tym, że już nie opublikujesz tutaj postu.
No i GRATULUJĘ za dobrnięcie do końca! Masz z czego być dumna, kochana! Naprawdę, kawał świetnej pracy :)
Również zgadzam się z Tobą w sprawie szablonu - jest taki optymistyczny, że jak się na niego patrzy to ma się wrażenie, że Ginny przeżyła naprawdę szczęśliwe życie. Może nie zawsze ono takie było, no ale w końcu było szczęśliwie, a to się liczy.
Nie mogę uwierzyć, że to mój ostatni komentarz na tym blogu ;<
Pozdrawiam, ściskam, jeszcze raz gratuluję i całuję :*
no cóż przyznam że nigdy nie komentowałam ale przeczytałam wszystkie rozdziały no ale musi być ten pierwszy raz nie? ;) epilog piękny, jak zobaczyłam że go dodalaś to i byłam jednocześnie zachwycona i zarazem zrozpaczona, no bo to w końcu koniec nie? ach szkoda bo uwielbialam tu wchodzić. no i gratuluję wytrwałości bo ją osobiście mam slomiany zapał ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i całuje
Na twój blog natrafiłam całkiem przypadkiem, kilka miesięcy temu. Przeczytałam wszystko i muszę przyznać, że masz ogromny talent.
OdpowiedzUsuńMój Boże! Aż chce mi się wyć. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec Ginevry. Będzie mi ciężko nie wchodzić na tego bloga kilka razy dziennie, jak to miałam w zwyczaju. <3
Niesamowicie to wszystko opisałaś. Wiele razy, gdy czytałam to opowiadanie, chciało mi się płakać, szczególnie, gdy czytałam alternatywę.
Gdy zaczęłam czytać epilog, na początku myślałam, że napisałaś go z perspektywy Harry' ego. Eustace. On zawsze mnie intrygował. Był przyjacielem Eddiego, zakochał się w Ginny. Boże, cudowne to było! A gdy czytałam, że zaczął pisać o Ginny książkę, myślałam, że się rozpłynę.
Byłam pewna, że w epilogu jakoś sprawisz, że Ginny i Eddie znów się spotkają, będą razem. Widocznie ona zaczęła uważać go za rozdział zamknięty, z chwilą wyjazdu do Rumunii. Mimo to, cieszę się, że jednak połączyłaś ją z Harrym.
Smutno mi, że uśmierciłaś Ginny tak młodo. Ciekawa jestem, czy miała dzieci. Pewnie tak...
Ostatnie zdanie strasznie mnie wzruszyło. Takie proste, a zarazem sprawiające,m że do oczu cisną się łzy.
Masz rację, szablon jest naprawdę optymistyczny. Daje promyczek nadziei, że Ginny przez resztę życia była szczęśliwa i starała się zapomnieć o całym złu, jakie ją spotkało.
Dzięki tobie, Elfabo i twojemu opowiadaniu, jeszcze bardziej polubiłam Ginny i Potterowski świat. Nigdy nie zapomnę czasu, który spędziłam na czytaniu tego opowiadania.
Pozdrawiam, ściskam i gratuluję ci dotarcia do samego końca. :-)
Nie wierzę, że to koniec ;( Mówi się, że nic nie może przecież wiecznie trwać. Będę bardzo tęskniła za Ginevrą, była jednym z pierwszych opowiadań jakie zaczęłam czytać. Na początku też po cichutku nadrabiałam wszystkie zaległości. To opowiadanie czytałam chyba pięc razy i zawsze z bijącym z entuzjazmu sercem, dlatego dziękuję ci bardzo, że wymieniłaś mój nick. To naprawdę wiele dla mnie znaczy bo żegnam się ze swoją ukochaną opowieścią. Bardzo się cieszę, że i tobie dało przyjemność pisanie opowiadania, którego czytanie sprawiało przyjemność mi. W pisaniu właśnie jest najważniejsze kochanie tego co się robi. W twoich rozdziałach było to widać. Poświęciłaś wiele serca dla Ginevry. Wiem, że ona zawsze będzie jakąś cząstką ciebie, ale także twoich wszystkich czytelników, w tym oczywiście mnie. Bardzo się cieszę, że Ginny wyszła za Harry'ego i spotkała przyajciela na całe życie :) Masz rację, ten szablon daje taką nadzieję, że Ginevra była szczęśliwa przez resztę swojego życia, zasłużyła sobie na to. Z twoim opowiadaniem przeżyłam wiele wspaniałych chwil. Śmiałam się tak, że mama musiała sprawdzić co się dzieje, ryczałam jak bóbr podczas bolesnych, romantycznych i różnych innych poruszających chwil. Pokazywałam twoje opowiadanie przyjaciółjce i mówiłam: "Popatrz. Napisała tyle rozdziałów, a każdy był wyjątkowy i pełen uczuć. Ma wspaniały styl. Mam nadzieję, że kiedyś też do takiego dojdę". Bardzo mi zaimponowałaś. Jesteś jedną z tycch osób, które inspirują inne, młodsze dziewczyny do działania, bo wiedzą, że warto. Jestem dumna z Eustace'ego :) Wyszedł z dołka, stał się pisarzem. Mam nadzieję, ze on i Harry będą się wspierać po odejściu ich anioła. A czy Harry i Ginny mieli dzieci? Nie wspomniałaś o tym, ale głęboko wierzę, że i bez nich byli ogromnie szczęśliwi. Jak widać Ginevra zamknęła szufladę z imieniem: Eddie, którą już nigdy nie otworzyła, a klucz do niej wyrzuciła przez okno. I dobrze. Ona zasługuje na szczęście, które Harry jej dał. Poza tym nie jestem pewna czy byłaby w stanie spojrzeć na Snape'a tak jak wcześniej po tym jak dowiedziała się co zrobił z Lurliną. Należą ci się brawa, Elfabo. Gratuluję ci zapału do pracu, talentu, wyjątkowego stylu, to, ze potrafiłaś wprowadzać nas w płacz, śmiech i radość. Powinnaś być z siebie dumna. Gratuluję ci jeszcze to, że zawsze byłaś sobą i nie przejmowałaś się trollami, to, że nie dałaś się stłamsić i zrobiłaś piękne rzeczy ze swoim talentem. Ciężko będzie oswoić mi się z myślą, że już nigdy tu nie wejdę i nie zobaczę kolejnego rozdziału, ale taka kolej rzeczy... Szkoda. Ale chociaż masz satysfakcję ze swojej pracy, która była przyjemnością, choć możliwe, ze czasem rzucałaś w monitor ( tak jak ja), gdy nie miałaś weny, lub coś w tym rodzaju ^^ Zakończenie jest piękne. Ginny dla wielu osób stała się aniołem i opoką, choć sama kogoś takiego potrzebowała i myśkę, że miałamkogoś takiego w postaci Harry'ego, Eustace'ego, swoich braci i rodziców. Jeszcze raz gratuluję, Elfabo. Będę tęsknić za tym opowiadaniem, ale naturalnie nadal będę ci towarzyszyła przy innych, gdyż także mnie fascynują.
OdpowiedzUsuńPodziwiająca cię i twoją twórczość, płacząca i śmiejąca się z bohaterami, zawsze wspierająca się duchowo, Kosia :****
Ojeeej, to już epilog? Kurczę. Jak to zobaczyłam, to aż zmieniłam sobie piosenkę w tle, stwierdziwszy, że taka chwila wymaga lepszej, wolniejszej, oprawy, a nie jakiegoś metalu xD Bo w gruncie rzeczy Ginevra kojarzy mi się z takimi spokojnymi, może nieco łzawymi balladami. O.
OdpowiedzUsuńI muszę Ci powiedzieć, że Ci się udało. Zakończyłam czytać i - co nie zdarza się aż tak często, chociaż też nierzadko - powiedziałam na głos do monitora "aaaale faaaaaajne!". Zwłaszcza ostatnie zdanie. Eustace jako pisarz - to mi bardzo przypasowało.
Wiesz, aż cofnęłam się do prologu, żeby przypomnieć sobie jak to zapoczątkowałaś. Jej, to zadziwiające jak zmienia się styl pisania. W sumie nie powinno mnie to dziwić, ale jednak. Podobnie jak czytam swoje starsze teksty... Masakra ;o
I nie dziwię się, że płakałaś. Włożyłaś w to duużo czasu i na pewno też wiele siebie (nie wiem, dlaczego, ale wydaje mi się, że zwłaszcza Ginevra z alternatywy ma wiele Twoich cech xD jakieś takie odczucie). Po zakończeniu opowiadania zawsze jest takie dziwne uczucie. Ale na szczęście masz już "nowe dzieci", którymi nic tylko się godnie zaopiekować :D
I dzięki za wyróżnienie :) W zasadzie nie ma za co dziękować. Miło czasami coś poczytać z innej perspektywy, nawet jeśli chwilami nie zgadzałam się z Twoim punktem widzenia. Ale to, że zostałam do końca o czymś jednak świadczy! :D
A końca świata nie będzie, przestańcie wszyscy z tym! :P
Hmmm... Chyba to wszystko co mam na razie do powiedzenia. Gratulację i życzę dalszej weny! (której Ci raczej nie brakuje xD)
Pozdrawiam!
Super! Szkoda, że to już koniec
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, co napisać. To opowiadanie było rewelacyjne! Po prostu uwielbiam Twoją Ginny:)
OdpowiedzUsuńCzy mam płakać? Ludzie chyba płaczą na jednocześnie smutnych i szczęśliwych zakończeniach. Sama nie wiem, co napisać. Co piszę się pod epilogami? Nikt tego nie uczy.
OdpowiedzUsuńEpilog jest szczęśliwy, zakończenie jest szczęśliwe, nawet jeśli Ginny nie dostała tej szansy, żeby się zestarzeń. Mimo wszystko przeżyła te dwadzieścia pięć lat szczęśliwa, prawda? PRAWDA?
Może powinnam napisać długi komentarz, powiedzieć Ci, że jestem pod wrażeniem, że przez tak długi czas wytrwale pisałaś, że się nie poddałaś mimo krytyki, mimo ostrych słów niektórych osób. Powiedzieć, że Twoja Ginny zmieniła spojrzenie wielu osób na tę postać...
Ale Ty to wszystko wiesz.
Poza tym, jest jeszcze "Stypa po miłości".
Pozdrawiam,
Beatrice M.
Nie bądź wredna i powiedz jak nazywa się dziewczyna z nagłówka.
OdpowiedzUsuńAleż ja Cię doskonale rozumiem. Pierwsza rzecz, o której pamiętam - nie wiem, co jest z tymi studiami, ale mnie doprowadzają też do szału. Może doprowadzają mnie do szału pewnego rodzaju zmiany, na pierwszym roku (1 semestr to w ogóle porażka, nie przejmuj się, każdy ma jakieś załamania wszelkiego rodzaju) nie ogarniałam. 2 semestr był świetny, a teraz odczuwam jakieś zmęczenie materiału. Zmęczona jestem sobą, ludźmi, nauką i ciągłymi dojazdami do Poznania. Choć nie wiem, czy powinnam się cieszyć - w końcu mam swój pokój, swój las i swój dom, ale dojazdy do Poznania zabierają mi czasem po 4h na dobę, a to jest wykańczające.
OdpowiedzUsuńPs: Mam podobny system wartości. xD
A odnośnie Ginevry. Bardzo zaleciało mi (choć to złe słowo) Zafónem. Zafón jest cudowny, to swoją drogą, ale mam wrażenie, że aż za bardzo się nim sugerowałaś. Choć może mnie się tylko tak wydaje - w końcu jest to moje subiektywne wrażenie - ale to wypisywanie lat i takie jakby podsumowanie i jeszcze Eustachy pisarzem...
Choć... a nieważne.
Harry? Harry. Chyba tego nie przeżyję, choć skoro Ginny była szczęśliwa, to bardzo dobrze, ale, ale... Harry. Muszę to przetrawić. Może tak miało być, choć w Twoim tworze miłość Ginny i Harry'ego jest dla mnie taka... spokojna, przewidywalna, może wynika w większości z rutyny. To tak, jakby Eddie był mężczyzną jej życia, ale w sumie rzadko komu udaje się być z tą jedną, jedyną osobą. Co nie zmienia faktu, że Harry był dla niej lepszy, ale...
Szkoda, że nie napisałaś, co tak naprawdę stało się z Eddim.
No dobra, nie rozwlekam dalej komentarza. A przy okazji to muszę się pochwalić nowym blogiem:
www.zlodziej-marzen.blogspot.com z takim mega szablonem. xD
Szkoda, że nie napisałaś co z innymi bohaterami ;<
OdpowiedzUsuńA przede wszystkim co z Eddie'em i jak zmarła Ginny. ;)
UsuńDopiero teraz uświadomiłam sobie, że chyba nigdy nie pozostawiłam ani jednego komentarza na Ginevrze; a przynajmniej tego nie pamiętam. Nieważne. Znalazłam się na Twoim blogu jeszcze za czasów onetu i zaczęłam czytać, a potem wyglądać każdego nowego rozdziału, chociaż nigdy nie lubiłam Ginny. Dlaczego? Nie mam pojęcia, a przecież tak bardzo uwielbiam bliźniaków, Charlie'ego i Bill'a.
OdpowiedzUsuńOpisywanie tego, co czułam podczas czytania wszystkich rozdziałów byloby bez sensu, więc skupię się na samym epilogu.
Zakończenie historii było w zasadzie takim uśmiechem przez łzy. Nie było Eddie'ego, który okazał się słabym człowiekiem, nie potrafiącym zapanować nad swoją ciemną stroną (muszę ograniczyć gwiezdne wojny), nie było typowego happy endu, gdzie wszyscy żyją długo i tak szczęśliwie, że aż mdli od tego, nie było starości, której Ginny chciała doczekać. Ale był Harry, nieco odmieniony (choć naprawdę go nie trawię, bo u Rowling jest cholernie irytująco-jęczący) i Eustace, a może przede wszystkim on, tak samo jak Ginny zagubiony, który wreszcie odnalazł - zabrzmi to patetycznie, ale cóż – swoje miejsce na ziemi.
I chyba najsmutniejszy jest ten naszyjnik z ptakami uwięzionymi w szkle i ostatni akapit, a zwłaszcza: „(...) całe moje życie wierzyłem, że byłem jednym z tych licznych mężczyzn, których kiedyś kochała... „ W tym momencie może i się nie popłakałam, ale możesz być pewna, że zaszkliły mi się oczy.
I chyba za to Ci podziękuję. Bo stworzyłaś historię, która mnie w jakiś sposób poruszyła. A to u pisarza najważniejsze.
Pozdrawiam,
Elfabo, nie pisałam nigdy, bo na Twoim blogu była wyłączona możliwość komentowania przez osoby nieposiadające konta. A nieraz miałam ochotę coś napisać.
OdpowiedzUsuńJedyne, co mi się wydaje w tym opowiadaniu niedokończone, to kwestia Eddiego. Gdyby on po prostu wyjechał zaraz przed Alternatywą i słuch by po nim zaginął, to ok. Ale przecież w środku alternatywy był jeden taki rozdział, rzeczywistość... tam pisałaś, że Eddie wrócił i wie o stanie Ginny. Więc co potem...? Ale mimo wszystko nie czuję żadnego niedosytu z tego powodu, nie przepadałam za bardzo za tym bohaterem i rozumiem, że to już rozdział zamknięty w życiu Ginny. Bardzo podoba mi się, że wyszła za Harrego. Każde inne zakończenie byłoby tu zbyt banalne (Eddie) albo nienaturalne (Eustace).
I... wybacz, że takie trochę osobiste pytanie, ale jaki kierunek studiujesz? Pisałaś kiedyś, że inżynierski.
Ja czytałam całość ;) Czasem pomijałam alternatywę bo mnie męczyła :D Super blog, swietny styl i język.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za coś nowego :) Pozdrawiam
Kasia z evans-kocham-cie.mylog.pl i hermiona-kocham-cie.mylog.pl
Świetnie zakończyłaś Ginevrę i nie mam zamiaru Ciebie zabijać, bo Epilog był szczęśliwym zakończeniem tej wspaniałej historii. Jestem dumna z Eustaca, że się nie poddał i walczył o swoje życie. Uśmiech pojawił mi się na ustach, kiedy przeczytałam, jak zaczął pisać. Nie zdziwił mnie fakt, że pierwszą powieść zadedykował właśnie Ginny. Cieszę się także oczywiście, że Ginny w końcu wybrała swoją ścieżkę życia, że jednak wyszła za Harryego. Trochę szkoda, że nie spełniło jej się marzenie, aby spokojnie się zestarzeć, lecz wierzę, że mimo wszystko i tak była szczęśliwa. Przy Harrym musiała być szczęśliwa, tak bardzo ją kochał...
OdpowiedzUsuńNo cóż, może nie zdziwi Ciebie fakt, że bardzo mi smutno z powodu zakończenia, lecz wiem, że to musiało kiedyś nastąpić. Gratuluję Ci wytrwałość i na napisanie tylu pięknych, cudownych rozdziałów. Cieszę się bardzo, że natrafiłam na Twój blog i mogłam poznać Ginny z zupełnie innej strony. To ja Ci powinnam podziękować za tak piękne opowiadanie;) Oczywiście będę odwiedzać Twoje inne blogi, tego możesz być pewna:)
Ściskam cieplutko:*
Takiego epilogu to się nie spodziewałam...Niemniej, był bardzo udany i długo zachowam go w swojej pamięci, podobnie jak i cały blog. Od czasu przeczytania Kosogłosa uwielbiam takie słodko-gorzkie, dające do myślenia i pozostawiające pewne osłupienie zakończenia ;)
OdpowiedzUsuńPodobało mi się przedstawienie świata oczami Eustache'go – bardzo lubianej przeze mnie postaci - oraz to, że postrzegał Ginny jako anioła. Ja sama nigdy tak o niej nie myślałam, no ale w sumie…Nie można odmówić dziewczynie odwagi, poświęcenia i chęci niesienia pomocy. W dodatku te wszystkie wydarzenia zmieniły ją, nadały jej łagodniejszych rysów.
A więc jednak wyszła za Harry’ego. Coś z kanonu się uchowało, jak widać ;) Jestem trochę zawiedziona, bo cały czas byłam fanką Eddi’ego. Szczególnie, że przedstawiałaś go jako ,,tego jedynego’’. Ale po zastanowieniu uważam, że połączenie tej dwójki odebrałoby historii realizmu i kojarzyłoby się bajką, gdzie przeznaczeni sobie książę i księżniczka żyli razem długo i szczęśliwie. W prawdziwym świecie takie coś zazwyczaj nie ma miejsca, no i trzeba się z tym pogodzić. Eddie też nie jest do końca postacią, której można zaufać, jeszcze nie wiadomo, czy aby ponownie nie skrzywdziłby Weasley…Ale mam jakiś promyk nadziei, że jemu też udało się jakoś ułożyć sobie życie.
Jestem pewna, że Harry dał Ginny wszystko, czego potrzebowała i że stworzyli razem wspaniałą, opartą na długiej przyjaźni i zaufaniu, rodzinę. Muszę przyznać, że przez chwilę rozważałam też kwestię jej zejścia się z Eustache, któremu dziewczyna chyba wpadła w oko podczas ich wyjazdu do Rumunii, ale doszłam do wniosku, że mężczyzna bardziej traktował ją jako swoje natchnienie, nadzieję, muzę, niż jak ukochaną. Dobrze się stało tak, jak się stało.
Zrobiło mi się bardzo smutno, gdy dowiedziałam się, że Ginny umarła, jako osoba zaledwie w średnim wieku. Spodziewałam się, że albo zginie za młodu, albo jako starsza babcia, a jednak mnie zaskoczyłaś. Mając takie przeżycia to zrozumiałe, dlaczego życie opuściło ją tak szybko. Ufam, że ostatnie lata spłynęły jej w radości i spokoju.
Dodam jeszcze, że ostatni akapit prologu był absolutnie pięknie skomponowany i świetnie dobrany do sytuacji. I teraz napis na belce już na długie lata wryje się w moją pamięć…
Okej, skończyłam komentować ostatnią notkę, teraz pora na słowa końcowe. Przyznam szczerze, że pod koniec epilogu w moich oczach stanęły łzy. Ich powodem były piękne ostatnie słowa, no i także, a może przede wszystkim fakt, że to już koniec. Ginevra była dla mnie bardzo ważnym blogiem, zajmującym czołówkę rankingu czytanych przeze mnie opowiadań. Zawsze i wszędzie miałam ochotę czytać jej przygody, zżyłam się okropnie z bohaterami, uwielbiałam przenosić się w stworzony przez Ciebie świat. Chcę Ci podziękować, że pisałaś to piękne opowiadanie przez dwa lata, że się nie poddawałaś, że dostarczałaś mi dużo radości. Oczywiście będę czytała Twoje kolejne dzieła, ale to było dla mnie wyjątkowe. Mam nadzieję, że pozostałe okażą się równie genialne jak to.
Jeśli chodzi o szablon…no, faktycznie, rozsiewa nadzieję. Taką uśmiechniętą Ginevrę postaram się zapamiętać.
Całuję :*
Nie wiem co napisać. Może zacznę od tego, że jest mi strasznie smutno, że to już koniec. I tak masz inne opowiadania, ale Ginevra to kawał świetnej historii. To już nie będzie to samo, ale nie warto ciągnąć czegokolwiek z nieskończoność.
OdpowiedzUsuńI, i w ogole nie spodziewałabym się takiego zakończenia. Czułam taką pustkę, bo Ginny nie żyje, a przecież tyle przeżyła, tyle zostawiła za sobą wspomnień... I popatrz, zaczęłaś pisząc o miłości Ginny do Harry'ego i zakończyłaś tak samo, cieszę się naprawdę, że mimo wszystko połączyłaś ich, bo pomimo tylu rzeczy jakie wydarzyły się w jej życiu, nie zapomniała o miłości do niego.
W ogóle powinnaś być z siebie dumna, tyle rozdziałów, tyle cuudownych szablonów, tyle czytelników... (: Na szczęście nie zostawiasz nas i wciąż będziesz pisała, to jest dla mnie jedynym pocieszeniem. Wiesz, chociaż jest mi smutno, to też trochę się cieszę, że poznałam tą historię.
O, o! I taaaaak ci dziękuję, że mnie wymieniłaś :O Jestem w ogromnym szoku, bo z tego konta komentowałam naprawdę nie wiele postów, tak naprawdę byłam z Ginny od daaawna, ale jako, że lubię zmieniać konta to wydawałam opinię pod wieloma pseudonimami. To taki mały gest, a naprawdę mnie wzruszył, jestem dumna, że taki ktoś jak ty zwrócił na mnie uwagę, hehe :D
Dziękuję ci bardzo za to opowiadanie, jesteś przeeewspaniała <3
Nie wierzę w to, nie chce wierzyć. Już? Rozkleiłam się, oczywiście i chyba na razie nie napiszę nic sensownego, zapewne później.
OdpowiedzUsuńTeraz tylko jedno wielkie DZIĘKUJĘ!
Za wszystko, nie tylko Ginevrę, jesteś kochana, pamiętaj o tym ;*
Nie wierzę, że to już epilog. No normalnie nie wierze! Trafiłam tu gdy zaczynałaś pisać alternatywę, mimo że nie komentowałam na początku to zawsze gdy wstawiłaś rozdział czytałam. Przyzwyczaiłam się do tego opowiadania i głupio będzie tu nie wchodzić, wiedząc że to juz koniec.
OdpowiedzUsuńEpilog bardzo mi się podobał, fajny pomysł na to by był z perspektywy Eustace'go. Końcowe słowa piękne :*
Jedyne czego mi brakowało to właśnie wyjaśnienie śmierci Ginny i co z Eddim, ale mimo tej nie wiedzy epilog bardzo, ale to bardzo mi się spodobał.
Aż żal, że to już koniec. Zostaje się tylko śledzić losy bohaterów na Twoich innych blogach.
Zawsze jestem zachwycona Twoimi szablonami, więc powiem tylko, że jest śliczny i rzeczywiście świetnie oddaje optymistyczną Ginny.
Kończę, bo rozpisałam się jak nigdy :D
Pozdrawiam, Cruciatrus,
Po prostu nie mogę... Tyle przeżyła... Szablony są boskie i zgodzę się z tym że dają jednak nadzieję. Epilog... Popłakałam się i nie przestane. Śliczne słowa końcowe :***
OdpowiedzUsuńTwoja wierna,
Fleacour
Mnie sięzakończenie podoba. podoba misię że pomyślałaś o Eustache, któy nibynie mił wielu rozdziałów dla siebie,jednak na pewnoi był dkaGinny ważne, a może Ginny dla niego, skoro to dzięki niej zacżłąpisać... podoba mi się,żeywszło to tak, jakby to on napisał ksiazkę, podoba mi się, że było to neutralne i już nie udziwione,że Harry był jej mężem,i że nie napisałaś, jak zginęła, że przyczynabyła pewnie ludzka, a nie wyimaginowa,a że skończyło się łagodnie ibże dałaś jej szczęscie,na które zaslugiwała, mimo iż miała tak w życiu ciężko...Ciesze się, że znalazła siłe,prawdopodobnie dzięki tym mężczyznom,których kochała... Cieszę się,że doszłaś do końca,że nie zrezygnowałas, że mimo iż czasem opowieść się trochę zbyt plątała, znajdowałaś sposoby żeby z tego wybrnąć, że dokończyłaś opowiadanie i że zdecydowanie zmieniłaś podczas pisania swój styl na wielki plus.Mma nadzieje,że zmienisz stosunek do studiowania, ponadto Wrocław jest pięknym miastem, wiec nie wiem,co narzekasz:P
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy słusznie postąpiłaś prosząc "anonimów" o ciepłe słówka:P. Otóż ja na przykład jestem takim anonimem:D. I teraz będziesz musiała przeczytać tą moją zagmatwaną opinię.
OdpowiedzUsuńMoim zdanie również zakończyło się to bardzo pozytywnie. Ale mam do Ciebie pewien żal - Eddie był taki słodki! Matko! Pamiętam go z pierwszych rozdziałów... kiedy Ginny tak bardzo tęskniła za Harrym i zjawił się. On. Cudowna postać! Co prawda rozumiem twój tok myślenia i wcale go nie potępiam, ale... to taki sentyment. I poważnie - Eddie był super postacią: złożoną, skomplikowaną i nawet cieszę się, że w alternatywie okazał się niezłym (hmmm... jakiego słowa użyć?) zdrajcą. Harrego u ciebie nie lubiłam. Był po prostu niesympatyczny i taki feee. A sloganu "mężczyznom, których kiedyś kochałam" gratuluję. Bo chyba kojarzę coś, że od razu mi się spodobał.
Tak na prawdę wielu rzeczy już nie pamiętam zbyt dokładnie, ale nawet (wydawałoby się na początku) dosyć przedobrzony motyw alternatywy okazał się super. Nie no serio - jak przeczytałam, że będzie śnić o innej wersji swojego życia, pomyślałam, że to absurd, że robi się z tego istna "moda na sukces". Nieźle z tego wybrnęłaś. Chociaż pewnie myślałam też tak, kiedy przeczytałam, że Ginny jest wymieniona, ale jak widać odniosłaś sukces. Po prostu jestem zwykle nastawiona krytycznie i tak mam. Ale zapewniam, że później nawet mi się to spodobało:P. Ponadto masz bardzo interesujący styl, dzięki czemu przeczytałam te wszystkie rozdziały.
Co by tu jeszcze? Czasami bardzo się denerwowałam czytając rozdział; czasami bywało, że się nudziłam; a czasami byłam okropnie zła za to, że rozdział już się skończył. Kurczę, chyba powinnam tu napisać więcej miłych rzeczy....?
Szczerze mówiąc jest to jeden z nielicznych blogów które odwiedzam systematycznie. Ba! Jest to chyba jedyny blog, który odwiedzam nie licząc na wzajemność i od tak długiego czasu.
Faktycznie zazdrościłam szablonów. A ten jest wspaniały. I mówię poważne: uśmiech tej dziewczyny ma "to coś".
Kiedy sobie teraz przypominam te wszystkie wątki jestem na prawdę pod wrażeniem. I teraz, kiedy tak się zastanawiam, dociera do mnie jaką super postacią była też Ginny. No wiesz... ewoluowała. Najbardziej podobała mi się chyba w alternatywie i po niej. W ogóle bardzo mi imponowało czasami jej bohaterstwo. Dobra, nie będę się już rozpisywać. Ważne, że spędziłam wiele czasu czytając twoje opowiadanie. I było dobre.
Wielki szacun!
kurczę, jeszcze tyle rzeczy chciałam tu napisać, chociażby o świetnym cytacie z Zafóna (kocham go!), albo o samym epilogu, albo miałam też kilka pytań. Większość z tego wyleciała mi z głowy.
UsuńZ tego co czytałam przed sekundą w komentarzach, to twoi czytelnicy zauważyli to samo co ja: korale z ptakami, genialne ostatnie zdanie, fajny pomysł z tym, ze Ginny chciała dożyć starości, ale jej się nie udało. Mi oprócz tego spodobał się sam E. Z załamanego człowieka zmieniał się dzięki niej w pisarza, w kogoś, kto ma cel w życiu. Nie wiem, to chyba taka namiastka tego całego opowiadania: Ginny zmieniała życie ludziom, którzy stanęli na jej drodze życia.
I mam wrażenie, ze pewnie w twoim życiu też dużo zmieniła.
Dobra, już więcej nie filozofuję.
Aha, jeszcze na początku poprzedniego rozdziału miałam wrażenie, ze Ginny zostanie z Kingsleyem:P To byłby dopiero nietypowy związek. Jestem okropna!
Kurczę. Mówię jak brat mojej przyjaciółki, ale kij z tym, jestem trochę... Zdziwiona. Jestem zdziwiona, bo jakoś trudno mi uwierzyć, że to koniec Ginevry. Niby nie byłam tu od początku, ba, nawet od środka, ale i tak jakoś zżyłam się z tą historią. Twoja Ginny, a właściwie ta Ginny z Alternatywy, była jedyną, jaką kiedykolwiek lubiłam. Uwielbiałam Galindę, nie cierpiałam Eddie'go, lubiłam Harry'ego. Płakałam podczas czytania rozdziałów z Remusem i zachwycałam się twoimi szablonami. A teraz to już koniec i dziwnie mi z tym. Wiem, gadam od rzeczy, ale zawsze nachodzi mnie ochota na rozmyślanie kiedy coś się kończy. Książka, serial, blog, jakiś czas w moim życiu. Więc proszę o wybaczenie. ^^
OdpowiedzUsuńZakończenie bloga w Mikołajki jest bardzo ładne, wiesz? I ten szablon rzeczywiście pozostawia nadzieję. Dla mnie zakończenie tej historii nie było optymistyczne, a przynajmniej nie do końca. Ginny nie udało się zestarzeć, chociaż tak bardzo tego chciała. To tak jakby... Hm, jakby to wytłumaczyć. Czytałaś "Złodziejkę książek"? Jeśli tak, to jej happy end był podobny do tego Ginny. A jeśli nie, to niech wystarczy to skromne porównanie - Ginny, która nie dożyła starości to jak Kurt i Blaine, którzy do końca życia byli tylko przyjaciółmi.
Nie żałuję, że przeczytałam Ginevrę, wcale a wcale. Cieszę się, że powstała i widzę, że naprawdę wiele zmieniła w twoim życiu. To dobrze, prawda?
Przestaję filozofować i pozdrawiam serdecznie. Do zobaczenia na Cieniu Księżyca, o! :)
PS. Pisarze żyją wiecznie, amen.
Nie wiem, jak to się stało, że przegapiłam ten Epilog! Jestem sobą rozczarowana ;c
OdpowiedzUsuńDo rzeczy. Okropnie mi się podobało. Strasznie, niesamowicie, bardzo. Opisanie tego z punktu widzenia Eustace'a mnie przekonało. Po pierwsze: Ginny w jego oczach była zupełnie inna niż dotąd. Po drugie: on sam chwycił mnie za serce.
Nie będę kłamać, że ryczałam jak głupia, bo tak nie było. Jednak coś w gardle mnie ścisnęło. Pomimo, że wszystko jest takie spokojne i wyważone, wyczuwałam tam masę emocji. Może to również dlatego, że chyba nagle dotarło do mnie, dlaczego epilog jest z punktu widzenia Eustace'a, a nie Ginny.
Ujęła mnie ta wzmianka o nieśmiertelności pisarzy. Bardzo trafne i prawdziwe.
Ja też wierzę, że Ginny zdążyła jeszcze być szczęśliwa.
Gratuluję jeszcze zgrabnej klamry. Początek tak podobny do końca. Wszystko się zamyka, wyjaśnia, a te ostatnie myśli Eustace'a, po prostu zakańczają wszystko. Naprawdę genialny koniec.
Co jeszcze mogę powiedzieć? Ginevra była wspaniała. Czytałam ją z prawdziwą przyjemnością. To ja dziękuję Ci za stworzenie tego wszystkiego, a przede wszystkim gratuluję. Gratuluję dotrwania do epilogu!
A teraz przenoszę się na Cień Księżyca ^^
No i nigdy nie przestawaj pisać! Szczególnie, jeśli sprawia Ci to taką przyjemność. Kto wie, może kiedyś będę trzymać w rękach książkę Twojego autorstwa? ^^ Życzę Ci tego z całego serca.
Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia
Nigdy w całym swoim życiu nie myślałam, że to powiem, ale po raz pierwszy nie wiem co powiedzieć.
OdpowiedzUsuńNa serio zatkało mnie.
Chyba z 20 minut gapiłam sie w ekran po przeczytaniu Epilogu.
Próbowałam zebrać odpowiednie słowa, ale żadne nie przychodziły mi do głowy.
to było wręcz dziwne gdyż to nie ja.
Ja zawsze mam coś do powiedzenia na każdy temat z tego słynę a ty sprawiłaś że jest całkiem inaczej.
W końcu jednak zebrałam się w sobie i tworzę komentarz nie patrząc na to, że jest pierwsza w nocy.
Nie wiem, czemu ale podświadomie czułam, że Ginny nie przeżyje.
Z początku myślałam, że jednak jakoś ją uśmiercisz w młodym wieku ale zrobiłas miłą niespodziankę tym małym gestem.
Chociaż miała odrobinę szczęścia w swoim życiu.
Eustahy... nie był zły moim zdaniem... naprawdę i zaskoczył mnie bardzo pozytywnie i Harry... tak Harry też ma moje uznanie.
I ten cytat na końcu... tak to też czułam, że gdzieś jeszcze się pojawi bo nikt nie mógł pomyśleć tych słów.
Wciąż nie mogę uwierzyć, że to koniec.
Ginewra towarzyszyła mi krótko gdyż zaledwie parę miesięcy ale sporo zmieniła w moim krótkim życiu i aż nie wiem co napisać jak bardzo.
A gdy zobaczyłam wspomnienie w podziękowaniu dla mojej osoby to naprawdę wzruszyłam się z całego serca.
Elfabo dziękuje za Ginewrę i za czas spędzony z nami czytelnikami.
Na pewno nie był stracony mimo tylu wyrzeczeń jakich dokonałaś dla tworzenia tego bloga a najważniejsze jest to że nie żałujesz.
Cieszę się, że nie rezygnujesz z pisania i tworzysz dalej.
Osobiscie będę Cię odwiedzać na Stypie i Cieniu i na bieżąco śledzić losy Twoich bohaterów ale Ginewra na zawsze pozostanie w moim sercu.
rozpisałam się jak nigdy i przepraszam ale jeszcze raz dziękuje;;*
Piękniejszego zakończenia Ginewry nie mogłaś napisać.
Ojej... co by tu napisać. Zbierałam się na to od tego dnia, kiedy to opublikowałaś i przeczytałam.. Kurcze, no wiesz, zatkało mnie trochę na te kilka dni. Bo mam taką świadomość, że ten komentarz może być moim ostatnim na Ginevrze, a to jest trochę trudne..
OdpowiedzUsuńZacznę może od początków Ginevry. Pamiętam, że zaczęłam wchodzić na polecane blogi Onetu [gratuluję tych złotych gwiazdek, sama nieraz pisałam do nich o Twojej Ginevrze] i wpadłam na Twój blog, bo wtedy zaczynałam pisać ten cały dziennik na ten szkolny konkurs i założyłam swoją Ginny i zaciekawiło mnie, jak akurat Ty wymyśliłaś jej historię. Pamiętam, był taki czarno-biały szablon, z dziewczyną po prawej i lewej stronie jak takie lustro, była piegowata. Zaczęłam czytać... i to Twoje pisanie zmobilizowało mnie do tego, żebym ja nie porzucała swojego pisania. Dawało mi jakąś siłę, że skoro Ty dałaś radę, to ja też dam. No i jakoś się teraz przeliczyłam.. ale nieważne. Twoja Ginevra przeplatała się przez całe moje dwa lata w gimnazjum, a pierwsza klasa była dla mnie szczególnie dość emocjonalna [hm... pewne bardzo niemiłe, przykre zdarzenia] i w Twojej Ginny szukałam pomocy, zatapiałam się w niej i zapominałam o problemach. Cieszę się naprawdę, że mogłam być Twoją czytelniczką, że miałam możliwość poznania Ginny od innej strony niż pani Rowling.
Ginevra zmieniała się przez całe opowiadanie. Jej stosunek do Harry'ego, który powoli opuszczał miejsce, które dla niego przygotowywała w swoim sercu. Poznała Eddiego, który pokochał ją taką, jaką była, pomagał jej, dawał nadzieję. Może na końcu okazał się dupkiem i kłamcą, ale może jednak darzył ją uczuciem? W to nie wątpię.
Alternatywa trochę się jednak ciągnęła, nieraz nie mogłam jej zrozumieć, czytałam po kilka razy, bo czasem gubiłam się w tej nowej rzeczywistości. Ale no jednak, koniec końców, jakoś się w niej odnalazłam :D
Mogłabym cały czasu pisać Ci, jak Ty masz talent, że cieszę się, że się nie poddałaś, mimo, że blog był przez jakiś czas zawieszony, że miałaś po prostu w dupie to, co myślą zakompleksieni ludzie i robiłaś to, co lubisz. No i, że nie skończyłaś z pisaniem.
Cieszę się, że mogłam być jedną z tych, które wytrwały do końca. Ostatni raz taki uśmiech miałam, kiedy zadedykowałaś rozdział dla mnie i kiedy zrobiłaś dla mnie ten piękny obecny szablon, który się kurzy na mojej Ginny. Dziękuję Ci za wszystko ;*
Jak zobaczyłam ten szablon, zanim zaczęłam czytać epilog, pomyślałam "Jaka ona szczęśliwa. Epilog na pewno będzie jak najlepszy dla rudowłosej!". I może liczyłam, że zobaczę jakiś jej tekst, może ślub Pottera i Weasley, ale jestem naprawdę zadowolona. Jak napisała moja poprzedniczka "Piękniejszego zakończenia Ginevry nie mogłaś napisać". I zgadzam się tu w 100%, bo odnoszę wrażenie, że na pewno była szczęśliwa przez te ostatnie lata życia. I te retrospekcje Eustace'ego.. Elfabo, jesteś moją literacką boginią, ponieważ Twa Ginny pomogła mi w moim własnym życiu. Pokazała mi pewne wartości. Pokazała, co jest w życiu najważniejsze i warto walczyć do końca, dążyć do swego celu. Była silną bohaterką, która bardzo wiele przeżyła. Alternatywa bardzo podrujnowała jej psychikę, ale wierzę, że się odnalazła.
Kurde.
Nie wiem, czy to idiotyczne, żeby płakać.
Ale kiedy mam napisać to ostatnie "Dziękuję za wszystko"
łzy same napływają mi do oczu.
Nie potrafię się pożegnać..
Dlatego mówię "Do zobaczenia!" ponieważ takie anioły jak ona na pewno nie raz rozpromienią nasze życie. I tego Ci życzę, Elfabo. ;****
Od początku do końca wierna czytelniczka
Pandora
Ech, przeczytałam całą Ginevrę, do niedawna jako arwen_LivTyler, a nawet mnie nie wspomniałaś w podziękowanch... Ale co tam, najważniesze, że mogłma yyztać tka wspaniała historię. Jestem pewna, że kiedyś napiszesz książkę.
OdpowiedzUsuńCo do epilogu: myśle, że ta historia powinna była się tak skończyć. Szkoda tylko ,ze nie dopisałaś, co w końcu z Eddiem, jak przyjął wiadomość o małżeństwie Ginny itd. Eustace ... ech, zawsze uważałma go za takiego słodkiego urwisa. W epilogu pokazał inną twarz... I ciesze sie, że znów mógł pisać.
Powiem Ci szczerze, że aż nie chce mi się wierzyć, że to koniec. Wiadomo, że zawsze nastawiamy się, że jakiś blog ostatecznie się zakończy, jednak kiedy czyta się epilog, nie chce się wierzyć, że już nigdy nie poczyta się o poczynaniach głównej bohaterki. Bo możesz pisać mnóstwo opowiadań o Ginny, ale ta z tego opowiadania będzie naprawdę wyjątkowa ;)
OdpowiedzUsuńW sumie, może to zabrzmi głupio, ale zawsze myślałam, że belka jest Twoją prywatną dedykacją, oznaczającą, że dedykujesz to opowiadanie wszystkim mężczyznom, których kiedykolwiek kochałaś ;) Wiem, głupie, ale tak myślałam. Dlatego miło mi w sumie było przeczytać ostatnie zdanie epilogu, w którym Eustacy ma nadzieję, że Ginny go kiedyś kochała ;D
Na początku epilogu miałam wrażenie, że połączysz młodą Weasley właśnie z Eustacym a nie z Harrym. Zawsze mówiłaś, że nie lubisz tego rozwiązania Rowling - że to głupie, że młodsza siostra najlepszego przyjaciela zakochuje się w wieku 10 lat, a potem ta dwójka zostaje już parą na całe życie ;3
Masz rację - nieważne, że Ginny umarła. Ja w tym epilogu widzę, że przed śmiercią była szczęśliwa - chciała się zestarzeć, żyć jak najdłużej.
Dobrze, że podkreśliłaś fakt, że Ginevra kochała naprawdę wielu mężczyzn - zarówno w normalnym życiu, jak i w alternatywie. Strasznie uczuciowa była i to w niej w sumie lubiłam ;)
Śliczny szablon! Szczególnie podoba mi się zdjęcie Cintii. Tylko zawsze zastanawiam się, czemu wszystkim jest ładnie w kujonkach, tylko mnie nie xD
Całuję!
Leszczyna ;*
zostałaś otagowana. Nie czytasz mojego bloga, ale chętnie poznam Twoje odpowiedzi na moje pytania.
OdpowiedzUsuńhttp://historia-eveline-malfoy.blogspot.com/2012/12/normal-0-21-false-false-false-pl-x-none.html
1. Korzystając z urlopu postanowiłam wziąć się za coś dużego, co pochłonie trochę mojego czasu. Czytałam fanfiki wyłącznie po angielsku, więc zafundowałam sobie miłą odmianę, znajdując coś w ojczystym jezyku.Tak w telegraficznym skrócie wypowiem się o całości.
OdpowiedzUsuńZazwyczaj czytając dłuższą prozę w wydaniu młodych ludzi, publikowaną właśnie na tego typu stronach, widać znaczny postęp, co jest oczywistym następstwem wskazówek dostarczanych przez bardziej doświadczonym pisarzy-hobbystów. W Twoim przypadku rozbieżność między pierwszymi rozdziałami a ostatnimi nie jest tak duża. To znaczy, tak, na pewno przeszłaś z najprostszych epitetów i pospolitych porównań w coś bardziej charakternego, jednak wszystko wciąż wydaję się być wyblakłe i pozbawione tego słynnego "czegoś". Twój styl jest poprawny, ale nic poza tym. Przypomina to nieco zwykłe prace uczniowskie oddawane poloniście. Są poprawne, jednak nie mają charakteru. W większości przynajmniej. Nie potrafiłaś wzbudzić we mnie emocji, jednak może to wina tego, że jestem otoczona przez zbyt wiele dobrych publikacji, by zauważyć strzępki uczuć, zaszyte między słowami. Nie masz elementu charakterystycznego, jak u Kinga są to szczegółowe opisy najbardziej prozaicznych czynności, u Tolkiena bajeczne obrazowanie miejsc, w których znajdują sie bohaterowie, to u Ciebie nie ma nic. Nie porównuję Cię z tymi wybitnymi pisarzami, gdziezbym śmiała, jednak niemalże każdy posiada coś takiego. Każdy, kto ma smykałkę do pisania. Czy będzie to typowe dla danej osoby przedstawianie akcji, czy autorski sposób na opisywanie wyglądu, cokolwiek, nawet ciągi słów, dzięki których mozna poznać daną osobę. Jednak tutaj nic takiego nie znalazłam. Powtórzę się, Twój styl jest poprawny, taki na 3/4, bardzo uczniowski. Chociaż starasz się wplatać w akcję obrazowe opisy, to widać, że są pisane na siłę, i że raczej nie przepadasz za nimi.
Kolejna ważna rzecz - bohaterowie. Jedynymi bohaterami, którzy zwrócili moją uwagę są Eustace i w niektórych momentach Eddie. Reszta to zwykłe kartki papieru robiące za tło. Ginny z "rzeczywistego" świata została przez Ciebie doszczętnie pozbawiona jakiejkolwiek osobowości. Nie, to nie była Ginny. To była mdła postać, której wypowiedzi jedynie nudziły czytelnika. Najlepszą metodą na sprawdzenie kreacji postaci jest wymazanie imion. Jeśli wymazałabym imiona, nie wiedziałabym kto, co mówi. To poważna usterka, ponieważ każdy człowiek ma swoje nawyki słowne, ulubione powiedzenia, czy sposób wypowiadania się. U Ciebie tego nie ma.
2. Każda postać mówi tak samo, brakuje tutaj realizmu. Niektóre frazy są wyjęte jakby wprost z podręcznika. Proszę Cię, w dialogach mozesz sobie pozwolić na wszelakie błędy [poza ortograficznymi i interpunkcyjnymi oczywiście ;}]bo nikt nie wypowiada się poprawnie. Istnieje też coś takiego jak slang. Wyrażenia, które absolutnie nie mogą pojawić się w formie pisemnej, ale w mówionej jak najbardziej. Na tym polega sztuka pisania dialogów, na nadaniu charakteru wypowiedzi danej postaci. Zbudowanie jej osobowości.
UsuńCo do samej historii to chyba wiesz, że nie jest zbyt oryginalna. Miało być ckliwie, miało chwytać za serce, a wyszło, jak wyszło. W zasadzie pierwsza część była nużąca. Ot, kolejny fanfik o Hogwarcie Carrowów, o ich terrorze, mieczach i oczywiście, o chłopaku ze snów. Postać Eddiego jest tak maksymalnie wyidealizowana, że chwilami robi się niedobrze. Co z tego, że ma jakieś tam wady? Wady te przyćmiewane doszczętnie są przez multum zalet. Jednak może to tylko taka przykrywka, celowy zabieg, by później pokazać kim naprawdę był. Tchórzem, egoistą, działającym tylko dla własnego dobra. O tak, to byłoby dobre.
Odnoszę wrażenie, ze bardzo nie lubisz Harry'ego, co nie? ;> Widać.
Najbardziej denerwowało mnie to, że Ginny wiecznie biedną, kruchą, skrzywdzoną przez los dziewczynką. To takie żałosne. Najbardziej żałosny zabieg, jaki pisarz moze wprowadzić w swoim dziele to zrzucić całe zło i krzywdy świata na swojego bohatera.
Niemniej pomysł z alternatywą był bardzo trafiony. Nie czułam tej miłości Ginny do Lupina, zbyt powierzchownie ją pokazałaś. Nie czułam też nic, jeśli chodzi o parę Tonks - Lupin. Zero uczuć.
Dobra, nie przedłużając, przechodze do epilogu. Był bardzo dobry, ośmielę się nawet stwierdzić, ze jeden z najlepszych opublikowanych tutaj materiałów. A ostatnie zdanie jest godne naprawdę poważnego pisarza. Naprawdę, fajnie, kolokwialnie mówiąc, że nie zakończyłaś tego słodkim happy endem. Spodziewąłam się tego po Tobie, bo po opowiadaniu mogę wywnioskować, ze należysz do grona tych wrażliwych i łatwo się wzruszających, prawda?
Tak podsumowując całe te rozważania, Twoje opowiadanie czytało się lekko. Prosty styl pozbawiony większych ozdobników sprawiał, ze całe opowiadanie przeczytałam w tydzień. To dobrze, w końcu to fanfik, a nie żadna poważna powieść. Miałaś sporo pomysłów, niektóre wyszły, niektóre niezbyt. W sumie moje zdanie na temat całej tej historii jest... neutralne. Nie zachwyciło mnie nic, ale też nie było raczej takich momentów, kiedy oczy bolały od absurdu. Gratuluję ukończenia opowiadania, wiem jakie to czasami trudne trzymać się przy czymś tyle czasu i nie stracić do tego zapału. Życzę sukcesów.
Będę tęsknić za tym opowiadaniem i jego pisarką :* :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakazana-milosc-dwojga-drinny.blog.pl/
Pokażesz kiedyś wszystkie szablony Ginevry? Ładnie proszę :)
OdpowiedzUsuńz przyjemnością bym to zrobiła, ale niestety nie mam tych prac. lwią część robiłam na komputerze stacjonarnym, który niestety umarł. teraz na laptopie mam tylko niewiele, te najnowsze.
UsuńSzkoda :( A nie hostowałaś obrazków gdzieś?
Usuńtrafiłam tu niecałe trzy tygodnie po zakończeniu. z jednej strony to dobrze, nie musiałam czekać na nowe rozdziały, z drugiej strony... to jedyny szablon, jaki miałam okazję ujrzeć. cieszę się, że na przykładzie tego bloga mogę być pewna, że jeśli już coś zacznesz na poważnie, doprowadzisz to do końca. i tak zabieram się za całą resztę twojego pisarsiego dorobku
OdpowiedzUsuńa co do bloga... co tu dużo mówić? masz wielki talent, ginny, moja ukochana fanfikowa postać, była głóną bohaterką, nad wyraz polubiłam eddiego i całkowicie się zgadzam z zakończeniem. nie brakuje nic, niczego nie jest za dużo. tylko się zastanawiam, jak to możliwe, że dopiero teraz tu trafiłam?
~brunhilda96
szykuję się i szykuję do tego komentarza i coś się uszykować nie mogę.
OdpowiedzUsuńbo ja naprawdę nie wiem, co napisać. Może tyle, ze się nie spodziewałam (a to już coś) że Ginny będzie z Harrym? Tak, to na pewno. Ale podoba mi się takie zakończenie. Bardzo, bardzo. bardziej niż happy end z Eddiem.
na razie tyle. Dziękuję za tę historię ^^
Witaj, Elfabo!
OdpowiedzUsuńEh, widzę, że po tak długiej nieobecności wiele mnie ominęło.
Na początku gratuluję ukończenia kolejnego opowiadania! Podziwiam Cię za wytrwałość, zwłaszcza, że niektóre osoby tyle kłód podstawiały Ci pod nogi.
Ostatnio zauważyłam, że wiele osób zawiesiło lub zakończyło swoje blogi, a szkoda, bo pozostało już niewiele ciekawych opowiadań o tematyce potterowskiej, choć przez pewien czas było ich na pęczki.
Zakończenie naprawdę genialne, godne pozostałej części opowiadania.
Rozdział jak zawsze utrzymałaś w doskonałym klimacie, idealnie odzwierciedlającym powagę wydarzeń. Cieszę się, że koniec Twojej opowieści pokrywa się nieco z koncepcją Pani Rowling i, że Ginny jednak postanowiła być z Harrym. Przykre, że nie mogli dożyć razem sędziwego wieku i doczekać się gromadki rudych dzieci, lecz najwidoczniej nie było im to pisane.
Życzę Ci powodzenia w dalszym rozwijaniu pasji i wielu życzliwych czytelników.
Serdecznie pozdrawiam! Arianna.
Ps: Szablon - prosty, ale bardzo gustowny i przyciągający spojrzenie:)
Lady ann powróciła do pisania bloga, co prawda zmieniła adres, ale opowiadanie jest to samo (http://the-story-of-hermiona-granger.blogspot.com/) . Tak więc mam nadzieję, że wpadniesz, jeśli nie obraziła się na mnie zupełnie, że tyle czasu mnie nie było i nic nie pisałam. Obiecuję się poprawić i nie zostawiać tak bloga więcej. Nowy rozdział pojawi się jutro, więc jak chcesz, żebym cię powiadomiła, daj znać.
OdpowiedzUsuńSzablon cudny, zakończenie smutne. Ale to się wszystko poplątało. Kiedy zaczęłam czytać, myślałam, że będzie to normalny blog jakich wiele o pięknej miłości Ginny i Harry'ego. Nigdy nie spodziewałabym się jak bardzo można tę historię pogmatwać:-). Kocham Twój styl pisania! I nawet jeżeli nie wszystkie wątki były w moim stylu, to z niecierpliwością czekałam na każdą kolejną notkę właśnie ze względu na język i klimat, który budowałaś.
OdpowiedzUsuńWeszłam tu dziś przypadkiem i widzę nowy szablon...Ach, przecudny ^^ Jesteś niezastąpiona w tworzeniu szaty graficznej ;)
OdpowiedzUsuńNareszcie zmotywowałam się, żeby nadrobić Ginevrę!
OdpowiedzUsuńI coż mogę rzec? Podoba mi się to zakończenie. Myślę, że Ginny była szczęśliwa. Alecto spowodowała niemały bałagan w jej psychice, więc myślę, że udany zamach na dziewczynę. Jak Ginny się czuła ze świadomością, że jej dziecko nigdy nie istniało? Pół biedy, że tak wcześnie, bo gdyby zdążyła bardzo mocno pokochać synka, nadać mu imię, minęłoby parę lat... Jeszcze większe psychiczne spustoszenie. Eustace to dla mnie tajemnicza postać, ale polubiłam go. Za to Eddie... Cóż. Faktycznie jest nieco stuknięty i świrnięty, być może przez swą przeszłość.
Na pewno był jeden wielki plus tego wszystkiego i dla mnie to jest właśnie cały wydźwięk tej historii - Ginny zobaczyła, że jej życie było dobre. Że decyzje, których nie rozumiała (jej ojca, rodziców Galindy itp.) tak naprawdę miały sens, choć nawet czytelnikowi mogły wydawać się nierozsądne. Poznała swoje życie, w którym Eddie bardzo boleśnie ją zranił, w którym była kaleką, samotną mamą... skazaną najpewniej na śmierć. Magiczny świat poległ przez sam fakt, że została u Lupina. Nie jest to oczywiście jego wina. Nie miał bezpośredniego na to wpływu, ale wiadomo - efekt motyla. Nikt nie jest w stanie przewidzieć, co będzie miało jaki wpływ na co. Smutne jest to, że Ginny miała taki problem przez to z psychiką. Ale sądzę, że te liczne rozmowy z Eustace'm i terapia jej pomogły. Że była szczęśliwa. Jestem optymistką i lubię w to wierzyć.
Co do Harry'ego jako męża - cieszę się. Eddie okazał się być nieco niezrównoważony - może i o dobrym sercu, może mądry... Ale nie oszukujmy się. Zostawił ją w obydwu wersjach rzeczywistości. W tej prawdziwej miała szansę mu wybaczyć, bo nie miała dziecka, którym musiała się opiekować.
Czy Eustace był jednym z mężczyzn, których kochała? Sama chciałabym wiedzieć.
Jeju. Sentymentalnie się zrobiło. Śliczny szablon. Nie wiem co więcej napisać. Brak mi słów, generalnie próbowałam się zmotywować, żeby choć na cienkich granicach coś napisać mądrego czy dłuższego, ale jakoś zbrakło mi weny. Wybacz!
Piszę tutaj gdyż zauważyłam że usunęłaś swoje blogi.
OdpowiedzUsuńMoją ulubioną Stypę i nowy który zaczęłaś a nawet graficzny.
Skąd to drastyczne podejście?
Nie powiem strasznie przykro z tego powodu i jestem niemile zaskoczona
Miło będzie jeśli skontaktujesz się i pozdrawiam serdecznie wierząc że kiedyś wrócisz.
p.s.ten nowy szablon jest niesamowity naprawdę.
jedno słowo, hmm, a właściwie dwa: wrócisz kiedyś?
OdpowiedzUsuńmam taką nadzieję.
masz wielu wiernych fanów, na przykład mnie.
pozdrawiam.
Reasumując całość, trzy słowa:
OdpowiedzUsuńElfaba jest wielka
Przeczytałam jednym tchem.
OdpowiedzUsuńTen blog jest wspaniały! Lubię oryginalne historie, takie jak twoja. Trafiłam na twoje opowiadanie przez przypadek i wcale tego nie żałuję. Poza tym podziwiam wytrwałość. Dodaje do polecanych ;)
OdpowiedzUsuńHihi, nie wiem, czy jeszcze mnie pamiętasz droga Elfabo, ale wiedz, że cały dzisiejszy dzień jak i wczorajszy spędziłam na czytaniu Ginevry. I oto jestem i czuję miłą nutę melancholii, na nowo przeżywając tę cudowną opowieść :) Megannowa
OdpowiedzUsuń